Członek zawieszony
Epidemia zawieszania członków opanowała nie tylko polityków. Teraz przeniosła się do telewizji. Jej ofiarą padł Ryszard Pacławski, kojarzony z SLD członek zarządu TVP.
Pacławski nadal będzie pobierał pensję, ale nie będzie musiał się fatygować do pracy - na tym bowiem polega zawieszenie członkostwa. Zazwyczaj doświadczają tego stanu politycy, tylko że im za zawieszenie nikt nie płaci. - Zawieszenie członkostwa nie jest tożsame z jego posiadaniem, ale nie jest też tożsame z jego nieposiadaniem - tłumaczy (a raczej gmatwa) tę kwestię Jolanta Banach z SDPL, która już niejedno członkostwo zawieszała. Jak z tego wynika, dla polityków zawieszenie członkostwa jest sytuacją mocno tajemniczą, ocierającą się o metafizykę - to coś jakby czyściec między piekłem bezpartyjności a rajem partyjności.
Członkostwo zazwyczaj zawiesza się z przymusu, czyli wtedy, gdy do akcji wkracza prokurator. W zawieszeniu z takich właśnie powodów tkwią w SLD członkostwa Zbigniewa Sobotki i Henryka Długosza (afera starachowicka), byłego barona łódzkiego Andrzeja Pęczaka (łódzka) oraz pomorskiego Jerzego Jędykiewicza (Stella Maris). Swoje członkostwo tuż po przejażdżce samochodem po pijaku zawiesiła także Renata Szynalska. Jej serdeczny przyjaciel Wiesław Kaczmarek również zawiesił swoje świeżutkie, bo kilkudniowe członkostwo w Socjaldemokracji Polskiej, kiedy rozpętał aferę Orlenu. Ta młodziutka partia dorobiła się także innego członka w zawieszeniu - Marek Balicki wolał posadę ministra niż członkostwo w SDPL i je zawiesił. Balicki jest zresztą rzadkim przykładem zawieszenia całkowicie dobrowolnego. Widać wziął przykład z Marka Pola, który już w 1993 r. dokonał samozawieszenia swego członkostwa w Unii Pracy - wybrał ministrowanie w rządzie Pawlaka.
Zawieszanie członkostwa staje się więc naszą narodową specjalnością. I to specjalnością nową, bo w minionym ustroju, jak głosi stary dowcip, czołowym osiągnięciem chirurgii socjalistycznej było nie zawieszenie, lecz wysunięcie członka z ramienia na czoło.
Robert Mazurek
Dusza Warszawy
Prestiżowa nagroda Barcelona Meeting Point przypadła Warszawie. Doceniono wysiłek na rzecz powojennej rewitalizacji miasta i nowoczesne projekty architektoniczne. Decydujące okazały się jednak obchody 60. rocznicy powstania warszawskiego i otwarcie muzeum powstania. - Warszawa się zmienia, a dzięki obchodom owe zmiany zostały dostrzeżone i nagrodzone. Barcelońskie wyróżnienie pokazuje, że miasto staje się coraz atrakcyjniejsze, nie tylko dla inwestorów - mówi Sławomir Skrzypek, zastępca prezydenta Warszawy.
- Obchody 60. rocznicy powstania warszawskiego uświadomiły nam, że nasza stolica ma duszę - mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. Wyróżnienie dla Warszawy na pewno zaowocuje inwestycjami w stolicy. Potwierdzali to zebrani na targach w Barcelonie przedsiębiorcy, wskazując przy okazji raport "European Cities Monitor", przygotowany przez Cushman & Wakefield Healey & Baker, w którym Warszawa znalazła się a wysokiej 20. pozycji i otrzymała lepszą ocenę w niemal wszystkich kategoriach w porównaniu z rokiem 2003. (pr)
Muzeum zwycięstwa
60 rocznica upadku powstania warszawskiego w tym roku była rocznicą dla weteranów radosną. Po wielu latach doczekali się bowiem otwarcia na warszawskiej Woli muzeum poświęconego wydarzeniom, jakie rozegrały się między 1 sierpnia a 2 października 1944 r. Muzeum udostępnione publiczności dzięki uporowi prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego cieszy się olbrzymim zainteresowaniem. Świetna ekspozycja o charakterze multimedialnym przyciąga całe rodziny.
Katyń i geje
W springerowskim "Fakcie" Marcin Król narzeka na partie, zwłaszcza prawicowe. Narzeka za to, że mają poglądy głównie seksualne, a zajmują się nie tym, co trzeba. "Mówi się natomiast o rosyjskim stanowisku w sprawie Katynia, o antykoncepcji, o małżeństwach homoseksualnych, o stosowaniu surowszych środków wobec przestępców, z karą śmierci włącznie. Wszystko to są problemy mniej lub bardziej ważne, ale dotyczące obyczajowości, a nie polityki". Marcin Król zdecydowanie ma rację. Zwłaszcza w sprawie Katynia. Tą sprawą nie powinien zajmować się IPN, tylko obyczajówka. (igo)
DIAMENTOWY "BUSINESSWEEK"
To diamentowe gody" - żartował Stephen B. Shepard, redaktor naczelny "BusinessWeeka", największego na świecie magazynu biznesowego, na uroczystości z okazji 75. rocznicy powstania pisma. W nowojorskiej siedzibie redakcji zgromadzili się szefowie 23 oddziałów "Business-Weeka" na świecie. Dzięki nim po "BusinessWeeka" co tydzień sięga prawie 6 mln czytelników (głównie menedżerów) z obu Ameryk, Europy (w tym 150 tys. z Polski) i Azji. Wiedzą, co robią.
Już w pierwszym numerze "BusinessWeeka" z 7 września 1929 r. dziennikarze magazynu przewidzieli nadchodzącą wyprzedaż akcji na Wall Street, która zapoczątkowała wielki kryzys. W artykule "Rok telewizji" z 31 grudnia 1939 r. zauważyli, że telewizja stworzy zupełnie nowe możliwości reklamowania produktów. 5 listopada 1960 r. ukazał się tekst "Komputery prowadzą fabryki", w którym autor zapowiadał rewolucję technologiczną, a już w listopadzie 1994 r. w tekście "Jak Internet zmieni sposób prowadzenia biznesu" dziennikarze "BusinessWeeka" pierwsi zwracali uwagę na możliwości zarabiania pieniędzy w Internecie. ""BusinessWeek" był zawsze o krok przed konkurencją" - podkreśla Shepard. Gwarantem wiarygodności pisma jest jego właściciel, firma McGraw-Hill Companies, do której należy także agencja ratingowa Standard & Poor's. Jedyną nieanglojęzyczną wersję magazynu w Europie wydaje w Polsce Agencja Wydawniczo-Reklamowa "Wprost". (AP)
Samowolka Zycha
Józef Zych wie lepiej. Wicemarszałek Sejmu uznał, że polsko-niemieckie stosunki, zwłaszcza w kwestii reparacji wojennych, układają się na tyle niekorzystnie, że należy je jak najszybciej ratować.
W tym celu udał się do Berlina, gdzie odbył serię niezwykle istotnych spotkań z tamtejszymi parlamentarzystami i eurodeputowanymi. Wrócił niezwykle zadowolony z owocnych rozmów oraz głęboko zafrasowany morzem spraw, które należy jeszcze załatwić. Jego wyjazd nabrał innego sensu, gdy kilka dni po jego wizycie do Niemiec udał się premier Marek Belka - także rozmawiać o reparacjach. Ten berliński dubel zdumiał postronnych obserwatorów. "Mam nadzieję, że wyjazd Zycha nie był jego osobistą inicjatywą, lecz został uzgodniony z władzami Sejmu i klubów parlamentarnych" - rzucił Włodzimierz Cimoszewicz, minister spraw zagranicznych, na spotkaniu z dziennikarzami.
- Krew mnie zalewa, gdy słyszę takie słowa. Minister nie może decydować o tym, gdzie jadę. Tym bardziej że mój wyjazd był uzgodniony z marszałkiem Oleksym - wicemarszałek Zych w rozmowie z "Wprost" nie umiał powstrzymać świętego oburzenia. Niestety, tej wersji nie potwierdził sam Oleksy, który w sejmowych kuluarach skarżył się na samowolkę Zycha. I tak dobrze, że nie pospierali się o laskę. (WAK)
Licznik
Majcherek na Wawel!
Publicysta "Rzeczpospolitej" Janusz Majcherek ma szansę przeskoczyć Czesława Miłosza i spocząć nie na Skałce, ale na Wawelu. I to jeszcze za życia. Do takiego wniosku powinien dojść każdy czytelnik tekstu "Patriotyzm w czasach dobrych" Wojciecha Sadurskiego, opublikowanego w "Rzeczpospolitej" (z 29 września 2004 r.). Autor stwierdza w nim: "Majcherek wpisał się w długą tradycję tego nurtu polskiego patriotyzmu, do której należeli - toutes proportions gardées - Norwid, Żeromski, Wyspiański, Dygat i Miłosz". Niestety, są Polacy, którzy z Majcherkiem się nie zgadzają. To na przykład Krystyna Grzybowska oraz Piotr Skwieciński. Za karę nie zostali wpisani na listę patriotów. Pożytek z tekstu Sadurskiego jest niewątpliwy: wiadomo już, kto decyduje o czyimś patriotyzmie. Sadurski.
Lecznicza trucizna
Arszenik wraca do łask w medycynie jako lek przeciwnowotworowy. Badania irańskich uczonych wykazały, że niewielkie dawki tej trucizny zwalczają ostrą białaczkę szpikową. Choroba atakuje rocznie około 20 tys. osób na świecie. Arszenik okazał się równie skuteczny jak standardowa chemioterapia. Od czasu gdy jad kiełbasiany - najsilniejsza trucizna świata - stał się hitem chirurgii plastycznej, nic już nas nie zdziwi. (JAS)
Elegantki
Uma Thurman, Diane Keaton, Sally Kirkland i Kelly Lynch to najgorzej ubrane kobiety świata - ogłosił w swoim corocznym rankingu magazyn "People". Większość pań na tej liście to zresztą recydywistki - o ich tekstylnych eksperymentach krążą legendy. Diane Keaton zdarza się na przykład pojawić w miejscu publicznym w wałkach na głowie. Na mniej interesującej, ale znacznie bardziej prestiżowej liście najlepiej ubranych znalazły się nazwiska Sarah Jessiki Parker, Beyonce, Jennifer Aniston i Charlize Theron. (KAJ)
Celna lektura
W powodzi chłamowatych książek poradników odnaleźliśmy jedną wartościową i naprawdę przydatną pozycję. "Kto mi zwędził mydło, czyli jak przetrwać więzienne lata. Podręcznik dla dyrektorów generalnych" - to książka Andy'ego Borowitza, pierwszoligowego amerykańskiego satyryka. Zabawny podręcznik powstał po fali aresztowań amerykańskich menedżerów uprawiających tzw. kreatywną księgowość. Borowitz przekonuje, że aresztowanie to dla biznesmena nobilitacja i błogosławieństwo pozwalające uporządkować życie osobiste - raz w miesiącu można się spotkać z rodziną, co na wolności nie było łatwe. Podręcznik może się przydać wielu naszym parlamentarzystom, którzy już siedzą albo interesuje się nimi prokuratura. W trosce o wybrańców naszego narodu i w podzięce za to, co dla nas zrobili, "Wprost" postanowił obdarować potrzebujących książką Borowitza. Na prezent mogą liczyć m.in. (lista jest zbyt długa, by publikować ją w całości):
Renata Beger (Samoobrona) - oskarżona o fałszowanie list wyborczych podczas wyborów parlamentarnych; Henryk Długosz (niegdyś SLD) - oskarżony w tzw. aferze starachowickiej; Danuta Hojarska (Samoobrona) - skazana za przywłaszczenie maszyn rolniczych na półtora roku więzienia w zawieszeniu; Andrzej Jagiełło (niegdyś SLD) - oskarżony w tzw. aferze starachowickiej; Marek Kolasiński (AWS) - oskarżony o oszustwa bankowe, wyłudzanie zwrotu podatku VAT, okłamywanie wierzycieli; Andrzej Lepper (Samoobrona) - sądzony w kilku procesach; Mariusz Łapiński (niegdyś SLD) - obwiniany ciągle o coś nowego; Zbigniew Sobotka (SLD) - kolejny oskarżony w tzw. aferze starachowickiej. Życzymy przyjemnej lektury! (igo, pr)
Epidemia zawieszania członków opanowała nie tylko polityków. Teraz przeniosła się do telewizji. Jej ofiarą padł Ryszard Pacławski, kojarzony z SLD członek zarządu TVP.
Pacławski nadal będzie pobierał pensję, ale nie będzie musiał się fatygować do pracy - na tym bowiem polega zawieszenie członkostwa. Zazwyczaj doświadczają tego stanu politycy, tylko że im za zawieszenie nikt nie płaci. - Zawieszenie członkostwa nie jest tożsame z jego posiadaniem, ale nie jest też tożsame z jego nieposiadaniem - tłumaczy (a raczej gmatwa) tę kwestię Jolanta Banach z SDPL, która już niejedno członkostwo zawieszała. Jak z tego wynika, dla polityków zawieszenie członkostwa jest sytuacją mocno tajemniczą, ocierającą się o metafizykę - to coś jakby czyściec między piekłem bezpartyjności a rajem partyjności.
Członkostwo zazwyczaj zawiesza się z przymusu, czyli wtedy, gdy do akcji wkracza prokurator. W zawieszeniu z takich właśnie powodów tkwią w SLD członkostwa Zbigniewa Sobotki i Henryka Długosza (afera starachowicka), byłego barona łódzkiego Andrzeja Pęczaka (łódzka) oraz pomorskiego Jerzego Jędykiewicza (Stella Maris). Swoje członkostwo tuż po przejażdżce samochodem po pijaku zawiesiła także Renata Szynalska. Jej serdeczny przyjaciel Wiesław Kaczmarek również zawiesił swoje świeżutkie, bo kilkudniowe członkostwo w Socjaldemokracji Polskiej, kiedy rozpętał aferę Orlenu. Ta młodziutka partia dorobiła się także innego członka w zawieszeniu - Marek Balicki wolał posadę ministra niż członkostwo w SDPL i je zawiesił. Balicki jest zresztą rzadkim przykładem zawieszenia całkowicie dobrowolnego. Widać wziął przykład z Marka Pola, który już w 1993 r. dokonał samozawieszenia swego członkostwa w Unii Pracy - wybrał ministrowanie w rządzie Pawlaka.
Zawieszanie członkostwa staje się więc naszą narodową specjalnością. I to specjalnością nową, bo w minionym ustroju, jak głosi stary dowcip, czołowym osiągnięciem chirurgii socjalistycznej było nie zawieszenie, lecz wysunięcie członka z ramienia na czoło.
Robert Mazurek
Dusza Warszawy
Prestiżowa nagroda Barcelona Meeting Point przypadła Warszawie. Doceniono wysiłek na rzecz powojennej rewitalizacji miasta i nowoczesne projekty architektoniczne. Decydujące okazały się jednak obchody 60. rocznicy powstania warszawskiego i otwarcie muzeum powstania. - Warszawa się zmienia, a dzięki obchodom owe zmiany zostały dostrzeżone i nagrodzone. Barcelońskie wyróżnienie pokazuje, że miasto staje się coraz atrakcyjniejsze, nie tylko dla inwestorów - mówi Sławomir Skrzypek, zastępca prezydenta Warszawy.
- Obchody 60. rocznicy powstania warszawskiego uświadomiły nam, że nasza stolica ma duszę - mówi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. Wyróżnienie dla Warszawy na pewno zaowocuje inwestycjami w stolicy. Potwierdzali to zebrani na targach w Barcelonie przedsiębiorcy, wskazując przy okazji raport "European Cities Monitor", przygotowany przez Cushman & Wakefield Healey & Baker, w którym Warszawa znalazła się a wysokiej 20. pozycji i otrzymała lepszą ocenę w niemal wszystkich kategoriach w porównaniu z rokiem 2003. (pr)
Muzeum zwycięstwa
60 rocznica upadku powstania warszawskiego w tym roku była rocznicą dla weteranów radosną. Po wielu latach doczekali się bowiem otwarcia na warszawskiej Woli muzeum poświęconego wydarzeniom, jakie rozegrały się między 1 sierpnia a 2 października 1944 r. Muzeum udostępnione publiczności dzięki uporowi prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego cieszy się olbrzymim zainteresowaniem. Świetna ekspozycja o charakterze multimedialnym przyciąga całe rodziny.
Katyń i geje
W springerowskim "Fakcie" Marcin Król narzeka na partie, zwłaszcza prawicowe. Narzeka za to, że mają poglądy głównie seksualne, a zajmują się nie tym, co trzeba. "Mówi się natomiast o rosyjskim stanowisku w sprawie Katynia, o antykoncepcji, o małżeństwach homoseksualnych, o stosowaniu surowszych środków wobec przestępców, z karą śmierci włącznie. Wszystko to są problemy mniej lub bardziej ważne, ale dotyczące obyczajowości, a nie polityki". Marcin Król zdecydowanie ma rację. Zwłaszcza w sprawie Katynia. Tą sprawą nie powinien zajmować się IPN, tylko obyczajówka. (igo)
Trzy szybkie Głodowałem godnie Rozmowa z JERZYM WENDERLICHEM (SLD) |
---|
- Od czerwca prowadziliśmy w tej sprawie śledztwo dziennikarskie. Wreszcie musimy pana spytać: długo pan głodował? - Proszę nie nazywać tego głodówką, tylko protestem. Wiem, że było to niezbyt mądre, ale próbowałem ratować swój honor. Po rozmowach z wiceministrem skarbu dałem słowo pracownikom cukrowni w Żninie, że nie zamkną cukrowni. I zamknęli. - Protestował pan na czczo? - Głodowałem bardzo godnie, w biurze poselskim, pisałem wiele pism, pracowałem i rzeczywiście nic nie jadłem. Trwało to dwa dni. - I co, zgłodniał pan? A przynajmniej schudł pan? - A jakie to ma znaczenie? Rozmawiał Robert Mazurek |
DIAMENTOWY "BUSINESSWEEK"
To diamentowe gody" - żartował Stephen B. Shepard, redaktor naczelny "BusinessWeeka", największego na świecie magazynu biznesowego, na uroczystości z okazji 75. rocznicy powstania pisma. W nowojorskiej siedzibie redakcji zgromadzili się szefowie 23 oddziałów "Business-Weeka" na świecie. Dzięki nim po "BusinessWeeka" co tydzień sięga prawie 6 mln czytelników (głównie menedżerów) z obu Ameryk, Europy (w tym 150 tys. z Polski) i Azji. Wiedzą, co robią.
Już w pierwszym numerze "BusinessWeeka" z 7 września 1929 r. dziennikarze magazynu przewidzieli nadchodzącą wyprzedaż akcji na Wall Street, która zapoczątkowała wielki kryzys. W artykule "Rok telewizji" z 31 grudnia 1939 r. zauważyli, że telewizja stworzy zupełnie nowe możliwości reklamowania produktów. 5 listopada 1960 r. ukazał się tekst "Komputery prowadzą fabryki", w którym autor zapowiadał rewolucję technologiczną, a już w listopadzie 1994 r. w tekście "Jak Internet zmieni sposób prowadzenia biznesu" dziennikarze "BusinessWeeka" pierwsi zwracali uwagę na możliwości zarabiania pieniędzy w Internecie. ""BusinessWeek" był zawsze o krok przed konkurencją" - podkreśla Shepard. Gwarantem wiarygodności pisma jest jego właściciel, firma McGraw-Hill Companies, do której należy także agencja ratingowa Standard & Poor's. Jedyną nieanglojęzyczną wersję magazynu w Europie wydaje w Polsce Agencja Wydawniczo-Reklamowa "Wprost". (AP)
Samowolka Zycha
Józef Zych wie lepiej. Wicemarszałek Sejmu uznał, że polsko-niemieckie stosunki, zwłaszcza w kwestii reparacji wojennych, układają się na tyle niekorzystnie, że należy je jak najszybciej ratować.
W tym celu udał się do Berlina, gdzie odbył serię niezwykle istotnych spotkań z tamtejszymi parlamentarzystami i eurodeputowanymi. Wrócił niezwykle zadowolony z owocnych rozmów oraz głęboko zafrasowany morzem spraw, które należy jeszcze załatwić. Jego wyjazd nabrał innego sensu, gdy kilka dni po jego wizycie do Niemiec udał się premier Marek Belka - także rozmawiać o reparacjach. Ten berliński dubel zdumiał postronnych obserwatorów. "Mam nadzieję, że wyjazd Zycha nie był jego osobistą inicjatywą, lecz został uzgodniony z władzami Sejmu i klubów parlamentarnych" - rzucił Włodzimierz Cimoszewicz, minister spraw zagranicznych, na spotkaniu z dziennikarzami.
- Krew mnie zalewa, gdy słyszę takie słowa. Minister nie może decydować o tym, gdzie jadę. Tym bardziej że mój wyjazd był uzgodniony z marszałkiem Oleksym - wicemarszałek Zych w rozmowie z "Wprost" nie umiał powstrzymać świętego oburzenia. Niestety, tej wersji nie potwierdził sam Oleksy, który w sejmowych kuluarach skarżył się na samowolkę Zycha. I tak dobrze, że nie pospierali się o laskę. (WAK)
Licznik
- 0 razy klubowym mistrzem Europy została polska drużyna
- 1 polska drużyna (Amica Wronki) przeszła pierwszą rundę eliminacji Pucharu UEFA w tym sezonie
- 3 etapy eliminacji odbywają się w Lidze Mistrzów
- 5 polskich drużyn startowało w tegorocznych pucharach europejskich
- 8 triumfów w Lidze Mistrzów ma na swoim koncie rekordzista - Real Madryt
- 15. pozycję zajmuje Polska w rankingu UEFA
- 32 lata temu odbył się pierwszy finał Pucharu UEFA
- 32 drużyny startują w eliminacjach Ligi Mistrzów
- 48 lat temu odbył się pierwszy finał poprzednika Ligi Mistrzów - Pucharu Europejskich Mistrzów Krajowych
- 35 000 widzów oglądało na stadionach ostatnie porażki polskich drużyn w europejskich pucharach
- 1 600 000 euro otrzymuje drużyna za udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów
- 6 500 000 euro otrzyma zwycięzca Ligi Mistrzów
Majcherek na Wawel!
Publicysta "Rzeczpospolitej" Janusz Majcherek ma szansę przeskoczyć Czesława Miłosza i spocząć nie na Skałce, ale na Wawelu. I to jeszcze za życia. Do takiego wniosku powinien dojść każdy czytelnik tekstu "Patriotyzm w czasach dobrych" Wojciecha Sadurskiego, opublikowanego w "Rzeczpospolitej" (z 29 września 2004 r.). Autor stwierdza w nim: "Majcherek wpisał się w długą tradycję tego nurtu polskiego patriotyzmu, do której należeli - toutes proportions gardées - Norwid, Żeromski, Wyspiański, Dygat i Miłosz". Niestety, są Polacy, którzy z Majcherkiem się nie zgadzają. To na przykład Krystyna Grzybowska oraz Piotr Skwieciński. Za karę nie zostali wpisani na listę patriotów. Pożytek z tekstu Sadurskiego jest niewątpliwy: wiadomo już, kto decyduje o czyimś patriotyzmie. Sadurski.
Lecznicza trucizna
Arszenik wraca do łask w medycynie jako lek przeciwnowotworowy. Badania irańskich uczonych wykazały, że niewielkie dawki tej trucizny zwalczają ostrą białaczkę szpikową. Choroba atakuje rocznie około 20 tys. osób na świecie. Arszenik okazał się równie skuteczny jak standardowa chemioterapia. Od czasu gdy jad kiełbasiany - najsilniejsza trucizna świata - stał się hitem chirurgii plastycznej, nic już nas nie zdziwi. (JAS)
Elegantki
Uma Thurman, Diane Keaton, Sally Kirkland i Kelly Lynch to najgorzej ubrane kobiety świata - ogłosił w swoim corocznym rankingu magazyn "People". Większość pań na tej liście to zresztą recydywistki - o ich tekstylnych eksperymentach krążą legendy. Diane Keaton zdarza się na przykład pojawić w miejscu publicznym w wałkach na głowie. Na mniej interesującej, ale znacznie bardziej prestiżowej liście najlepiej ubranych znalazły się nazwiska Sarah Jessiki Parker, Beyonce, Jennifer Aniston i Charlize Theron. (KAJ)
Celna lektura
W powodzi chłamowatych książek poradników odnaleźliśmy jedną wartościową i naprawdę przydatną pozycję. "Kto mi zwędził mydło, czyli jak przetrwać więzienne lata. Podręcznik dla dyrektorów generalnych" - to książka Andy'ego Borowitza, pierwszoligowego amerykańskiego satyryka. Zabawny podręcznik powstał po fali aresztowań amerykańskich menedżerów uprawiających tzw. kreatywną księgowość. Borowitz przekonuje, że aresztowanie to dla biznesmena nobilitacja i błogosławieństwo pozwalające uporządkować życie osobiste - raz w miesiącu można się spotkać z rodziną, co na wolności nie było łatwe. Podręcznik może się przydać wielu naszym parlamentarzystom, którzy już siedzą albo interesuje się nimi prokuratura. W trosce o wybrańców naszego narodu i w podzięce za to, co dla nas zrobili, "Wprost" postanowił obdarować potrzebujących książką Borowitza. Na prezent mogą liczyć m.in. (lista jest zbyt długa, by publikować ją w całości):
Renata Beger (Samoobrona) - oskarżona o fałszowanie list wyborczych podczas wyborów parlamentarnych; Henryk Długosz (niegdyś SLD) - oskarżony w tzw. aferze starachowickiej; Danuta Hojarska (Samoobrona) - skazana za przywłaszczenie maszyn rolniczych na półtora roku więzienia w zawieszeniu; Andrzej Jagiełło (niegdyś SLD) - oskarżony w tzw. aferze starachowickiej; Marek Kolasiński (AWS) - oskarżony o oszustwa bankowe, wyłudzanie zwrotu podatku VAT, okłamywanie wierzycieli; Andrzej Lepper (Samoobrona) - sądzony w kilku procesach; Mariusz Łapiński (niegdyś SLD) - obwiniany ciągle o coś nowego; Zbigniew Sobotka (SLD) - kolejny oskarżony w tzw. aferze starachowickiej. Życzymy przyjemnej lektury! (igo, pr)
KIOSK: Spirala ropy |
---|
"Światowa cena ropy przełamała psychologiczną barierę 50 dolarów za baryłkę, ale powinna spaść w ciągu najbliższych miesięcy" - prorokuje brytyjski "The Times". Mniej optymistyczny jest "The Wall Street Journal". Według niego, kraje zrzeszone w OPEC znajdują się u kresu mocy wydobywczych, więc nie można oczekiwać, że uda się zbić cenę poprzez większe wydobycie. Dziennik szansę na zatrzymanie spadku cen ropy widzi w USA. "Biały Dom już zezwolił na użycie części rezerw strategicznych. To powinno uspokoić rynek" - pisze "The Wall Street Journal". "Rynek ropy zachowuje się jak ktoś, kto bojąc się, że się przewróci, kładzie się przed każdą przeszkodą" - zauważa "Financial Times". Według tego prestiżowego dziennika, tym razem panikę na rynku wywołała sytuacja w Nigerii (po raz kolejny wybuchły walki na roponośnym południu kraju). Ta sytuacja - jak podkreśla komentator gazety - nie powinna wywołać takiej reakcji. "Ropa naftowa to odchody diabła - na każdym kroku przynosi kłopoty" - tygodnik "Economist" cytuje słowa Juana Pablo Alfonso, założyciela OPEC, które wypowiedział on... w latach 70. Mimo że minęło 30 lat, są one cały czas aktualne. "Nawet jeśli za jakiś czas uda się cudownie unormować sytuację na Bliskim Wschodzie i w zachodniej Afryce, to coraz większe zużycie surowca w Azji sprawi, że kłopoty nie znikną" - podkreśla "The Times". Przez różowe okulary na sytuację patrzy natomiast "Gulf Daily" z Bahrajnu: "Średnia tegoroczna cena baryłki ropy w USA to 39 dolarów, czyli - uwzględniając inflację - tyle ile w czasie arabskiego embarga w latach 1973-1974. To nic w porównaniu z okresem irańskiej rewolucji w 1979 roku. Wtedy średnia roczna cena wynosiła 80 dolarów" - przypomina dziennik. Uśmiech przez łzy. (WAK) |
Więcej możesz przeczytać w 41/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.