Niestety, stosunki polsko-rosyjskie od sielankowych czasów Gomułki i Chruszczowa mocno się popsuły Ucieszyłem się, kiedy usłyszałem o akcji "Weź Niemca na wychowanie". Od razu chciałem się zgłosić i zarezerwować dla siebie Erikę Steinbach i Rudiego Pawelkę. To są jednostki wprawdzie dość oporne i z trudem poddające się reedukacji, ale przy pewnej surowości metod wychowawczych nawet z nimi można osiągnąć spore sukcesy. W każdym razie pobłażliwość takich zwolenników wychowania przez udawanie, że nic się nie stało, jak Marek Belka i Włodzimierz Cimoszewicz, nie przynosi dobrych skutków. Trzeba sięgnąć do Makarenki.
Wychowywanie Niemców Makarenką zawsze przynosiło pożądane rezultaty. Słyszałem opowieść o tym, jak powstawał Komitet Wolne Niemcy, którego członkowie budowali potem NRD. W obozie jenieckim, w stołówce dla oficerów stały dwa stoły. Nad jednym widniał napis: "Niemieccy patrioci", i podawano tam obiad z trzech dań. Nad drugim widniał transparent: "Pachołki hitlerowskie", i dawano wodę na brukwi. Z dnia na dzień patriotów przybywało, a pachołków ubywało. Sprawa jest więc jasna. Zupełnie natomiast nie wiadomo, jaką metodę pedagogiczną zastosować, gdyby ogłoszono akcję "Weź Rosjanina na wychowanie" i gdyby przysłano nam Władimira Putina. Trzeba by zacząć od wytłumaczenia mu, że Priwislinskij Kraj już nie istnieje, a to może być za trudne. "Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica".
Kiedy prezydent Aleksander Kwaśniewski antyszambrował na Kremlu, przypomniała mi się anegdota z dawnych czasów. - Słuchaj, Gomułka - mówi Chruszczow - tam u was jakiś Mickiewicz pisze antyrosyjskie wiersze. - Towarzyszu Chruszczow, Mickiewicz już dawno nie żyje. - Zuch, Gomułka, w lot chwytacie moje myśli.
Niestety, stosunki polsko-rosyjskie od tych sielankowych czasów mocno się popsuły i biedny nasz prezydent, kiedy Putin zaprezentował mu listę wrażych dziennikarzy polskich, nie mógł dumnie powiedzieć ani że nie żyją, ani nawet, że czują się marnie. Mógł tylko mętnie tłumaczyć, że w Polsce media są wolne, co jest oczywiście sprzeczne z wielowiekową tradycją przyjaźni polsko-rosyjskiej, a nawet bezczelne.
A media w Polsce istotnie cieszą się nadmierną swobodą, co było widać po różnicy w relacjach z moskiewskiej wizyty Kwaśniewskiego w programach informacyjnych telewizji publicznej i w TVN 24. W publicznej był sukces, przełom i radość, zwłaszcza z umorzenia przez rosyjskie władze śledztwa w sprawie Katynia, podczas gdy prywaciarze z TVN głosili klęskę i uczepili się zwłaszcza faktu, że Putin kazał Kwaśniewskiemu czekać na siebie pół godziny. No i co z tego? Kwaśniewski i tak miał czas, to mógł chwilę poczekać, a Putin może był zajęty, może ćwiczył ippon, a może robił siusiu.
Stosunki polsko-rosyjskie nigdy nie były łatwe, zwłaszcza kiedy zazębiały się ze stosunkami polsko-niemieckimi i niemiecko-rosyjskimi. Piekielny trójkąt. Opowiadał mi kiedyś były szef gabinetu Konrada Adenauera, że w roku 1956 kanclerz posłał go do Polski na spotkania z Gomułką i Wyszyńskim. Miał im przekazać tylko jedno zdanie - Republika Federalna Niemiec nie jest zainteresowana przyłączeniem Szczecina do NRD. Był to czas, w którym co prawda z programu politycznego SED zniknęło już hasło przywrócenia granic z 1937 r., w zamian za zrzeczenie się przez PRL reparacji, ale dla odmiany to Moskwa dyscyplinowała PZPR groźbą zmian terytorialnych. Kiedy Gomułka opanował już popaździernikowy chaos ideowy, zgłosił się podobno do Chruszczowa po nagrodę. - Obiecaliście mi, jeśli zdławię kontrrewolucję, Lwów i Kijów. - Głupiś, Gomułka - odparł Chruszczow. - Lwów sobie sam nałap, ale kijów możesz dostać, ile chcesz.
Dużo się od tamtej pory zmieniło na świecie, lecz kijów od Moskwy zawsze możemy się spodziewać. Ale także protekcji i ochrony przed Pawelką. Dlatego rację świętą mają ci wszyscy, którzy chcą, abyśmy wycofali polskie wojska z Iraku, wypowiedzieli sojusz Stanom Zjednoczonym i obrazili się ostatecznie na Waszyngton za wizy. Amerykanów też trzeba w końcu wychowywać. Na końcu Polska zostanie szczęśliwie przyłączona do Królewca (po polsku Kaliningrad). Wreszcie zaczniemy robić interesy ze Wschodem, o których tak marzą LPR, Samoobrona i ksiądz Rydzyk.
Kiedy prezydent Aleksander Kwaśniewski antyszambrował na Kremlu, przypomniała mi się anegdota z dawnych czasów. - Słuchaj, Gomułka - mówi Chruszczow - tam u was jakiś Mickiewicz pisze antyrosyjskie wiersze. - Towarzyszu Chruszczow, Mickiewicz już dawno nie żyje. - Zuch, Gomułka, w lot chwytacie moje myśli.
Niestety, stosunki polsko-rosyjskie od tych sielankowych czasów mocno się popsuły i biedny nasz prezydent, kiedy Putin zaprezentował mu listę wrażych dziennikarzy polskich, nie mógł dumnie powiedzieć ani że nie żyją, ani nawet, że czują się marnie. Mógł tylko mętnie tłumaczyć, że w Polsce media są wolne, co jest oczywiście sprzeczne z wielowiekową tradycją przyjaźni polsko-rosyjskiej, a nawet bezczelne.
A media w Polsce istotnie cieszą się nadmierną swobodą, co było widać po różnicy w relacjach z moskiewskiej wizyty Kwaśniewskiego w programach informacyjnych telewizji publicznej i w TVN 24. W publicznej był sukces, przełom i radość, zwłaszcza z umorzenia przez rosyjskie władze śledztwa w sprawie Katynia, podczas gdy prywaciarze z TVN głosili klęskę i uczepili się zwłaszcza faktu, że Putin kazał Kwaśniewskiemu czekać na siebie pół godziny. No i co z tego? Kwaśniewski i tak miał czas, to mógł chwilę poczekać, a Putin może był zajęty, może ćwiczył ippon, a może robił siusiu.
Stosunki polsko-rosyjskie nigdy nie były łatwe, zwłaszcza kiedy zazębiały się ze stosunkami polsko-niemieckimi i niemiecko-rosyjskimi. Piekielny trójkąt. Opowiadał mi kiedyś były szef gabinetu Konrada Adenauera, że w roku 1956 kanclerz posłał go do Polski na spotkania z Gomułką i Wyszyńskim. Miał im przekazać tylko jedno zdanie - Republika Federalna Niemiec nie jest zainteresowana przyłączeniem Szczecina do NRD. Był to czas, w którym co prawda z programu politycznego SED zniknęło już hasło przywrócenia granic z 1937 r., w zamian za zrzeczenie się przez PRL reparacji, ale dla odmiany to Moskwa dyscyplinowała PZPR groźbą zmian terytorialnych. Kiedy Gomułka opanował już popaździernikowy chaos ideowy, zgłosił się podobno do Chruszczowa po nagrodę. - Obiecaliście mi, jeśli zdławię kontrrewolucję, Lwów i Kijów. - Głupiś, Gomułka - odparł Chruszczow. - Lwów sobie sam nałap, ale kijów możesz dostać, ile chcesz.
Dużo się od tamtej pory zmieniło na świecie, lecz kijów od Moskwy zawsze możemy się spodziewać. Ale także protekcji i ochrony przed Pawelką. Dlatego rację świętą mają ci wszyscy, którzy chcą, abyśmy wycofali polskie wojska z Iraku, wypowiedzieli sojusz Stanom Zjednoczonym i obrazili się ostatecznie na Waszyngton za wizy. Amerykanów też trzeba w końcu wychowywać. Na końcu Polska zostanie szczęśliwie przyłączona do Królewca (po polsku Kaliningrad). Wreszcie zaczniemy robić interesy ze Wschodem, o których tak marzą LPR, Samoobrona i ksiądz Rydzyk.
Więcej możesz przeczytać w 41/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.