Niestety, prawicowi siepacze doprowadzili do gwałtownego spadku poziomu białorusinizacji Telewizji Białoruskiej oddział w Warszawie. W tej sytuacji musimy zaprzestać używania tej nazwy. Oczywiście, nie na zawsze, my tylko zawieszamy nazwę. Wycieczki szkolne, które chciałyby zobaczyć zawieszoną nazwę, zapraszamy do redakcji.
Bardzo się bulwersował wiceprokurator generalny Kazimierz Olejnik przed komisją śledczą. Oburzał się, że posłowie każą mu tłumaczyć, dlaczego zera z prokuratury nie dostarczają komisji akt. I w ogóle szalenie był dotknięty, że to nie on pyta, tylko jego pytają. Panie Olejnik, panu się Olejniki pomyliły! Pan nie jesteś Monika, więc pana akurat pytać można.
Olejnik to niejednoznaczna figura. W mieście Łodzi, skąd pochodzi, cieszył się sławą porządnego apolitycznego faceta. Przeniósł się do Warszawy i mu przeszło. Panie Kaziu, mamy wobec pana jakieś resztki ludzkich uczuć, więc apelujemy, niech pani nie robi z siebie Kapusty! Kariera krótko trwa, a obciach na całe życie, a jeszcze i z dzieci wyśmiewać się będą.
A Kapusta kapuje. Nie tylko na UOP, ale i na wiceministra Stefańskiego, czym wpędził go w kłopoty, bo komisja orlenowska doniosła prokuraturze, że zastępca prokuratora generalnego kłamał pod przysięgą. Podobno, żeby uniknąć podejrzeń o stronniczość, sprawę będą badać prokuratorzy z Białorusi.
Nieszczęsna kobieta ta była prawniczka Krajowej Rady Tego i Owego Janina S. Nie dość, że ma hazardowe długi, to jeszcze zapadła na rozpowszechnioną ostatnio w SLD epidemię utraty nazwiska. Pani Nina wycięła z ustawy "lub czasopisma", więc prokuratura zrewanżowała jej się wycięciem z nazwiska "okołowska". I tak łagodnie. Za wycięcie dwóch słów trzeba jej było obciąć ręce - po jednej za słowo.
I tak co dzień, to komuś obcinali kawałek nazwiska i w telewizyjnych relacjach zamazywali twarze. Po Janinie S. przyszło na Iwonę G. (straciła "alińska" i resztki dobrego imienia, ale nie pracę, bo, zdaniem Danki Waniek, prawnik z zarzutem prokuratorskim to dopiero świetny prawnik), a potem Tomasza Ł. Temu ostatniemu zabrali "opacki" i nic więcej, bo to przecież wystraszona chłopina, której o dobre imię nikt nie podejrzewał. Całej trójce zamazanie twarzy zrobiło zdecydowanie dobrze. Wyglądają znacznie lepiej.
Skromny chłopaczek z tego Wojciecha Olejniczaka. Minister rolnictwa jest niedoświadczony, nieprzygotowany i niedojrzały, by stanąć na czele SLD. Dlatego przyrzeka, że nie będzie kandydował. Ma łeb. Odkąd Krzysztof Janik uznał, że to on jest doświadczony, przygotowany i wystarczająco dojrzały, by szefować postkomunistom, Olejniczak i tak nie miałby szans. A tak przynajmniej się nie narazi i kolega Janik o nim nie zapomni. A w opozycji pozaparlamentarnej takie znajomości mogą się przydać.
To oczywiście żarty, bo Janik i Olejniczak pewnie do Sejmu wejdą, ale taki były eseldowski baron łódzki Andrzej P. ma na razie większe szanse na wejście do aresztu. Na razie trafił tam jego kumpel pan D., który mu pożyczył luksusowego mercedesa. Prokuratur już zabrał baronowi "ęczak", ale ten nie sypie. Wiadomo, Pęczak nie mięczak.
Oleksy Józef ma u nas kompletnie przerąbane (nie lubimy, jak ktoś na nas krzyczy przez telefon), więc żadnej notki na jego temat. I znów nas będzie zaczepiał na sejmowych korytarzach z kwaśną miną i rzucał: "A o Millerze to piszecie...".
Sebastian Florek wpadł. I to na pomysł. Najinteligentniejszy poseł SLD zażądał: "Szkoły wszystkich szczebli i przedszkola powinny organizować obowiązkowe kursy grzyboznawcze!". Mało tego, grzyby mają być trampoliną polityczną Florka, który chce w tej sprawie podjąć inicjatywę. "Potrzebne jest w sprawie grzybów porozumienie ponad podziałami politycznymi" - zaapelował. Takie porozumienie najlepiej uzyskać przy grzybkach. Halucynogennych. A swoją drogą - i ten człowiek wygrał w wyborach z Tadeo "Plecakiem" Iwińskim!
Bardzo się bulwersował wiceprokurator generalny Kazimierz Olejnik przed komisją śledczą. Oburzał się, że posłowie każą mu tłumaczyć, dlaczego zera z prokuratury nie dostarczają komisji akt. I w ogóle szalenie był dotknięty, że to nie on pyta, tylko jego pytają. Panie Olejnik, panu się Olejniki pomyliły! Pan nie jesteś Monika, więc pana akurat pytać można.
Olejnik to niejednoznaczna figura. W mieście Łodzi, skąd pochodzi, cieszył się sławą porządnego apolitycznego faceta. Przeniósł się do Warszawy i mu przeszło. Panie Kaziu, mamy wobec pana jakieś resztki ludzkich uczuć, więc apelujemy, niech pani nie robi z siebie Kapusty! Kariera krótko trwa, a obciach na całe życie, a jeszcze i z dzieci wyśmiewać się będą.
A Kapusta kapuje. Nie tylko na UOP, ale i na wiceministra Stefańskiego, czym wpędził go w kłopoty, bo komisja orlenowska doniosła prokuraturze, że zastępca prokuratora generalnego kłamał pod przysięgą. Podobno, żeby uniknąć podejrzeń o stronniczość, sprawę będą badać prokuratorzy z Białorusi.
Nieszczęsna kobieta ta była prawniczka Krajowej Rady Tego i Owego Janina S. Nie dość, że ma hazardowe długi, to jeszcze zapadła na rozpowszechnioną ostatnio w SLD epidemię utraty nazwiska. Pani Nina wycięła z ustawy "lub czasopisma", więc prokuratura zrewanżowała jej się wycięciem z nazwiska "okołowska". I tak łagodnie. Za wycięcie dwóch słów trzeba jej było obciąć ręce - po jednej za słowo.
I tak co dzień, to komuś obcinali kawałek nazwiska i w telewizyjnych relacjach zamazywali twarze. Po Janinie S. przyszło na Iwonę G. (straciła "alińska" i resztki dobrego imienia, ale nie pracę, bo, zdaniem Danki Waniek, prawnik z zarzutem prokuratorskim to dopiero świetny prawnik), a potem Tomasza Ł. Temu ostatniemu zabrali "opacki" i nic więcej, bo to przecież wystraszona chłopina, której o dobre imię nikt nie podejrzewał. Całej trójce zamazanie twarzy zrobiło zdecydowanie dobrze. Wyglądają znacznie lepiej.
Skromny chłopaczek z tego Wojciecha Olejniczaka. Minister rolnictwa jest niedoświadczony, nieprzygotowany i niedojrzały, by stanąć na czele SLD. Dlatego przyrzeka, że nie będzie kandydował. Ma łeb. Odkąd Krzysztof Janik uznał, że to on jest doświadczony, przygotowany i wystarczająco dojrzały, by szefować postkomunistom, Olejniczak i tak nie miałby szans. A tak przynajmniej się nie narazi i kolega Janik o nim nie zapomni. A w opozycji pozaparlamentarnej takie znajomości mogą się przydać.
To oczywiście żarty, bo Janik i Olejniczak pewnie do Sejmu wejdą, ale taki były eseldowski baron łódzki Andrzej P. ma na razie większe szanse na wejście do aresztu. Na razie trafił tam jego kumpel pan D., który mu pożyczył luksusowego mercedesa. Prokuratur już zabrał baronowi "ęczak", ale ten nie sypie. Wiadomo, Pęczak nie mięczak.
Oleksy Józef ma u nas kompletnie przerąbane (nie lubimy, jak ktoś na nas krzyczy przez telefon), więc żadnej notki na jego temat. I znów nas będzie zaczepiał na sejmowych korytarzach z kwaśną miną i rzucał: "A o Millerze to piszecie...".
Sebastian Florek wpadł. I to na pomysł. Najinteligentniejszy poseł SLD zażądał: "Szkoły wszystkich szczebli i przedszkola powinny organizować obowiązkowe kursy grzyboznawcze!". Mało tego, grzyby mają być trampoliną polityczną Florka, który chce w tej sprawie podjąć inicjatywę. "Potrzebne jest w sprawie grzybów porozumienie ponad podziałami politycznymi" - zaapelował. Takie porozumienie najlepiej uzyskać przy grzybkach. Halucynogennych. A swoją drogą - i ten człowiek wygrał w wyborach z Tadeo "Plecakiem" Iwińskim!
Więcej możesz przeczytać w 41/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.