Testy inteligencji stały się bronią masowego rażenia w rękach zwolenników eugeniki Testy mierzące iloraz inteligencji to narzędzie zniewolenia jednostki - pisały kilka lat temu feministki. Testy IQ miały być bezużyteczne, bo tak naprawdę liczy się tzw. inteligencja emocjonalna (EQ). Prasa kobieca zachłystywała się upowszechnionymi przez Daniela Golemana w książce "Inteligencja emocjonalna" badaniami, z których wynikało, że sukces życiowy w 20 proc. zależy od wysokości IQ, a w 80 proc. od EQ. Szybko też się okazało, że współczynnika EQ praktycznie nie można zmierzyć, więc mówi on o zdolnościach badanego mniej niż klasyczny test inteligencji. Amerykańscy psychologowie, m.in. Edwin Locke z Uniwersytetu Maryland, dowiedli, że gdyby w rekrutacji kierowano się wysokością EQ, Bill Gates miałby jedynie szansę pracować jako ochroniarz w swojej firmie.
Kiedy rozczarowano się EQ, wymyślono SQ - iloraz inteligencji duchowej - jeszcze trudniejszy do zmierzenia, więc idealnie nadający się na narzędzie ideologicznych debat. Wkrótce zaczęto mówić o kolejnych rodzajach inteligencji: lingwistycznej, logicznej, przestrzennej, kinetycznej, muzycznej, interpersonalnej czy intrapersonalnej (według psychologa Howarda Gardnera). Do tego doszły inteligencja twórcza, osobista, społeczna, duchowa, fizyczna, zmysłowa, seksualna, liczbowa, werbalna (według psychologa Tony'ego Buzana). Ostatnio mamy jeszcze inteligencję analityczną i motoryczną (obejmującą sport i taniec), którą charakteryzują się ponoć Murzyni (biali mają podobno inteligencję liniową). Rozmnożenie nowych rodzajów inteligencji miało służyć temu, by uzasadnić niski IQ - przecież zawsze można być inteligentnym inaczej. Iloraz inteligencji wciąż okazuje się najlepszym, choć niedoskonałym, sposobem pomiaru naszych zdolności.
IQ w służbie społecznej inżynierii
Testom inteligencji najbardziej zaszkodzili najżarliwsi zwolennicy. Od chwili stworzenia metod pomiaru ilorazu inteligencji wyciągano z wielkości IQ zbyt daleko idące wnioski. Przed nadinterpretacją wyników testów IQ przestrzegał już ich twórca - francuski psycholog Alfred Binet. W 1904 r. ministerstwo edukacji zleciło mu wynalezienie metody, dzięki której można odróżnić dzieci zapóźnione w rozwoju od normalnych. Binet zastrzegał, że jego wynalazek nie może służyć pomiarowi inteligencji, bo nie jest ona czymś stałym. Jednak jego pomysł szybko zaadaptowali zwolennicy inżynierii społecznej.
W 1916 r. H. H. Goddard, amerykański naukowiec z New Jersey, zmodyfikował test Bineta i przekonał urzędników, że należy go stosować w szkołach. Goddard był zwolennikiem eugeniki. Uważał, że można stworzyć idealne społeczeństwo, sterylizując ludzi o najniższym IQ i zachęcając osoby o wysokim do posiadania licznego potomstwa. "Ludzi można hodować jak najlepsze rasy psów" - mawiał Goddard. Z testów wynikało, iż predestynowani do roli hartów i bulterierów ludzkości są Anglosasi i narody Europy Północnej.
Antytotalitarny IQ
Testy IQ w rękach zwolenników eugeniki stały się bronią masowego rażenia. Na ich podstawie w 1924 r. Kongres USA ograniczył znacznie emigrację "niższych umysłowo nacji", za jakie uznano Słowian, Włochów z Południa, Arabów, Turków i Greków. Jest symptomatyczne, że testów IQ bały się reżimy totalitarne. W nazistowskich Niemczech powodem było to, że Żydzi osiągali zwykle wyniki lepsze od Aryjczyków. W 1934 r. Hitler zakazał więc używania "żydowskich testów" - jak nazywał testy IQ. W 1936 r. zakazano badania ilorazu inteligencji w Związku Sowieckim, gdyż wyniki godziły w komunistyczną ideologię równości. W Polsce dopiero w latach 60. wykonywano testy IQ, badając niewielkie grupy (nie rozpowszechniano szeroko wyników tych badań). W żadnym kraju nie zrezygnowano z testów IQ podczas rekrutacji do niektórych instytucji, na przykład do wywiadu.
Iloraz niepoprawny politycznie
W USA zaprzestano stosowania testów inteligencji w 1976 r. - pod wpływem zwolenników politycznej poprawności. Byli oni w ostatnich dziesięcioleciach najgłośniejszymi przeciwnikami testów IQ. Nie przyjmują do wiadomości, że nierówności wynikają często z ludzkiej natury, a nie jedynie z upośledzenia niektórych grup społecznych. Doskonale pokazała to dyskusja wokół wydanej w 1994 r. książki Charlesa Murraya i Richarda Herrnsteina "Krzywa dzwonowa", w której opublikowano badania dotyczące inteligencji różnych ras. Wynikało z nich m.in., że biali mają IQ średnio o 15 punktów wyższy niż czarni. Autorów oskarżono o rasizm. Bronili się, twierdząc, że badania dotyczące bliźniaków dowiodły, iż wyniki testów IQ zależą w większym stopniu od genów niż od środowiska. Okazało się, że jednojajowi bliźniacy wychowani w domach o skrajnie różnym poziomie zamożności prawie nie różnią się ilorazem inteligencji. To stawiało pod znakiem zapytania niektóre programy socjalne i dotacje dla biedoty.
Większość psychologów twierdzi, że dziedzicznie przekazywanych jest 70-80 proc. możliwości intelektualnych, a resztę można sobie wypracować. Iloraz inteligencji, jak pokazały badania naukowców z uniwersytetu w Maryland, można podnieść nawet o kilkadziesiąt punktów w wypadku osób zaniedbanych edukacyjnie i bytowo, dzięki nauce i pracy stanowiących wyzwania.
Komu szkodzi IQ?
Badania pokazujące, że wysokość ilorazu inteligencji zależy również od nas samych, zdjęły odium z testów inteligencji. W żadnym kraju, gdzie przeprowadzono Narodowy Test Inteligencji (jak u nas w telewizji TVN), nie było protestów przeciw temu pomysłowi. Po zachłyśnięciu się wynikami testów na EQ (inteligencję emocjonalną), do badania IQ, jako najbardziej miarodajnego, wrócili specjaliści od rekrutacji. W Polsce stosują je firmy konsultingowe, doradztwa personalnego, a także wielkie firmy - jak General Motors, PricewaterhouseCoopers, Reckitt-Benckser czy operatorzy telefonii komórkowych. Również policja, UOP i Urząd Służby Cywilnej poddają kandydatów testom na inteligencję.
Jak zapewnia Agnieszka Szczepańska z Procter and Gamble, w tym koncernie kandydatów poddaje się tzw. testowi zdolności analitycznych, który jest wzbogaconym testem IQ. Osoby, które osiągną słaby wynik, odpadają. Według wyliczeń amerykańskich ekonomistów, taka pozytywna selekcja przynosi gospodarce USA zyski przekraczające 50 mld dolarów rocznie. Ale decyzji personalnych nie opiera się wyłącznie na wynikach testów inteligencji. - Oceniać przydatność pracownika jedynie po wysokości IQ, to jakby oceniać zdrowie pacjenta tylko po badaniu krwi - mówi Katarzyna Korpolewska, psycholog zajmująca się rekrutacją. - Pomiar IQ wciąż jest niezastąpiony, zwłaszcza przy obsadzie stanowisk wymagających planowania i programowania. Wysokie IQ może natomiast przeszkadzać osobom zajmującym się dziedzinami bardzo konkretnymi: zbyt inteligentny przedstawiciel handlowy nie nadaje się do swojej pracy - twierdzi psycholog prof. Zbigniew Nęcki, dyrektor Instytutu Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Prof. Nęcki prowadził wśród studentów badania, które dowiodły, że najwyższy iloraz inteligencji mają osoby zajmujące się dziedzinami abstrakcyjnymi, na przykład fizyką i matematyką. Mało inteligentny student tych kierunków miał wyższy iloraz niż przeciętny student kierunków politechnicznych, rolniczych czy medycyny.
Zysk z IQ
Iloraz inteligencji nie gwarantuje życiowego sukcesu, choć z niskim IQ zdecydowanie o niego trudniej. Wysokość IQ to ważny element samooceny, stąd zapewne entuzjazm dla teorii o inteligencji emocjonalnej. Wprawdzie tylko połowa osób z ponadprzeciętnym IQ osiąga sukcesy, ale statystyki nie pozostawiają złudzeń: inteligentni żyją lepiej. Jeden punkt IQ ponad przeciętną zwiększa roczny dochód średnio o 200 dolarów - wynika z amerykańskich badań. Wśród osób żyjących poniżej minimum socjalnego aż 80 proc. ma iloraz inteligencji poniżej 90 punktów. Opłaca się legitymować wysokim ilorazem inteligencji, niezależnie od tego, jakie armaty przeciwko testom IQ wyciągną zwolennicy politycznej poprawności czy feministki.
IQ w służbie społecznej inżynierii
Testom inteligencji najbardziej zaszkodzili najżarliwsi zwolennicy. Od chwili stworzenia metod pomiaru ilorazu inteligencji wyciągano z wielkości IQ zbyt daleko idące wnioski. Przed nadinterpretacją wyników testów IQ przestrzegał już ich twórca - francuski psycholog Alfred Binet. W 1904 r. ministerstwo edukacji zleciło mu wynalezienie metody, dzięki której można odróżnić dzieci zapóźnione w rozwoju od normalnych. Binet zastrzegał, że jego wynalazek nie może służyć pomiarowi inteligencji, bo nie jest ona czymś stałym. Jednak jego pomysł szybko zaadaptowali zwolennicy inżynierii społecznej.
W 1916 r. H. H. Goddard, amerykański naukowiec z New Jersey, zmodyfikował test Bineta i przekonał urzędników, że należy go stosować w szkołach. Goddard był zwolennikiem eugeniki. Uważał, że można stworzyć idealne społeczeństwo, sterylizując ludzi o najniższym IQ i zachęcając osoby o wysokim do posiadania licznego potomstwa. "Ludzi można hodować jak najlepsze rasy psów" - mawiał Goddard. Z testów wynikało, iż predestynowani do roli hartów i bulterierów ludzkości są Anglosasi i narody Europy Północnej.
Antytotalitarny IQ
Testy IQ w rękach zwolenników eugeniki stały się bronią masowego rażenia. Na ich podstawie w 1924 r. Kongres USA ograniczył znacznie emigrację "niższych umysłowo nacji", za jakie uznano Słowian, Włochów z Południa, Arabów, Turków i Greków. Jest symptomatyczne, że testów IQ bały się reżimy totalitarne. W nazistowskich Niemczech powodem było to, że Żydzi osiągali zwykle wyniki lepsze od Aryjczyków. W 1934 r. Hitler zakazał więc używania "żydowskich testów" - jak nazywał testy IQ. W 1936 r. zakazano badania ilorazu inteligencji w Związku Sowieckim, gdyż wyniki godziły w komunistyczną ideologię równości. W Polsce dopiero w latach 60. wykonywano testy IQ, badając niewielkie grupy (nie rozpowszechniano szeroko wyników tych badań). W żadnym kraju nie zrezygnowano z testów IQ podczas rekrutacji do niektórych instytucji, na przykład do wywiadu.
Iloraz niepoprawny politycznie
W USA zaprzestano stosowania testów inteligencji w 1976 r. - pod wpływem zwolenników politycznej poprawności. Byli oni w ostatnich dziesięcioleciach najgłośniejszymi przeciwnikami testów IQ. Nie przyjmują do wiadomości, że nierówności wynikają często z ludzkiej natury, a nie jedynie z upośledzenia niektórych grup społecznych. Doskonale pokazała to dyskusja wokół wydanej w 1994 r. książki Charlesa Murraya i Richarda Herrnsteina "Krzywa dzwonowa", w której opublikowano badania dotyczące inteligencji różnych ras. Wynikało z nich m.in., że biali mają IQ średnio o 15 punktów wyższy niż czarni. Autorów oskarżono o rasizm. Bronili się, twierdząc, że badania dotyczące bliźniaków dowiodły, iż wyniki testów IQ zależą w większym stopniu od genów niż od środowiska. Okazało się, że jednojajowi bliźniacy wychowani w domach o skrajnie różnym poziomie zamożności prawie nie różnią się ilorazem inteligencji. To stawiało pod znakiem zapytania niektóre programy socjalne i dotacje dla biedoty.
Większość psychologów twierdzi, że dziedzicznie przekazywanych jest 70-80 proc. możliwości intelektualnych, a resztę można sobie wypracować. Iloraz inteligencji, jak pokazały badania naukowców z uniwersytetu w Maryland, można podnieść nawet o kilkadziesiąt punktów w wypadku osób zaniedbanych edukacyjnie i bytowo, dzięki nauce i pracy stanowiących wyzwania.
Komu szkodzi IQ?
Badania pokazujące, że wysokość ilorazu inteligencji zależy również od nas samych, zdjęły odium z testów inteligencji. W żadnym kraju, gdzie przeprowadzono Narodowy Test Inteligencji (jak u nas w telewizji TVN), nie było protestów przeciw temu pomysłowi. Po zachłyśnięciu się wynikami testów na EQ (inteligencję emocjonalną), do badania IQ, jako najbardziej miarodajnego, wrócili specjaliści od rekrutacji. W Polsce stosują je firmy konsultingowe, doradztwa personalnego, a także wielkie firmy - jak General Motors, PricewaterhouseCoopers, Reckitt-Benckser czy operatorzy telefonii komórkowych. Również policja, UOP i Urząd Służby Cywilnej poddają kandydatów testom na inteligencję.
Jak zapewnia Agnieszka Szczepańska z Procter and Gamble, w tym koncernie kandydatów poddaje się tzw. testowi zdolności analitycznych, który jest wzbogaconym testem IQ. Osoby, które osiągną słaby wynik, odpadają. Według wyliczeń amerykańskich ekonomistów, taka pozytywna selekcja przynosi gospodarce USA zyski przekraczające 50 mld dolarów rocznie. Ale decyzji personalnych nie opiera się wyłącznie na wynikach testów inteligencji. - Oceniać przydatność pracownika jedynie po wysokości IQ, to jakby oceniać zdrowie pacjenta tylko po badaniu krwi - mówi Katarzyna Korpolewska, psycholog zajmująca się rekrutacją. - Pomiar IQ wciąż jest niezastąpiony, zwłaszcza przy obsadzie stanowisk wymagających planowania i programowania. Wysokie IQ może natomiast przeszkadzać osobom zajmującym się dziedzinami bardzo konkretnymi: zbyt inteligentny przedstawiciel handlowy nie nadaje się do swojej pracy - twierdzi psycholog prof. Zbigniew Nęcki, dyrektor Instytutu Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Prof. Nęcki prowadził wśród studentów badania, które dowiodły, że najwyższy iloraz inteligencji mają osoby zajmujące się dziedzinami abstrakcyjnymi, na przykład fizyką i matematyką. Mało inteligentny student tych kierunków miał wyższy iloraz niż przeciętny student kierunków politechnicznych, rolniczych czy medycyny.
Zysk z IQ
Iloraz inteligencji nie gwarantuje życiowego sukcesu, choć z niskim IQ zdecydowanie o niego trudniej. Wysokość IQ to ważny element samooceny, stąd zapewne entuzjazm dla teorii o inteligencji emocjonalnej. Wprawdzie tylko połowa osób z ponadprzeciętnym IQ osiąga sukcesy, ale statystyki nie pozostawiają złudzeń: inteligentni żyją lepiej. Jeden punkt IQ ponad przeciętną zwiększa roczny dochód średnio o 200 dolarów - wynika z amerykańskich badań. Wśród osób żyjących poniżej minimum socjalnego aż 80 proc. ma iloraz inteligencji poniżej 90 punktów. Opłaca się legitymować wysokim ilorazem inteligencji, niezależnie od tego, jakie armaty przeciwko testom IQ wyciągną zwolennicy politycznej poprawności czy feministki.
Przetestuj swoje IQ z TVN i "Wprost" |
---|
Narodowy Test Inteligencji odbędzie się w niedzielę 24 października o 17.15 i 20.00. Imprezę w studiu TVN poprowadzą Magda Mołek i Szymon Majewski. O miano najinteligentniejszej grupy będą się ubiegać: bokserzy, bliźniaki, lekarze, pielęgniarki, kobiety z dużym biustem i wąsaci. Prócz nich na żywo test rozwiążą m.in. Piotr Najsztub, Justyna Pochanke, Richard Mbewe i Doda Elektroda. Podobnie jak w zeszłym roku, w teście będzie można wziąć udział interaktywnie. Test jest złożony z 65 pytań, podzielonych na 5 bloków i 14 segmentów. Odpowiedzi na pytania telewidzowie będą mogli wpisywać na specjalnych kartach, które są dostępne w tygodniku "Wprost" i "Gazecie Wyborczej". Rozwiązania można też wysyłać za pomocą telefonu komórkowego: by się zarejestrować, należy wysłać SMS pod numer 7522 (koszt SMS 6,10 zł) o treści TEST, podając swój wiek - np. osoba, która ma 23 lata wysyła SMS o treści TEST23. Wynik testu nadejdzie SMS-em zwrotnym po programie. W Narodowym Teście Inteligencji będzie można także wziąć udział online. W dniu testu na stronie www.iq.onet.pl pojawi się jego elektroniczna wersja. Po wypełnieniu anonimowej ankiety uczestnicy będą mogli przystąpić do testowania swojego IQ. (KAJ) |
Więcej możesz przeczytać w 43/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.