Maskotka Jelcyn
Dla was cały czas jestem talizmanem zwycięstwa" - rzucił w stronę rosyjskich tenisistek Borys Jelcyn. Pięć lat po przejściu na emeryturę były prezydent oddał się swojej największej miłości, czyli tenisowi. Stara się nie przegapić żadnego turnieju, a zawody Kremlin Cup to stały punkt w jego kalendarzu. Osiągnięcia tenisowe Rosjan są dziś imponujące. Rosja ma siedem zawodniczek w pierwszej dwudziestce światowego rankingu. Jedną z "podopiecznych" Jelcyna jest Swietłana Kuzniecowa, gwiazda zakończonego niedawno US Open. Ale były prezydent nie chce być tylko maskotką tenisistów. Niespodziewanie wyrasta na niezależnego analityka życia politycznego. We wrześniu - przerywając publiczne milczenie - ostro skrytykował Władimira Putina za "duszenie wolności i demokracji". Być może dlatego na trybunie siedzi całkiem sam. (greg)
Ulice bez adresu
Jak możemy mówić o wchodzeniu do Europy, skoro nawet nie wiemy, gdzie mieszkamy?" - pyta jedna z mieszkanek Tirany, albańskiej stolicy. Według oficjalnych danych, aż 40 proc. mieszkańców Albanii nie ma stałego adresu. Wiele nazw ulic z czasów reżimu Enwera Hodży dziś budzi kontrowersje. Przegłosowanie zmiany nazwy okazuje się jednak ponad siły władz lokalnych, które nie są w stanie dojść do porozumienia. Dodatkowy chaos wprowadzają przybysze z prowincji, którzy budują domy bez zezwolenia, w dowolnych miejscach i w efekcie także nie mają oficjalnego adresu. Nikogo więc nie dziwią listy adresowane: "Duży zielony budynek koło piekarni". (DC)
Morderca bohater
Kilkanaście milionów widzów w krajach arabskich ma obejrzeć podczas zaczynającego się właśnie ramadanu serial o zamachowcu Yehyi Ayyashu. Tak przynajmniej przewidują pochodzący z Syrii i Autonomii Palestyńskiej twórcy filmu "Ayyash" (sprzedano go kilkunastu stacjom TV na Bliskim Wschodzie). Yehya Ayyash, znany pod pseudonimem Inżynier, Palestyńczyk z Rafah na Zachodnim Brzegu, na zlecenie Hamasu dokonał serii zamachów, w których zginęło w latach 1994-1996 ponad sto osób. Został zabity w 1996 r. - izraelskie służby nafaszerowały jego telefon komórkowy materiałami wybuchowymi. Według Salaha Al-Bardawila, palestyńskiego pisarza i współautora scenariusza, serial "ilustruje sprzeciw wobec okupacji Palestyny oraz amerykańskiej i syjonistycznej hegemonii", a także mówi o "potrzebie pomszczenia palestyńskich ofiar mordowanych na terytoriach okupowanych". Al-Bardawil uważa, że film powinien tworzyć wzorce postępowania dla młodych Arabów. (aj)
Wakacje w wojsku
Rosję opanowała nowa moda - "weekendowe" wojsko. Za 100 dolarów głównie menedżerowie zmieniają się w rekrutów obozu treningowego w Jarosławiu nad Wołgą, organizowanego przez firmę turystyczną Army Tour. Śmiałkowie pod okiem zawodowych żołnierzy uczestniczą w misjach zwiadowczych, uczą się posługiwać bronią i latać helikopterem. Trening wzorowany jest na ćwiczeniach rosyjskich służb specjalnych. Panują spartańskie warunki i żelazna dyscyplina - spanie pod gołym niebem, w menu zupa rybna i owsianka, a za niesubordynację kara 50 pompek. "Ludzie, na co dzień zarządzający innymi, chcą dla odmiany sami wykonywać rozkazy" - mówi Denis Demin z Army Tour. Ciekawe, czy w ramach ćwiczeń jest pacyfikacja czeczeńskiej wioski? (MK)
Paskudny Osten
Język niemiecki jest trudniejszy, niż myślałam - do takiego wniosku doszłam po lekturze komentarza Raphaela Krźgera "Polska uważa się za bardziej zachodnią, niż jest", opublikowanego przez konserwatywny "Die Welt". Autor postanowił w skrótowej formie dokonać całościowej oceny naszego narodu i państwa oraz tygodnika "Wprost".
Krytykę można podsumować jednym zdaniem: Polska nie należy do Zachodu, bo objawiła niewłaściwy stosunek do Niemców, protestując przeciwko wysuwaniu przez Pruskie Powiernictwo roszczeń majątkowych i idei powołania Centrum przeciw Wypędzeniom w Berlinie. Autor ubolewa przy tym, że dotychczas liberalny tygodnik "Wprost" zamienił się w pismo populistyczne, bo zamieszcza rzekomo obraźliwe tytuły do artykułów o Niemczech i że liberałowie są w Polsce w mniejszości, a nawet w rozsypce. Wraz z zanikiem polskich liberałów coraz wyraźniej widać, że Niemcy nie mają w Polsce znaczącego lobby.
"Die Welt" to moja ulubiona gazeta. Właśnie dlatego, że jest zazwyczaj jednym z najbardziej obiektywnych ogólnoniemieckich dzienników. Wielokrotnie na jej łamach ukazywały się artykuły przeczące utartym opiniom, dziennik nie pozwalał sobie na oszalały antyamerykanizm, obecny niemal we wszystkich niemieckich mediach. "Die Welt" udziela głosu ludziom mającym różne opinie, także pochodzącym ze środowiska Związku Wypędzonych.
I słusznie, dzięki temu można poznać tamten punkt widzenia, może dla nas Polaków niemiły, ale odzwierciedlający fakty.
Zdawało mi się więc, że "Die Welt" lepiej niż inne media rozpoznaje i rozumie, choć nie musi akceptować, powody tego, że roszczenia "garstki" ludzi z Pruskiego Powiernictwa są w Polsce czymś w rodzaju bomby z opóźnionym zapłonem. Przy dobrych stosunkach polsko-niemieckich sama zapowiedź wysunięcia takich roszczeń jest nie do przyjęcia. Dowodzi, że w mentalności części Niemców niewiele się zmieniło od 60 lat, że znów zapomnieli, kto jest sprawcą, a kto ofiarą, że Polacy wciąż nie mogą mieć nadziei na święty spokój między Berlinem i Moskwą, a o przyjaźni nie ma na razie co marzyć.
Dostatecznie długo mieszkałam w Niemczech, by wiedzieć, co myślą przeciętni Niemcy o Polakach. Zainteresowanie wzbudzamy tylko wtedy, kiedy trzeba nam przyłożyć. Naszemu nacjonalizmowi - Niemcy mylą go z patriotyzmem, proamerykanizmowi, katolicyzmowi i innym przywarom, do których należy obrona interesów narodowych w Unii Europejskiej. Nie wiedzą, że nasza i niemiecka historia to dwie strony europejskiego medalu. Niemcy parli na wschód, a myśmy się bronili. Myśleliśmy, że to jasne dla wszystkich. Tymczasem od dwóch lat przekonujemy się, że tak nie jest, że możliwe jest w demokratycznych Niemczech pisanie nowej historii tego kraju, według której ofiary nie są wcale ofiarami, a zbrodniarze nie całkiem zbrodniarzami. To właśnie na łamach "Die Welt" ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem "Ślepa miłość do Rosji". Wprawdzie nie grozi nam dziś układ w rodzaju paktu Ribbentrop - Mołotow, ale grozi nam pokojowa marginalizacja, porozumiewanie się Berlina i Moskwy ponad naszymi głowami, rozwiązywanie naszych spraw za nas.
Żeby jakiś naród zrozumieć, trzeba go poznać, wtedy takie komentarze jak wyżej omawiany nie będą się pojawiać.
Krystyna Grzybowska
Dla was cały czas jestem talizmanem zwycięstwa" - rzucił w stronę rosyjskich tenisistek Borys Jelcyn. Pięć lat po przejściu na emeryturę były prezydent oddał się swojej największej miłości, czyli tenisowi. Stara się nie przegapić żadnego turnieju, a zawody Kremlin Cup to stały punkt w jego kalendarzu. Osiągnięcia tenisowe Rosjan są dziś imponujące. Rosja ma siedem zawodniczek w pierwszej dwudziestce światowego rankingu. Jedną z "podopiecznych" Jelcyna jest Swietłana Kuzniecowa, gwiazda zakończonego niedawno US Open. Ale były prezydent nie chce być tylko maskotką tenisistów. Niespodziewanie wyrasta na niezależnego analityka życia politycznego. We wrześniu - przerywając publiczne milczenie - ostro skrytykował Władimira Putina za "duszenie wolności i demokracji". Być może dlatego na trybunie siedzi całkiem sam. (greg)
Ulice bez adresu
Jak możemy mówić o wchodzeniu do Europy, skoro nawet nie wiemy, gdzie mieszkamy?" - pyta jedna z mieszkanek Tirany, albańskiej stolicy. Według oficjalnych danych, aż 40 proc. mieszkańców Albanii nie ma stałego adresu. Wiele nazw ulic z czasów reżimu Enwera Hodży dziś budzi kontrowersje. Przegłosowanie zmiany nazwy okazuje się jednak ponad siły władz lokalnych, które nie są w stanie dojść do porozumienia. Dodatkowy chaos wprowadzają przybysze z prowincji, którzy budują domy bez zezwolenia, w dowolnych miejscach i w efekcie także nie mają oficjalnego adresu. Nikogo więc nie dziwią listy adresowane: "Duży zielony budynek koło piekarni". (DC)
Morderca bohater
Kilkanaście milionów widzów w krajach arabskich ma obejrzeć podczas zaczynającego się właśnie ramadanu serial o zamachowcu Yehyi Ayyashu. Tak przynajmniej przewidują pochodzący z Syrii i Autonomii Palestyńskiej twórcy filmu "Ayyash" (sprzedano go kilkunastu stacjom TV na Bliskim Wschodzie). Yehya Ayyash, znany pod pseudonimem Inżynier, Palestyńczyk z Rafah na Zachodnim Brzegu, na zlecenie Hamasu dokonał serii zamachów, w których zginęło w latach 1994-1996 ponad sto osób. Został zabity w 1996 r. - izraelskie służby nafaszerowały jego telefon komórkowy materiałami wybuchowymi. Według Salaha Al-Bardawila, palestyńskiego pisarza i współautora scenariusza, serial "ilustruje sprzeciw wobec okupacji Palestyny oraz amerykańskiej i syjonistycznej hegemonii", a także mówi o "potrzebie pomszczenia palestyńskich ofiar mordowanych na terytoriach okupowanych". Al-Bardawil uważa, że film powinien tworzyć wzorce postępowania dla młodych Arabów. (aj)
Wakacje w wojsku
Rosję opanowała nowa moda - "weekendowe" wojsko. Za 100 dolarów głównie menedżerowie zmieniają się w rekrutów obozu treningowego w Jarosławiu nad Wołgą, organizowanego przez firmę turystyczną Army Tour. Śmiałkowie pod okiem zawodowych żołnierzy uczestniczą w misjach zwiadowczych, uczą się posługiwać bronią i latać helikopterem. Trening wzorowany jest na ćwiczeniach rosyjskich służb specjalnych. Panują spartańskie warunki i żelazna dyscyplina - spanie pod gołym niebem, w menu zupa rybna i owsianka, a za niesubordynację kara 50 pompek. "Ludzie, na co dzień zarządzający innymi, chcą dla odmiany sami wykonywać rozkazy" - mówi Denis Demin z Army Tour. Ciekawe, czy w ramach ćwiczeń jest pacyfikacja czeczeńskiej wioski? (MK)
Paskudny Osten
Język niemiecki jest trudniejszy, niż myślałam - do takiego wniosku doszłam po lekturze komentarza Raphaela Krźgera "Polska uważa się za bardziej zachodnią, niż jest", opublikowanego przez konserwatywny "Die Welt". Autor postanowił w skrótowej formie dokonać całościowej oceny naszego narodu i państwa oraz tygodnika "Wprost".
Krytykę można podsumować jednym zdaniem: Polska nie należy do Zachodu, bo objawiła niewłaściwy stosunek do Niemców, protestując przeciwko wysuwaniu przez Pruskie Powiernictwo roszczeń majątkowych i idei powołania Centrum przeciw Wypędzeniom w Berlinie. Autor ubolewa przy tym, że dotychczas liberalny tygodnik "Wprost" zamienił się w pismo populistyczne, bo zamieszcza rzekomo obraźliwe tytuły do artykułów o Niemczech i że liberałowie są w Polsce w mniejszości, a nawet w rozsypce. Wraz z zanikiem polskich liberałów coraz wyraźniej widać, że Niemcy nie mają w Polsce znaczącego lobby.
"Die Welt" to moja ulubiona gazeta. Właśnie dlatego, że jest zazwyczaj jednym z najbardziej obiektywnych ogólnoniemieckich dzienników. Wielokrotnie na jej łamach ukazywały się artykuły przeczące utartym opiniom, dziennik nie pozwalał sobie na oszalały antyamerykanizm, obecny niemal we wszystkich niemieckich mediach. "Die Welt" udziela głosu ludziom mającym różne opinie, także pochodzącym ze środowiska Związku Wypędzonych.
I słusznie, dzięki temu można poznać tamten punkt widzenia, może dla nas Polaków niemiły, ale odzwierciedlający fakty.
Zdawało mi się więc, że "Die Welt" lepiej niż inne media rozpoznaje i rozumie, choć nie musi akceptować, powody tego, że roszczenia "garstki" ludzi z Pruskiego Powiernictwa są w Polsce czymś w rodzaju bomby z opóźnionym zapłonem. Przy dobrych stosunkach polsko-niemieckich sama zapowiedź wysunięcia takich roszczeń jest nie do przyjęcia. Dowodzi, że w mentalności części Niemców niewiele się zmieniło od 60 lat, że znów zapomnieli, kto jest sprawcą, a kto ofiarą, że Polacy wciąż nie mogą mieć nadziei na święty spokój między Berlinem i Moskwą, a o przyjaźni nie ma na razie co marzyć.
Dostatecznie długo mieszkałam w Niemczech, by wiedzieć, co myślą przeciętni Niemcy o Polakach. Zainteresowanie wzbudzamy tylko wtedy, kiedy trzeba nam przyłożyć. Naszemu nacjonalizmowi - Niemcy mylą go z patriotyzmem, proamerykanizmowi, katolicyzmowi i innym przywarom, do których należy obrona interesów narodowych w Unii Europejskiej. Nie wiedzą, że nasza i niemiecka historia to dwie strony europejskiego medalu. Niemcy parli na wschód, a myśmy się bronili. Myśleliśmy, że to jasne dla wszystkich. Tymczasem od dwóch lat przekonujemy się, że tak nie jest, że możliwe jest w demokratycznych Niemczech pisanie nowej historii tego kraju, według której ofiary nie są wcale ofiarami, a zbrodniarze nie całkiem zbrodniarzami. To właśnie na łamach "Die Welt" ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem "Ślepa miłość do Rosji". Wprawdzie nie grozi nam dziś układ w rodzaju paktu Ribbentrop - Mołotow, ale grozi nam pokojowa marginalizacja, porozumiewanie się Berlina i Moskwy ponad naszymi głowami, rozwiązywanie naszych spraw za nas.
Żeby jakiś naród zrozumieć, trzeba go poznać, wtedy takie komentarze jak wyżej omawiany nie będą się pojawiać.
Krystyna Grzybowska
Więcej możesz przeczytać w 43/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.