Piotrusiu!
Chciałem prześledzić historię hiszpańskiej wojny domowej, kupiłem więc książkę Barbary Goli i Franciszka Ryszki pt. "Hiszpania", wydaną w ramach sygnowanej przez Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego serii "Historia państw świata w XX wieku". Niczego się jednak nie dowiedziałem, bo doszedłem tylko do strony 20. Tam bowiem znalazłem informacje, które dalszej lektury kazały mi zaniechać.
Autorzy omawiają na wstępie smutny los hiszpańskich włościan w XIX stuleciu, pochylając się nad ich jadłospisem. "Pożywienie składało siź z chleba, którym można się było najeść do syta, gaspacho (rodzaj polewki z jarzyn i mąki) i - w czasie ciężkich robót - dodatkowo z garbanzo, tj. specjalnego gatunku grochu nie znanego w Polsce". Tak napisano w książce historycznej, powstałej pod egidą poważnego uniwersytetu, a napisali to uczeni.
A teraz komentarz. Gazpacho (poprawnie pisze się to przez "z", a nie "s") to zupa pochodząca z Andaluzji. Występuje w wielu wersjach, najczęściej na zimno (chłodnik z surowych jarzyn, chleba, oliwy, octu i wody), choć są i odmiany na ciepło. W fundamentalnej książce Carlosa Spinoli w żadnym przepisie nie odnalazłem mąki jako składnika. Garbanzo (cicer arietinum) to po polsku cieciorka lub ciecierzyca. Ten śródziemnomorski gatunek grochu znany jest na naszych ziemiach od XV wieku. Dziś kupić go można w każdym supermarkecie.
Rozumiesz więc, Przyjacielu, że nie mogłem kontynuować lektury. Pozostaje jednak pytanie, czy uczony może pisać ewidentne bzdury? Czy historyk może nie wiedzieć, co to jest ciecierzyca, jeśli historia kulinariów to również fragment historii? A jeśli nie wie, czy może nie sprawdzić, pisząc uczoną dysertację? Poczułem się zlekceważony. Historii hiszpańskiej wojny domowej szukać będę w innych źródłach.
Uściski!
Twój RM
Drogi Przyjacielu!
Składam hołd Gastronomii, młodej i nieśmiertelnej muzie, która już góruje nad swoimi siostrami. Świątynia Gastronomii, ozdoba stolicy świata, wzniesie wkrótce do nieba swoje ogromne portyki". Tak 200 lat temu pisał egzaltowany "papież sztuki kulinarnej" Anthelme Brillat-Savarin. Gastronomię stawiał w rzędzie nowych nauk wyzwolonych, obok stereotomii i chemii gazowej. Muszę Ci powiedzieć, że zawsze uważałem podnoszenie gastronomii do rangi naukowej za dużą przesadę. Jednak to, o czym napisałeś, jest kolejnym przykładem na to, że bez wiedzy kulinarnej trudno jest uprawiać wiele nauk. Ileż informacji i wrażeń pozbawiają nas tłumacze literatury pięknej, którzy nie potrafią rozszyfrować podstawowych potraw i technik kuchennych, nie mówiąc o produktach. Ktoś przetłumaczył Welsh rarebit, "walijski przysmak", dosłownie "wybrany kąsek" (rare bit), czyli grzanki zapiekane z serem, jako "królik po walijsku", bo rarebit pomylił z rabbit, co rzeczywiście oznacza królika. Mistrzem przekładu był Tadeusz Boy-Żeleński. Ale on był smakoszem. Dlatego m.in możemy z takim smakiem oddawać się lekturze wczesnorenesansowej opowieści Franciszka RabelaisŐgo o niewiarygodnych obżarstwach Gargantui i Pantagruela. Bolesna w skutkach jest dość powszechna ignorancja kulinarna wśród historyków, jak właśnie wykazałeś.
A wszystko to dlatego, że nasi jajogłowi okularnicy od młodości żywili się w stołówkach i barach mlecznych.
Czego nikomu nie życzy
Bikont Mól Książkowy
Chciałem prześledzić historię hiszpańskiej wojny domowej, kupiłem więc książkę Barbary Goli i Franciszka Ryszki pt. "Hiszpania", wydaną w ramach sygnowanej przez Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego serii "Historia państw świata w XX wieku". Niczego się jednak nie dowiedziałem, bo doszedłem tylko do strony 20. Tam bowiem znalazłem informacje, które dalszej lektury kazały mi zaniechać.
Autorzy omawiają na wstępie smutny los hiszpańskich włościan w XIX stuleciu, pochylając się nad ich jadłospisem. "Pożywienie składało siź z chleba, którym można się było najeść do syta, gaspacho (rodzaj polewki z jarzyn i mąki) i - w czasie ciężkich robót - dodatkowo z garbanzo, tj. specjalnego gatunku grochu nie znanego w Polsce". Tak napisano w książce historycznej, powstałej pod egidą poważnego uniwersytetu, a napisali to uczeni.
A teraz komentarz. Gazpacho (poprawnie pisze się to przez "z", a nie "s") to zupa pochodząca z Andaluzji. Występuje w wielu wersjach, najczęściej na zimno (chłodnik z surowych jarzyn, chleba, oliwy, octu i wody), choć są i odmiany na ciepło. W fundamentalnej książce Carlosa Spinoli w żadnym przepisie nie odnalazłem mąki jako składnika. Garbanzo (cicer arietinum) to po polsku cieciorka lub ciecierzyca. Ten śródziemnomorski gatunek grochu znany jest na naszych ziemiach od XV wieku. Dziś kupić go można w każdym supermarkecie.
Rozumiesz więc, Przyjacielu, że nie mogłem kontynuować lektury. Pozostaje jednak pytanie, czy uczony może pisać ewidentne bzdury? Czy historyk może nie wiedzieć, co to jest ciecierzyca, jeśli historia kulinariów to również fragment historii? A jeśli nie wie, czy może nie sprawdzić, pisząc uczoną dysertację? Poczułem się zlekceważony. Historii hiszpańskiej wojny domowej szukać będę w innych źródłach.
Uściski!
Twój RM
Drogi Przyjacielu!
Składam hołd Gastronomii, młodej i nieśmiertelnej muzie, która już góruje nad swoimi siostrami. Świątynia Gastronomii, ozdoba stolicy świata, wzniesie wkrótce do nieba swoje ogromne portyki". Tak 200 lat temu pisał egzaltowany "papież sztuki kulinarnej" Anthelme Brillat-Savarin. Gastronomię stawiał w rzędzie nowych nauk wyzwolonych, obok stereotomii i chemii gazowej. Muszę Ci powiedzieć, że zawsze uważałem podnoszenie gastronomii do rangi naukowej za dużą przesadę. Jednak to, o czym napisałeś, jest kolejnym przykładem na to, że bez wiedzy kulinarnej trudno jest uprawiać wiele nauk. Ileż informacji i wrażeń pozbawiają nas tłumacze literatury pięknej, którzy nie potrafią rozszyfrować podstawowych potraw i technik kuchennych, nie mówiąc o produktach. Ktoś przetłumaczył Welsh rarebit, "walijski przysmak", dosłownie "wybrany kąsek" (rare bit), czyli grzanki zapiekane z serem, jako "królik po walijsku", bo rarebit pomylił z rabbit, co rzeczywiście oznacza królika. Mistrzem przekładu był Tadeusz Boy-Żeleński. Ale on był smakoszem. Dlatego m.in możemy z takim smakiem oddawać się lekturze wczesnorenesansowej opowieści Franciszka RabelaisŐgo o niewiarygodnych obżarstwach Gargantui i Pantagruela. Bolesna w skutkach jest dość powszechna ignorancja kulinarna wśród historyków, jak właśnie wykazałeś.
A wszystko to dlatego, że nasi jajogłowi okularnicy od młodości żywili się w stołówkach i barach mlecznych.
Czego nikomu nie życzy
Bikont Mól Książkowy
Flan na kruchym spodzie (podaje Piotr Bikont) |
---|
ciasto: 2 szklanki mąki, 100 g masła, ćwierć szklanki mleka, 1 łyżeczka proszku do pieczenia 8 jaj, 250 g cukru, 100 g mąki kukurydzianej, 1 l mleka, 2 laski wanilii Zagnieść wszystkie składniki ciasta (masło musi być miękkie) i uformować kulkę. Laski wanilii przekroić wzdłuż, zdrapać cały miąższ, posiekać, zalać gorącym mlekiem i zagotować. Wbić jajka do miski i ubijać, stopniowo dodając cukier, a potem mąkę kukurydzianą, do całkowitego rozmieszania i lekkiego spienienia. Zalać mlekiem, dokładnie wymieszać, przelać do garnka, w którym gotowało się mleko, i gotować na małym ogniu, nieustannie mieszając, aż masa wyraźnie zgęstnieje. Ciasto rozwałkować na grubość 4-5 mm. Blachę do pieczenia (najlepiej okrągłą) wyłożyć ciastem. Wylać masę na ciasto i wstawić do piekarnika (180oC) na mniej więcej 40 minut. Po wystygnięciu pokroić na porcje i podawać. |
Więcej możesz przeczytać w 17/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.