Aleksander Łukaszenko nie może już ufać nawet własnej bezpiece To człowiek beznadziejnie chory na władzę - mówi Anatol Lebiedźka, szef Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, najważniejszej białoruskiej opozycyjnej partii liberalnej. - Chce jej w całości, choćby wszystko miało lec w gruzach. Stworzył oligarchiczny reżim. By się utrzymać, ciągle potrzebuje spiskującego wroga. Takim wygodnym przeciwnikiem dla Łukaszenki jest Polska.
Raporty z kołchozu
Prezydent zaczyna dzień od czytania raportów KGB. Wszystkie podporządkowane mu służby zajmują się zbieraniem kompromitujących materiałów - na opozycję, dziennikarzy, otoczenie prezydenta. Ten styl pracy został mu z kołchozu. Gdy chciał być naczelnikiem i walczył z szefostwem, zbierał materiały, organizował kontrole, pisał skargi. Dopiero po zapoznaniu się z raportami Łukaszenko przystępuje do pracy.
"Chciałbym ostrzec ambasadę Polski - oznajmił kilka dni temu w orędziu do narodu transmitowanym przez telewizję.
- Wiemy, co się u was dzieje. Nie myślcie, że mieszkający na Białorusi Polacy nie są obywatelami Białorusi. To nasi obywatele. My nikomu nie damy ich skrzywdzić i zawracać głowy też im nie będziecie. Lepiej zróbcie coś dobrego dla tego kraju i narodu. Jest z kogo brać przykład. Popatrzcie na ambasadorów Turkmenistanu, Armenii, Rosji i innych".
- Łukaszenko stosuje zasady rosyjskiej ruletki. Osoby ze świecznika władzy mają być w ciągłym zagrożeniu - mówi Wincuk Wiaczorka, szef Białoruskiego Frontu Ludowego, głównej partii opozycyjnej na Białorusi. Ciągle poluje na kozła ofiarnego. Gdy go znajdzie, pokazuje publicznie, wytyka błędy i piętnuje. - W ten sposób zwykli ludzie cieszą się, że na górze też lecą głowy - mówi Wiaczorka. A nomenklatura coraz bardziej go nienawidzi.
Podobnie jest na arenie międzynarodowej, gdzie Łukaszenko wzorem Fidela Castro ruga wszystkich, tyle że robi to mniej finezyjnie. Raz krytykuje Unię Europejską za "niepotrzebne wtrącanie się", raz Rosję za "próbę rozbicia kraju", raz USA i GeorgeŐa Busha za "bandytyzm pod przykrywką demokracji". Polsce dostaje się też nie po raz pierwszy. To Polacy od lat namawiają ludność Grodzieńszczyzny do buntu i przygotowują inwazję na Białoruś. Jak zgodnie mówią o prezydencie białoruscy opozycjoniści, "to przypadek wymagający leczenia". Ostatnie wystąpienie Łukaszenki było spontaniczne. W tekście przemówienia umieszczonym na jego stronie internetowej usunięto fragment o spiskujących Polakach.
Putin w telewizji
Łukaszenko ma się czego obawiać. Nomenklatura, która do tej pory była jego podporą, szybko się kruszy. Według ekspertów, prezydent nie może już ufać własnym służbom bezpieczeństwa. Jak napisał ośrodek JaneŐs Defence, wykształceni w Moskwie białoruscy czekiści nadal utrzymują bliskie kontakty z FSB i rosyjskim wywiadem zagranicznym. Niedawno prezydent zwolnił Leonida Jerina, szefa białoruskiego KGB, który w czasach sowieckich był szefem bezpieki w Moskwie. Teraz Łukaszenko dąży do utworzenia alternatywnej służby bezpieczeństwa o luźnej strukturze, całkowicie lojalnej i działającej równolegle z oficjalnymi organami. Jej trzonem ma być osobista ochrona prezydenta.
Także Władimir Putin odwraca się do białoruskiego prezydenta plecami. - Część otoczenia Putina ma dosyć Łukaszenki - uważa Walery Hrycuk, białoruski politolog. - Z kolei frakcja zawiązana wokół Gleba Pawłowskiego, głównego ideologa kremlowskiego, uważa, że Łukaszenko powstrzymuje białoruski nacjonalizm - mówi. Rosyjska reakcja na ubiegłoroczne referendum na Białorusi (dające Łukaszence możliwość dożywotniego sprawowania urzędu) była chłodna. Jeszcze gorzej przyjęła wynik rosyjska prasa, zwłaszcza że Łukaszenko podczas referendum nie zawahał się uciszyć białoruskiego reportera telewizji ORT.
Wydaje się, że Moskwa pogodziła się z tym, że Łukaszenko nie sprzeda jej 50 proc. akcji Biełtransgazu. Na niedawnym spotkaniu z Putinem w Soczi Łukaszenko robił wszystko, by zapewnić sobie stałe ceny gazu (46,68 USD za 1000 m3) przez następny rok, czyli w czasie wyborów prezydenckich. Putin się zgodził, ale dał do zrozumienia, że nie jest to obietnica wiążąca. Gazprom już zapowiedział, że w 2006 r. zwiększy ceny gazu dla konsumentów rosyjskich i białoruskich.
Łukaszence jeszcze jeden scenariusz nie daje spokoju. Wykorzystując rewolucyjne wrzenie w regionie, Moskwa może w przyszłym roku wypromować własnego kandydata na prezydenta, zwłaszcza że część białoruskiej opozycji przyjaźnie patrzy w stronę Kremla. Na Białorusi odbierane są rosyjskie kanały telewizyjne, byłoby więc to nietrudne. Na razie Łukaszenko zaczął budować własne imperium telewizyjne.
Powstrzymać Rice
- Białoruś to ostatnia dyktatura Europy. Czas z tym skończyć - mówiła Condoleezza Rice, amerykańska sekretarz stanu, podczas spotkania z białoruskimi opozycjonistami w Wilnie. Władze robiły wszystko, by do spotkania nie doszło. Pogranicznicy na kilka godzin na drobiazgową kontrolę zatrzymali samochód wiozący opozycjonistów. Pomogła dopiero interwencja otoczenia Javiera Solany. Łukaszenko, który w tym czasie spotykał się z szefami MSZ państw WNP, zareagował natychmiast. - My bronimy świat i Zachód przed bandytami, a oni na nas napadają - mówił. Jak zapowiedział jeden z białoruskich senatorów, Łukaszenko w "tej sytuacji nie spotka się z prezydentem Bushem w Moskwie, jak miał to wcześniej zaplanowane" (sic!). Spotkanie opozycji z Rice zbiegło się z deklaracją GeorgeŐa Busha i Wiktora Juszczenki o wspieraniu demokracji na Kubie i Białorusi, rezolucją Parlamentu Europejskiego potępiającą Łukaszenkę i rezolucją Komisji Praw Człowieka ONZ wypominającej prezydentowi porwania i mordy dokonywane na członkach opozycji, fałszerstwa wyborcze i kneblowanie prasy.
Do spotkania z Rice mogło dojść, gdyż zmieniła się białoruska opozycja. Najważniejsze ugrupowania opozycyjne zjednoczyły siły, tworząc koalicję Piątka Plus, która ma wyłonić wspólnego kandydata na prezydenta. Pierwszy zjazd odbył się w Czernihowie na Ukrainie, drugi w Warszawie. Wśród kandydatów na prezydenta wymienia się byłego prezydenta Stanisława Szuszkiewicza, lidera komunistów Siergieja Kalakina i Anatola Lebiedźkę.
Parafrazując Stanisława Jerzego Leca, można powiedzieć, że na Białorusi chwilowo załamały się zasady matematyki. Suma zer wydała ponurego dyktatora stalinowskiego chowu. Wydaje się jednak, że zbliża się schyłek jego panowania.
Grzegorz Sadowski
Prezydent zaczyna dzień od czytania raportów KGB. Wszystkie podporządkowane mu służby zajmują się zbieraniem kompromitujących materiałów - na opozycję, dziennikarzy, otoczenie prezydenta. Ten styl pracy został mu z kołchozu. Gdy chciał być naczelnikiem i walczył z szefostwem, zbierał materiały, organizował kontrole, pisał skargi. Dopiero po zapoznaniu się z raportami Łukaszenko przystępuje do pracy.
"Chciałbym ostrzec ambasadę Polski - oznajmił kilka dni temu w orędziu do narodu transmitowanym przez telewizję.
- Wiemy, co się u was dzieje. Nie myślcie, że mieszkający na Białorusi Polacy nie są obywatelami Białorusi. To nasi obywatele. My nikomu nie damy ich skrzywdzić i zawracać głowy też im nie będziecie. Lepiej zróbcie coś dobrego dla tego kraju i narodu. Jest z kogo brać przykład. Popatrzcie na ambasadorów Turkmenistanu, Armenii, Rosji i innych".
- Łukaszenko stosuje zasady rosyjskiej ruletki. Osoby ze świecznika władzy mają być w ciągłym zagrożeniu - mówi Wincuk Wiaczorka, szef Białoruskiego Frontu Ludowego, głównej partii opozycyjnej na Białorusi. Ciągle poluje na kozła ofiarnego. Gdy go znajdzie, pokazuje publicznie, wytyka błędy i piętnuje. - W ten sposób zwykli ludzie cieszą się, że na górze też lecą głowy - mówi Wiaczorka. A nomenklatura coraz bardziej go nienawidzi.
Podobnie jest na arenie międzynarodowej, gdzie Łukaszenko wzorem Fidela Castro ruga wszystkich, tyle że robi to mniej finezyjnie. Raz krytykuje Unię Europejską za "niepotrzebne wtrącanie się", raz Rosję za "próbę rozbicia kraju", raz USA i GeorgeŐa Busha za "bandytyzm pod przykrywką demokracji". Polsce dostaje się też nie po raz pierwszy. To Polacy od lat namawiają ludność Grodzieńszczyzny do buntu i przygotowują inwazję na Białoruś. Jak zgodnie mówią o prezydencie białoruscy opozycjoniści, "to przypadek wymagający leczenia". Ostatnie wystąpienie Łukaszenki było spontaniczne. W tekście przemówienia umieszczonym na jego stronie internetowej usunięto fragment o spiskujących Polakach.
Putin w telewizji
Łukaszenko ma się czego obawiać. Nomenklatura, która do tej pory była jego podporą, szybko się kruszy. Według ekspertów, prezydent nie może już ufać własnym służbom bezpieczeństwa. Jak napisał ośrodek JaneŐs Defence, wykształceni w Moskwie białoruscy czekiści nadal utrzymują bliskie kontakty z FSB i rosyjskim wywiadem zagranicznym. Niedawno prezydent zwolnił Leonida Jerina, szefa białoruskiego KGB, który w czasach sowieckich był szefem bezpieki w Moskwie. Teraz Łukaszenko dąży do utworzenia alternatywnej służby bezpieczeństwa o luźnej strukturze, całkowicie lojalnej i działającej równolegle z oficjalnymi organami. Jej trzonem ma być osobista ochrona prezydenta.
Także Władimir Putin odwraca się do białoruskiego prezydenta plecami. - Część otoczenia Putina ma dosyć Łukaszenki - uważa Walery Hrycuk, białoruski politolog. - Z kolei frakcja zawiązana wokół Gleba Pawłowskiego, głównego ideologa kremlowskiego, uważa, że Łukaszenko powstrzymuje białoruski nacjonalizm - mówi. Rosyjska reakcja na ubiegłoroczne referendum na Białorusi (dające Łukaszence możliwość dożywotniego sprawowania urzędu) była chłodna. Jeszcze gorzej przyjęła wynik rosyjska prasa, zwłaszcza że Łukaszenko podczas referendum nie zawahał się uciszyć białoruskiego reportera telewizji ORT.
Wydaje się, że Moskwa pogodziła się z tym, że Łukaszenko nie sprzeda jej 50 proc. akcji Biełtransgazu. Na niedawnym spotkaniu z Putinem w Soczi Łukaszenko robił wszystko, by zapewnić sobie stałe ceny gazu (46,68 USD za 1000 m3) przez następny rok, czyli w czasie wyborów prezydenckich. Putin się zgodził, ale dał do zrozumienia, że nie jest to obietnica wiążąca. Gazprom już zapowiedział, że w 2006 r. zwiększy ceny gazu dla konsumentów rosyjskich i białoruskich.
Łukaszence jeszcze jeden scenariusz nie daje spokoju. Wykorzystując rewolucyjne wrzenie w regionie, Moskwa może w przyszłym roku wypromować własnego kandydata na prezydenta, zwłaszcza że część białoruskiej opozycji przyjaźnie patrzy w stronę Kremla. Na Białorusi odbierane są rosyjskie kanały telewizyjne, byłoby więc to nietrudne. Na razie Łukaszenko zaczął budować własne imperium telewizyjne.
Powstrzymać Rice
- Białoruś to ostatnia dyktatura Europy. Czas z tym skończyć - mówiła Condoleezza Rice, amerykańska sekretarz stanu, podczas spotkania z białoruskimi opozycjonistami w Wilnie. Władze robiły wszystko, by do spotkania nie doszło. Pogranicznicy na kilka godzin na drobiazgową kontrolę zatrzymali samochód wiozący opozycjonistów. Pomogła dopiero interwencja otoczenia Javiera Solany. Łukaszenko, który w tym czasie spotykał się z szefami MSZ państw WNP, zareagował natychmiast. - My bronimy świat i Zachód przed bandytami, a oni na nas napadają - mówił. Jak zapowiedział jeden z białoruskich senatorów, Łukaszenko w "tej sytuacji nie spotka się z prezydentem Bushem w Moskwie, jak miał to wcześniej zaplanowane" (sic!). Spotkanie opozycji z Rice zbiegło się z deklaracją GeorgeŐa Busha i Wiktora Juszczenki o wspieraniu demokracji na Kubie i Białorusi, rezolucją Parlamentu Europejskiego potępiającą Łukaszenkę i rezolucją Komisji Praw Człowieka ONZ wypominającej prezydentowi porwania i mordy dokonywane na członkach opozycji, fałszerstwa wyborcze i kneblowanie prasy.
Do spotkania z Rice mogło dojść, gdyż zmieniła się białoruska opozycja. Najważniejsze ugrupowania opozycyjne zjednoczyły siły, tworząc koalicję Piątka Plus, która ma wyłonić wspólnego kandydata na prezydenta. Pierwszy zjazd odbył się w Czernihowie na Ukrainie, drugi w Warszawie. Wśród kandydatów na prezydenta wymienia się byłego prezydenta Stanisława Szuszkiewicza, lidera komunistów Siergieja Kalakina i Anatola Lebiedźkę.
Parafrazując Stanisława Jerzego Leca, można powiedzieć, że na Białorusi chwilowo załamały się zasady matematyki. Suma zer wydała ponurego dyktatora stalinowskiego chowu. Wydaje się jednak, że zbliża się schyłek jego panowania.
Grzegorz Sadowski
Więcej możesz przeczytać w 17/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.