Nareszcie twórcy będą mieli własną telewizję za nasze pieniądze Chcieliście, to macie, i się odczepcie - tak najkrócej można opisać powstanie kanału Kultura w publicznej telewizji. Nieprzypadkowo jego inauguracja zbiega się z kuriozalnym listem otwartym znanych filmowców do liderów Platformy Obywatelskiej. Chodzi o to, żeby za pieniądze podatnika polscy twórcy uszczęśliwiali nas swą sztuką. Wreszcie bez ograniczeń, weryfikacji, konkurencji oraz terroru oglądalności twórcy będą pokazywali to, co im w duszy gra. Dzięki powstaniu kanału Kultura najwięksi bojownicy o dotowaną przez państwo twórczość, m.in. Andrzej Wajda, Kazimierz Kutz i Krzysztof Zanussi, przywrócą nam utracone wartości i uszlachetnią. Wpływowe lobby twórców przestanie się czepiać, że publiczna telewizja nie wypełnia misji. Szkopuł w tym, że twórcy będą się bawili w stu procentach za nasze pieniądze z abonamentu.
Obrzydliwe słowo "komercja"
Organizatorzy kanału Kultura mają alibi: co drugi Polak w badaniu opinii deklarował chęć dostępu do kulturalnego kanału. Świadczy to jedynie o tym, że badani mają jakieś aspiracje kulturalne, bo gdyby ich zapytać, czy chcą płacić dodatkowy podatek na kanał Kultura (łożenie nań z abonamentu jest formą opodatkowania), zdecydowana większość odpowiedziałaby "nie". Ale takiego pytania nie zadano. O tym, że TVP Kultura nie będzie się cieszyła masową publicznością, dowodzą doświadczenia podobnych stacji na Zachodzie, choćby francusko-niemieckiego Arte czy brytyjskiego BBC Four. Poza tym wysoką oglądalność od razu wyklucza ograniczony zasięg stacji. Dostęp do kanału gwarantuje Cyfrowy Polsat, Cyfra+ oraz 90 sieci kablowych, nie doszło natomiast wciąż do porozumienia z Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Operatorów Kablowych, do której należy m.in. Aster City.
Czym się będzie zajmował kanał Kultura? Aleksandra Czernecka-Wańczyk, kierownik redakcji literackiej i plastycznej, pytana o obecność bestsellerowych pisarzy na antenie odpowiedziała: "Nie będziemy patrzyli na teksty pisarzy, którzy w tej chwili najlepiej się sprzedają. Wręcz przeciwnie. Jeden z pierwszych programów jest poświęcony pisarzom kompletnie zapomnianym i od lat nie wydawanym. To, kto jak się sprzedaje, to ostatnia rzecz, na którą będziemy patrzyli. To nie ten klucz". Wszystko jest więc jasne: kluczem jest przeintelektualizowana paplanina dla znawców, a w kanale znajdą się zjawiska i wydarzenia, które kompletnie nie interesują publiczności, bo ignoruje je na rynku.
Kultura z górnej półki
Telewizja Kultura będzie pokazywała zjawiska z tzw. górnej półki. O tym, co się znajdzie na przykład w niedzielę, decydować będzie co tydzień inny twórca. Codziennie zaś o 20.15 będą debaty na żywo. I choć Marcin Baran, gospodarz poniedziałkowego dnia z literaturą, zapewnia, że jego redakcja będzie "ekumeniczna, internacjonalna i szalenie otwarta", to w TVP Kultura znajdą się przede wszystkim rzeczy zapomniane lub mało znane bądź po prostu klasyka. Nadgorliwie podkreślana "niekomercyjność" kanału szybko może się zamienić w jego nieatrakcyjność, bo przecież - w mniemaniu polskich twórców - to, co dla publiczności atrakcyjne, nie może być artystycznie wartościowe.
Widzowie TVP Kultura na początek otrzymają dawkę wiedzy historycznej: a to o czeskim pisarzu Bohumile Hrabalu, a to o kompozytorze Karolu Szymanowskim. A w największej dawce otrzymają wiedzę o Tadeuszu Kantorze - na początek będzie on bohaterem dwóch kolejnych dni: we wtorek zobaczymy osiągnięcia teatralne, w środę plastyczne. Jeśli twórcy nowego kanału chcą Kantorem zawojować widownię, to kpią sobie z odbiorców.
Przeciętnego widza najbardziej mogą zainteresować bieżące wiadomości i kulturalne zapowiedzi prezentowane w codziennym wydaniu informacji. Ale przeznaczono na nie zaledwie kwadrans. Za to powtórek będzie bez liku - każdego dnia będą prawie czterogodzinne bloki z archiwów telewizji. Ale to już mamy - na kanale Kino Polska.
Powinność antyobywatelska
Ten kanał może być bardzo atrakcyjny i oglądany, pod warunkiem że będzie misyjny w treści i komercyjny w formie - zauważa Bogusław Chrabota, dyrektor programowy telewizji Polsat. To, co wie menedżer komercyjnej telewizji, odpychają od siebie osoby odpowiedzialne za TVP Kultura. I na każdym kroku odżegnują się od słowa "komercja". - Nie chcemy robić z TVP Kultura biznesu. To jest program niekomercyjny, my na tym nie zarabiamy. Dlatego w rozmowach z operatorami nie mówiliśmy o biznesie, tylko o obywatelskiej powinności. W oferty sieci kablowych powinniśmy wejść na zasadzie myślenia o rozwoju społecznym, o duchowości społeczeństwa - mówi "Wprost" Jacek Weksler, szef TVP Kultura. Innymi słowy: nie jest ważna oglądalność i zainteresowanie widza, lecz wypełnianie mglistej obywatelskiej powinności przez twórców, którzy sami sobie tę powinność zdefiniowali.
TVP Kultura może sobie pozwolić na ignorowanie widza, bo w całości będzie finansowana ze środków TVP SA, czyli z naszego abonamentu. Budżet na ten rok wynosi 26,6 mln zł, a w przyszłym roku ma to być 30 mln zł, choć to nędzna kwota w porównaniu z budżetem kanału Arte (około 1,5 mld zł rocznie). Szefostwo TVP Kultura nie chce jednak ratować się dodatkowymi pieniędzmi z kieszeni reklamodawców, którym na starcie zapalono czerwone światło. A przecież reklamy dostosowane do profilu stacji mogłyby być formą promocji kultury. Płynące z nich fundusze umożliwiłyby kupno ciekawych produkcji i licencjonowanych programów czy praw do emisji dobrych filmów.
- Nawet amerykańska telewizja publiczna PBS (stricte misyjna) emituje billboardy sponsorskie i inne materiały promocyjne, choć tradycyjnej reklamy tam nie ma. Taka ekskluzywność wobec ultrakomercyjności kanałów naziemnych publicznej telewizji jest wręcz zadziwiająca - mówi Chrabota.
TVP Falstart
TVP Kultura wystartowała w niedzielę 24 kwietnia, ale nie jest tajemnicą, że stało się to o kilka miesięcy za wcześnie. Zabrakło czasu na precyzyjne określenie zawartości programu - prowadzący narzekają, że wszystko jest robione na zasadzie: "jakoś to będzie". Tak naprawdę ostateczną formę kanał Kultura ma zyskać we wrześniu, kiedy wejdzie nowa ramówka. - 12 września zrobimy coś, co się nazywa relaunch, czyli powtórny start stacji - mówi dyrektor TVP Kultura Jacek Weksler. Pośpiech z uruchomieniem kanału jest związany z koncesją, która wygasa w maju 2005 r. (przyznano ją 11 lutego 2005 r., a zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji start programu musi nastąpić nie później niż trzy miesiące od uzyskania koncesji). Do programu nie zachęcają też reklamówki. Na ekranie pojawili się m.in. starsi panowie trzej: Krzysztof Zanussi, Jerzy Radziwiłowicz, Janusz Głowacki, i w minorowym tonie jęli przekonywać, jakim wspaniałym przedsięwzięciem jest ten kanał.
Jedno rzuca się w oczy na starcie TVP Kultura: wielki samozachwyt twórców kanału. Najwyraźniej mają oni równie dobre samopoczucie jak twórcy polskiej kultury w ogóle. A ci ostatni, nie zmuszani do konkurencji i starań o środki, zasypują nas kolejnymi niestrawnymi dziełami. A że widzom się to nie podoba? Tym gorzej dla nich.
Organizatorzy kanału Kultura mają alibi: co drugi Polak w badaniu opinii deklarował chęć dostępu do kulturalnego kanału. Świadczy to jedynie o tym, że badani mają jakieś aspiracje kulturalne, bo gdyby ich zapytać, czy chcą płacić dodatkowy podatek na kanał Kultura (łożenie nań z abonamentu jest formą opodatkowania), zdecydowana większość odpowiedziałaby "nie". Ale takiego pytania nie zadano. O tym, że TVP Kultura nie będzie się cieszyła masową publicznością, dowodzą doświadczenia podobnych stacji na Zachodzie, choćby francusko-niemieckiego Arte czy brytyjskiego BBC Four. Poza tym wysoką oglądalność od razu wyklucza ograniczony zasięg stacji. Dostęp do kanału gwarantuje Cyfrowy Polsat, Cyfra+ oraz 90 sieci kablowych, nie doszło natomiast wciąż do porozumienia z Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Operatorów Kablowych, do której należy m.in. Aster City.
Czym się będzie zajmował kanał Kultura? Aleksandra Czernecka-Wańczyk, kierownik redakcji literackiej i plastycznej, pytana o obecność bestsellerowych pisarzy na antenie odpowiedziała: "Nie będziemy patrzyli na teksty pisarzy, którzy w tej chwili najlepiej się sprzedają. Wręcz przeciwnie. Jeden z pierwszych programów jest poświęcony pisarzom kompletnie zapomnianym i od lat nie wydawanym. To, kto jak się sprzedaje, to ostatnia rzecz, na którą będziemy patrzyli. To nie ten klucz". Wszystko jest więc jasne: kluczem jest przeintelektualizowana paplanina dla znawców, a w kanale znajdą się zjawiska i wydarzenia, które kompletnie nie interesują publiczności, bo ignoruje je na rynku.
Kultura z górnej półki
Telewizja Kultura będzie pokazywała zjawiska z tzw. górnej półki. O tym, co się znajdzie na przykład w niedzielę, decydować będzie co tydzień inny twórca. Codziennie zaś o 20.15 będą debaty na żywo. I choć Marcin Baran, gospodarz poniedziałkowego dnia z literaturą, zapewnia, że jego redakcja będzie "ekumeniczna, internacjonalna i szalenie otwarta", to w TVP Kultura znajdą się przede wszystkim rzeczy zapomniane lub mało znane bądź po prostu klasyka. Nadgorliwie podkreślana "niekomercyjność" kanału szybko może się zamienić w jego nieatrakcyjność, bo przecież - w mniemaniu polskich twórców - to, co dla publiczności atrakcyjne, nie może być artystycznie wartościowe.
Widzowie TVP Kultura na początek otrzymają dawkę wiedzy historycznej: a to o czeskim pisarzu Bohumile Hrabalu, a to o kompozytorze Karolu Szymanowskim. A w największej dawce otrzymają wiedzę o Tadeuszu Kantorze - na początek będzie on bohaterem dwóch kolejnych dni: we wtorek zobaczymy osiągnięcia teatralne, w środę plastyczne. Jeśli twórcy nowego kanału chcą Kantorem zawojować widownię, to kpią sobie z odbiorców.
Przeciętnego widza najbardziej mogą zainteresować bieżące wiadomości i kulturalne zapowiedzi prezentowane w codziennym wydaniu informacji. Ale przeznaczono na nie zaledwie kwadrans. Za to powtórek będzie bez liku - każdego dnia będą prawie czterogodzinne bloki z archiwów telewizji. Ale to już mamy - na kanale Kino Polska.
Powinność antyobywatelska
Ten kanał może być bardzo atrakcyjny i oglądany, pod warunkiem że będzie misyjny w treści i komercyjny w formie - zauważa Bogusław Chrabota, dyrektor programowy telewizji Polsat. To, co wie menedżer komercyjnej telewizji, odpychają od siebie osoby odpowiedzialne za TVP Kultura. I na każdym kroku odżegnują się od słowa "komercja". - Nie chcemy robić z TVP Kultura biznesu. To jest program niekomercyjny, my na tym nie zarabiamy. Dlatego w rozmowach z operatorami nie mówiliśmy o biznesie, tylko o obywatelskiej powinności. W oferty sieci kablowych powinniśmy wejść na zasadzie myślenia o rozwoju społecznym, o duchowości społeczeństwa - mówi "Wprost" Jacek Weksler, szef TVP Kultura. Innymi słowy: nie jest ważna oglądalność i zainteresowanie widza, lecz wypełnianie mglistej obywatelskiej powinności przez twórców, którzy sami sobie tę powinność zdefiniowali.
TVP Kultura może sobie pozwolić na ignorowanie widza, bo w całości będzie finansowana ze środków TVP SA, czyli z naszego abonamentu. Budżet na ten rok wynosi 26,6 mln zł, a w przyszłym roku ma to być 30 mln zł, choć to nędzna kwota w porównaniu z budżetem kanału Arte (około 1,5 mld zł rocznie). Szefostwo TVP Kultura nie chce jednak ratować się dodatkowymi pieniędzmi z kieszeni reklamodawców, którym na starcie zapalono czerwone światło. A przecież reklamy dostosowane do profilu stacji mogłyby być formą promocji kultury. Płynące z nich fundusze umożliwiłyby kupno ciekawych produkcji i licencjonowanych programów czy praw do emisji dobrych filmów.
- Nawet amerykańska telewizja publiczna PBS (stricte misyjna) emituje billboardy sponsorskie i inne materiały promocyjne, choć tradycyjnej reklamy tam nie ma. Taka ekskluzywność wobec ultrakomercyjności kanałów naziemnych publicznej telewizji jest wręcz zadziwiająca - mówi Chrabota.
TVP Falstart
TVP Kultura wystartowała w niedzielę 24 kwietnia, ale nie jest tajemnicą, że stało się to o kilka miesięcy za wcześnie. Zabrakło czasu na precyzyjne określenie zawartości programu - prowadzący narzekają, że wszystko jest robione na zasadzie: "jakoś to będzie". Tak naprawdę ostateczną formę kanał Kultura ma zyskać we wrześniu, kiedy wejdzie nowa ramówka. - 12 września zrobimy coś, co się nazywa relaunch, czyli powtórny start stacji - mówi dyrektor TVP Kultura Jacek Weksler. Pośpiech z uruchomieniem kanału jest związany z koncesją, która wygasa w maju 2005 r. (przyznano ją 11 lutego 2005 r., a zgodnie z ustawą o radiofonii i telewizji start programu musi nastąpić nie później niż trzy miesiące od uzyskania koncesji). Do programu nie zachęcają też reklamówki. Na ekranie pojawili się m.in. starsi panowie trzej: Krzysztof Zanussi, Jerzy Radziwiłowicz, Janusz Głowacki, i w minorowym tonie jęli przekonywać, jakim wspaniałym przedsięwzięciem jest ten kanał.
Jedno rzuca się w oczy na starcie TVP Kultura: wielki samozachwyt twórców kanału. Najwyraźniej mają oni równie dobre samopoczucie jak twórcy polskiej kultury w ogóle. A ci ostatni, nie zmuszani do konkurencji i starań o środki, zasypują nas kolejnymi niestrawnymi dziełami. A że widzom się to nie podoba? Tym gorzej dla nich.
Proletariusze (kultury) wszystkich krajów, łączcie się! |
---|
Dobre kilkadziesiąt tysięcy złotych musieli wydać luminarze polskiej kinematografii (Wajda, Zanussi i reżyser senator marszałek Kutz plus dwójka pomniejszych luminarzątek) na ogłoszony w gazetach list otwarty do liderów Platformy Obywatelskiej. Luminarze klarują w nim, że nieeuropejsko i nieobywatelsko, a nawet antynarodowo jest sprzeciwiać się nowej ustawie o kinematografii, co PO czyni. Ta cud-ustawa, łącząca w sobie europejskość i twardą walkę "o obronę interesu narodowego", zakłada, że każda telewizja, kiniarze i producenci DVD oraz wideo będą musieli - prócz podatków, opłat, koncesji etc. - płacić specpodatek na kręcenie filmów. Nie, nie tych filmów, które oni chcą potem emitować, tylko filmów w ogóle. Z podatku utrzyma się (i to jak się utrzyma!) Instytut Sztuki Filmowej niezbędny do sprawiedliwego podzielenia haraczu i naukowego określenia, co jest sztuką filmową przez duże "fe", a co marnym filmikiem dla tłuszczy. Wszystko to dlatego, że psim obowiązkiem państwa, czytaj nas podatników (ale nikt tego wprost nie powie, bo byłaby to zbyt wielka bezczelność), jest dawanie reżyserom po 200 milionów złotych rocznie na kręcenie filmów, jeżdżenie na festiwale, odbywanie sympozjów i odpoczynek na stypendiach twórczych. Jest to postulat ze wszech miar słuszny, ale niewystarczający. Otóż biorąc pod uwagę, że dostaliśmy więcej literackich Nobli niż Oscarów za polskie filmy, powinniśmy też ogłosić narodową ściepę na pisarzy i poetów. Od każdego, kto umie pisać, a zwłaszcza czytać, trzeba brać podatek, który Instytut Sztuk Wszelakich i Wszech Wag podzieli między tych, którzy wiersze już piszą albo napisać zechcą. Analogicznie należy potraktować rzeźbiarzy, malarzy, performerów, transformerów i transseksualistów. Że nie ma na to pieniędzy? Żaden problem! Nałoży się podatek na reżyserów filmowych. Robert Mazurek |
Więcej możesz przeczytać w 17/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.