Mordechaj Anielewicz i jego towarzysze zginęli wskutek zdrady - mówią świadkowie, do których dotarł "Wprost" Nie mam najmniejszych wątpliwości, że zostaliśmy zdradzeni przez Żydów - mówi "Wprost" Masza Glajtman Putermilch, jedna z dwóch żyjących mieszkanek bunkra przy Miłej 18, gdzie znajdowała się Kwatera Główna Żydowskiej Organizacji Bojowej. Relacja Heleny Rufeisen-Schuepper, drugiej z ocalałych, to potwierdza. Podobnie jak analiza raportu Juergena Stroopa - kata powstania. 8 maja 1943 r., po prawie miesiącu trwania powstania w getcie, Niemcy odkryli bunkier przy ulicy Miłej 18. Cywilnych mieszkańców zgładzono w obozie w Treblince, a członkowie komendy Żydowskiej Organizacji Bojowej na miejscu popełnili zbiorowe samobójstwo. Kilka osób, które przeżyły atak Niemców, zginęło potem w różnych okolicznościach.
Bunkier złodziei
Choć w powszechnej świadomości bunkier przy Miłej funkcjonuje jako kwatera ŻOB, to tak naprawdę bojowcy byli tam tylko sublokatorami. Członkowie "partii", jak powszechnie nazywano ŻOB w getcie, nie myśleli o przeżyciu i nie przygotowywali kryjówek, które masowo konstruowano w getcie po wielkiej akcji wysiedleńczej.
- Bunkier na Miłej 18 był kwaterą gangu żydowskiego. Służył nie tylko jego członkom, ale również ich rodzinom. Schron był dobrze wyposażony. Była tam nawet elektryczność. Szef gangu Samuel Iser zgodził się na umieszczenie w bunkrze komendy ŻOB i bojowców - opowiada "Wprost" Helena Rufeisen-Schuepper. Bunkier był świetnie zamaskowany. Żydowscy złodzieje, którzy go zbudowali, miejsce wybrali świetnie. Kamienica przy Miłej 18, należąca przed wojną do Leona Gibańskiego, została zbombardowana we wrześniu 1939 r. Nikt więc nie podejrzewał, że pod ruinami potajemnie wzniesiono schron, do którego doprowadzono media, a który w szczytowym okresie pomieścił kilkaset osób. Bojowcy wykazali się dość czarnym poczuciem humoru, nadając pomieszczeniom nazwy miejsc kaźni żydowskiej: Poniatowa, Trawniki, Treblinka, Getto. To ostatnie miało jeszcze jedną nazwę. - Najlepszym pokojem był "betonowy", w którym odbywały się narady komendy - wspomina Rufeisen-Schuepper.
Idealna kryjówka
Organizacja życia w bunkrze była podporządkowana jednemu celowi, jakim było przeżycie. Bunkier miał pięć wyjść, lecz większość mieszkańców wiedziała tylko o jednym, które było stale pilnowane. Gotowano w nocy, by zapachy z kuchni nie zwabiły Niemców. Juergen Stroop, dowódca sił niemieckich, jeszcze po wojnie oczekując na proces w Polsce, był pod wrażeniem systemu schronów. "Żydzi zdołali wybudować w tajemnicy system bunkrów, umocnień, piwnic mieszkalnych, przejść, korytarzy itp." - opisywał Kazimierzowi Moczarskiemu w relacji spisanej później w książce "Rozmowy z katem". Niemcy mieli olbrzymie trudności w odnajdywaniu takich miejsc. "Wykryliśmy go po wstępnej obserwacji terenu w nocy oraz przy pomocy psów policyjnych, a także aparatów, sond akustycznych. W ciągu dnia sondy niczego nie mogły wykazać z powodu hałasu, nocą jednak wykrywały dźwięki rozmów i motorków elektrycznych. W zakonspirowanym bunkrze można podgrzewać tylko niektóre produkty żywnościowe, wytwarzające nikłą woń" - opowiadał Juergen Stroop Moczarskiemu. Mieszkańcy zorientowali się jednak w metodach stosowanych przez Niemców i w bunkrach wydano nakaz absolutnej ciszy, a czasem zakaz podgrzewania potraw.
Szukanie po omacku
Nakaz absolutnej ciszy spowodował, że Niemcom było coraz trudniej wykrywać kolejne kryjówki. Wtedy wpadli na pomysł, by do wynajdowania schronów używać samych Żydów. "Szukaliśmy bunkrów po omacku, jak pijane dzieci we mgle, i poza ogólnikami właściwie nie wiedzieliśmy nic o organizacji podziemnej getta. Zdrajców i przygodnych konfidentów dopiero sam znalazłem podczas walk w getcie" - wspominał Stroop. Donosicielom obiecywano życie. "Donosiciel dostał glejt na wolne poruszanie się po całej GG. Oczki chytre błyszczały mu z zadowolenia. Wodził nas przez dwa dni. W końcu wskazał jakiś nie zauważony przez moich ludzi bunkier. Zdobyliśmy go po krótkim oporze załogi. To na pewno nie był bunkier sztabowy. Zdrajca dostał w łeb" - relacjonował po wojnie Stroop.
Ślad
Znacznie cenniejsze informacje znajdujemy w relacjach Stroopa przygotowanych na bieżąco dla Berlina podczas powstania. Niemcy zdawali sobie sprawę, że powstaniem kieruje świetnie zorganizowana komenda. Na jej ślad natrafiono 4 maja 1943 r. "Jak wynika z zeznań Żydów, dzisiaj ujęto cześć kierownictwa tzw. Partii. Jeden z członków dowództwa bandy zostanie jutro użyty do zlikwidowania dalszych umocnionych bunkrów z uzbrojoną załogą" - meldował Stroop przełożonym. W następnym meldunku nie ma jednak słowa o bunkrze partyjnym. Kolejna wzmianka pojawia się 6 maja. "Dotychczas nie stwierdzono z całą pewnością, czy tzw. kierownictwo partyjne Żydów (ČPPRÇ) zostało ujęte lub zgładzone. Na trop bandytów natrafiono. Można mieć nadzieję, że w czasie jutrzejszej akcji uda się tzw. kierownictwo partyjne zlikwidować" - czytamy w dalekopisie z 6 maja. Dzień później Stroop donosił triumfalnie, że "położenie bunkra tzw. ścisłego kierownictwa partyjnego jest już znane. Ma być on jutro otwarty siłą".
Żydowscy zdrajcy
Porównanie relacji Stroopa z opowieścią Heleny Rufeisen-Schuepper pozwala prawie jednoznacznie stwierdzić, że położenie bunkra odkryto dzięki zdradzie. Mordechaj Anielewicz wezwał 7 maja Helenę Rufeisen-Schuepper i wydał jej polecenie znalezienia nowej kryjówki. Obawiał się właśnie zdrady. - Podzielałam jego niepokój, tym bardziej że poprzedniej nocy słyszeliśmy dochodzące z zewnątrz głosy w języku jidysz: "Wejdź pierwszy, myślę, że to tu". To mogli być Żydzi zdrajcy, którzy pokazywali Niemcom drogę - mówi "Wprost" Rufeisen-Schuepper, która bunkier opuściła dosłownie w ostatniej chwili.
Zagłada Miłej 18
Następnego dnia o godz. 10 Niemcy obstawili wszystkie pięć wejść do bunkra. "W rezultacie udało się bunkier kierownictwa partyjnego otworzyć i ująć około 60 silnie uzbrojonych bandytów. Udało się również ująć i zlikwidować zastępcę kierownika żydowskiej organizacji wojskowej ČZWZÇ. W bunkrze znajdowało się 200 Żydów, spośród których 60 ujęto, a 140 na skutek działania świec dymnych oraz podłożenia w kilku miejscach ładunków wybuchowych zostało zlikwidowanych. Ujęci Żydzi meldowali, że już na skutek działania świec dymnych wielu Żydów zginęło" - pisał Stroop 8 maja do Berlina.
Ocaleni
Choć Stroop w rozmowie z Moczarskim twierdził, że Niemcy weszli do bunkra i znaleźli tam ciała bojowców, którzy popełnili samobójstwo, to inne relacje tego nie potwierdzają. Niemcy prawdopodobnie bali się, że bunkier jest zaminowany i ograniczyli się do użycia materiałów wybuchowych. Nie wiedzieli też o dodatkowej drodze ucieczki z bunkra, co pozwoliło ocaleć kilku osobom. Znamy relację Tosi Altman złożoną Helenie Rufeisen-Schuepper. - Ludzie wpadli w panikę i pchali się do wyjść. Było ich pięć, ale używano tylko jednego. Arie Wilner krzyczał, żeby wszyscy popełnili samobójstwo. I rzeczywiście ludzie zaczęli do siebie strzelać. Lutek podał truciznę matce i potem ją zastrzelił. Po kilku sekundach strzelił do siebie. Anielewicz sprzeciwiał się samobójstwom, ale nikt go nie słuchał. Kilkakrotnie później pytałam, jak zginał Anielewicz, ale nikt tego nie wiedział. Z Miłej 18 ocalało pięć lub sześć osób, które zginęły później w różnych okolicznościach - mówi "Wprost" Rufeisen-Schuepper.
Fotograficzne świadectwo
Od wielu lat jest dostępna fotograficzna dokumentacja zagłady getta, znana jako "Album Stroopa". Do dziś jednak nie udało się (z drobnymi wyjątkami) ustalić, które miejsca i kogo przedstawiają zdjęcia. Nie potrafią tego też powiedzieć obie weteranki ŻOB, do których dotarł "Wprost". Można jednak zaryzykować twierdzenie, że kilka ze zdjęć przedstawia zagładę bunkra przy Miłej 18. Stroop do tej akcji przywiązywał bowiem olbrzymie znaczenie zarówno w relacjach z 1943 r., jak i składanych po wojnie. Najważniejsze zaś wydarzenia kazał fotografować. Serię zdjęć zatytułowanych osobiście przez Stroopa "Wyciągnięci przed chwilą z bunkra", "Bandyci", "Bandyci zlikwidowani w walce" oraz "Bunkier zostaje otwarty" kończy zdjęcie przedstawiające dwóch mężczyzn z Niemcami podpisane jako "Juedische Verrter" - żydowscy zdrajcy. Do tej pory interpretowano, że zdjęcie to przedstawia powstańców. Stroop zarówno w swoim raporcie, jak i w relacji spisanej przez Moczarskiego, słowa "zdrajcy" używa jednak tylko i wyłącznie w stosunku do konfidentów, którzy wydawali bunkry. Można więc przypuszczać, że zdjęcie to przedstawia ludzi, którzy mogli się przyczynić do śmierci komendy ŻOB w bunkrze przy Miłej 18.
Choć w powszechnej świadomości bunkier przy Miłej funkcjonuje jako kwatera ŻOB, to tak naprawdę bojowcy byli tam tylko sublokatorami. Członkowie "partii", jak powszechnie nazywano ŻOB w getcie, nie myśleli o przeżyciu i nie przygotowywali kryjówek, które masowo konstruowano w getcie po wielkiej akcji wysiedleńczej.
- Bunkier na Miłej 18 był kwaterą gangu żydowskiego. Służył nie tylko jego członkom, ale również ich rodzinom. Schron był dobrze wyposażony. Była tam nawet elektryczność. Szef gangu Samuel Iser zgodził się na umieszczenie w bunkrze komendy ŻOB i bojowców - opowiada "Wprost" Helena Rufeisen-Schuepper. Bunkier był świetnie zamaskowany. Żydowscy złodzieje, którzy go zbudowali, miejsce wybrali świetnie. Kamienica przy Miłej 18, należąca przed wojną do Leona Gibańskiego, została zbombardowana we wrześniu 1939 r. Nikt więc nie podejrzewał, że pod ruinami potajemnie wzniesiono schron, do którego doprowadzono media, a który w szczytowym okresie pomieścił kilkaset osób. Bojowcy wykazali się dość czarnym poczuciem humoru, nadając pomieszczeniom nazwy miejsc kaźni żydowskiej: Poniatowa, Trawniki, Treblinka, Getto. To ostatnie miało jeszcze jedną nazwę. - Najlepszym pokojem był "betonowy", w którym odbywały się narady komendy - wspomina Rufeisen-Schuepper.
Idealna kryjówka
Organizacja życia w bunkrze była podporządkowana jednemu celowi, jakim było przeżycie. Bunkier miał pięć wyjść, lecz większość mieszkańców wiedziała tylko o jednym, które było stale pilnowane. Gotowano w nocy, by zapachy z kuchni nie zwabiły Niemców. Juergen Stroop, dowódca sił niemieckich, jeszcze po wojnie oczekując na proces w Polsce, był pod wrażeniem systemu schronów. "Żydzi zdołali wybudować w tajemnicy system bunkrów, umocnień, piwnic mieszkalnych, przejść, korytarzy itp." - opisywał Kazimierzowi Moczarskiemu w relacji spisanej później w książce "Rozmowy z katem". Niemcy mieli olbrzymie trudności w odnajdywaniu takich miejsc. "Wykryliśmy go po wstępnej obserwacji terenu w nocy oraz przy pomocy psów policyjnych, a także aparatów, sond akustycznych. W ciągu dnia sondy niczego nie mogły wykazać z powodu hałasu, nocą jednak wykrywały dźwięki rozmów i motorków elektrycznych. W zakonspirowanym bunkrze można podgrzewać tylko niektóre produkty żywnościowe, wytwarzające nikłą woń" - opowiadał Juergen Stroop Moczarskiemu. Mieszkańcy zorientowali się jednak w metodach stosowanych przez Niemców i w bunkrach wydano nakaz absolutnej ciszy, a czasem zakaz podgrzewania potraw.
Szukanie po omacku
Nakaz absolutnej ciszy spowodował, że Niemcom było coraz trudniej wykrywać kolejne kryjówki. Wtedy wpadli na pomysł, by do wynajdowania schronów używać samych Żydów. "Szukaliśmy bunkrów po omacku, jak pijane dzieci we mgle, i poza ogólnikami właściwie nie wiedzieliśmy nic o organizacji podziemnej getta. Zdrajców i przygodnych konfidentów dopiero sam znalazłem podczas walk w getcie" - wspominał Stroop. Donosicielom obiecywano życie. "Donosiciel dostał glejt na wolne poruszanie się po całej GG. Oczki chytre błyszczały mu z zadowolenia. Wodził nas przez dwa dni. W końcu wskazał jakiś nie zauważony przez moich ludzi bunkier. Zdobyliśmy go po krótkim oporze załogi. To na pewno nie był bunkier sztabowy. Zdrajca dostał w łeb" - relacjonował po wojnie Stroop.
Ślad
Znacznie cenniejsze informacje znajdujemy w relacjach Stroopa przygotowanych na bieżąco dla Berlina podczas powstania. Niemcy zdawali sobie sprawę, że powstaniem kieruje świetnie zorganizowana komenda. Na jej ślad natrafiono 4 maja 1943 r. "Jak wynika z zeznań Żydów, dzisiaj ujęto cześć kierownictwa tzw. Partii. Jeden z członków dowództwa bandy zostanie jutro użyty do zlikwidowania dalszych umocnionych bunkrów z uzbrojoną załogą" - meldował Stroop przełożonym. W następnym meldunku nie ma jednak słowa o bunkrze partyjnym. Kolejna wzmianka pojawia się 6 maja. "Dotychczas nie stwierdzono z całą pewnością, czy tzw. kierownictwo partyjne Żydów (ČPPRÇ) zostało ujęte lub zgładzone. Na trop bandytów natrafiono. Można mieć nadzieję, że w czasie jutrzejszej akcji uda się tzw. kierownictwo partyjne zlikwidować" - czytamy w dalekopisie z 6 maja. Dzień później Stroop donosił triumfalnie, że "położenie bunkra tzw. ścisłego kierownictwa partyjnego jest już znane. Ma być on jutro otwarty siłą".
Żydowscy zdrajcy
Porównanie relacji Stroopa z opowieścią Heleny Rufeisen-Schuepper pozwala prawie jednoznacznie stwierdzić, że położenie bunkra odkryto dzięki zdradzie. Mordechaj Anielewicz wezwał 7 maja Helenę Rufeisen-Schuepper i wydał jej polecenie znalezienia nowej kryjówki. Obawiał się właśnie zdrady. - Podzielałam jego niepokój, tym bardziej że poprzedniej nocy słyszeliśmy dochodzące z zewnątrz głosy w języku jidysz: "Wejdź pierwszy, myślę, że to tu". To mogli być Żydzi zdrajcy, którzy pokazywali Niemcom drogę - mówi "Wprost" Rufeisen-Schuepper, która bunkier opuściła dosłownie w ostatniej chwili.
Zagłada Miłej 18
Następnego dnia o godz. 10 Niemcy obstawili wszystkie pięć wejść do bunkra. "W rezultacie udało się bunkier kierownictwa partyjnego otworzyć i ująć około 60 silnie uzbrojonych bandytów. Udało się również ująć i zlikwidować zastępcę kierownika żydowskiej organizacji wojskowej ČZWZÇ. W bunkrze znajdowało się 200 Żydów, spośród których 60 ujęto, a 140 na skutek działania świec dymnych oraz podłożenia w kilku miejscach ładunków wybuchowych zostało zlikwidowanych. Ujęci Żydzi meldowali, że już na skutek działania świec dymnych wielu Żydów zginęło" - pisał Stroop 8 maja do Berlina.
Ocaleni
Choć Stroop w rozmowie z Moczarskim twierdził, że Niemcy weszli do bunkra i znaleźli tam ciała bojowców, którzy popełnili samobójstwo, to inne relacje tego nie potwierdzają. Niemcy prawdopodobnie bali się, że bunkier jest zaminowany i ograniczyli się do użycia materiałów wybuchowych. Nie wiedzieli też o dodatkowej drodze ucieczki z bunkra, co pozwoliło ocaleć kilku osobom. Znamy relację Tosi Altman złożoną Helenie Rufeisen-Schuepper. - Ludzie wpadli w panikę i pchali się do wyjść. Było ich pięć, ale używano tylko jednego. Arie Wilner krzyczał, żeby wszyscy popełnili samobójstwo. I rzeczywiście ludzie zaczęli do siebie strzelać. Lutek podał truciznę matce i potem ją zastrzelił. Po kilku sekundach strzelił do siebie. Anielewicz sprzeciwiał się samobójstwom, ale nikt go nie słuchał. Kilkakrotnie później pytałam, jak zginał Anielewicz, ale nikt tego nie wiedział. Z Miłej 18 ocalało pięć lub sześć osób, które zginęły później w różnych okolicznościach - mówi "Wprost" Rufeisen-Schuepper.
Fotograficzne świadectwo
Od wielu lat jest dostępna fotograficzna dokumentacja zagłady getta, znana jako "Album Stroopa". Do dziś jednak nie udało się (z drobnymi wyjątkami) ustalić, które miejsca i kogo przedstawiają zdjęcia. Nie potrafią tego też powiedzieć obie weteranki ŻOB, do których dotarł "Wprost". Można jednak zaryzykować twierdzenie, że kilka ze zdjęć przedstawia zagładę bunkra przy Miłej 18. Stroop do tej akcji przywiązywał bowiem olbrzymie znaczenie zarówno w relacjach z 1943 r., jak i składanych po wojnie. Najważniejsze zaś wydarzenia kazał fotografować. Serię zdjęć zatytułowanych osobiście przez Stroopa "Wyciągnięci przed chwilą z bunkra", "Bandyci", "Bandyci zlikwidowani w walce" oraz "Bunkier zostaje otwarty" kończy zdjęcie przedstawiające dwóch mężczyzn z Niemcami podpisane jako "Juedische Verrter" - żydowscy zdrajcy. Do tej pory interpretowano, że zdjęcie to przedstawia powstańców. Stroop zarówno w swoim raporcie, jak i w relacji spisanej przez Moczarskiego, słowa "zdrajcy" używa jednak tylko i wyłącznie w stosunku do konfidentów, którzy wydawali bunkry. Można więc przypuszczać, że zdjęcie to przedstawia ludzi, którzy mogli się przyczynić do śmierci komendy ŻOB w bunkrze przy Miłej 18.
Więcej możesz przeczytać w 17/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.