Panie generale! Niech pan nie jedzie do Moskwy, niech pan nie żyruje afrontu czynionego polskiej armii! W "Rzeczpospolitej" ukazał się apel emerytowanego generała Stanisława Kozieja, profesora i analityka strategii oraz polityki bezpieczeństwa, do generała Wojciecha Jaruzelskiego, by ten nie korzystał z rosyjskiego zaproszenia i nie jechał na obchody 60. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami. Od drukowanych ostatnio w prasie pohukiwań na gen. Jaruzelskiego tekst ten różni się tym, że gen. Koziej nie ukrywa swojego szacunku dla byłego zwierzchnika. Niczego mu też nie wypomina i nie odmawia moralnego prawa do uczestniczenia w moskiewskich uroczystościach. Co więcej, obecność Jaruzelskiego na placu Czerwonym uznaje za jak najbardziej naturalną, zważywszy na jego syberyjskie zesłanie i niekwestionowane zasługi wojenne.
Koziej apeluje do generała w imię polskiej racji stanu. Przekonująco udowadnia, że zaproszenie do Moskwy nie wzięło się z chęci uhonorowania polskiej krwi przelanej w II wojnie światowej, lecz wręcz przeciwnie - z zamysłu pomniejszenia pozycji Polski. Zdaniem Kozieja, Rosja chce jeszcze bardziej skłócić Polaków - i tak już wystarczająco podzielonych, jeśli chodzi o ich opinie na temat polskiego uczestnictwa w moskiewskich obchodach. Chce też dodatkowo utrudnić sytuację prezydenta Kwaśniewskiego, który już jest bezpardonowo atakowany przez prawicę.
Koziej słusznie zwraca uwagę, że gdyby gen. Jaruzelski nie skorzystał z rosyjskiego zaproszenia, byłoby to sygnałem dla Rosji, że Polacy nie pozwalają sobą manipulować. Nie sposób też nie podzielić sądu, że taka decyzja mogłaby poszerzyć polityczne poparcie dla udziału polskiego prezydenta w tym międzynarodowym przedsięwzięciu. A jest to ważne, bo tylko Polska nie zantagonizowana wewnętrznie i podobnie odczytująca swoje interesy w Rosji może być przez Moskwę traktowana jako partner poważny i odpowiedzialny. Tego wszystkiego tak wytrawnemu politykowi jak gen. Jaruzelski nie trzeba tłumaczyć. Wystarczy, by na sprawę popatrzył nie przez pryzmat swego prawa do uhonorowania zasług wojennych, lecz z punktu widzenia polskiej racji stanu.
Panie generale! Niech pan nie pozwoli, by rosyjska dyplomacja raz jeszcze zastosowała po wielekroć w przeszłości stosowaną imperialną sztuczkę: divide et impera. Niech pan nie jedzie do Moskwy! Proszę zważyć, że gdyby chciano uczciwie uhonorować zasługi polskiego żołnierza położone w walce z faszyzmem, to jego postać zostałaby umieszczona w odsłanianym właśnie pomniku sprzymierzonych armii, które walczyły z Hitlerem.
Tymczasem jest tam miejsce dla Amerykanina, Anglika i Francuza, o Rosjanach już nie wspominając, a nie ma go dla żołnierza polskiego, który z Niemcami walczył najdłużej, płacąc najwyższą cenę. Niech pan swoją obecnością w Moskwie nie żyruje tego afrontu czynionego polskiej armii, która jest panu tak droga.
Koziej słusznie zwraca uwagę, że gdyby gen. Jaruzelski nie skorzystał z rosyjskiego zaproszenia, byłoby to sygnałem dla Rosji, że Polacy nie pozwalają sobą manipulować. Nie sposób też nie podzielić sądu, że taka decyzja mogłaby poszerzyć polityczne poparcie dla udziału polskiego prezydenta w tym międzynarodowym przedsięwzięciu. A jest to ważne, bo tylko Polska nie zantagonizowana wewnętrznie i podobnie odczytująca swoje interesy w Rosji może być przez Moskwę traktowana jako partner poważny i odpowiedzialny. Tego wszystkiego tak wytrawnemu politykowi jak gen. Jaruzelski nie trzeba tłumaczyć. Wystarczy, by na sprawę popatrzył nie przez pryzmat swego prawa do uhonorowania zasług wojennych, lecz z punktu widzenia polskiej racji stanu.
Panie generale! Niech pan nie pozwoli, by rosyjska dyplomacja raz jeszcze zastosowała po wielekroć w przeszłości stosowaną imperialną sztuczkę: divide et impera. Niech pan nie jedzie do Moskwy! Proszę zważyć, że gdyby chciano uczciwie uhonorować zasługi polskiego żołnierza położone w walce z faszyzmem, to jego postać zostałaby umieszczona w odsłanianym właśnie pomniku sprzymierzonych armii, które walczyły z Hitlerem.
Tymczasem jest tam miejsce dla Amerykanina, Anglika i Francuza, o Rosjanach już nie wspominając, a nie ma go dla żołnierza polskiego, który z Niemcami walczył najdłużej, płacąc najwyższą cenę. Niech pan swoją obecnością w Moskwie nie żyruje tego afrontu czynionego polskiej armii, która jest panu tak droga.
Więcej możesz przeczytać w 17/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.