Dla lewicowych intelektualistów budowa IV RP to rewolucyjne szaleństwo, dla przeciętnego Polaka - szansa na normalność W"Cyberiadzie" Stanisław Lem informuje, że Trurl, znany robot i konstruktor, wyprodukował kiedyś elektronicznego wieszcza. Zrobił to nie z inżynierskiej i naukowej pasji, lecz z chęci popisania się przed kolegą. To pycha wydała na świat obciążoną jego cechami maszynę-literata. Skutki tego były groźne. Wymyślną poezją "Elektrybałt" zburzył społeczny spokój, przywodząc co wrażliwsze roboty do szaleństwa.
Nie wiadomo, jaki byłby ostateczny efekt jego twórczości, gdyby poety nie odkupił od Trurla możnowładca z sąsiedniej galaktyki. Od tamtej pory "na południowym nieboskłonie od czasu do czasu widać eksplozje gwiazd supernowych, jakich nie pamiętają najstarsi, i chodzą głuche wieści, jakoby miało to związek z poezją" - pisał Lem.
Misterne konstrukcje literackie podniecają elity nie tylko w społeczeństwach robotów. "Wolałbym żyć w dyktaturze Stalina zamiast w dyktaturze de GaulleŐa" - twierdził Jean-Paul Sartre, czytelnik i sprawny wytwórca lewicowej liryki. Martin Heidegger, admirator socjalizmu narodowego, tak uwodził grą "prześwitów" i "horyzontów", że do dziś na lewicy nikt nie odważy się wyszeptać o nim krytycznego słowa.
Socjalistyczny prometeizm i teutońska wola mocy, nakazujące z pogardą traktować moralne zabobony bożych prostaczków, wciąż mają wielu zwolenników. Nie bez powodu Czesław Miłosz pisał, że najpoczytniejszym filozofem w Berkeley jest Fryderyk Nietzsche - myśliciel, który swojemu "nadczłowiekowi" nakazał wyjście poza dobro i zło oraz zajęcie miejsca pośród artystycznej bohemy. A której snobce filantropce nie imponują obrazoburczy artyści?
Uczestniczyłem przed laty w seminarium z logiki, na którym głos zabrała kiedyś pewna pani doktor, specjalistka od "filozofii dialogu" (dziś profesor IFiS PAN, matka wojującej feministki). Jej przesłanie było czytelne: "mnie nie interesuje prawda, mnie interesuje dialog". Teoretycznym punktem dojścia owego dialogu ma być mistyczna unia jego uczestników, zawczasu oczyszczonych z przesądów "zdrowego rozsądku". W jej obliczu nikt nie zawraca sobie głowy moralnymi czy politycznymi przesądami pospólstwa.
Dla ludzi z klasą liczy się tylko przechadzka szlakiem "hermeneutycznego koła". To w jej czasie subiektywne stanowiska grawitują ku sobie w intymnej atmosferze narastającej serdeczności (porównaj dzisiejsze pary Belka i Frasyniuk czy Urban i Michnik).
Po wystąpieniu pani doktor głos zabrali logicy. Pytania do niej były prostoduszne - z zakresu ogólnej teorii znaku. Szczegóły pomijam. Wspomnę tylko o uśmiechach zakłopotania kwitujących wysiłki pani doktor-dziś-profesor, by zrozumieć pytania. Owszem, pytań nie zrozumie, ale to nie znaczy, że nie zainicjuje w humanistyce nowych prądów. I jak tu państwo z elitą takich "elektrybałtów" ma nie być rozkradane przez grupę trzymającą władzę?
Lecz jeśli nie "filozofia dialogu", to co? W odpowiedzi pięć obrazów, które powinni mieć w operacyjnej pamięci budowniczowie IV RP: 1. bandyci na szubienicach; 2. socjaliści w drodze na Kubę; 3. uczciwie zarobione na wolnym rynku pieniądze w mieszkach pracowitych obywateli, a nie SLD-owskich podatkożerców; 4. małżonkowie - złączeni heteroseksualną miłością - w łożnicach; 5. Pan Bóg w sercach.
Ot, i cała praktyczna filozofia. Bez heideggerowsko-gadamerowskich rapsodii, bez lizania się z rzecznikami PRL i bez partii centrum. Do przemyślenia i realizacji.
Misterne konstrukcje literackie podniecają elity nie tylko w społeczeństwach robotów. "Wolałbym żyć w dyktaturze Stalina zamiast w dyktaturze de GaulleŐa" - twierdził Jean-Paul Sartre, czytelnik i sprawny wytwórca lewicowej liryki. Martin Heidegger, admirator socjalizmu narodowego, tak uwodził grą "prześwitów" i "horyzontów", że do dziś na lewicy nikt nie odważy się wyszeptać o nim krytycznego słowa.
Socjalistyczny prometeizm i teutońska wola mocy, nakazujące z pogardą traktować moralne zabobony bożych prostaczków, wciąż mają wielu zwolenników. Nie bez powodu Czesław Miłosz pisał, że najpoczytniejszym filozofem w Berkeley jest Fryderyk Nietzsche - myśliciel, który swojemu "nadczłowiekowi" nakazał wyjście poza dobro i zło oraz zajęcie miejsca pośród artystycznej bohemy. A której snobce filantropce nie imponują obrazoburczy artyści?
Uczestniczyłem przed laty w seminarium z logiki, na którym głos zabrała kiedyś pewna pani doktor, specjalistka od "filozofii dialogu" (dziś profesor IFiS PAN, matka wojującej feministki). Jej przesłanie było czytelne: "mnie nie interesuje prawda, mnie interesuje dialog". Teoretycznym punktem dojścia owego dialogu ma być mistyczna unia jego uczestników, zawczasu oczyszczonych z przesądów "zdrowego rozsądku". W jej obliczu nikt nie zawraca sobie głowy moralnymi czy politycznymi przesądami pospólstwa.
Dla ludzi z klasą liczy się tylko przechadzka szlakiem "hermeneutycznego koła". To w jej czasie subiektywne stanowiska grawitują ku sobie w intymnej atmosferze narastającej serdeczności (porównaj dzisiejsze pary Belka i Frasyniuk czy Urban i Michnik).
Po wystąpieniu pani doktor głos zabrali logicy. Pytania do niej były prostoduszne - z zakresu ogólnej teorii znaku. Szczegóły pomijam. Wspomnę tylko o uśmiechach zakłopotania kwitujących wysiłki pani doktor-dziś-profesor, by zrozumieć pytania. Owszem, pytań nie zrozumie, ale to nie znaczy, że nie zainicjuje w humanistyce nowych prądów. I jak tu państwo z elitą takich "elektrybałtów" ma nie być rozkradane przez grupę trzymającą władzę?
Lecz jeśli nie "filozofia dialogu", to co? W odpowiedzi pięć obrazów, które powinni mieć w operacyjnej pamięci budowniczowie IV RP: 1. bandyci na szubienicach; 2. socjaliści w drodze na Kubę; 3. uczciwie zarobione na wolnym rynku pieniądze w mieszkach pracowitych obywateli, a nie SLD-owskich podatkożerców; 4. małżonkowie - złączeni heteroseksualną miłością - w łożnicach; 5. Pan Bóg w sercach.
Ot, i cała praktyczna filozofia. Bez heideggerowsko-gadamerowskich rapsodii, bez lizania się z rzecznikami PRL i bez partii centrum. Do przemyślenia i realizacji.
Więcej możesz przeczytać w 23/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.