Sin City jest połączeniem wszystkiego, co najlepsze w czarnym kryminale To pierwszy film, który został uznany za kultowy, zanim zaczęto go realizować. To pierwsza czarno-biała ekranizacja komiksu, która zajęła pierwsze miejsce w box office: film "Sin City" zarobił w pierwszy weekend rozpowszechniania 28 mln dolarów. To pierwszy film, w którym największe gwiazdy Hollywood grają na pustym planie, na tle wielkich zielonych plansz. Można by mnożyć określenia "pierwszy" w stosunku do filmu Roberta Rodrigueza. Wystarczy stwierdzić, że jest pierwszy nawet w tak zabawnej kategorii jak special guest director. Pod tym określeniem kryje się Quentin Tarantino, mistrz Roberta Rodrigueza. Tarantino wyreżyserował w filmie przyjaciela tylko jedną scenę.
"Sin City" ("Miasto grzechu") Franka Millera i Roberta Rodrigueza jest połączeniem wszystkiego, co najlepsze w tzw. czarnym kryminale. Czerpie garściami z książkowego czarnego kryminału spod znaku jego największych mistrzów Dashiella Hammetta (m.in. "Sokół maltański") i Raymonda Chandlera (m.in. "Długie pożegnanie" i "Żegnaj, laleczko"). Korzysta z czarnego kryminału filmowego lat 40.
XX wieku: z takich mistrzów jak Howard Hawks (m.in. "Wielki sen") i Delmer Daves (m.in. "Mroczne przejście") - w obu w głównej roli wystąpił Humphrey Bogart. Odwołuje się do europejskiego czarnego kryminału filmowego spod znaku mistrza Jean-Pierre'a Melville'a z lat 60. i 70. (m.in. "Samuraj" i "W kręgu zła") - w obu w głównej roli wystąpił Alain Delon. Czerpie z najbardziej mrocznej odmiany science fiction spod znaku "Matriksa" braci Wachowskich, "Mrocznego miasta" Aleksa Proyasa czy "Gattaca - szok przyszłości" Andrew Niccola. Odwołuje się do dwóch najlepszych obrazów Quentina Tarantino - "Wściekłe psy" i "Pulp Fiction". Nie trzeba dodawać, że Rodriguez składa też hołd swojej głównej gwieździe, Bruce'owi Willisowi, czyli jego rolom w "12 małpach", "Ostatnim skaucie" czy "Szklanej pułapce".
Kardynał kanibal
Filmowe "Sin City" jest dokładnym odwzorowaniem - niemal kadr po kadrze - komiksowego pierwowzoru Franka Millera (jest on współreżyserem filmu). Komiksowy oryginał Millera to trzy opowieści o wielkim złu, moralnej degrengoladzie, korupcji, rozpuście, hazardzie, ale też o honorze, lojalności i prawdziwej miłości. Miastem grzechu rządzą dwaj bracia Roark: senator i kardynał. Są wcieleniem absolutnego zła, bo posiadana przez nich absolutna władza absolutnie ich zdeprawowała. W otoczeniu Roarków pedofilia i kanibalizm to coś naturalnego. W takim świecie pojawiają się ludzie okrutni i zdeprawowani, ofiary miłosnych zawodów, skorumpowani policjanci i samotni mściciele desperacko broniący prawa i honoru.
Rodriguez i Miller opowiadają trzy dziejące się równolegle i przeplatające się historie (jak w "Pulp Fiction" Quentina Tarantino czy "Amores Perros" Alejandro Gonzáleza Inárritu). Jedna historia dotyczy losów Marva (Mickey Rourke) - prawdziwego twardziela, którego zafascynowała prostytutka Goldie (Jaime King). Spędza z nią noc, a rano okazuje się, że dziewczyna nie żyje. Marv desperacko szuka zabójcy, by się zemścić za śmierć dziewczyny. Druga opowieść dotyczy Dwighta (Clive Owen) - prywatnego detektywa, który wpada w kłopoty równie często jak Philip Marlow u Raymonda Chandlera. Dwight najpierw się stacza, a potem odradza. Trzecia historia jest opowieścią o Johnie Hartiganie (Bruce Willis) - bodaj jedynym uczciwym policjancie w Basin City (mieście grzechu), ratującego z rąk pedofila Roarka jedenastoletnią dziewczynkę, która potem stała się tancerką Nancy Callahan (Jessica Alba).
Przeciw niedowiarkom
Gdy w 1991 r. Frank Miller opublikował w amerykańskim magazynie komiksowym "Dark Horse Presents" pierwszy odcinek historii "Sin City", natychmiast obwołano ją kultową. Mówiono o wielkim odrodzeniu czarnego kryminału. Czarno-biała opowieść o twardzielu Marvie, który rozbija w drzazgi pół miasta, by znaleźć i ukarać winnych śmierci dziewczyny, okazała się strzałem w dziesiątkę. Miller nie był człowiekiem znikąd, bo kilka lat wcześniej słynnym albumem "Powrót Mrocznego Rycerza" wzniósł amerykański komiks na wyżyny sztuki. Potem przeżył krótki i nieudany romans z Hollywood: napisał scenariusze do drugiej i trzeciej części "Robocopa". Miller traktował "Sin City" jako małą, prywatną zabawkę, która miała udowodnić niedowiarkom, że obrazkami można opowiadać fascynujące historie. Filmowa adaptacja "Sin City" w pełni to potwierdza.
Prezent od Rodrigueza
Rodriguez zachwycił się komiksem "Sin City" i zaproponował Millerowi współpracę przy jego filmowej adaptacji. Miller, zrażony wcześniejszymi filmowymi porażkami, odmówił. Wtedy Rodriguez nakręcił za własne pieniądze filmową nowelkę na podstawie jednego komiksu "Sin City" i przesłał Millerowi w prezencie. Dołączył do niej liścik, w którym napisał, że tak właśnie chciałby zrobić film pełnometrażowy: żywi aktorzy, a cała reszta tworzona komputerowo. Tylko w ten sposób można by idealnie oddać formę oryginału.
Miller zachwycił się filmikiem Rodrigueza i natychmiast zgodził na ekranizację komiksu. Aktorów wybrał zarówno z grona wielkich fanów komiksu Millera, m.in. Bruce'a Willisa czy Josha Hartnetta, jak i z tych, którzy urodzili się, by występować w czarnych kryminałach: Mickeya Rourke, Benicio Del Toro, Clive'a Owena, Elijah Wooda, Jessicę Albę, Rosario Dawsona. Rodriguez szybko zebrał 45 mln dolarów na produkcję i zaczął kręcić "Sin City" w swoim studiu (mieszczącym się naprzeciwko jego domu). Technika filmu (aktorzy kręceni na zielonym tle) umożliwiła szybką pracę z gwiazdami, bo aktorzy występujący w jednej scenie nie musieli się spotykać na planie. Koszt filmu zwrócił się w dwa tygodnie, a po niecałych dwóch miesiącach rozpowszechniania "Sin City" tylko w USA zarobiło ponad 73 mln dolarów.
Filmowy komiks doskonały
Rok przed "Sin City" powstały trzy filmy kręcone na podobnej zasadzie (skrzyżowania żywych aktorów i dorabianej komputerowo reszty): amerykański "Sky Kapitan i świat jutra", francuska "Kobieta pułapka" i japoński "Casshern". Żaden z nich nie odniósł jednak takiego sukcesu jak "Sin City", bo zabawa efektami przysłoniła tam fabułę. Dzieło Rodrigueza i Millera to film w najlepszej tradycji George'a Lucasa, braci Wachowskich czy Petera Jacksona, gdzie efekty są tylko środkiem do opowiedzenia dobrej historii, a nie celem samym w sobie. "Sin City" nie będzie tak wielkim przebojem kasowym jak zrobione również na podstawie komiksu "Superman", "Batman" czy "Spiderman", bo jest filmem zbyt odważnym formalnie. Poza tym otrzymał w USA najwyższą kategorię wiekową R - co oznacza, że osoby, które nie ukończyły 17. roku życia, mogą go obejrzeć tylko w towarzystwie dorosłych. To jednak "Sin City", a nie "Batman" czy "Spiderman" zapisze się w historii kina, a już na pewno w historii czarnego kryminału.
XX wieku: z takich mistrzów jak Howard Hawks (m.in. "Wielki sen") i Delmer Daves (m.in. "Mroczne przejście") - w obu w głównej roli wystąpił Humphrey Bogart. Odwołuje się do europejskiego czarnego kryminału filmowego spod znaku mistrza Jean-Pierre'a Melville'a z lat 60. i 70. (m.in. "Samuraj" i "W kręgu zła") - w obu w głównej roli wystąpił Alain Delon. Czerpie z najbardziej mrocznej odmiany science fiction spod znaku "Matriksa" braci Wachowskich, "Mrocznego miasta" Aleksa Proyasa czy "Gattaca - szok przyszłości" Andrew Niccola. Odwołuje się do dwóch najlepszych obrazów Quentina Tarantino - "Wściekłe psy" i "Pulp Fiction". Nie trzeba dodawać, że Rodriguez składa też hołd swojej głównej gwieździe, Bruce'owi Willisowi, czyli jego rolom w "12 małpach", "Ostatnim skaucie" czy "Szklanej pułapce".
Kardynał kanibal
Filmowe "Sin City" jest dokładnym odwzorowaniem - niemal kadr po kadrze - komiksowego pierwowzoru Franka Millera (jest on współreżyserem filmu). Komiksowy oryginał Millera to trzy opowieści o wielkim złu, moralnej degrengoladzie, korupcji, rozpuście, hazardzie, ale też o honorze, lojalności i prawdziwej miłości. Miastem grzechu rządzą dwaj bracia Roark: senator i kardynał. Są wcieleniem absolutnego zła, bo posiadana przez nich absolutna władza absolutnie ich zdeprawowała. W otoczeniu Roarków pedofilia i kanibalizm to coś naturalnego. W takim świecie pojawiają się ludzie okrutni i zdeprawowani, ofiary miłosnych zawodów, skorumpowani policjanci i samotni mściciele desperacko broniący prawa i honoru.
Rodriguez i Miller opowiadają trzy dziejące się równolegle i przeplatające się historie (jak w "Pulp Fiction" Quentina Tarantino czy "Amores Perros" Alejandro Gonzáleza Inárritu). Jedna historia dotyczy losów Marva (Mickey Rourke) - prawdziwego twardziela, którego zafascynowała prostytutka Goldie (Jaime King). Spędza z nią noc, a rano okazuje się, że dziewczyna nie żyje. Marv desperacko szuka zabójcy, by się zemścić za śmierć dziewczyny. Druga opowieść dotyczy Dwighta (Clive Owen) - prywatnego detektywa, który wpada w kłopoty równie często jak Philip Marlow u Raymonda Chandlera. Dwight najpierw się stacza, a potem odradza. Trzecia historia jest opowieścią o Johnie Hartiganie (Bruce Willis) - bodaj jedynym uczciwym policjancie w Basin City (mieście grzechu), ratującego z rąk pedofila Roarka jedenastoletnią dziewczynkę, która potem stała się tancerką Nancy Callahan (Jessica Alba).
Przeciw niedowiarkom
Gdy w 1991 r. Frank Miller opublikował w amerykańskim magazynie komiksowym "Dark Horse Presents" pierwszy odcinek historii "Sin City", natychmiast obwołano ją kultową. Mówiono o wielkim odrodzeniu czarnego kryminału. Czarno-biała opowieść o twardzielu Marvie, który rozbija w drzazgi pół miasta, by znaleźć i ukarać winnych śmierci dziewczyny, okazała się strzałem w dziesiątkę. Miller nie był człowiekiem znikąd, bo kilka lat wcześniej słynnym albumem "Powrót Mrocznego Rycerza" wzniósł amerykański komiks na wyżyny sztuki. Potem przeżył krótki i nieudany romans z Hollywood: napisał scenariusze do drugiej i trzeciej części "Robocopa". Miller traktował "Sin City" jako małą, prywatną zabawkę, która miała udowodnić niedowiarkom, że obrazkami można opowiadać fascynujące historie. Filmowa adaptacja "Sin City" w pełni to potwierdza.
Prezent od Rodrigueza
Rodriguez zachwycił się komiksem "Sin City" i zaproponował Millerowi współpracę przy jego filmowej adaptacji. Miller, zrażony wcześniejszymi filmowymi porażkami, odmówił. Wtedy Rodriguez nakręcił za własne pieniądze filmową nowelkę na podstawie jednego komiksu "Sin City" i przesłał Millerowi w prezencie. Dołączył do niej liścik, w którym napisał, że tak właśnie chciałby zrobić film pełnometrażowy: żywi aktorzy, a cała reszta tworzona komputerowo. Tylko w ten sposób można by idealnie oddać formę oryginału.
Miller zachwycił się filmikiem Rodrigueza i natychmiast zgodził na ekranizację komiksu. Aktorów wybrał zarówno z grona wielkich fanów komiksu Millera, m.in. Bruce'a Willisa czy Josha Hartnetta, jak i z tych, którzy urodzili się, by występować w czarnych kryminałach: Mickeya Rourke, Benicio Del Toro, Clive'a Owena, Elijah Wooda, Jessicę Albę, Rosario Dawsona. Rodriguez szybko zebrał 45 mln dolarów na produkcję i zaczął kręcić "Sin City" w swoim studiu (mieszczącym się naprzeciwko jego domu). Technika filmu (aktorzy kręceni na zielonym tle) umożliwiła szybką pracę z gwiazdami, bo aktorzy występujący w jednej scenie nie musieli się spotykać na planie. Koszt filmu zwrócił się w dwa tygodnie, a po niecałych dwóch miesiącach rozpowszechniania "Sin City" tylko w USA zarobiło ponad 73 mln dolarów.
Filmowy komiks doskonały
Rok przed "Sin City" powstały trzy filmy kręcone na podobnej zasadzie (skrzyżowania żywych aktorów i dorabianej komputerowo reszty): amerykański "Sky Kapitan i świat jutra", francuska "Kobieta pułapka" i japoński "Casshern". Żaden z nich nie odniósł jednak takiego sukcesu jak "Sin City", bo zabawa efektami przysłoniła tam fabułę. Dzieło Rodrigueza i Millera to film w najlepszej tradycji George'a Lucasa, braci Wachowskich czy Petera Jacksona, gdzie efekty są tylko środkiem do opowiedzenia dobrej historii, a nie celem samym w sobie. "Sin City" nie będzie tak wielkim przebojem kasowym jak zrobione również na podstawie komiksu "Superman", "Batman" czy "Spiderman", bo jest filmem zbyt odważnym formalnie. Poza tym otrzymał w USA najwyższą kategorię wiekową R - co oznacza, że osoby, które nie ukończyły 17. roku życia, mogą go obejrzeć tylko w towarzystwie dorosłych. To jednak "Sin City", a nie "Batman" czy "Spiderman" zapisze się w historii kina, a już na pewno w historii czarnego kryminału.
Więcej możesz przeczytać w 23/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.