Pisząc z potrzeby obywatelskiej, stajesz się dzieckiem, które w bajce braci Grimm krzyczy na dworaków: "Król jest nagi!" - to motto Oriany Fallaci Spotkanie Oriany Fallaci z papieżem Benedyktem XVI było utrzymywane w największej tajemnicy. Nawet jej siostra Paola była przekonana, że Oriana jest w Nowym Jorku na terapii, która ma przedłużyć jej życie o kolejnych kilka miesięcy.
Nikt nie wie, jak długo trwała rozmowa zagorzałej ateistki, bojowniczki o prawo kobiet do aborcji z głową Kościoła katolickiego. O czym rozmawiano, można się jedynie domyślać.
"Czuję się mniej samotna, czytając książki Ratzingera" - powiedziała Fallaci w wywiadzie udzielonym Tunku Varadarajanowi z "Wall Street Journal". Fallaci uważa, że w drugiej połowie XX wieku ludzkość nie miała żadnych liczących się przywódców. "Poznałam więcej polityków niż Berlusconi - napisała. - I daję wam słowo: pięciu na dziesięciu to biedne gówienka [poveri stronzi]". "Po co przeprowadzać wywiad z takimi zerami, jak Chirac czy Schroeder, kiedy możesz zejść do baru pod domem i uzyskać ten sam rezultat?" - pytała. Tylko dwóch ludzi, jej zdaniem, zasługiwało na miano wielkich liderów: bin Laden i Karol Wojtyła. "Jan Paweł II był wojownikiem, który uczynił więcej, by pokonać Związek Sowiecki, niż Ameryka, ale nie mogę mu wybaczyć jego słabości wobec świata islamu. Dlaczego on był taki słaby!?" - stwierdziła.
Gnicie Zachodu
W ubiegłym roku kard. Ratzinger, wespół z przewodniczącym włoskiego senatu Marcello Perą, napisał książeczkę "Bez korzeni". Padają w niej takie słowa: "Zachód (...) w swojej historii dostrzega tylko to, co godne potępienia i niszczycielskie, nie jest już w stanie dostrzec tego, co wielkie i czyste". Te słowa mogły równie dobrze wyjść spod pióra Oriany, bo świetnie pasują do jej diagnozy śmiertelnego kryzysu kontynentu, który nie jest już Europą, lecz "Eurabią, kolonią islamu, w której islamska inwazja nie jest tylko procesem fizycznym, ale również kulturalnym i umysłowym. Serwilizm wobec najeźdźców zatruł demokrację z oczywistymi konsekwencjami dla wolności sumienia, dla samego pojęcia wolności".
Jest więcej rzeczy łączących niezwykłych rozmówców z Castel Gandolfo: "Słowo ČeutanazjaÇ jest dla mnie przekleństwem, obrazą boską i bestialstwem, masochizmem - napisała w obronie życia Terry Schiavo. - Nie wierzę w dobrą śmierć, w słodką śmierć, w śmierć, która wyzwala od cierpienia. Śmierć to śmierć i basta".
Fallaci stanęła u boku Benedykta XVI i kleru włoskiego podczas referendum mającego dopuścić używanie ludzkich embrionów do celów badawczych: "Jeśli w miejsce Birkenau czy Dachau postawić instytuty naukowe (É), jeśli w miejsce bliźniaków wiwisekcjonowanych przez Mengelego postawić ludzkie płody, śpiące w zamrażalnikach, nic się nie zmieni. (É) Naukowcy pozwalają, by komórki tych nowych myszek laboratoryjnych wzbogacały firmy farmaceutyczne, których cynizm przewyższa cynizm handlarzy bronią. (É) Ratzinger ma rację, kiedy mówi, że w imię Nauki prawu do życia zadaje się coraz głębsze rany. Ma rację, kiedy mówi, że eksperymenty z ludzkimi embrionami prowadzą do obrazy praw człowieka, do ich negacji".
Z pewnością Fallaci i Ratzinger znaleźli wiele wspólnych tematów do rozmowy i w wielu diagnozach zgodzili się bez zastrzeżeń. Czy czytelników zdziwi, jeśli za tydzień w "Corriere della Sera" ukaże się wybuchowy wywiad Oriany z Benedyktem XVI?
Obsesja pisania
"Kiedy pierwszy raz siadłam przed maszyną do pisania, zakochałam się w słowach, które wypływały jak krople, pojedynczo i pozostawały na papierzeÉ Każda kropla, jeśli wypowiedziana, ulatywałaby, ale na stronach słowa stawały się namacalne" - powiedziała w wywiadzie w 1979 r. Kiedy w 1974 r. opublikowała zbiór swoich rozmów z najważniejszymi politykami świata, napisała we wstępie: "Nie czuję się i nigdy nie będę się czuła jak chłodna maszyna, rejestrująca to, co widzi i słyszyÉ Na każdym osobistym przeżyciu pozostawiam strzępy duszy i uczestniczę w tym, co widzę i słyszę, jakby dotyczyło mnie osobiście i jakbym miała obowiązek zająć stanowisko: właśnie dlatego zawsze je zajmuję i zawsze jest ono oparte na konkretnym wyborze moralnym".
"Myślę, że dałam dziennikarstwu więcej, niż dziennikarstwo dało mnie. Bez fałszywej skromności myślę, że nobilitowałam dziennikarstwo, dałam mu szacunek" - stwierdziła w wywiadzie, jakiego udzieliła swej siostrze Paoli (opublikowanym w tygodniku "Oggi").
"Zaczynam pisać wcześnie rano (ósma, ósma trzydzieści) i pracuję do szóstej, siódmej wieczorem bez przerwy, bez jedzenia i odpoczynku. Palę więcej niż zwykle, co oznacza 50 papierosów dziennie. W nocy źle śpię. Z nikim się nie widuję. Nie odpowiadam na telefony. Nigdzie nie chodzę. Nie dbam o niedziele, święta, Boże Narodzenie czy Nowy Rok. Staję się histeryczką, czyli innymi słowy nieszczęśliwa i zawładnięta przez poczucie winy, jeśli nie produkuję wystarczająco dużo".
"To, co spowodowało, że zaczęłam pisać, to fakt, że urodziłam się kobietą, i to ubogą. Kiedy jesteś kobietą, musisz walczyć więcej. Co za tym idzie, musisz widzieć więcej, myśleć więcej i być bardziej kreatywna. Tak samo, kiedy rodzisz się uboga. Przetrwanie to wielka motywacja".
26 czerwca 2005 r. w liście do redaktora naczelnego dziennika "Libero" podkreślała: "Pisanie jest pracą ciężką i często bolesną: sam o tym wiesz. Ale kiedy czynisz to w czystości, z potrzeby obywatelskiej, to jest to jednocześnie najszlachetniejszy zawód na świecie. Bo czyniąc to w czystości, z potrzeby obywatelskiej, stajesz się dzieckiem, które w bajce braci Grimm krzyczy na dworaków, gotowych chwalić nowe szaty króla: `Król jest nagi`!".
Pod ostrzałem lewaków
Po pozycji "Inshallah" z 1990 r. chyba nie planowała już kolejnych książek. Przerwała jednak swoje milczenie po ponad 10 latach - w reakcji na zamachy z 11 września 2001 r. "Bo jestem bardzo, bardzo wściekła - napisała w liście do redaktora naczelnego "Corriere della Sera". - Wściekła wściekłością zimną, jasną i racjonalną. Wściekłością, która eliminuje wszelki dystans, wszelkie pobłażanie. Która nakazuje mi odpowiedzieć im (tym, którzy cieszyli się z zamachów) i przede wszystkim napluć na nich. Ja pluję na nich".
"Wściekłość i duma" oraz "Siła rozumu" sprzedały się w milionach egzemplarzy. Przez tygodnie były na czele listy bestsellerów w kilkudziesięciu krajach świata. Były też najbardziej krytykowanymi książkami ostatnich lat. Większość krytyków to lewacy z ruchów no global, nie mogący darować Fallaci sympatii i współczucia dla Stanów Zjednoczonych. Ich argumenty są równie słabe jak leninowskie tezy. Znienawidzona jest - musiała to brać pod uwagę już przy pisaniu - przez niemal cały świat arabski. Argumenty są nasycone słowami w rodzaju "suka" i "zabić ją". Gorzej z arabistami i historykami - z wieloma z tych krytyk nie sposób się nie zgodzić: "To prawdziwy koncentrat najgorszych przesądów i wyświechtanych opinii, jakie kiedykolwiek napisano o historii świata arabsko-islamskiego" - zauważył znany włoski historyk Arrigo Petacco. "To nie jest prawdziwy pamflet - zauważał świetny krytyk i eseista Valerio Evangelisti na temat "Siły rozumu". - Brak mu do tego zwięzłości i rygoru argumentacyjnego. Z pewnością nie jest to też esej: materiały gromadzone są w książce bez jakiegokolwiek porządku, źródła są niepewne lub niezrozumiane, a tezy nie dowiedzione lub niemożliwe do dowiedzenia". Z tymi opiniami można polemizować, z kolejną, również autorstwa Evangelistiego, raczej nie: "Autorka wciąż dywaguje, przeskakuje z tematu na temat, nakłada na siebie najprzeróżniejsze odniesienia, aż do utraty nici przewodniej. Czasami wydaje się wahać, jąkać, jakby, zdradzona przez zapał, zapominała, o czym mówiła. W takich wypadkach zamyka rozdział lub przechodzi do rozważań całkowicie odmiennych, pierwszych, jakie jej przechodzą na myśl".
W wielu analizach pojawia się porównanie ostatniej trylogii Fallaci do "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. "Tekst napisany nie po to, by go czytać, lecz raczej by kartkować. Rygor logiczny prawie nieobecny, struktura dzieła zerowa, ciągłe dywagacje, baza naukowa lub poznawcza nieobecna. Tylko kilka silnych idei nieustannie powtarzanych, by złowić roztargnionego czytelnika. Bardziej niż o idee chodziło o Żyda, nosiciela wszelkiego zła" (Evangelisti). "To plagiat `Mein Kampf`, w którym słowo `żyd` zostało zastąpione przez słowo `muzułmanin`" (Sherif El Sebaie).
"Za 50 lat takie książki jak `Siła rozumu` będą postrzegane z tym samym przerażeniem, z jakim dzisiaj patrzy się na `Mein Kampf`. I zadawane będzie pytanie: `Jak to było możliwe?`"- napisał Massimo Fini.
Zaciekłe odosobnienie
Fallaci mieszka w Nowym Jorku, w Midtown na Manhattanie. Przy 57. ulicy ma swoje studio. Ma też sekretarza. Poza tym posiada rezydencję we Florencji i 23-pokojowy casale (typowy dla tamtych okolic wiejski dom) w Toskanii. Opodal ma kolejny dom, do spółki z siostrą Paolą, przeznaczony dla turystów.
Żyje w izolacji. Nie odbiera telefonów, nie ma automatycznej sekretarki, by móc zostawić wiadomość. Niewielkie grono przyjaciół prosi o oddzwonienie na podstawie skomplikowanego kodu dzwonków telefonicznych, których Oriana sama dobrze nie pamięta i przeważnie oddzwania nie do tej osoby co trzeba. W całym życiu udzieliła kilku zaledwie wywiadów. Publicznie istnieje tylko kilka jej zdjęć.
Ma "charakterek", co się zowie. Lata temu inna wielka włoska dziennikarka Camilla Cederna pisała o niej: "Na swym pięknym, wartym miliony ranczu, gdzie produkuje wino i oliwę, pokłóciła się ze wszystkimi chłopami. Stawiając się jednemu z nich, dostała taki policzek, że znalazła się w szpitalu. `Kiedy słychać krzyki w wagonie restauracyjnym, można być pewnym, że to Oriana ma do kelnera lub kucharza pretensje o złą jakość jedzenia`.
Z żelazną konsekwencją, angażując licznych adwokatów, wytaczała procesy tym, którzy ośmielili się ją krytykować - domagała się milionowych odszkodowań. Czasem musiała sama je płacić, jak w wypadku procesu przeciwko "Osservatore Romano". Walczyła z gazetami i stronami internetowymi, na których bez autoryzacji znajdowały się fragmenty jej pism. "Ja żyję z moich książek. Z moich pism. Żyję z moich praw autorskich i jestem z tego dumna. `Chcę moich praw autorskich. Dostaję je, bo bez nich ołówki na chodnikach musiałabym sprzedawać`.
Śmierć marnotrawna
Oriana ma raka płuc - z licznymi przerzutami. Twierdzi, że nabawiła się choroby podczas pierwszej wojny w Zatoce, wdychając dym z kuwejckich szybów naftowych, podpalonych przez żołnierzy Saddama Husajna. Nie wspomina o papierosach, bo uważa, że "dezynfekują płuca". Pali Virginia Circles, produkowane w firmie Sherman`s z Nowego Jorku przez prawnuka generała Shermana. Czasem przerzuca się na cieniutkie cygara z tej samej firmy - Cigarettellos (dostarczają jej po 12-15 kartonów naraz, opakowane w czarne plastikowe worki).
W wywiadzie z samą sobą napisała, że nie boi się śmierci, ale uważa ją za wielkie marnotrawstwo. "Moje raki są w takim stadium, że myślę, iż dotarłam do końca drogi" - powiedziała. - Jaka szkoda. Chciałabym żyć, bo kocham życie tak bardzo".
Ćwierć wieku wcześniej, podsumowując trzy swoje książki: "Nic i niech tak będzie", "List do nigdy nie narodzonego dziecka" (własnego, które straciła) i "Człowiek", mówiła: "Głównym motywem tych moich książek jest temat śmierci. Te trzy książki mówią o śmierci, odnoszą się do śmierci, do mojej nienawiści do śmierci, do mojej walki ze śmiercią". Nie cała umrzesz, Oriano.
"Czuję się mniej samotna, czytając książki Ratzingera" - powiedziała Fallaci w wywiadzie udzielonym Tunku Varadarajanowi z "Wall Street Journal". Fallaci uważa, że w drugiej połowie XX wieku ludzkość nie miała żadnych liczących się przywódców. "Poznałam więcej polityków niż Berlusconi - napisała. - I daję wam słowo: pięciu na dziesięciu to biedne gówienka [poveri stronzi]". "Po co przeprowadzać wywiad z takimi zerami, jak Chirac czy Schroeder, kiedy możesz zejść do baru pod domem i uzyskać ten sam rezultat?" - pytała. Tylko dwóch ludzi, jej zdaniem, zasługiwało na miano wielkich liderów: bin Laden i Karol Wojtyła. "Jan Paweł II był wojownikiem, który uczynił więcej, by pokonać Związek Sowiecki, niż Ameryka, ale nie mogę mu wybaczyć jego słabości wobec świata islamu. Dlaczego on był taki słaby!?" - stwierdziła.
Gnicie Zachodu
W ubiegłym roku kard. Ratzinger, wespół z przewodniczącym włoskiego senatu Marcello Perą, napisał książeczkę "Bez korzeni". Padają w niej takie słowa: "Zachód (...) w swojej historii dostrzega tylko to, co godne potępienia i niszczycielskie, nie jest już w stanie dostrzec tego, co wielkie i czyste". Te słowa mogły równie dobrze wyjść spod pióra Oriany, bo świetnie pasują do jej diagnozy śmiertelnego kryzysu kontynentu, który nie jest już Europą, lecz "Eurabią, kolonią islamu, w której islamska inwazja nie jest tylko procesem fizycznym, ale również kulturalnym i umysłowym. Serwilizm wobec najeźdźców zatruł demokrację z oczywistymi konsekwencjami dla wolności sumienia, dla samego pojęcia wolności".
Jest więcej rzeczy łączących niezwykłych rozmówców z Castel Gandolfo: "Słowo ČeutanazjaÇ jest dla mnie przekleństwem, obrazą boską i bestialstwem, masochizmem - napisała w obronie życia Terry Schiavo. - Nie wierzę w dobrą śmierć, w słodką śmierć, w śmierć, która wyzwala od cierpienia. Śmierć to śmierć i basta".
Fallaci stanęła u boku Benedykta XVI i kleru włoskiego podczas referendum mającego dopuścić używanie ludzkich embrionów do celów badawczych: "Jeśli w miejsce Birkenau czy Dachau postawić instytuty naukowe (É), jeśli w miejsce bliźniaków wiwisekcjonowanych przez Mengelego postawić ludzkie płody, śpiące w zamrażalnikach, nic się nie zmieni. (É) Naukowcy pozwalają, by komórki tych nowych myszek laboratoryjnych wzbogacały firmy farmaceutyczne, których cynizm przewyższa cynizm handlarzy bronią. (É) Ratzinger ma rację, kiedy mówi, że w imię Nauki prawu do życia zadaje się coraz głębsze rany. Ma rację, kiedy mówi, że eksperymenty z ludzkimi embrionami prowadzą do obrazy praw człowieka, do ich negacji".
Z pewnością Fallaci i Ratzinger znaleźli wiele wspólnych tematów do rozmowy i w wielu diagnozach zgodzili się bez zastrzeżeń. Czy czytelników zdziwi, jeśli za tydzień w "Corriere della Sera" ukaże się wybuchowy wywiad Oriany z Benedyktem XVI?
Obsesja pisania
"Kiedy pierwszy raz siadłam przed maszyną do pisania, zakochałam się w słowach, które wypływały jak krople, pojedynczo i pozostawały na papierzeÉ Każda kropla, jeśli wypowiedziana, ulatywałaby, ale na stronach słowa stawały się namacalne" - powiedziała w wywiadzie w 1979 r. Kiedy w 1974 r. opublikowała zbiór swoich rozmów z najważniejszymi politykami świata, napisała we wstępie: "Nie czuję się i nigdy nie będę się czuła jak chłodna maszyna, rejestrująca to, co widzi i słyszyÉ Na każdym osobistym przeżyciu pozostawiam strzępy duszy i uczestniczę w tym, co widzę i słyszę, jakby dotyczyło mnie osobiście i jakbym miała obowiązek zająć stanowisko: właśnie dlatego zawsze je zajmuję i zawsze jest ono oparte na konkretnym wyborze moralnym".
"Myślę, że dałam dziennikarstwu więcej, niż dziennikarstwo dało mnie. Bez fałszywej skromności myślę, że nobilitowałam dziennikarstwo, dałam mu szacunek" - stwierdziła w wywiadzie, jakiego udzieliła swej siostrze Paoli (opublikowanym w tygodniku "Oggi").
"Zaczynam pisać wcześnie rano (ósma, ósma trzydzieści) i pracuję do szóstej, siódmej wieczorem bez przerwy, bez jedzenia i odpoczynku. Palę więcej niż zwykle, co oznacza 50 papierosów dziennie. W nocy źle śpię. Z nikim się nie widuję. Nie odpowiadam na telefony. Nigdzie nie chodzę. Nie dbam o niedziele, święta, Boże Narodzenie czy Nowy Rok. Staję się histeryczką, czyli innymi słowy nieszczęśliwa i zawładnięta przez poczucie winy, jeśli nie produkuję wystarczająco dużo".
"To, co spowodowało, że zaczęłam pisać, to fakt, że urodziłam się kobietą, i to ubogą. Kiedy jesteś kobietą, musisz walczyć więcej. Co za tym idzie, musisz widzieć więcej, myśleć więcej i być bardziej kreatywna. Tak samo, kiedy rodzisz się uboga. Przetrwanie to wielka motywacja".
26 czerwca 2005 r. w liście do redaktora naczelnego dziennika "Libero" podkreślała: "Pisanie jest pracą ciężką i często bolesną: sam o tym wiesz. Ale kiedy czynisz to w czystości, z potrzeby obywatelskiej, to jest to jednocześnie najszlachetniejszy zawód na świecie. Bo czyniąc to w czystości, z potrzeby obywatelskiej, stajesz się dzieckiem, które w bajce braci Grimm krzyczy na dworaków, gotowych chwalić nowe szaty króla: `Król jest nagi`!".
Pod ostrzałem lewaków
Po pozycji "Inshallah" z 1990 r. chyba nie planowała już kolejnych książek. Przerwała jednak swoje milczenie po ponad 10 latach - w reakcji na zamachy z 11 września 2001 r. "Bo jestem bardzo, bardzo wściekła - napisała w liście do redaktora naczelnego "Corriere della Sera". - Wściekła wściekłością zimną, jasną i racjonalną. Wściekłością, która eliminuje wszelki dystans, wszelkie pobłażanie. Która nakazuje mi odpowiedzieć im (tym, którzy cieszyli się z zamachów) i przede wszystkim napluć na nich. Ja pluję na nich".
"Wściekłość i duma" oraz "Siła rozumu" sprzedały się w milionach egzemplarzy. Przez tygodnie były na czele listy bestsellerów w kilkudziesięciu krajach świata. Były też najbardziej krytykowanymi książkami ostatnich lat. Większość krytyków to lewacy z ruchów no global, nie mogący darować Fallaci sympatii i współczucia dla Stanów Zjednoczonych. Ich argumenty są równie słabe jak leninowskie tezy. Znienawidzona jest - musiała to brać pod uwagę już przy pisaniu - przez niemal cały świat arabski. Argumenty są nasycone słowami w rodzaju "suka" i "zabić ją". Gorzej z arabistami i historykami - z wieloma z tych krytyk nie sposób się nie zgodzić: "To prawdziwy koncentrat najgorszych przesądów i wyświechtanych opinii, jakie kiedykolwiek napisano o historii świata arabsko-islamskiego" - zauważył znany włoski historyk Arrigo Petacco. "To nie jest prawdziwy pamflet - zauważał świetny krytyk i eseista Valerio Evangelisti na temat "Siły rozumu". - Brak mu do tego zwięzłości i rygoru argumentacyjnego. Z pewnością nie jest to też esej: materiały gromadzone są w książce bez jakiegokolwiek porządku, źródła są niepewne lub niezrozumiane, a tezy nie dowiedzione lub niemożliwe do dowiedzenia". Z tymi opiniami można polemizować, z kolejną, również autorstwa Evangelistiego, raczej nie: "Autorka wciąż dywaguje, przeskakuje z tematu na temat, nakłada na siebie najprzeróżniejsze odniesienia, aż do utraty nici przewodniej. Czasami wydaje się wahać, jąkać, jakby, zdradzona przez zapał, zapominała, o czym mówiła. W takich wypadkach zamyka rozdział lub przechodzi do rozważań całkowicie odmiennych, pierwszych, jakie jej przechodzą na myśl".
W wielu analizach pojawia się porównanie ostatniej trylogii Fallaci do "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. "Tekst napisany nie po to, by go czytać, lecz raczej by kartkować. Rygor logiczny prawie nieobecny, struktura dzieła zerowa, ciągłe dywagacje, baza naukowa lub poznawcza nieobecna. Tylko kilka silnych idei nieustannie powtarzanych, by złowić roztargnionego czytelnika. Bardziej niż o idee chodziło o Żyda, nosiciela wszelkiego zła" (Evangelisti). "To plagiat `Mein Kampf`, w którym słowo `żyd` zostało zastąpione przez słowo `muzułmanin`" (Sherif El Sebaie).
"Za 50 lat takie książki jak `Siła rozumu` będą postrzegane z tym samym przerażeniem, z jakim dzisiaj patrzy się na `Mein Kampf`. I zadawane będzie pytanie: `Jak to było możliwe?`"- napisał Massimo Fini.
Zaciekłe odosobnienie
Fallaci mieszka w Nowym Jorku, w Midtown na Manhattanie. Przy 57. ulicy ma swoje studio. Ma też sekretarza. Poza tym posiada rezydencję we Florencji i 23-pokojowy casale (typowy dla tamtych okolic wiejski dom) w Toskanii. Opodal ma kolejny dom, do spółki z siostrą Paolą, przeznaczony dla turystów.
Żyje w izolacji. Nie odbiera telefonów, nie ma automatycznej sekretarki, by móc zostawić wiadomość. Niewielkie grono przyjaciół prosi o oddzwonienie na podstawie skomplikowanego kodu dzwonków telefonicznych, których Oriana sama dobrze nie pamięta i przeważnie oddzwania nie do tej osoby co trzeba. W całym życiu udzieliła kilku zaledwie wywiadów. Publicznie istnieje tylko kilka jej zdjęć.
Ma "charakterek", co się zowie. Lata temu inna wielka włoska dziennikarka Camilla Cederna pisała o niej: "Na swym pięknym, wartym miliony ranczu, gdzie produkuje wino i oliwę, pokłóciła się ze wszystkimi chłopami. Stawiając się jednemu z nich, dostała taki policzek, że znalazła się w szpitalu. `Kiedy słychać krzyki w wagonie restauracyjnym, można być pewnym, że to Oriana ma do kelnera lub kucharza pretensje o złą jakość jedzenia`.
Z żelazną konsekwencją, angażując licznych adwokatów, wytaczała procesy tym, którzy ośmielili się ją krytykować - domagała się milionowych odszkodowań. Czasem musiała sama je płacić, jak w wypadku procesu przeciwko "Osservatore Romano". Walczyła z gazetami i stronami internetowymi, na których bez autoryzacji znajdowały się fragmenty jej pism. "Ja żyję z moich książek. Z moich pism. Żyję z moich praw autorskich i jestem z tego dumna. `Chcę moich praw autorskich. Dostaję je, bo bez nich ołówki na chodnikach musiałabym sprzedawać`.
Śmierć marnotrawna
Oriana ma raka płuc - z licznymi przerzutami. Twierdzi, że nabawiła się choroby podczas pierwszej wojny w Zatoce, wdychając dym z kuwejckich szybów naftowych, podpalonych przez żołnierzy Saddama Husajna. Nie wspomina o papierosach, bo uważa, że "dezynfekują płuca". Pali Virginia Circles, produkowane w firmie Sherman`s z Nowego Jorku przez prawnuka generała Shermana. Czasem przerzuca się na cieniutkie cygara z tej samej firmy - Cigarettellos (dostarczają jej po 12-15 kartonów naraz, opakowane w czarne plastikowe worki).
W wywiadzie z samą sobą napisała, że nie boi się śmierci, ale uważa ją za wielkie marnotrawstwo. "Moje raki są w takim stadium, że myślę, iż dotarłam do końca drogi" - powiedziała. - Jaka szkoda. Chciałabym żyć, bo kocham życie tak bardzo".
Ćwierć wieku wcześniej, podsumowując trzy swoje książki: "Nic i niech tak będzie", "List do nigdy nie narodzonego dziecka" (własnego, które straciła) i "Człowiek", mówiła: "Głównym motywem tych moich książek jest temat śmierci. Te trzy książki mówią o śmierci, odnoszą się do śmierci, do mojej nienawiści do śmierci, do mojej walki ze śmiercią". Nie cała umrzesz, Oriano.
Urodzona do walki |
---|
Oriana Fallaci urodziła się 24 lipca 1929 r. we Florencji. Jak sama wielokrotnie przyznawała, wielki wpływ wywarł na nią ojciec, "walczący liberał", przeciwnik Mussoliniego i faszyzmu. W czasie wojny założył on tajny Korpus Wolontariuszy na rzecz Wolności i do Walki z Nazizmem, do którego wciągnął 10-letnią córkę. Jako czternastolatka otrzymała list z podziękowaniami od generała Aleksandra i medal demokratycznych włoskich władz za walkę z faszyzmem. Pracę dziennikarską rozpoczęła jako 17-latka w lokalnej gazecie. Jej kariera była związana z nie istniejącym już dziś tygodnikiem "L`Europeo". Opublikowała 14 książek, przetłumaczonych na 31 języków: "Siedem grzechów Hollywood" (1956), "Niepotrzebna płeć" (1961), "Penelopa na wojnie" (1962), "Antypatyczni" (1963), "Kiedy słońce umiera" (1965), "Nic i niech tak będzie" (1969), "Tego dnia na księżycu" (1970), "Wywiad z historią" (1974), "List do nigdy nie narodzonego dziecka" (1975), "Człowiek" (1979), "Inshallah" (1990), "Wściekłość i duma" (2001), "Siła rozumu" (2004), "Wywiad z sobą samą. Apokalipsa." (2004).
|
Więcej możesz przeczytać w 38/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.