Dom mody Burberry, symbol Brytanii, wchodzi do Polski Nie wychodzimy na spacery bez naszego Burberry`ego - zapewnia królowa popu Madonna, od kilku lat mieszkająca w Wielkiej Brytanii. I chwali się, że także jej córka Lourdes nosi płaszczyki z podszewką w beżowo-czarno-czerwono-białą kratkę.
Tę samą kratkę można było niedawno oglądać na żonie brytyjskiego premiera Cherrie Blair (na otwarciowej sesji brytyjskiego parlamentu), u członków rodziny królewskiej, u piłkarza Davida Beckhama i jego żony Victorii - uznanej w tym roku za najlepiej ubraną Brytyjkę. Teraz po słynną kratkę mogą sięgnąć także polscy klienci. Założony w 1856 r. Burberry otwiera swój dwupiętrowy salon w Warszawie przy placu Trzech Krzyży. Sprzedawane będą w nim stroje dla mężczyzn, kobiet i dzieci, a także akcesoria, zapachy, linie zegarków i okularów słonecznych. Oprócz Burberry`ego w naszym kraju własne firmowe salony mają m.in. Ermenegildo Zegna, Hugo Boss, Escada i MaxMara, lecz tylko Zegna jest pozycjonowany podobnie do Burberry`ego. Pozostałe są z nieco niższej półki. Wprawdzie w Polsce sprzedawane są również produkty marek Trussardi Jeans, Versace, Dolce & Gabbana, Moschino, Joop, Just Cavalli, czy Armani Jeans, ale na ogół w jednym sklepie, ledwie po kilka sztuk ubrań z kolekcji.
Duma Brytanii
Podczas niedawnego Mediolańskiego Tygodnia Mody damska kolekcja Burberry`ego została uznana za najlepszą, choć pokazały się tam takie tuzy jak Ferre, Armani czy Fendi. W ślad za pochlebnymi recenzjami wzrosły przychody firmy - osiągając w ubiegłym roku 1,2 mld dolarów (wobec 400 mln dolarów w 1997 r.).
Burberry znów jest dla Brytyjczyków nie tylko domem mody, ale też jednym z narodowych symboli. Był nim już na początku XX wieku, kiedy założyciel firmy Thomas Burberry opatentował nieprzemakalny materiał, zwany gabardyną. Uszył z niego wojskowy płaszcz przeciwdeszczowy - trencz noszony przez oficerów brytyjskiej armii. Potem w strojach Burberry`ego najwybitniejsi podróżnicy, z Roaldem Amundsenem na czele, zdobywali bieguny. W kombinezonach Burberry`ego lotnicy John William Alcock i Arthur Whitten Brown w 1919 r. pierwsi przelecieli Atlantyk.
Burberry był dumą Albionu także dlatego, że zainteresowały się nim europejskie elity: w latach 30. płaszcze w kratkę konkurowały z projektami Coco Chanel. W następnych trzech dekadach Burberry podbił także Hollywood: trencz z kratką nosili w "Casablance" Ingrid Bergman i Humphrey Bogart, w "Śniadaniu u Tiffany`ego" Audrey Hepburn, a w "Różowej panterze" Peter Sellers.
Wielka zapaść
W latach 80. dla Burberry`ego nastał zły czas. "Ubrania od Burrbery`ego nie dałby na siebie włożyć nawet nieboszczyk - pisał jeszcze kilka lat temu "The Economist". Torby i dodatki w charakterystyczną kratkę łatwiej można było znaleźć w kiosku z pamiątkami niż w renomowanych domach towarowych. Burberry z symbolu dobrego smaku stał się jedną z wielu przeciętnych marek. Firma przegapiła moment, kiedy w światowej modzie prócz jakości zaczęło się liczyć kreowanie krótkotrwałych nawet trendów. Ubiory Burberry`ego, których krój nie zmieniał się przez dekady, przegrywały z projektami konkurencji. Do głosu doszli wówczas Jean-Paul Gaultier, Dolce & Gabbana, a zwłaszcza Giorgio Armani, którego kolekcje od 1982 r. (wtedy jako drugi w historii kreator, po Christianie Diorze, pojawił się na okładce "Time'a"), stały się punktem odniesienia dla światowej mody. A Burberry nadal tkwił w trenczach, tweedach i owczej wełnie.
Kratka Burberry`ego, zastrzeżony symbol firmy, kojarzyła się z archaicznym wzornictwem i przestarzałym wizerunkiem. Przyciągała jedynie turystów z Japonii i sentymentalnych emerytów - ostatnie wierne grupy klientów. Opinia o marce była tak zła, że sprzedaży jej produktów odmówiły domy towarowe Selfridges i Harvey Nichols, nie wspominając o Harrodsie. Nikt nie panował nad udzielaniem licencji na wyroby Burberry`ego i praktyką produkowania towarów od razu dla outletów i na przeceny. W dodatku w połowie lat 90. Burberry stał się ulubioną marką piłkarskich chuliganów. Wydawało się, że jest skazany na bankructwo, bo wcześniej tylko raz w historii dóbr luksusowych udało się uratować tak pogrążoną markę - Gucci.
Wybawicielka Bravo
Zmartwychwstanie Burberry`ego jest zasługą Rose Marie Bravo, zatrudnionej w 1997 r. na stanowisku dyrektora generalnego. Wcześniej Amerykanka postawiła na nogi kolejno MacyŐs i Saks Fifth Avenue - nowojorskie domy towarowe. Bravo w ciągu kilku lat uczyniła z Burberry`ego konkurenta największych producentów dóbr luksusowych. Zdecydowała o zaprzestaniu produkcji źle kojarzących się czapek bejsbolowych i odmłodziła markę, zatrudniając m.in. Fabiena Barona (współpracującego z Calvinem Kleinem), Roberto Menichettiego (podkupionego projektantce Jil Sander) oraz Christophera Baileya, pracującego wcześniej dla Donny Karan. Po raz pierwszy w historii firmy pojawiły się także linie kosmetyków i obuwia. - Wiedziałam, że samymi trenczami nie utrzymamy marki, a chcąc konkurować z największymi, musieliśmy wzorem konkurencji rozszerzyć asortyment o stroje kąpielowe, okulary czy ubranka dla dzieci - mówi "Wprost" Rose Marie Bravo. Bravo przygotowała strategię wejścia Burberry`ego na rozwijające się rynki - w tym roku firma otworzy swoje salony także w Turcji i Indiach. - Nie chcieliśmy pozostać lokalną marką, a dynamika takich rynków jak Polska zachęciła nas do ekspansji - podkreśla Bravo. Dziś jedynie 10 proc. towarów Burberry`ego jest sprzedawanych w Wielkiej Brytanii. Zasługi Bravo zostały docenione: magazyn "Forbes" uznał ją za bardziej wpływową niż królowa Elżbieta II, amerykańska akademia CFDA wręczyła jej Oscara mody, a tygodnik "Time" ogłosił najważniejszą kobietą światowej mody - przed taką sławą jak Miuccia Prada. Nagrodą samą w sobie są zarobki Bravo - według wyliczeń "The Guardian" wynoszą ok. 2 mln funtów rocznie.
Sukces Burberry`ego, paradoksalnie, może się stać dlań największym zagrożeniem. Na tak atrakcyjną markę zęby ostrzą sobie bowiem koncerny dóbr luksusowych, z odwiecznym konkurentem - Louisem Vuittonem na czele. W swej stajni ma on oprócz kilku domów mody, z Diorem na czele, firmy wytwarzające zegarki, biżuterię czy ekskluzywne trunki. Ale też apetyty największych na Burberry`ego świadczą o tym, że jest to znowu marka marzeń.
Duma Brytanii
Podczas niedawnego Mediolańskiego Tygodnia Mody damska kolekcja Burberry`ego została uznana za najlepszą, choć pokazały się tam takie tuzy jak Ferre, Armani czy Fendi. W ślad za pochlebnymi recenzjami wzrosły przychody firmy - osiągając w ubiegłym roku 1,2 mld dolarów (wobec 400 mln dolarów w 1997 r.).
Burberry znów jest dla Brytyjczyków nie tylko domem mody, ale też jednym z narodowych symboli. Był nim już na początku XX wieku, kiedy założyciel firmy Thomas Burberry opatentował nieprzemakalny materiał, zwany gabardyną. Uszył z niego wojskowy płaszcz przeciwdeszczowy - trencz noszony przez oficerów brytyjskiej armii. Potem w strojach Burberry`ego najwybitniejsi podróżnicy, z Roaldem Amundsenem na czele, zdobywali bieguny. W kombinezonach Burberry`ego lotnicy John William Alcock i Arthur Whitten Brown w 1919 r. pierwsi przelecieli Atlantyk.
Burberry był dumą Albionu także dlatego, że zainteresowały się nim europejskie elity: w latach 30. płaszcze w kratkę konkurowały z projektami Coco Chanel. W następnych trzech dekadach Burberry podbił także Hollywood: trencz z kratką nosili w "Casablance" Ingrid Bergman i Humphrey Bogart, w "Śniadaniu u Tiffany`ego" Audrey Hepburn, a w "Różowej panterze" Peter Sellers.
Wielka zapaść
W latach 80. dla Burberry`ego nastał zły czas. "Ubrania od Burrbery`ego nie dałby na siebie włożyć nawet nieboszczyk - pisał jeszcze kilka lat temu "The Economist". Torby i dodatki w charakterystyczną kratkę łatwiej można było znaleźć w kiosku z pamiątkami niż w renomowanych domach towarowych. Burberry z symbolu dobrego smaku stał się jedną z wielu przeciętnych marek. Firma przegapiła moment, kiedy w światowej modzie prócz jakości zaczęło się liczyć kreowanie krótkotrwałych nawet trendów. Ubiory Burberry`ego, których krój nie zmieniał się przez dekady, przegrywały z projektami konkurencji. Do głosu doszli wówczas Jean-Paul Gaultier, Dolce & Gabbana, a zwłaszcza Giorgio Armani, którego kolekcje od 1982 r. (wtedy jako drugi w historii kreator, po Christianie Diorze, pojawił się na okładce "Time'a"), stały się punktem odniesienia dla światowej mody. A Burberry nadal tkwił w trenczach, tweedach i owczej wełnie.
Kratka Burberry`ego, zastrzeżony symbol firmy, kojarzyła się z archaicznym wzornictwem i przestarzałym wizerunkiem. Przyciągała jedynie turystów z Japonii i sentymentalnych emerytów - ostatnie wierne grupy klientów. Opinia o marce była tak zła, że sprzedaży jej produktów odmówiły domy towarowe Selfridges i Harvey Nichols, nie wspominając o Harrodsie. Nikt nie panował nad udzielaniem licencji na wyroby Burberry`ego i praktyką produkowania towarów od razu dla outletów i na przeceny. W dodatku w połowie lat 90. Burberry stał się ulubioną marką piłkarskich chuliganów. Wydawało się, że jest skazany na bankructwo, bo wcześniej tylko raz w historii dóbr luksusowych udało się uratować tak pogrążoną markę - Gucci.
Wybawicielka Bravo
Zmartwychwstanie Burberry`ego jest zasługą Rose Marie Bravo, zatrudnionej w 1997 r. na stanowisku dyrektora generalnego. Wcześniej Amerykanka postawiła na nogi kolejno MacyŐs i Saks Fifth Avenue - nowojorskie domy towarowe. Bravo w ciągu kilku lat uczyniła z Burberry`ego konkurenta największych producentów dóbr luksusowych. Zdecydowała o zaprzestaniu produkcji źle kojarzących się czapek bejsbolowych i odmłodziła markę, zatrudniając m.in. Fabiena Barona (współpracującego z Calvinem Kleinem), Roberto Menichettiego (podkupionego projektantce Jil Sander) oraz Christophera Baileya, pracującego wcześniej dla Donny Karan. Po raz pierwszy w historii firmy pojawiły się także linie kosmetyków i obuwia. - Wiedziałam, że samymi trenczami nie utrzymamy marki, a chcąc konkurować z największymi, musieliśmy wzorem konkurencji rozszerzyć asortyment o stroje kąpielowe, okulary czy ubranka dla dzieci - mówi "Wprost" Rose Marie Bravo. Bravo przygotowała strategię wejścia Burberry`ego na rozwijające się rynki - w tym roku firma otworzy swoje salony także w Turcji i Indiach. - Nie chcieliśmy pozostać lokalną marką, a dynamika takich rynków jak Polska zachęciła nas do ekspansji - podkreśla Bravo. Dziś jedynie 10 proc. towarów Burberry`ego jest sprzedawanych w Wielkiej Brytanii. Zasługi Bravo zostały docenione: magazyn "Forbes" uznał ją za bardziej wpływową niż królowa Elżbieta II, amerykańska akademia CFDA wręczyła jej Oscara mody, a tygodnik "Time" ogłosił najważniejszą kobietą światowej mody - przed taką sławą jak Miuccia Prada. Nagrodą samą w sobie są zarobki Bravo - według wyliczeń "The Guardian" wynoszą ok. 2 mln funtów rocznie.
Sukces Burberry`ego, paradoksalnie, może się stać dlań największym zagrożeniem. Na tak atrakcyjną markę zęby ostrzą sobie bowiem koncerny dóbr luksusowych, z odwiecznym konkurentem - Louisem Vuittonem na czele. W swej stajni ma on oprócz kilku domów mody, z Diorem na czele, firmy wytwarzające zegarki, biżuterię czy ekskluzywne trunki. Ale też apetyty największych na Burberry`ego świadczą o tym, że jest to znowu marka marzeń.
Więcej możesz przeczytać w 38/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.