Tu nie pomogą zaklęcia, bicie w tam-tamy, kadzidło i woda prasowa. Tu potrzebna jest melioracja Jeszcze nie było wyborów. Jeszcze prawica nie doszła do władzy, jeszcze Platforma Obywatelska i PiS nie wprowadziły faszyzmu, sądów doraźnych i egzekucji publicznych. Jeszcze w lochach twierdzy Modlin nie jęczą okuci w łańcuchy najlepsi synowie i córy narodu. Ale powszechne prześladowania już się zaczęły.
Do boju ruszyli nienawistnicy, aby utopić Polskę w rynsztoku. Zaczęła się powszechna nagonka na ludzi przyzwoitych, jak sam Włodzimierz Cimoszewicz, mający odpowiedni atest "Gazety Wyborczej". Kogóż to nie ma na tej liście niewinnie prześladowanych. Jest dwóch prokuratorów Prokuratury Krajowej - Nocuń i jego szef Napierski, którym stawia się absurdalne i złośliwe zarzuty rzetelnego wykonywania obowiązków prokuratora PRL. Wkopano bezlitośnie w polską błotnistą ziemię pułkownika SB Waldemara Mroziewicza, mimo że jest najlepszym w kraju specjalistą od niszczenia archiwów. Jest Roman Giertych, któremu zarzuca się nadmierną miłość do teściowej i podejrzaną dbałość o jej dochody. Jest minister Mieczysław Wachowski, bezwstydnie oskarżany o płatną protekcję i przechowywanie tajnych dokumentów. Jest minister Aldona Kamela-Sowińska, którą sejmowa komisja do spraw PZU obrzuciła ohydnym błotem kalumni. Okrutny Jan Maria Rokita, kandydat na kapo nowego ustroju, ściga bezwzględnie najlepszych demokratów.pl - Frasyniuka, Lityńskiego i Hausnera - pozwami sądowymi, choć sam jest prześladowany przez własną żonę wywiadami.
Rynsztok. Szambo. Gnój. Nic dziwnego, że najlepsi synowie narodu Aleksander Kwaśniewski i Marek Belka szykują się do emigracji. Niewykluczone, że "Gazeta Wyborcza", która jest także jedną z ofiar nagonki, będzie musiała zejść do podziemia, wydawana na sitodruku w warunkach konspiracji, w jakiejś ziemiance w Puszczy Białowieskiej. W najlepszym wypadku jako "Gazeta Wyborcza Młodych" może będzie mogła wychodzić w formie dodatku do "Trybuny".
Jest strasznie. Nadciąga katastrofa. Jej katalizatorem, wedle obowiązującej opinii, była rezygnacja ze startu w wyborach prezydenckich w proteście przeciw deprawowaniu obyczaju politycznego zbrzydzonego rynsztokiem Włodzimierza Cimoszewicza - Polaka Największych Nadziei, człowieka, który ocaliłby przed polowaniem z nagonką Nocunia, Napierskiego, Mroziewicza i wielu jeszcze innych, być może także Wachowskiego. Od Cimoszewicza się podobno zaczęło, ale to nieprawda. Zaczęło się znacznie wcześniej. Zaczęło się, kiedy Rywin przyszedł do Michnika, a Michnik go nagrał. Wtedy ruszyła nagonka na wszystkich i rozlał się rynsztok. A tak było pięknie. Tak uroczo. Rywin w marynarskim ubranku spotykał się z Michnikiem w krótkich spodenkach i Urbanem w wianku z niezabudek na kinderbalach u Kwaśniewskiego. Komu to przeszkadzało? Co za nienawistnik uruchomił tę machinę zniszczenia, kto zarządził nagonkę? Tusk z Rokitą? Kaczyńscy? Same zagadki.
Nałęcz zadął w złoty róg pierwszej komisji śledczej i wszystko wymknęło się spod kontroli. Zaczęły się prześladowania niewinnych - Jakubowskiej, Czarzastego, Millera. Raz uruchomiona inkwizycja nie dała się zatrzymać. Zadymiły stosy. Zajęczały ofiary nikczemnie nurzane w błocie. Polacy rozejrzeli się wokół siebie i nagle oprzytomnieli: nie jesteśmy na ukwieconej łące. Jesteśmy w rynsztoku.
Tu nie pomogą zaklęcia, bicie w tam-tamy, kadzidło i woda prasowa. Tu jest potrzebna melioracja, której - mam nadzieję - nie powstrzyma wskazywanie na meliorantów jako twórców rynsztoka.
PS. W poprzednim numerze "Wprost" pan marszałek Tomasz Nałęcz wyraził wiarę, że będę się wstydził tego, co napisałem o Włodzimierzu Cimoszewiczu. Muszę pana marszałka rozczarować. Nie będę się wstydził z tego prostego powodu, że jestem bezwstydny. Jeśli pan sądził, że monopol na bezwstyd ma pan, razem z panem Cimoszewiczem i całą lewicą postkomunistyczną, był pan w błędzie. Jest nas więcej. Jest nas legion. Z tym że ja nigdy nie wstydzę się tego, co piszę, bo nie mam powodu. Wy nie wstydzicie się tego, co robicie. Choć powodów jest mnóstwo. Jeśli idzie o fajdanie, to sfajdałem się dopiero po lekturze pańskiego tekstu. Oczywiście, ze wzruszenia.
Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem w tym miejscu Leszka Millera, co zwalnia mnie od zbyt osobistych uwag. Były premier i szef SLD na pytanie, jaki widzi sposób na zwiększenie szans partii w wyborach, odpowiedział: "Objęcie przez Tomasza Nałęcza funkcji rzecznika Platformy Obywatelskiej". Ale może pan też napisać felieton.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Rynsztok. Szambo. Gnój. Nic dziwnego, że najlepsi synowie narodu Aleksander Kwaśniewski i Marek Belka szykują się do emigracji. Niewykluczone, że "Gazeta Wyborcza", która jest także jedną z ofiar nagonki, będzie musiała zejść do podziemia, wydawana na sitodruku w warunkach konspiracji, w jakiejś ziemiance w Puszczy Białowieskiej. W najlepszym wypadku jako "Gazeta Wyborcza Młodych" może będzie mogła wychodzić w formie dodatku do "Trybuny".
Jest strasznie. Nadciąga katastrofa. Jej katalizatorem, wedle obowiązującej opinii, była rezygnacja ze startu w wyborach prezydenckich w proteście przeciw deprawowaniu obyczaju politycznego zbrzydzonego rynsztokiem Włodzimierza Cimoszewicza - Polaka Największych Nadziei, człowieka, który ocaliłby przed polowaniem z nagonką Nocunia, Napierskiego, Mroziewicza i wielu jeszcze innych, być może także Wachowskiego. Od Cimoszewicza się podobno zaczęło, ale to nieprawda. Zaczęło się znacznie wcześniej. Zaczęło się, kiedy Rywin przyszedł do Michnika, a Michnik go nagrał. Wtedy ruszyła nagonka na wszystkich i rozlał się rynsztok. A tak było pięknie. Tak uroczo. Rywin w marynarskim ubranku spotykał się z Michnikiem w krótkich spodenkach i Urbanem w wianku z niezabudek na kinderbalach u Kwaśniewskiego. Komu to przeszkadzało? Co za nienawistnik uruchomił tę machinę zniszczenia, kto zarządził nagonkę? Tusk z Rokitą? Kaczyńscy? Same zagadki.
Nałęcz zadął w złoty róg pierwszej komisji śledczej i wszystko wymknęło się spod kontroli. Zaczęły się prześladowania niewinnych - Jakubowskiej, Czarzastego, Millera. Raz uruchomiona inkwizycja nie dała się zatrzymać. Zadymiły stosy. Zajęczały ofiary nikczemnie nurzane w błocie. Polacy rozejrzeli się wokół siebie i nagle oprzytomnieli: nie jesteśmy na ukwieconej łące. Jesteśmy w rynsztoku.
Tu nie pomogą zaklęcia, bicie w tam-tamy, kadzidło i woda prasowa. Tu jest potrzebna melioracja, której - mam nadzieję - nie powstrzyma wskazywanie na meliorantów jako twórców rynsztoka.
PS. W poprzednim numerze "Wprost" pan marszałek Tomasz Nałęcz wyraził wiarę, że będę się wstydził tego, co napisałem o Włodzimierzu Cimoszewiczu. Muszę pana marszałka rozczarować. Nie będę się wstydził z tego prostego powodu, że jestem bezwstydny. Jeśli pan sądził, że monopol na bezwstyd ma pan, razem z panem Cimoszewiczem i całą lewicą postkomunistyczną, był pan w błędzie. Jest nas więcej. Jest nas legion. Z tym że ja nigdy nie wstydzę się tego, co piszę, bo nie mam powodu. Wy nie wstydzicie się tego, co robicie. Choć powodów jest mnóstwo. Jeśli idzie o fajdanie, to sfajdałem się dopiero po lekturze pańskiego tekstu. Oczywiście, ze wzruszenia.
Nie mogę się powstrzymać przed zacytowaniem w tym miejscu Leszka Millera, co zwalnia mnie od zbyt osobistych uwag. Były premier i szef SLD na pytanie, jaki widzi sposób na zwiększenie szans partii w wyborach, odpowiedział: "Objęcie przez Tomasza Nałęcza funkcji rzecznika Platformy Obywatelskiej". Ale może pan też napisać felieton.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Więcej możesz przeczytać w 38/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.