Pięć nowych gwiazd współczesnej literatury światowej
Sięgają do tradycji europejskiego powieściopisarstwa i są wyjątkowo oczytani. Ich książki to często opasłe tomiska pełne soczystej prozy. Obce są im językowe eksperymenty i pretensjonalne zabiegi formalne. Wszystkich łączy talent narracyjny i łatwość opowiadania historii. Prawie każdy z nich doczekał się ekranizacji swojej prozy. Piszą panoramiczne sagi, w których łączą aktualne problemy społeczne z ważnym kontekstem historycznym. To nowe gwiazdy światowej literatury. I albo sięgną kiedyś po Nobla, albo powtórzą sukces Dana Browna.
Akrobata narracji
Zanim Jonathan Safran Foer (rocznik 1977) sięgnął po pióro, był m.in. archiwistą, recepcjonistą, studentem filozofii. Swoje opowiadania publikował w "New Yorkerze" i "Paris Review". W 1999 r. wybrał się na Ukrainę, by poznać losy swego żydowskiego dziadka, a w zasadzie kobiety, która ukrywała go w czasie wojny. Ukraińskie doświadczenie stało się kanwą jednego z najgłośniejszych debiutów ostatnich lat - wydanej przed trzema laty książki "Wszystko jest iluminacją". Czytelników i krytyków ujął narracyjny talent młodego pisarza i humor - trudny do przemycenia w książkach poświęconych Holocaustowi. Pełna autobiograficznych wątków, licząca kilkaset stron tragifarsa Amerykanina już została przetłumaczona na 29 języków i obsypana deszczem nagród. W USA właśnie powstał film na podstawie prozy Foera, z udziałem Elijah Wooda.
Foer nie pozuje na mędrca i tzw. poważnego pisarza. Z beztroską przekonuje, że jego pierwsza książka napisała się niemal sama: "Nie mam nigdy gotowego szkicu ani planu, jak pisać. Mam za to upodobanie do nieskończonego dzielenia fragmentów na jeszcze mniejsze części". Ale ten sukces nie był dziełem przypadku. Jego debiutancka powieść zyskała rekomendację samego Philipa Rotha. Z kolei wiarę w pisarskie zdolności umocniła w nim znana pisarka Joyce Carol Oates, u której uczył się creative writing. "Masz talent połączony z tym, co dla pisarza najważniejsze - z energią" - powiedziała po zajęciach. Gdy jego pierwsza powieść została wydana, nazwała go "akrobatą narracji".
Ostatnia powieść Foera "Extremely Loud and Incredibly Close", która ukazała się w marcu tego roku i już została przetłumaczona na 20 języków, dowiodła, że nie jest on autorem jednej książki. Fabuła powieści w sposób metaforyczny opowiada o tragedii 11 września (bohaterem powieści jest 9-letni Oskar Schell, wędrujący po Nowym Jorku w poszukiwaniu zamka, do którego pasowałby klucz pozostawiony przez jego ojca, który zginął 11 września). Krytyk "The Economist" zauważył, że Foerowi, jako jednemu z nielicznych pisarzy, udało się zamach na WTC przedstawić w sposób pozbawiony zadęcia i patosu.
Arogant z Waszyngtonu
"Raz na kilkanaście lat zdarza się talent, który zadziwia swoją głębią i rozmiarem. Takim artystą jest właśnie Edward P. Jones" - tak amerykański krytyk komentował dokonania syna czarnej analfabetki i hotelowej sprzątaczki, który jako pierwszy w rodzinie zdobył wyższe wykształcenie. Waszyngtoński pisarz Edward P. Jones (rocznik 1950) mimo 55 lat ma na swoim koncie dopiero dwie książki. Pierwsza, "Lost in the City", to zbiór krótkich, ale mistrzowsko skrojonych opowiadań (1991). Nic dziwnego, że nominowano je do National Book Award. Drugie dzieło to panoramiczna powieść "Znany świat", którą Jones pisał prawie 10 lat i która przyniosła mu w zeszłym roku nagrodę Pulitzera, a w tym roku IMPAC Award - prestiżową nagrodę krytyków w Dublinie. Przez recenzenta "Washington Post" ta powieść została okrzyknięta najlepszą amerykańską książką ostatnich lat. W Polsce wydana przed kilkoma miesiącami przez Sonię Dragę przeszła bez echa. Pewnie dlatego, że historia Henry`ego Townsenda koncentruje się na dość egzotycznym dla nas problemie niewolnictwa i społecznych podziałach typowych dla amerykańskiego społeczeństwa.
Przez prawie 20 lat Jones pracował jako dziennikarz, pisząc o... podatkach. Przeprowadzał się 18 razy, a po skończeniu studiów był biedny jak mysz kościelna. Znany jest z wyniosłego stosunku do białych. Niektórzy krytycy mówią nawet o jego rasizmie. W swojej powieści Jones nawiązuje do najlepszych tradycji europejskiego powieściopisarstwa, wyraźnie widać w niej wpływy wiktoriańskiej prozy. Może dlatego tak dobrze potrafi opowiadać historie. Nic dziwnego, że tym roku sprzedał prawa do ekranizacji "Znanego świata".
Barokowy komik
"Ingo Schulze to nasz nowy wielki opowiadacz" - obwieścił noblista Guenter Grass. Wkrótce też tego 43-letniego filologa klasycznego okrzyknięto następcą Grassa. "To barokowy komik" - pisał recenzent dodatku o książkach do "New York Times". Schulze, który był gwiazdą tegorocznych targów książki we Frankfurcie, przez dwa lata pracował jako dramaturg. Zadebiutował tomem tragikomicznych opowiadań "33 momenty szczęścia", których wspólnym mianownikiem była próba przezwyciężenia chaosu i absurdów postsowieckiej Rosji. Jednocześnie prowadził dialog z rosyjskimi mistrzami pióra, takimi jak Gogol, Dostojewski czy Nabokov.
Akcja jego pierwszej powieści, przetłumaczonych na kilkanaście języków "Prostych historii" (1998), toczy się tuż po zburzeniu muru berlińskiego w Altenburgu - mieście położonym w dawnej NRD. Ta proza to opowiedziane z humorem historie zwykłych ludzi, którzy znaleźli się w niezwykłym punkcie historii. Trzy z tych opowiadań wydrukował "New Yorker", co wcześniej przydarzyło się tylko trzem niemieckim pisarzom. W 1998 r., po amerykańskim wydaniu "Prostych historii", "New York Times" umieścił Schulzego w gronie pięciu najbardziej obiecujących europejskich pisarzy.
Najnowsza jego powieść ("Nowe życie") była najbardziej wyczekiwaną książką sezonu w Niemczech. To rozrachunkowe podsumowanie losów zjednoczonych Niemiec. Krytyk "Sueddeutsche Zeitung" Thomas Steinfeld nazwał ją "najlepszą rzeczą, jaka się przydarzyła niemieckiej literaturze". A "Der Spiegel" napisał o "narracyjnej uczcie". Elmar Krekeler z "Die Welt", członek jury Deutscher Buchpreis - jednej z najważniejszych nagród w Niemczech - mówi, że "to nie jest literatura o zjednoczeniu Niemiec. To jest światowa literatura".
Głowa do interesu
Kiedy Francuz Marc Levy (rocznik 1961) miał 18 lat, wstąpił do Czerwonego Krzyża i w ciągu trzech lat został tam dyrektorem. Ma za sobą pracę w pomocy medycznej w Kambodży i Wietnamie. Na studiach założył własną firmę Logitec France. Rok później wyjechał do USA, gdzie otworzył dwie firmy, specjalizujące się w grafice komputerowej. Gdy skończył 30 lat, zajął się projektowaniem firm, łącząc technologię, architekturę i tzw. inżynierię strukturalną. Aż do 1998 r. nic nie wskazywało na to, że Levy stanie się obok Michele`a Houellebecqa najbardziej wziętym pisarzem we Francji. W 1998 r. napisał pierwszą powieść "A jeśli to prawda...". Pełno w niej duchów i... uczucia - może dlatego, że tę historię wymyślił dla swego syna Louisa. Książka sprzedała się w 3 mln egzemplarzy i przetłumaczono ją na 34 języki. W 1999 r. Levy porzucił ostatecznie firmę, zamieszkał w Londynie i poświęcił się wyłącznie pisaniu. W tym samym roku prawa do ekranizacji "A jeśli to prawda..." kupiła wytwórnia Stevena Spielberga Dreamworks. Adaptacja powieści "Just Like Heaven" z Reese Witherspoon w roli głównej swoją premierę w amerykańskich kinach miała tej jesieni.
Ostatnia powieść Levy`ego, sequel debiutu, od czerwca tego roku rozeszła się we Francji w ponad 600 tys. egzemplarzy. Dopiero teraz recenzenci docenili narratorską smykałkę pisarza, a jego książkę ocenili jako mistrzowskie osiągnięcie w dziedzinie komedii romantycznej. Jeden z autorów branżowego pisma o książkach
"Livres Hebdo" nazwał Levy`ego "francuskim Danem Brownem". W Polsce wydano trzy z pięciu jego powieści, ale wszystkie przeszły bez echa.
Zadie multi-kulti
W 2000 r. nieznana nikomu pół-Jamajka i pół-Brytyjka otrzymała 250 tys. funtów zaliczki. Wystarczyło, że angielski wydawca przeczytał pierwszy rozdział jej debiutanckiej książki "Białe zęby". Wkrótce soczysta, multikulturowa saga o trzech londyńskich rodzinach sprzedała się w 3 mln egzemplarzy, przetłumaczona na 30 języków. Dwudziestopięcioletnia wówczas Zadie Smith (rocznik 1975) zyskała status gwiazdy światowej literatury. Jesienią 2002 r. Channel 4 wyemitował 4-godzinną telewizyjną sagę, zrealizowaną na podstawie "Białych zębów". Wcześniej Smith namaścił sam Salman Rushdie, rekomendując jej powieść jako "zdumiewająco dojrzały debiut". - Zanim zaczniesz pisać, musisz dużo przeczytać i dużo wiedzieć, bo nie da się robić literatury bez znajomości warsztatu - mówi "Wprost" Smith,
z wykształcenia literaturoznawca. Dziś wykłada literaturę na Uniwersytecie Harvarda i rekomenduje mniej znanych kolegów po piórze. Napisała m.in. wstęp do antologii opowiadań "Poparzone dzieci Ameryki" - przewodnika po współczesnej literaturze amerykańskiej, w którym znalazł się Jonathan Safran Foer.
Już pierwsza książka Smith dowiodła, jak atrakcyjny jest dziś w literaturze temat wielokulturowości. Nic dziwnego, że bohaterem swej drugiej powieści uczyniła Brytyjczyka chińskiego pochodzenia, który jest jednocześnie Żydem wyznającym zasady buddyzmu zen. Ale "Łowca autografów" (2002) spotkał się z chłodnym przyjęciem. I gdy się wydawało, że Smith pozostanie autorką jednej książki, na rynku ukazała się jej powieść "On Beauty". Recenzent "New York Timesa" nazwał ją "jedną z najlepszych w tym roku" (została nominowana do tegorocznej nagrody Bookera). Ta powieść jest po części historią kampusową, zwieńczeniem pobytu Smith na Harvardzie. Smith popisuje się narracyjną sprawnością i wielkim poczuciem humoru.
Współpraca: Marta Nadzieja
Akrobata narracji
Zanim Jonathan Safran Foer (rocznik 1977) sięgnął po pióro, był m.in. archiwistą, recepcjonistą, studentem filozofii. Swoje opowiadania publikował w "New Yorkerze" i "Paris Review". W 1999 r. wybrał się na Ukrainę, by poznać losy swego żydowskiego dziadka, a w zasadzie kobiety, która ukrywała go w czasie wojny. Ukraińskie doświadczenie stało się kanwą jednego z najgłośniejszych debiutów ostatnich lat - wydanej przed trzema laty książki "Wszystko jest iluminacją". Czytelników i krytyków ujął narracyjny talent młodego pisarza i humor - trudny do przemycenia w książkach poświęconych Holocaustowi. Pełna autobiograficznych wątków, licząca kilkaset stron tragifarsa Amerykanina już została przetłumaczona na 29 języków i obsypana deszczem nagród. W USA właśnie powstał film na podstawie prozy Foera, z udziałem Elijah Wooda.
Foer nie pozuje na mędrca i tzw. poważnego pisarza. Z beztroską przekonuje, że jego pierwsza książka napisała się niemal sama: "Nie mam nigdy gotowego szkicu ani planu, jak pisać. Mam za to upodobanie do nieskończonego dzielenia fragmentów na jeszcze mniejsze części". Ale ten sukces nie był dziełem przypadku. Jego debiutancka powieść zyskała rekomendację samego Philipa Rotha. Z kolei wiarę w pisarskie zdolności umocniła w nim znana pisarka Joyce Carol Oates, u której uczył się creative writing. "Masz talent połączony z tym, co dla pisarza najważniejsze - z energią" - powiedziała po zajęciach. Gdy jego pierwsza powieść została wydana, nazwała go "akrobatą narracji".
Ostatnia powieść Foera "Extremely Loud and Incredibly Close", która ukazała się w marcu tego roku i już została przetłumaczona na 20 języków, dowiodła, że nie jest on autorem jednej książki. Fabuła powieści w sposób metaforyczny opowiada o tragedii 11 września (bohaterem powieści jest 9-letni Oskar Schell, wędrujący po Nowym Jorku w poszukiwaniu zamka, do którego pasowałby klucz pozostawiony przez jego ojca, który zginął 11 września). Krytyk "The Economist" zauważył, że Foerowi, jako jednemu z nielicznych pisarzy, udało się zamach na WTC przedstawić w sposób pozbawiony zadęcia i patosu.
Arogant z Waszyngtonu
"Raz na kilkanaście lat zdarza się talent, który zadziwia swoją głębią i rozmiarem. Takim artystą jest właśnie Edward P. Jones" - tak amerykański krytyk komentował dokonania syna czarnej analfabetki i hotelowej sprzątaczki, który jako pierwszy w rodzinie zdobył wyższe wykształcenie. Waszyngtoński pisarz Edward P. Jones (rocznik 1950) mimo 55 lat ma na swoim koncie dopiero dwie książki. Pierwsza, "Lost in the City", to zbiór krótkich, ale mistrzowsko skrojonych opowiadań (1991). Nic dziwnego, że nominowano je do National Book Award. Drugie dzieło to panoramiczna powieść "Znany świat", którą Jones pisał prawie 10 lat i która przyniosła mu w zeszłym roku nagrodę Pulitzera, a w tym roku IMPAC Award - prestiżową nagrodę krytyków w Dublinie. Przez recenzenta "Washington Post" ta powieść została okrzyknięta najlepszą amerykańską książką ostatnich lat. W Polsce wydana przed kilkoma miesiącami przez Sonię Dragę przeszła bez echa. Pewnie dlatego, że historia Henry`ego Townsenda koncentruje się na dość egzotycznym dla nas problemie niewolnictwa i społecznych podziałach typowych dla amerykańskiego społeczeństwa.
Przez prawie 20 lat Jones pracował jako dziennikarz, pisząc o... podatkach. Przeprowadzał się 18 razy, a po skończeniu studiów był biedny jak mysz kościelna. Znany jest z wyniosłego stosunku do białych. Niektórzy krytycy mówią nawet o jego rasizmie. W swojej powieści Jones nawiązuje do najlepszych tradycji europejskiego powieściopisarstwa, wyraźnie widać w niej wpływy wiktoriańskiej prozy. Może dlatego tak dobrze potrafi opowiadać historie. Nic dziwnego, że tym roku sprzedał prawa do ekranizacji "Znanego świata".
Barokowy komik
"Ingo Schulze to nasz nowy wielki opowiadacz" - obwieścił noblista Guenter Grass. Wkrótce też tego 43-letniego filologa klasycznego okrzyknięto następcą Grassa. "To barokowy komik" - pisał recenzent dodatku o książkach do "New York Times". Schulze, który był gwiazdą tegorocznych targów książki we Frankfurcie, przez dwa lata pracował jako dramaturg. Zadebiutował tomem tragikomicznych opowiadań "33 momenty szczęścia", których wspólnym mianownikiem była próba przezwyciężenia chaosu i absurdów postsowieckiej Rosji. Jednocześnie prowadził dialog z rosyjskimi mistrzami pióra, takimi jak Gogol, Dostojewski czy Nabokov.
Akcja jego pierwszej powieści, przetłumaczonych na kilkanaście języków "Prostych historii" (1998), toczy się tuż po zburzeniu muru berlińskiego w Altenburgu - mieście położonym w dawnej NRD. Ta proza to opowiedziane z humorem historie zwykłych ludzi, którzy znaleźli się w niezwykłym punkcie historii. Trzy z tych opowiadań wydrukował "New Yorker", co wcześniej przydarzyło się tylko trzem niemieckim pisarzom. W 1998 r., po amerykańskim wydaniu "Prostych historii", "New York Times" umieścił Schulzego w gronie pięciu najbardziej obiecujących europejskich pisarzy.
Najnowsza jego powieść ("Nowe życie") była najbardziej wyczekiwaną książką sezonu w Niemczech. To rozrachunkowe podsumowanie losów zjednoczonych Niemiec. Krytyk "Sueddeutsche Zeitung" Thomas Steinfeld nazwał ją "najlepszą rzeczą, jaka się przydarzyła niemieckiej literaturze". A "Der Spiegel" napisał o "narracyjnej uczcie". Elmar Krekeler z "Die Welt", członek jury Deutscher Buchpreis - jednej z najważniejszych nagród w Niemczech - mówi, że "to nie jest literatura o zjednoczeniu Niemiec. To jest światowa literatura".
Głowa do interesu
Kiedy Francuz Marc Levy (rocznik 1961) miał 18 lat, wstąpił do Czerwonego Krzyża i w ciągu trzech lat został tam dyrektorem. Ma za sobą pracę w pomocy medycznej w Kambodży i Wietnamie. Na studiach założył własną firmę Logitec France. Rok później wyjechał do USA, gdzie otworzył dwie firmy, specjalizujące się w grafice komputerowej. Gdy skończył 30 lat, zajął się projektowaniem firm, łącząc technologię, architekturę i tzw. inżynierię strukturalną. Aż do 1998 r. nic nie wskazywało na to, że Levy stanie się obok Michele`a Houellebecqa najbardziej wziętym pisarzem we Francji. W 1998 r. napisał pierwszą powieść "A jeśli to prawda...". Pełno w niej duchów i... uczucia - może dlatego, że tę historię wymyślił dla swego syna Louisa. Książka sprzedała się w 3 mln egzemplarzy i przetłumaczono ją na 34 języki. W 1999 r. Levy porzucił ostatecznie firmę, zamieszkał w Londynie i poświęcił się wyłącznie pisaniu. W tym samym roku prawa do ekranizacji "A jeśli to prawda..." kupiła wytwórnia Stevena Spielberga Dreamworks. Adaptacja powieści "Just Like Heaven" z Reese Witherspoon w roli głównej swoją premierę w amerykańskich kinach miała tej jesieni.
Ostatnia powieść Levy`ego, sequel debiutu, od czerwca tego roku rozeszła się we Francji w ponad 600 tys. egzemplarzy. Dopiero teraz recenzenci docenili narratorską smykałkę pisarza, a jego książkę ocenili jako mistrzowskie osiągnięcie w dziedzinie komedii romantycznej. Jeden z autorów branżowego pisma o książkach
"Livres Hebdo" nazwał Levy`ego "francuskim Danem Brownem". W Polsce wydano trzy z pięciu jego powieści, ale wszystkie przeszły bez echa.
Zadie multi-kulti
W 2000 r. nieznana nikomu pół-Jamajka i pół-Brytyjka otrzymała 250 tys. funtów zaliczki. Wystarczyło, że angielski wydawca przeczytał pierwszy rozdział jej debiutanckiej książki "Białe zęby". Wkrótce soczysta, multikulturowa saga o trzech londyńskich rodzinach sprzedała się w 3 mln egzemplarzy, przetłumaczona na 30 języków. Dwudziestopięcioletnia wówczas Zadie Smith (rocznik 1975) zyskała status gwiazdy światowej literatury. Jesienią 2002 r. Channel 4 wyemitował 4-godzinną telewizyjną sagę, zrealizowaną na podstawie "Białych zębów". Wcześniej Smith namaścił sam Salman Rushdie, rekomendując jej powieść jako "zdumiewająco dojrzały debiut". - Zanim zaczniesz pisać, musisz dużo przeczytać i dużo wiedzieć, bo nie da się robić literatury bez znajomości warsztatu - mówi "Wprost" Smith,
z wykształcenia literaturoznawca. Dziś wykłada literaturę na Uniwersytecie Harvarda i rekomenduje mniej znanych kolegów po piórze. Napisała m.in. wstęp do antologii opowiadań "Poparzone dzieci Ameryki" - przewodnika po współczesnej literaturze amerykańskiej, w którym znalazł się Jonathan Safran Foer.
Już pierwsza książka Smith dowiodła, jak atrakcyjny jest dziś w literaturze temat wielokulturowości. Nic dziwnego, że bohaterem swej drugiej powieści uczyniła Brytyjczyka chińskiego pochodzenia, który jest jednocześnie Żydem wyznającym zasady buddyzmu zen. Ale "Łowca autografów" (2002) spotkał się z chłodnym przyjęciem. I gdy się wydawało, że Smith pozostanie autorką jednej książki, na rynku ukazała się jej powieść "On Beauty". Recenzent "New York Timesa" nazwał ją "jedną z najlepszych w tym roku" (została nominowana do tegorocznej nagrody Bookera). Ta powieść jest po części historią kampusową, zwieńczeniem pobytu Smith na Harvardzie. Smith popisuje się narracyjną sprawnością i wielkim poczuciem humoru.
Współpraca: Marta Nadzieja
Więcej możesz przeczytać w 45/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.