****
Kilka tygodni temu w telewizyjnych stacjach muzycznych pojawił się klip do ostrego jak brzytwa utworu "Benzin". Panowie w potężnej ciężarówce przy akompaniamencie muzyki, jakiej nie powstydziłby się sam książę ciemności, taranowali wszystko, co popadnie na ulicach bliżej nieokreślonej metropolii. Można więc było przypuszczać, że reszta utworów z najnowszego albumu Niemców będzie równie dobra. I prawie tak jest. Krążek jak zwykle u Rammsteina zawiera 11 utworów. Cztery z nich są nowe, reszta powstała podczas sesji nagraniowej do poprzedniej płyty "Reise, Reise". O dziwo to, co się nie zmieściło na ostatnim krążku, jest najlepsze. Nie zabrakło dynamicznych gitar i wyrafinowanej elektroniki, przyprawionej dużą dawką patetyzmu. Całość jest więc muzycznym kolażem przypominającym po trosze wszystkie stare płyty berlińczyków. Najnowsze dzieło warto kupić z dwóch powodów. Po pierwsze, z powodu utworów "Mann Gegen Mann", "Te Quiero Puta", "Rosenrot", no i tytułowego "Benzin. Po drugie, ze względu na okładkę, bo to edytorski majstersztyk. Na uwagę zasługują też świetne zdjęcia grupy wykonane przez Eugenio Recuenco, inspirowane m.in. filmem Stanleya Kubricka "Mechaniczna pomarańcza". Następnej płyty można się spodziewać dopiero w 2008 r., bo muzycy zapowiedzieli, że dla nich rok 2006 jest wolny od pracy. Jeśli zabrakłoby benzyny (jak głoszą), wtedy urlop będziemy mieli wszyscy. Ale o takich wakacjach chyba nikt nie marzy.
Łukasz Radwan
Rammstein "Rosenrot", Universal 2005
Kilka tygodni temu w telewizyjnych stacjach muzycznych pojawił się klip do ostrego jak brzytwa utworu "Benzin". Panowie w potężnej ciężarówce przy akompaniamencie muzyki, jakiej nie powstydziłby się sam książę ciemności, taranowali wszystko, co popadnie na ulicach bliżej nieokreślonej metropolii. Można więc było przypuszczać, że reszta utworów z najnowszego albumu Niemców będzie równie dobra. I prawie tak jest. Krążek jak zwykle u Rammsteina zawiera 11 utworów. Cztery z nich są nowe, reszta powstała podczas sesji nagraniowej do poprzedniej płyty "Reise, Reise". O dziwo to, co się nie zmieściło na ostatnim krążku, jest najlepsze. Nie zabrakło dynamicznych gitar i wyrafinowanej elektroniki, przyprawionej dużą dawką patetyzmu. Całość jest więc muzycznym kolażem przypominającym po trosze wszystkie stare płyty berlińczyków. Najnowsze dzieło warto kupić z dwóch powodów. Po pierwsze, z powodu utworów "Mann Gegen Mann", "Te Quiero Puta", "Rosenrot", no i tytułowego "Benzin. Po drugie, ze względu na okładkę, bo to edytorski majstersztyk. Na uwagę zasługują też świetne zdjęcia grupy wykonane przez Eugenio Recuenco, inspirowane m.in. filmem Stanleya Kubricka "Mechaniczna pomarańcza". Następnej płyty można się spodziewać dopiero w 2008 r., bo muzycy zapowiedzieli, że dla nich rok 2006 jest wolny od pracy. Jeśli zabrakłoby benzyny (jak głoszą), wtedy urlop będziemy mieli wszyscy. Ale o takich wakacjach chyba nikt nie marzy.
Łukasz Radwan
Rammstein "Rosenrot", Universal 2005
Więcej możesz przeczytać w 45/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.