Istnieją dwa byty publiczne, media i politycy, które się sobą żywią. W końcu jeden drugiego zeżre
Po wysłuchaniu i obejrzeniu kilku tuzinów piątkowych audycji poświęconych polityce nie mogłem zasnąć. Tak jak pewnie większość Polaków. Jest coś niepokojącego w tym, że przestaliśmy odbierać Polskę bezpośrednio, przez osobisty kontakt z życiem i rzeczywistością. Oczywiście, idziemy do pracy, na zakupy, załatwiamy sprawy w urzędzie i łazimy po mieście. Ale ma to minimalny wpływ na naszą ocenę polskiej rzeczywistości. Polskę oglądamy przez media, a więc z daleka, jakbyśmy mieszkali na Antarktydzie. Próbowałem policzyć, ale się pogubiłem, ilu polityków występowało w rozgłośniach radiowych w ostatni piątek. Około 60, w tym niektórzy po kilka razy. To więcej niż wszyscy członkowie Biura Politycznego KC PZPR razem w ciągu roku propagandy sukcesu w telewizji Szczepańskiego. Polską rzeczywistość widzimy więc głównie z perspektywy tych polityków. Ich oczami. Dlatego tak wygląda w naszych.
W tej sytuacji jest obojętne, czy media są dobre, czy złe, wolne, czy zniewolone, czy na dziennikarzy naciski wywierają właściciele i wydawcy, bo to nie dziennikarze są głównym źródłem informacji, lecz sami politycy. Politycy jakoś najchętniej informują opinię publiczną o innych politykach i nawzajem, a nigdy o takich sprawach jak wzrost gospodarczy, zwiększanie eksportu, inwestycje. O tym można się akurat dowiedzieć na ogół od dziennikarzy.
Nawiasem mówiąc, nigdy nie zetknąłem się z jakimiś przejawami nacisków i wymuszeń. Redaktor Król mnie nie bił, żebym o czymś napisał albo coś pominął, redaktor Gauden nie trzymał mnie w tej sprawie o chlebie i wodzie w piwnicy. Mam do czynienia jeszcze z paroma innymi mediami. Wszędzie to samo. Ale być może gdzieś takie wypadki się zdarzają. No to muszę powiedzieć, że usprawiedliwianie nieuczciwości takich dziennikarzy naciskami jest równie niestosowne i moralnie wątpliwe jak tłumaczenie tajnych współpracowników tym, że mieli trudną sytuację zawodową. Albo się pisze prawdę i wyraża własne poglądy, albo trzeba iść jeździć na taksówce.
Mamy teraz taką sytuację: obok siebie istnieją dwa byty publiczne, media i politycy, które się nawzajem sobą żywią. Z teorii ewolucji wynika, że w końcu jeden drugiego zeżre. To nie jest dobra perspektywa. Ma teraz powstać Narodowy Ośrodek Monitorowania Mediów. Czyli politycy będą się starali kontrolować media i dziennikarzy. Robić to, co sami zarzucają wydawcom. Wobec tego, że obecność polityków w mediach jest stanowczo większa niż dziennikarzy, że to politycy sami siebie i swoich kolegów komentują, często mniej życzliwie niż "Nasz Dziennik" jednych, a "Trybuna" drugich, można też - gdyby to nie było śmieszne - pomyśleć o stworzeniu Narodowego Instytutu Monitorowania Polityków. Moglibyśmy mieć kwartalne raporty o braciach Kaczyńskich, Tusku, Giertychu, Lepperze i innych, analizy wypowiedzi i supozycje, co było ich powodem. Zabieganie o stanowisko, interesy koncernów, naciski zewnętrzne, zagrożenie odebraniem immunitetu. Istnienie takich dwóch ośrodków mogłoby się zakończyć "okrągłym stołem" i ogólnym pijaństwem w Magdalence. Historia powtarza się bowiem jako karykatura.
Kiedyś miałem taki pomysł na dodatkowe środki do budżetu - sprzedawać powierzchnię ubrań posłów na reklamy. W końcu w parlamencie jest grupa gamoniów, których nikt nie zna i nie zechce się na nich reklamować nawet wietnamska buda Siedem Smaków. Ale jest trochę gwiazd, znanych z telewizji nie gorzej niż Małysz, który skacze oblepiony jak choinka. Może warto wrócić do tego pomysłu, już nie ze względów finansowych, ale dla jasności i przejrzystości stosunków w kraju. Grupa posłów PSL z napisem "Biopaliwa z pierwszego tłoczenia", SLD z hasłem "Gazprom i Bartimpex w każdym polskim domu", PO ze sloganem "Budowa mostów i tuneli to droga do dobrobytu". Co tam jeszcze? Niektórzy posłowie z Samoobrony z naszywką "Kupuj tylko w sieci Lewiatan", LPR z zapewnieniem "Z nami masz jak w banku - bez kapitału, zwłaszcza obcego". No i PiS. "Nasz interes w naszym ręku". Wzrosną także estetyczne walory Sejmu, gdy się zacznie mienić różnokolorowymi naszywkami.
Dobrze jest wiedzieć, kto ma wpływ na media i dlaczego. Ale warto też wiedzieć, kto i co ma wpływ na polityków. Potrzebna jest równowaga. Jak się mówiło w odnowie (socjalistycznej): najpierw równowaga, a potem reformy. Kobiety upadłe brały to dosłownie. Teraz mamy reformy bez odnowy. No to przynajmniej doprowadźmy do równowagi.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
W tej sytuacji jest obojętne, czy media są dobre, czy złe, wolne, czy zniewolone, czy na dziennikarzy naciski wywierają właściciele i wydawcy, bo to nie dziennikarze są głównym źródłem informacji, lecz sami politycy. Politycy jakoś najchętniej informują opinię publiczną o innych politykach i nawzajem, a nigdy o takich sprawach jak wzrost gospodarczy, zwiększanie eksportu, inwestycje. O tym można się akurat dowiedzieć na ogół od dziennikarzy.
Nawiasem mówiąc, nigdy nie zetknąłem się z jakimiś przejawami nacisków i wymuszeń. Redaktor Król mnie nie bił, żebym o czymś napisał albo coś pominął, redaktor Gauden nie trzymał mnie w tej sprawie o chlebie i wodzie w piwnicy. Mam do czynienia jeszcze z paroma innymi mediami. Wszędzie to samo. Ale być może gdzieś takie wypadki się zdarzają. No to muszę powiedzieć, że usprawiedliwianie nieuczciwości takich dziennikarzy naciskami jest równie niestosowne i moralnie wątpliwe jak tłumaczenie tajnych współpracowników tym, że mieli trudną sytuację zawodową. Albo się pisze prawdę i wyraża własne poglądy, albo trzeba iść jeździć na taksówce.
Mamy teraz taką sytuację: obok siebie istnieją dwa byty publiczne, media i politycy, które się nawzajem sobą żywią. Z teorii ewolucji wynika, że w końcu jeden drugiego zeżre. To nie jest dobra perspektywa. Ma teraz powstać Narodowy Ośrodek Monitorowania Mediów. Czyli politycy będą się starali kontrolować media i dziennikarzy. Robić to, co sami zarzucają wydawcom. Wobec tego, że obecność polityków w mediach jest stanowczo większa niż dziennikarzy, że to politycy sami siebie i swoich kolegów komentują, często mniej życzliwie niż "Nasz Dziennik" jednych, a "Trybuna" drugich, można też - gdyby to nie było śmieszne - pomyśleć o stworzeniu Narodowego Instytutu Monitorowania Polityków. Moglibyśmy mieć kwartalne raporty o braciach Kaczyńskich, Tusku, Giertychu, Lepperze i innych, analizy wypowiedzi i supozycje, co było ich powodem. Zabieganie o stanowisko, interesy koncernów, naciski zewnętrzne, zagrożenie odebraniem immunitetu. Istnienie takich dwóch ośrodków mogłoby się zakończyć "okrągłym stołem" i ogólnym pijaństwem w Magdalence. Historia powtarza się bowiem jako karykatura.
Kiedyś miałem taki pomysł na dodatkowe środki do budżetu - sprzedawać powierzchnię ubrań posłów na reklamy. W końcu w parlamencie jest grupa gamoniów, których nikt nie zna i nie zechce się na nich reklamować nawet wietnamska buda Siedem Smaków. Ale jest trochę gwiazd, znanych z telewizji nie gorzej niż Małysz, który skacze oblepiony jak choinka. Może warto wrócić do tego pomysłu, już nie ze względów finansowych, ale dla jasności i przejrzystości stosunków w kraju. Grupa posłów PSL z napisem "Biopaliwa z pierwszego tłoczenia", SLD z hasłem "Gazprom i Bartimpex w każdym polskim domu", PO ze sloganem "Budowa mostów i tuneli to droga do dobrobytu". Co tam jeszcze? Niektórzy posłowie z Samoobrony z naszywką "Kupuj tylko w sieci Lewiatan", LPR z zapewnieniem "Z nami masz jak w banku - bez kapitału, zwłaszcza obcego". No i PiS. "Nasz interes w naszym ręku". Wzrosną także estetyczne walory Sejmu, gdy się zacznie mienić różnokolorowymi naszywkami.
Dobrze jest wiedzieć, kto ma wpływ na media i dlaczego. Ale warto też wiedzieć, kto i co ma wpływ na polityków. Potrzebna jest równowaga. Jak się mówiło w odnowie (socjalistycznej): najpierw równowaga, a potem reformy. Kobiety upadłe brały to dosłownie. Teraz mamy reformy bez odnowy. No to przynajmniej doprowadźmy do równowagi.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Więcej możesz przeczytać w 10/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.