Nigdy nie pytaj fryzjera, czy już czas, abyś sobie podciął włosy
Warto o tym pamiętać, zanim człowiek wyłysieje i problem pytania pozornie zniknie. 17 lat temu Waldemar Kosiński, znakomity redaktor naczelny tygodnika "Wprost" w latach 1982-1989, przekazał mi prowadzenie pisma, nie pytając, czy powinien to uczynić. "Wprost" wiele zawdzięcza Waldemarowi Kosińskiemu, który jako bezpartyjny fachowiec potrafił przeprowadzić tygodnik przez schyłkową PRL, utrzymując jego liberalną linię. To, że w tamtych czasach pojawił się na naszych łamach i zaprzyjaźnił z pismem niezapomniany Stefan Kisielewski, znakomity felietonista "Tygodnika Powszechnego", było konsekwencją formuły tygodnika otwarcie lansującego zalety wolnego rynku. Ukoronowaniem tego były Nagrody Kisiela, wymyślone przez Stefana Kisielewskiego przy współpracy Piotra Gabryela, znakomitego reportera "Wprost".
Upadek PRL, sukces, jakim był "okrągły stół" i powstanie III Rzeczypospolitej, stworzyły niepowtarzalną okazję dla tygodnika "Wprost". Odnieśliśmy ogromny sukces, startując z nakładem 50 tys., by wkrótce pomnożyć go sześciokrotnie. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wolny rynek, wolność słowa, które wyzwoliły niebywałe możliwości zespołu redakcyjnego "Wprost". Miałem zaszczyt przez niemal 17 lat kierować tym zespołem, wspólnie przeżywać sukcesy tygodnika, a także nieliczne, na szczęście, porażki i częste ataki polityków z lewa i prawa. Przeżyliśmy próby niszczenia i dyskredytacji tygodnika, czego ewidentnym przykładem była próba aresztowania całego kierownictwa "Wprost" w 1997 r. Po latach prokuratorskiego śledztwa okazało się, że zarzuty były bezzasadne, a represje niczym nie uzasadnione. Cóż, niektórzy politycy nie zawahają się użyć dostępnych im instrumentów, by osaczyć wolne media. A my, dziennikarze, jesteśmy przedłużeniem wzroku i słuchu obywateli demokratycznego państwa, umożliwiając im kontrolę nad wybranymi przedstawicielami władzy. A ten, kto próbuje te oczy i uszy unieruchomić, chce po prostu unieruchomić demokrację.
To, że nie udało się nas zastraszyć, że jesteśmy niezależni, zawdzięczamy setkom tysięcy czytelników "Wprost", którzy co tydzień sięgają po kolejne wydanie tygodnika. Jest dla mnie ogromną satysfakcją to, że możemy Państwu służyć, Szanowni Czytelnicy, fundatorzy naszego sukcesu. Niezależność tygodnika związana jest z zależnością od rzeszy czytelników. Wolność prasy jest w rękach czytelników. Pamiętając o tym i znając ogromne możliwości, jakie ma znakomity zespół tygodnika "Wprost", postanowiłem zastosować zasadę mojego znakomitego poprzednika i nie pytać fryzjera, czy już czas, by sobie obciąć włosy. Po niemal 17 latach przekazuję prowadzenie tygodnika jednemu z najlepszych redaktorów, jakich znam - Piotrowi Gabryelowi, współtwórcy sukcesu pisma, dziennikarzowi, który rozpoczynał pracę we "Wprost" jako młody reporter na początku lat 80. Jestem przekonany, że kierowany przez nowego redaktora naczelnego Piotra Gabryela zespół redakcyjny "Wprost" będzie kontynuatorem sukcesów tygodnika. Zmiana naczelnego jest logiczną konsekwencją rozwoju pisma, które tworzyło pokolenie czterdziesto- i trzydziestolatków przekonanych, że jedyne, co jest niezmienne w naszym życiu, to ciągłe zmiany, jak podkreślał Alvin Toffler. Piszemy o tym wprost od lat.
Fot: Z. Furman
Upadek PRL, sukces, jakim był "okrągły stół" i powstanie III Rzeczypospolitej, stworzyły niepowtarzalną okazję dla tygodnika "Wprost". Odnieśliśmy ogromny sukces, startując z nakładem 50 tys., by wkrótce pomnożyć go sześciokrotnie. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wolny rynek, wolność słowa, które wyzwoliły niebywałe możliwości zespołu redakcyjnego "Wprost". Miałem zaszczyt przez niemal 17 lat kierować tym zespołem, wspólnie przeżywać sukcesy tygodnika, a także nieliczne, na szczęście, porażki i częste ataki polityków z lewa i prawa. Przeżyliśmy próby niszczenia i dyskredytacji tygodnika, czego ewidentnym przykładem była próba aresztowania całego kierownictwa "Wprost" w 1997 r. Po latach prokuratorskiego śledztwa okazało się, że zarzuty były bezzasadne, a represje niczym nie uzasadnione. Cóż, niektórzy politycy nie zawahają się użyć dostępnych im instrumentów, by osaczyć wolne media. A my, dziennikarze, jesteśmy przedłużeniem wzroku i słuchu obywateli demokratycznego państwa, umożliwiając im kontrolę nad wybranymi przedstawicielami władzy. A ten, kto próbuje te oczy i uszy unieruchomić, chce po prostu unieruchomić demokrację.
To, że nie udało się nas zastraszyć, że jesteśmy niezależni, zawdzięczamy setkom tysięcy czytelników "Wprost", którzy co tydzień sięgają po kolejne wydanie tygodnika. Jest dla mnie ogromną satysfakcją to, że możemy Państwu służyć, Szanowni Czytelnicy, fundatorzy naszego sukcesu. Niezależność tygodnika związana jest z zależnością od rzeszy czytelników. Wolność prasy jest w rękach czytelników. Pamiętając o tym i znając ogromne możliwości, jakie ma znakomity zespół tygodnika "Wprost", postanowiłem zastosować zasadę mojego znakomitego poprzednika i nie pytać fryzjera, czy już czas, by sobie obciąć włosy. Po niemal 17 latach przekazuję prowadzenie tygodnika jednemu z najlepszych redaktorów, jakich znam - Piotrowi Gabryelowi, współtwórcy sukcesu pisma, dziennikarzowi, który rozpoczynał pracę we "Wprost" jako młody reporter na początku lat 80. Jestem przekonany, że kierowany przez nowego redaktora naczelnego Piotra Gabryela zespół redakcyjny "Wprost" będzie kontynuatorem sukcesów tygodnika. Zmiana naczelnego jest logiczną konsekwencją rozwoju pisma, które tworzyło pokolenie czterdziesto- i trzydziestolatków przekonanych, że jedyne, co jest niezmienne w naszym życiu, to ciągłe zmiany, jak podkreślał Alvin Toffler. Piszemy o tym wprost od lat.
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 19/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.