Kidult nie boi się obciachu: korzysta z doświadczeń dorosłości, jednocześnie uciekając od jej powagi
Kidult nie boi się obciachu: korzysta z doświadczeń dorosłości, jednocześnie uciekając od jej powagi
Monika Gębicka-Andrian
Kuba Wojewódzki swoim zachowaniem, strojem i pozą manifestuje luz, niedojrzałość, szaleństwo, upodobanie do zabawy. Pochodzi z dorosłego świata, odniósł sukces, ale bawi się w taki sposób, o jakim marzy nastolatek. Na dodatek pokazuje, że zawsze można powiedzieć to, co się myśli, mimo odczuwalnego mocno syndromu "nie wypada". - Społeczeństwo w Polsce lubi przyznawać homologację normalności i przyzwoitości. Ja bym takiej nie dostał. Chyba że za łapówkę - żartuje Wojewódzki. Ten dziennikarz i showman jest uważany za najbardziej wyraziste polskie wcielenie kidulta (kid, czyli dziecko, i adult - dorosły). Dla kidulta nie ma nic obciachowego. Po prostu korzysta z przywilejów i doświadczeń dorosłości, próbując jednocześnie uciec od jej powagi.
Bajki dla dorosłych
Moda na kidult, wpisując się w popkulturowe upodobanie do zabawy i rozrywki, wykorzystuje sentyment do dzieciństwa do tego stopnia, że przestał być on tylko obsesją emerytów. W świecie rozrywki pionierami, którzy dostrzegli potencjał tkwiący w kulturze młodzieżowej i którym udało się wciągnąć w machinę rozrywki zarówno młodych, jak i dorosłych odbiorców, okazali się twórca "Gwiezdnych wojen" George Lukas i Steven Spielberg, reżyser "E.T.". To oni udowodnili, że myśląc jak duże dzieci, można odnieść sukces i dobrze zarobić. Zresztą nie tylko dzięki oglądalności, ale i rozkręconemu na wielką skalę rynkowi gadżetów związanych z filmami. Po sukcesie obrazów wychodzących ze studia Nicka Parkera, a także obu części "Shreka" można się było spodziewać, że na trwale zmieni się oblicze kreskówek. - Sukces tych filmów polega na pobudzającej umysł dorosłego odbiorcy grze z konwencjami filmowymi i literackimi, znanymi uczestnikowi kultury popularnej - mówi Roman Chymkowski z Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Zainteresowanie dorosłych takimi filmami jak "Epoka lodowcowa" czy "Kurczak Mały" pokazuje, że zaciera się różnica pokoleniowa w sposobach konsumowania, w tym wypadku rozrywki. Film "Czerwony Kapturek - prawdziwa historia", który niedawno wszedł na ekrany polskich kin, potwierdził tylko, że postacie z klasycznych bajek świetnie się czują w popkulturowym kotle, a współczesne kreskówki to nie są po prostu filmy dla dzieci, lecz produkty stworzone z myślą o dwojakim odbiorcy: dziecku i dorosłym, który jest w stanie odczytać bogactwo żartobliwych aluzji, kpin i skojarzeń.
Dziś mówi się już o nurcie kidult w literaturze. Pomogła w tym popularność książek J.K. Rowling o Harrym Potterze. Na liście głównych postaci tego nurtu znajdują się Terry Pratchett, Philip Pullman i Suzanne Clark. Jeszcze długo ta lista będzie się zapełniać nowymi nazwiskami pisarzy. Nie trafiłyby tam, gdyby nie rosnące zastępy dorosłych dzieci. Promocja "Nowych przygód Mikołajka" sprawiła, że wielu dorosłych nie tylko kupiło tę książkę, ale zaczęło czytać jeszcze raz inne tytuły tej serii.
Neverland jest wszędzie
Gdyby James M. Barrie dziś zaczął pisać "Piotrusia Pana", wiedziałby, że nie trzeba zamykać oczu i udawać, że jest się w krainie dziecięcych marzeń. Wystarczy wejść do sklepu. "Neverland jest wokół nas" - twierdzi Frank Furedi, socjolog z University of Kent w Canterbury, autor pierwszych rozpraw o kidultach. Za sprawą wolnego rynku konsumpcja dorosłych i dzieci zaczęła się krzyżować. Najpierw zauważono, że dzieci często stymulują wybory konsumenckie swoich rodziców, niejako przekształcając ich na swoją modłę. Nastolatki, których ulubionym zajęciem jest shopping w centrach handlowych, to kolejna odsłona konsumpcyjnego zbliżenia się światów dzieci i dorosłych. Z drugiej strony, pojawili się 30--40-latkowie aktywnie uczestniczący w kulturze młodych, od których chętnie zaczęli przejmować styl ubierania się i spędzania wolnego czasu. W tej grupie specjaliści od marketingu zauważyli potencjalnych konsumentów. I z myślą o nich zaczęli rozwijać rynek produktów wcześniej kierowanych do dzieci, na które teraz ochoczo rzucają się mający zasobniejsze portfele dorośli.
Ojcowie i matki ubierają się chętnie w Reserved czy H&M, czyli w tych samych sklepach co ich dzieci. W sklepach Endo zarówno dzieci, jak i rodzice mogą nabyć identyczne koszulki z bajkowymi wzorami. Dorośli także kupują T-shirty ze Snoopym czy innymi ikonami popkultury. Dla kidulta taki ubiór jest nie tylko wyrazem spontaniczności, ale może być jednym ze sposobów oprotestowania wyścigu szczurów, wentylem bezpieczeństwa w doświadczanej na co dzień "garniturowej kulturze". W Polsce moda na kidult ma swój dodatkowy powód - wszyscy korzystają obecnie z dóbr, których nie było w PRL. Dlatego trzydziestolatki kupują produkty, o których mogli tylko pomarzyć, gdy byli dziećmi, np. ręczniki i kubki z Krecikiem czy bluzy z Muminkami.
Współczesna technologia też dobrze odpowiada na sentymenty kidultów. Popularnymi gadżetami, z których chętnie korzystają dorośli, są dzwonki telefonów komórkowych, np. soundtrack z "Reksia" czy "Koziołka Matołka". Wojewódzki przyznaje na przykład, że jest "maniakalnym uprawiaczem PlayStation 2", jednego z tych produktów, którymi bawią się coraz starsze dzieci.
Gala z Kaczorem Donaldem
Dla ludzi show-biznesu moda na kidult jest okazją do kreowania ciekawego wizerunku w opozycji do utartych schematów i zwrócenia na siebie uwagi. Chętnie korzystają z tego celebrities. 44-letnia amerykańska gwiazda Rosie O'Donnell, grająca m.in. w filmie "The Flinstones", przyznaje, że chodzi do McDonalda... dla zabawek z zestawu Happy Meal. A 45-letnia aktorka Heather Locklear, znana z "Dynastii", wybiera się w podróż z walizką Barbie. - Nasza kultura opiera się na zainteresowaniach młodych. Stąd mamy do czynienia z umłodzieńczaniem dorosłości, ale też z seksualizacją dzieciństwa - mówi Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Chcąc dotrzeć do młodych odbiorców, Madonna czy Edyta Górniak muszą się do nich jakoś upodobnić.
W strategii kidult istnieje ryzyko popadnięcia w pretensjonalność i śmieszność, o czym świadczy choćby przykład piosenkarki Majki Jeżowskiej. Ale już dla Dody warkoczyki, spodnie ogrodniczki czy paznokcie ozdobione akrylowymi różyczkami to dobry sposób, by zwrócić na siebie uwagę. Aktorka Anna Mucha na tegoroczną galę w Teatrze Polskim, podczas której rozdawano Telekamery, włożyła T-shirt z Kaczorem Donaldem (podobno także po to, by zamanifestować swoją sympatię dla Donalda Tuska i niechęć wobec braci Kaczyńskich). Kidult może bowiem oznaczać swoisty protest nie tylko przeciw powadze trendów czy stylów w kulturze, ale także w polityce. Nic więc dziwnego, że kidult wkręca się do telewizji. Nie tylko hasłem "Nie bawisz się, nie żyjesz", promującym młodzieżową, interaktywną stację 4fun.TV. Współtworzył ją undergroundowy kidult Paweł Sito, 41-letni orędownik i znawca młodzieży "jarający się rapowymi tekstami". Kuba Wojewódzki czy Szymon Majewski bez skrępowania wykorzystują w swoich programach rekwizyty młodzieńczości, by złapać dystans i spuszczać powietrze z balonu powagi, również przy przemycaniu politycznych treści.
Zabawa bez granic
Zabawa, będąca kiedyś przywilejem młodości, jest dziś odpowiednim sposobem na życie bez względu na wiek. Niektórzy socjologowie, analizujący zjawisko kidult w społeczeństwach Zachodu, biją jednak na alarm, doszukując się w nim ucieczki od odpowiedzialności. Łączą je z postawą coraz większej grupy ludzi metrykalnie dorosłych, którzy zwlekają z podejmowaniem ważnych decyzji, takich jak małżeństwo, posiadanie dzieci czy kupno własnego mieszkania. Ucieczka w dzieciństwo zapewnia im złudne bezpieczeństwo w świecie wolnorynkowej konkurencji. Ale można do tego dodać to, co mówi Frank Furedi, że kidult jest ucieczką od nudnej dorosłości. - Jesteśmy mniej dorośli, niż dorośli 15 lat temu - mówi
33-letni Bartosz Nowakowski, właściciel firmy Chrum Company produkującej koszulki. - Sam mam skarpetki ze Snoopym, bokserki z Garfieldem, ale nie uważam, że to jest infantylne. To pozwala utrzymać dystans wobec świata, zachować w sobie pierwiastek spontaniczności, zabawy.
Chęć umłodzieńczania dorosłości będzie się wkrótce rozprzestrzeniać nie tylko wśród 30- i 40-latków, ale i wśród starszych. Wszystko dlatego, że granice między dzieciństwem, młodością, dojrzałością i starością coraz bardziej się zacierają. Młody człowiek, przygotowujący się dziś do dorosłości, niegdyś osiągał w podobnym wieku pełnię społecznej dojrzałości. Zmiana stylu życia i udogodnienia cywilizacyjne sprawiły, że znacznie wydłużył się okres, który można nazwać przygotowaniem do dorosłości. Jednocześnie coraz później w wyobrażeniach współczesnych ludzi zaczyna się starość. Nie wypada też się czuć i wyglądać staro.
- Dziecięcość ma siłę, której nie ma dorosłość: rozbrajania rzeczywistości, odbierania jej absolutności. To rodzaj karnawalizacji. Im poważniej angażujemy się w nasze role społeczne, tym bardziej potrzebny jest nam karnawał jako rodzaj indywidualnego czy zbiorowego filtru bezpieczeństwa. Dlatego przybywa kidultów - podsumowuje Roman Chymkowski.
Fot: K. Pacuła
Monika Gębicka-Andrian
Kuba Wojewódzki swoim zachowaniem, strojem i pozą manifestuje luz, niedojrzałość, szaleństwo, upodobanie do zabawy. Pochodzi z dorosłego świata, odniósł sukces, ale bawi się w taki sposób, o jakim marzy nastolatek. Na dodatek pokazuje, że zawsze można powiedzieć to, co się myśli, mimo odczuwalnego mocno syndromu "nie wypada". - Społeczeństwo w Polsce lubi przyznawać homologację normalności i przyzwoitości. Ja bym takiej nie dostał. Chyba że za łapówkę - żartuje Wojewódzki. Ten dziennikarz i showman jest uważany za najbardziej wyraziste polskie wcielenie kidulta (kid, czyli dziecko, i adult - dorosły). Dla kidulta nie ma nic obciachowego. Po prostu korzysta z przywilejów i doświadczeń dorosłości, próbując jednocześnie uciec od jej powagi.
Bajki dla dorosłych
Moda na kidult, wpisując się w popkulturowe upodobanie do zabawy i rozrywki, wykorzystuje sentyment do dzieciństwa do tego stopnia, że przestał być on tylko obsesją emerytów. W świecie rozrywki pionierami, którzy dostrzegli potencjał tkwiący w kulturze młodzieżowej i którym udało się wciągnąć w machinę rozrywki zarówno młodych, jak i dorosłych odbiorców, okazali się twórca "Gwiezdnych wojen" George Lukas i Steven Spielberg, reżyser "E.T.". To oni udowodnili, że myśląc jak duże dzieci, można odnieść sukces i dobrze zarobić. Zresztą nie tylko dzięki oglądalności, ale i rozkręconemu na wielką skalę rynkowi gadżetów związanych z filmami. Po sukcesie obrazów wychodzących ze studia Nicka Parkera, a także obu części "Shreka" można się było spodziewać, że na trwale zmieni się oblicze kreskówek. - Sukces tych filmów polega na pobudzającej umysł dorosłego odbiorcy grze z konwencjami filmowymi i literackimi, znanymi uczestnikowi kultury popularnej - mówi Roman Chymkowski z Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Zainteresowanie dorosłych takimi filmami jak "Epoka lodowcowa" czy "Kurczak Mały" pokazuje, że zaciera się różnica pokoleniowa w sposobach konsumowania, w tym wypadku rozrywki. Film "Czerwony Kapturek - prawdziwa historia", który niedawno wszedł na ekrany polskich kin, potwierdził tylko, że postacie z klasycznych bajek świetnie się czują w popkulturowym kotle, a współczesne kreskówki to nie są po prostu filmy dla dzieci, lecz produkty stworzone z myślą o dwojakim odbiorcy: dziecku i dorosłym, który jest w stanie odczytać bogactwo żartobliwych aluzji, kpin i skojarzeń.
Dziś mówi się już o nurcie kidult w literaturze. Pomogła w tym popularność książek J.K. Rowling o Harrym Potterze. Na liście głównych postaci tego nurtu znajdują się Terry Pratchett, Philip Pullman i Suzanne Clark. Jeszcze długo ta lista będzie się zapełniać nowymi nazwiskami pisarzy. Nie trafiłyby tam, gdyby nie rosnące zastępy dorosłych dzieci. Promocja "Nowych przygód Mikołajka" sprawiła, że wielu dorosłych nie tylko kupiło tę książkę, ale zaczęło czytać jeszcze raz inne tytuły tej serii.
Neverland jest wszędzie
Gdyby James M. Barrie dziś zaczął pisać "Piotrusia Pana", wiedziałby, że nie trzeba zamykać oczu i udawać, że jest się w krainie dziecięcych marzeń. Wystarczy wejść do sklepu. "Neverland jest wokół nas" - twierdzi Frank Furedi, socjolog z University of Kent w Canterbury, autor pierwszych rozpraw o kidultach. Za sprawą wolnego rynku konsumpcja dorosłych i dzieci zaczęła się krzyżować. Najpierw zauważono, że dzieci często stymulują wybory konsumenckie swoich rodziców, niejako przekształcając ich na swoją modłę. Nastolatki, których ulubionym zajęciem jest shopping w centrach handlowych, to kolejna odsłona konsumpcyjnego zbliżenia się światów dzieci i dorosłych. Z drugiej strony, pojawili się 30--40-latkowie aktywnie uczestniczący w kulturze młodych, od których chętnie zaczęli przejmować styl ubierania się i spędzania wolnego czasu. W tej grupie specjaliści od marketingu zauważyli potencjalnych konsumentów. I z myślą o nich zaczęli rozwijać rynek produktów wcześniej kierowanych do dzieci, na które teraz ochoczo rzucają się mający zasobniejsze portfele dorośli.
Ojcowie i matki ubierają się chętnie w Reserved czy H&M, czyli w tych samych sklepach co ich dzieci. W sklepach Endo zarówno dzieci, jak i rodzice mogą nabyć identyczne koszulki z bajkowymi wzorami. Dorośli także kupują T-shirty ze Snoopym czy innymi ikonami popkultury. Dla kidulta taki ubiór jest nie tylko wyrazem spontaniczności, ale może być jednym ze sposobów oprotestowania wyścigu szczurów, wentylem bezpieczeństwa w doświadczanej na co dzień "garniturowej kulturze". W Polsce moda na kidult ma swój dodatkowy powód - wszyscy korzystają obecnie z dóbr, których nie było w PRL. Dlatego trzydziestolatki kupują produkty, o których mogli tylko pomarzyć, gdy byli dziećmi, np. ręczniki i kubki z Krecikiem czy bluzy z Muminkami.
Współczesna technologia też dobrze odpowiada na sentymenty kidultów. Popularnymi gadżetami, z których chętnie korzystają dorośli, są dzwonki telefonów komórkowych, np. soundtrack z "Reksia" czy "Koziołka Matołka". Wojewódzki przyznaje na przykład, że jest "maniakalnym uprawiaczem PlayStation 2", jednego z tych produktów, którymi bawią się coraz starsze dzieci.
Gala z Kaczorem Donaldem
Dla ludzi show-biznesu moda na kidult jest okazją do kreowania ciekawego wizerunku w opozycji do utartych schematów i zwrócenia na siebie uwagi. Chętnie korzystają z tego celebrities. 44-letnia amerykańska gwiazda Rosie O'Donnell, grająca m.in. w filmie "The Flinstones", przyznaje, że chodzi do McDonalda... dla zabawek z zestawu Happy Meal. A 45-letnia aktorka Heather Locklear, znana z "Dynastii", wybiera się w podróż z walizką Barbie. - Nasza kultura opiera się na zainteresowaniach młodych. Stąd mamy do czynienia z umłodzieńczaniem dorosłości, ale też z seksualizacją dzieciństwa - mówi Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Chcąc dotrzeć do młodych odbiorców, Madonna czy Edyta Górniak muszą się do nich jakoś upodobnić.
W strategii kidult istnieje ryzyko popadnięcia w pretensjonalność i śmieszność, o czym świadczy choćby przykład piosenkarki Majki Jeżowskiej. Ale już dla Dody warkoczyki, spodnie ogrodniczki czy paznokcie ozdobione akrylowymi różyczkami to dobry sposób, by zwrócić na siebie uwagę. Aktorka Anna Mucha na tegoroczną galę w Teatrze Polskim, podczas której rozdawano Telekamery, włożyła T-shirt z Kaczorem Donaldem (podobno także po to, by zamanifestować swoją sympatię dla Donalda Tuska i niechęć wobec braci Kaczyńskich). Kidult może bowiem oznaczać swoisty protest nie tylko przeciw powadze trendów czy stylów w kulturze, ale także w polityce. Nic więc dziwnego, że kidult wkręca się do telewizji. Nie tylko hasłem "Nie bawisz się, nie żyjesz", promującym młodzieżową, interaktywną stację 4fun.TV. Współtworzył ją undergroundowy kidult Paweł Sito, 41-letni orędownik i znawca młodzieży "jarający się rapowymi tekstami". Kuba Wojewódzki czy Szymon Majewski bez skrępowania wykorzystują w swoich programach rekwizyty młodzieńczości, by złapać dystans i spuszczać powietrze z balonu powagi, również przy przemycaniu politycznych treści.
Zabawa bez granic
Zabawa, będąca kiedyś przywilejem młodości, jest dziś odpowiednim sposobem na życie bez względu na wiek. Niektórzy socjologowie, analizujący zjawisko kidult w społeczeństwach Zachodu, biją jednak na alarm, doszukując się w nim ucieczki od odpowiedzialności. Łączą je z postawą coraz większej grupy ludzi metrykalnie dorosłych, którzy zwlekają z podejmowaniem ważnych decyzji, takich jak małżeństwo, posiadanie dzieci czy kupno własnego mieszkania. Ucieczka w dzieciństwo zapewnia im złudne bezpieczeństwo w świecie wolnorynkowej konkurencji. Ale można do tego dodać to, co mówi Frank Furedi, że kidult jest ucieczką od nudnej dorosłości. - Jesteśmy mniej dorośli, niż dorośli 15 lat temu - mówi
33-letni Bartosz Nowakowski, właściciel firmy Chrum Company produkującej koszulki. - Sam mam skarpetki ze Snoopym, bokserki z Garfieldem, ale nie uważam, że to jest infantylne. To pozwala utrzymać dystans wobec świata, zachować w sobie pierwiastek spontaniczności, zabawy.
Chęć umłodzieńczania dorosłości będzie się wkrótce rozprzestrzeniać nie tylko wśród 30- i 40-latków, ale i wśród starszych. Wszystko dlatego, że granice między dzieciństwem, młodością, dojrzałością i starością coraz bardziej się zacierają. Młody człowiek, przygotowujący się dziś do dorosłości, niegdyś osiągał w podobnym wieku pełnię społecznej dojrzałości. Zmiana stylu życia i udogodnienia cywilizacyjne sprawiły, że znacznie wydłużył się okres, który można nazwać przygotowaniem do dorosłości. Jednocześnie coraz później w wyobrażeniach współczesnych ludzi zaczyna się starość. Nie wypada też się czuć i wyglądać staro.
- Dziecięcość ma siłę, której nie ma dorosłość: rozbrajania rzeczywistości, odbierania jej absolutności. To rodzaj karnawalizacji. Im poważniej angażujemy się w nasze role społeczne, tym bardziej potrzebny jest nam karnawał jako rodzaj indywidualnego czy zbiorowego filtru bezpieczeństwa. Dlatego przybywa kidultów - podsumowuje Roman Chymkowski.
Fot: K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 22/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.