Grunge kojarzy się bardziej z nową wersją buntu romantycznego dla najmłodszych i flanelowymi koszulami amerykańskich drwali niż z poważną muzyką gitarową. Szum medialny wokół gatunku ucichł po śmierci lidera Nirvany, specjalisty od depresji i patetyczno-płaczliwych piosenek. Do upadku mitu muzyki z Seattle przyczyniły się też ostatnio dwa słabe albumy ostoi gatunku - Pearl Jam. Po nijakim "Binaural" i jeszcze gorszym "Riot Act" wydawało się, że zespół wyczerpał swój twórczy potencjał. Po kilkuletniej przerwie upadły gigant powrócił jednak z albumem "Pearl Jam". Wykorzystanie sprawdzonych schematów i własnych szablonów sprzed lat wyszło grupie na dobre. Najnowszy krążek nie grzeszy innowacyjnością, ale zawiera sporą dawkę prostej i dobrej rockowej muzyki. Drażni jednak nachalna krytyka George'a Busha w wykonaniu niegdyś zagorzałych przeciwników angażowania się w politykę, a dziś wojny w Iraku i amerykańskiego rządu.
Iga Nyc
"Pearl Jam", Pearl Jam, Sony BMG
Więcej możesz przeczytać w 19/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.