Kto lubi opasłe obyczajowe sagi Johna Irvinga, sięgnie z pewnością po "Miasteczka" Johna Updike'a. Tylko po co, skoro po przeczytaniu książki w głowie pozostają jedynie skrawki losów informatyka, który sypiał z każdą poznaną kobietą. Mocną stroną powieści są opisy małomiasteczkowej rzeczywistości amerykańskiej od czasów Wielkiego Kryzysu po współczesne. To jednak za mało, bo czytanie o seksualnych wybrykach bohatera nuży, a drewniane dialogi, szczególnie te po zbliżeniach, wręcz mrożą. Jeśli już szukać wrażeń, to u klasyka Henry'ego Millera. Przynajmniej język jest pikantniejszy.
Marta Nadzieja
John Updike "Miasteczka", Rebis 2006
Więcej możesz przeczytać w 19/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.