Anna Tatarska
Widz wodzony za nos z odcinka na odcinek – coś wam to mówi? Tak, to kryminał w stylu mystery. Do tego typu produkcji można zaliczyć zarówno produkowane na setki telewizyjne przeciętniaki, jak i arcydzieła w rodzaju „Twin Peaks”. W Polsce powolny renesans produkcji gatunkowych to dopiero kwestia ostatnich lat. Wcześniej kino i telewizja nad Wisłą, decydując się na kostium gatunku, często gubiły realizm, specyfikę miejsca i środowiska, w którym toczy się akcja. Thrillery i filmy sensacyjne skupiały się na rozpoznawalności konwencji. Wzorując się na zachodnich produkcjach, działy się wszędzie i nigdzie. Na pierwszy plan wypychały plastikowe postaci bez konkretnych życiorysów, nawyków, bez kręgosłupa. „Belfer” jest inny – wciąż bardzo światowy (pod względem poziomu realizacji), ale jednocześnie bardzo polski (w kwestii prawdy postaci i ekranu). Kolejnym obok scenariusza kluczem do sukcesu serialu jest jego głębokie osadzenie w rodzimej rzeczywistości. Nie może to dziwić w przypadku reżysera filmu „Rezerwat” – ciełpego, ale niepozbawionego krytycznego spojrzenia na obraz warszawskiej Pragi. Odwaga w dotykaniu „tu i teraz” w „Belfrze” to także mocne wejście w środowisko licealne. Uczciwe zarysowanie bohaterów na granicy dorosłości pełną paletą barw, bez omijania kontrowersji. Podobne podejście cechuje stosunek serialu do kwestii etyki zawodowej – nauczycieli, prowadzących śledztwo policjantów czy wreszcie działających nie zawsze zgodnie z prawem lokalnych polityków. Epicentrum akcji, prowincjonalne Dobrowice, to świat, który bezwolnie sunie utartymi ścieżkami. Sąsiadów jest ciekawy dopóty, dopóki ich sytuacja nie wymaga interwencji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.