9 listopada 1939 r. jeden z okupujących Polskę niemieckich żołnierzy wysłał list do swoich rodziców w Kolonii: „Jest tutaj ciężko, dlatego dziś piszę do was głównie po to, żeby poprosić o uzupełnienie zapasów pervitinu” – pisał 22-letni żołnierz podpisujący się Heini, który 32 lata później, już jako Heinrich Böll, otrzymał literacką Nagrodę Nobla. Pervitin, o który dopominał się w tym, a także w następnych listach z Polski, był komercyjną nazwą metaamfetaminy produkowanej od 1938 r. przez firmę farmaceutyczną Temmler. Specyfik został opatentowany przez dr. Fritza Hauschilda, naczelnego chemika Temmlera. Zainspirowały go osiągnięcia amerykańskich sportowców startujących na olimpiadzie w Berlinie w 1936 r. pod wpływem amfetaminy stanowiącej główny składnik tabletek znanych pod komercyjną nazwą benzedryna. Hauschild stworzył znacznie potężniejszy w działaniu środek, który Niemcy szybko pokochali, bo dawał im pewność siebie i poczucie siły, które znakomicie pasowały do atmosfery tamtych czasów. – Pervitin to był narodowy socjalizm w pigułce – pisał Norman Ohler, autor niemieckiego bestsellera „Der totale Rausch”, opisującego role narkotyków w rozwoju III Rzeszy. Niemcy, wtedy już oficjalnie nazwane III Rzeszą, wstawały z kolan pod wodzą Adolfa Hitlera. Naziści wydali co prawda wojnę morfinie, która upowszechniła się po I wojnie światowej, bo wiązali ją z moralnym zepsuciem Republiki Weimarskiej obalonej przez NSDAP.
Część narkomanów, uzależnionych jeszcze w szpitalach polowych I wojny światowej, gdzie morfina była masowo podawana rannym żołnierzom, została zlikwidowana śmiertelną dawką opiatu. Resztę wysłano na detoks do obozów koncentracyjnych. Jednak pigułka Hauschilda reprezentowała sobą coś zgoła innego niż dekadenckie narkotyki pozwalające uciec od narodowosocjalistycznej rzeczywistości. Metamfetamina była idealnym paliwem dla pracowitego, zdyscyplinowanego narodu, który nie ulega słabościom. Pervitin szturmem wziął niemiecki rynek. Był sprzedawany bez recepty i używany masowo przez sekretarki, aktorów i maszynistów kolejowych. Dodawano go także do czekoladek Hildebrand, których producent zalecał gospodyniom domowym zjedzenie jednej lub dwóch przed rozpoczęciem sprzątania. Euforyczne działanie środka znakomicie pasowało do entuzjazmu, jaki ogarnął Niemców tuż przed wybuchem wojny.
Zombi z wehrmachtu
Na pervitin szybko zwrócił uwagę Otto Rank, szef wojskowego instytutu medycznego w Berlinie, który docenił jego pozytywny wpływ na samoocenę, wzmożoną koncentrację i gotowość do podjęcia ryzyka, a także osłabienie odczuwania bólu, głodu, pragnienia i zmęczenia. Nie mógł się nadziwić, że po przyjęciu odpowiedniej dawki pervitinu może pracować bez przerwy przez 50 godzin i zlecił testy kliniczne specyfiku, który mógł bardzo przydać się do realizacji nowej niemieckiej strategii wojny błyskawicznej. Wyniki były na tyle obiecujące, że od kwietnia 1939 r. Wehrmacht zaczął zamawiać miliony tabletek, przygotowując zalecenia do brania jednej lub dwóch sztuk pervitinu w warunkach bojowych. Procedury przewidywały uzupełnienie zapasów na telefoniczne żądanie dowództwa jednostek, identycznie jak w przypadku innych artykułów wojennych pierwszej potrzeby, takich jak paliwo czy amunicja. Do grudnia 1939 r. armia niemiecka zamówiła 29 mln tabletek. Blitzkrieg w Polsce rozegrał się więc na metaamfetaminie, a to był dopiero początek. Na potrzeby kampanii francuskiej Wehrmacht zwiększył zamówienia do 35 mln sztuk. Bez metaamfetaminy kampania przeciw aliantom we Francji mogła nie pójść tak gładko. III Rzesza miała niewątpliwą przewagę technologiczną, ale do obsługi wspaniałych maszyn wojennych potrzebni byli ludzie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.