O ile w trakcie kampanii wyborczej Baracka Obamę najczęściej przyrównywano do Johna F. Kennedy’ego, o tyle obecnie patrzy się na jego rozpoczynającą się właśnie prezydenturę przez pryzmat dokonań Franklina D. Roosevelta. Podobnie jak on będzie się musiał zmierzyć z kryzysem praktycznie od dnia inauguracji.
Roosevelt miał cztery miesiące między zwycięstwem wyborczym a wkroczeniem do Białego Domu i wykorzystał ten czas do maksimum. Przygotował wraz z doradcami plan uzdrowienia finansów i gospodarki państwa, a pierwsze projekty ustaw przedłożył Kongresowi niemal w chwili złożenia prezydenckiej przysięgi. Po zaledwie ośmiu godzinach dyskusji Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę bankową: 10 proc. banków zlikwidowano, pozostałe zaś zamknięto na tydzień, zrestrukturyzowano i dofinansowano. Gdy znów otworzyły drzwi, na ulicy stała już kolejka chętnych: nie do wycofywania wkładów, lecz do ich uzupełnienia nowymi wpłatami. Przez te kilka dni, jak pisał Walter Lippmann, „naród odzyskał zaufanie do rządu i do siebie", a Roosevelt zajął się dalszym wcielaniem w życie New Dealu. Uporał się z tym zadaniem w ciągu pierwszych stu dni.
Więcej możesz przeczytać w 3/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.