Swoją drogą niepotrzebnie w sprawie gazu fatygowano Donka. Nawet nie dlatego, że nie ma on nic na ten temat do powiedzenia, ale po prostu w sprawie gazu Platforma Obywatelska ma tylu lepszych fachowców. Ot, choćby Mirek Drzewiecki. Nikt w całym kraju tak nie daje w palnik, jego trzeba było z Florydy ściągnąć. Przynajmniej żona byłaby bezpieczna.
Biedna ta Julka Pitera. Nie dość, że mieszka w stumetrowej norze na Mokotowie bez ciepłej wody (pani minister, nasza oferta aktualna – dajemy za tę budę pięć razy tyle, ile w oświadczeniu majątkowym), to jeszcze ma mnóstwo roboty i problemy z Klipem, Klapem, Kluchem, no w każdym razie z ministrem obrony. Facet nie zapadł nam w pamięć, więc nie dostaliśmy żadnej posadki. A na przykład szef jego biura zarządza wojskowymi hotelami, a rzesza znajomych ministra wojskowymi agencjami. I teraz zadanie dla Pitery: jak to skontrolować, żeby Klipowi (Klapowi etc.) krzywdy nie zrobić, ale na idiotkę nie wyjść?
A propos meritum. Wiecie, jak ten Klip (etc.) to załatwił? Otóż, jak wyjaśnił, „wszystkie stanowiska obsadzane są w otwartych procedurach konkursowych. Nie wymyślono do tej pory nic bardziej przejrzystego". Fakt, sprawa jest jasna jak słońce i całkowicie przejrzysta.
Źli ludzie twierdzą, że Platforma Obywatelska ma też kłopot z Karnowskim. Wokół prezydenta Sopotu robi się gęsto, jego współpracownikom stawiają kolejne zarzuty, on wściekle atakuje prokuraturę, a na stronie internetowej nieustannie zapewnia: „Z Donaldem Tuskiem trzymamy się razem", opatrując to stosowną fotką. Ale właściwie o co chodzi? To już dwóch facetów nie może się za ręce potrzymać?
Ludzie Schetyny – ludzie Tuska 0:2. Mecz odbywał się w regionach. Najpierw okazało się, że Ewa Kopacz jest niebywale sprawna w ratowaniu swojej posady i jeszcze trochę zostanie szefową PO na Mazowszu, choć ustąpić miała już kilka miesięcy temu. Nie ustąpiła i przełożyła kolejny zjazd. W tej sytuacji nominację na regionalnego szefa partii Andrzej Halicki opijać będzie dopiero w tym tygodniu. Bibka zapewne odbędzie się na basenach Warszawianki, którymi Halicki jako Wielki Kąpielowy zawiadywał.
Z kolei w Olsztynie Partia Miłości wybierała kandydata na prezydenta. Żeby działaczy nie trudzić, wyboru dokonał Schetyna i wskazał niejakiego pana Krukowskiego. Szczęśliwy nominat in spe działaczom się przedstawił i – by rozwiać wszelkie ich wątpliwości – wspomniał, że „jeździł na konsultacje do Warszawy". Następnie przegrał w głosowaniu. No cóż, teraz to prędzej my zostaniemy pierwszymi sopranistkami Teatru Bolszoj, niż oni w tym Olsztynie jakąś schetynówkę zobaczą.
W tym odcinku ani słowa o Mizianym Bronku. Po prostu Komorowski gdzieś nam zniknął. Jego duży teczkonosz również.
Na ul. Czerskiej szczytowanie. Oto lewica posłuchała cennych rad Agnieszki Kublik i pozostałych rządowych publicystek i razem z PO pisze ustawę medialną. Dogadają się szybciutko i nareszcie na Woronicza wrócą fachowcy. Nawet nie będą musieli nikogo czyścić, bo użyteczny Farfał to zrobi za nich. I teraz kwiz dla czytelników: czy Farfał robi to tylko z zemsty za upokorzenia, jakie musiał znosić w TVP jako „prezes od papieru toaletowego", czy też coś za to dostanie? A jeśli tak, to co? Ponieważ nie znamy odpowiedzi i nie możemy być jurorami, odpowiedzi prosimy nadsyłać na adres: [email protected].
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.