Trafienie do filmu rysunkowego jest oznaką popularności. Ostatnio w amerykańskiej kreskówce o rodzinie Simpsonów znalazła się Carla Bruni wraz z mężem. Była modelka z nogami długimi jak niemieckie autostrady (z tego powodu Sarkozy musi chodzić w butach na wysokim obcasie) zrobiona jest na wampa, który podrywa osoby z towarzystwa. Rozbudzona erotycznie pierwsza dama Francji i jej mąż popisujący się głupawymi odzywkami to raczej szyderczy obraz pary prezydenckiej.
Tymczasem we Francji prasa jest zachwycona i pisze o kreskówce z udziałem pirwszej pary jako o niesamowitym sukcesie. Czytam w „Gazecie Wyborczej" opinie francuskiej prasy i nie mogę wyjść ze zdumienia. Jawne kpiny z nabzdyczonego manią wielkości Nicolasa i jego seksownej żony uznano za „międzynarodową koronację” oraz znak, że Francja „wysuwa się na pierwszy plan”. To się nazywa optymistyczna interpretacja faktów! A może i nam przydałby się taki dystans? Gdyby w „Simpsonach” pojawił się Donald Tusk i dukał po angielsku lub chodził z lusterkiem jak narcyz, a nie daj Boże – grał w jednorękiego bandytę, to z pewnością Jarosław Gowin jeszcze bardziej by posiwiał, a Radek Sikorski dzwonił z protestami do Waszyngtonu i odwoływał naszych saperów z Afganistanu. A gdyby prezydent Lech Kaczyński popijał w bajce wino, z pewnością Władysław Stasiak z Kancelarii Prezydenta już słałby notę protestacyjną.
Więcej możesz przeczytać w 49/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.