Sprawa dotyczy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Olsztynie, którym od lat rządzą dwaj posłowie: Miron Sycz (PO) i Adam Krzyśków (PSL). Pierwszy jest szefem rady nadzorczej, a drugi – prezesem. Z ustaleń „Wprost" wynika, że w 2008 r. Fundusz umorzył spółce Unilack zobowiązanie w wysokości 68 tys. zł (to część dwóch pożyczek wynoszących łącznie 205 tys. zł). Problemem jest to, że – według Krajowego Rejestru Sądowego – od grudnia 2005 r. do końca sierpnia 2008 r. członkiem rady nadzorczej Unilacku był… Miron Sycz. Co więcej, poseł Platformy w żadnym oświadczeniu majątkowym ( jako parlamentarzysta składał je już trzykrotnie) nie wykazał swoich związków z Unilackiem. – Bo ja tak naprawdę nigdy nie byłem we władzach tej spółki. To znaczy byłem, ale warunkowo.Po dwóch dniach złożyłem pisemną rezygnację. Nie wiem, dlaczego mnie wpisali do tego KRS. Od pana się dowiaduję, że moje nazwisko tam w ogóle widnieje – mówi „Wprost” Sycz. Twierdzi też, że nie ma mowy o konflikcie interesów. – Nie wiedziałem o żadnym umorzeniu i nie brałem udziału w podejmowaniu decyzji w tej sprawie – zarzeka się.
Sycza broni także Adam Krzyśków. – Oj, biedny ten nasz poseł. Widzę, że znowu ktoś szuka sensacji. Proszę mi wierzyć, on na tym Unilacku nie zrobił żadnego interesu. Wręcz przeciwnie, umoczył tam – mówi „Wprost" Krzyśków. A dlaczego fundusz umorzył Unilackowi część pożyczki? – Spółka była na skraju bankructwa. Mogliśmy albo umorzyć część i resztę odzyskać w drodze negocjacji, albo mieć wierzytelność na papierze i wozić się z syndykiem. Wybraliśmy to pierwsze – twierdzi poseł PSL. |MICHAŁ KRZYMOWSKI