Kiedy w ubiegłą środę gruchnęła wieść o tym, że sir Alex Ferguson odchodzi na emeryturę, premier Wielkiej Brytanii David Cameron napisał na Twitterze: „Jego osiąg- nięcia są niesamowite. Jedyny plus tego jest taki, że może w końcu moja Aston Villa wygra jakiś mecz z Manchesterem”. Ale Ferguson – który od wieku szczenięcego wychował trzy pokolenia największych gwiazd futbolu z Davidem Beckhamem i Cristianem Rolando na czele – to znacznie więcej niż tylko piłkarski trener. O tym, że jego odejście wstrząsnęło nie tylko romantycznymi uczuciami kibiców, świadczą notowania klubu na nowojorskiej giełdzie. Po informacji o emeryturze akcje Manchesteru United spadły o prawie 5 proc., a klub w ciągu godziny od otwarcia parkietu stracił na wartości niemal 150 mln euro.
26 lat jego pracy na trenerskiej ławce sprawiło, że miliony kibiców nie wyobrażają sobie drużyny Czerwonych Diabłów bez niego. Kiedy zostawał jej trenerem, wciąż panował komunizm, walkman z kasetą był szczytem techniki, a Cristiano Ronaldo jeszcze nie umiał chodzić. W świecie, w którym nawet najlepsze kluby zwalniają trenerów co kilka miesięcy, to czas wręcz kosmiczny.
Król i jego suszarka
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.