W polskim Kościele szykują się największe zmiany od czasu odzyskania niepodległości w 1918 r.
W ciągu najbliższego roku w polskim Kościele zajdą zmiany, które całkowicie zmienią jego oblicze. Praktycznie rozbity zostanie układ personalny stworzony dwadzieścia lat temu. Odejdą wszyscy kardynałowie: Józef Glemp, Franciszek Macharski i Henryk Gulbinowicz. Odejdzie także czterech ordynariuszy diecezji, a być może nawet sześciu. Zniknie funkcja prymasa Polski. Powstaną cztery nowe diecezje, a dwie inne zostaną połączone unią personalną. Najważniejsze stanowiska w polskim Kościele obejmą biskupi z Watykanu.
Kadrowa rewolucja
Zgodnie z prawem kanonicznym biskup po ukończeniu 75 lat zobowiązany jest złożyć na ręce papieża swój urząd. W ubiegłym roku taki wiek osiągnął kardynał Franciszek Macharski, następca Karola Wojtyły na biskupstwie w Krakowie. W tym roku 75 lat skończył wrocławski purpurat Henryk Gulbinowicz. W przyszłym roku do tego grona dołączy najważniejszy polski hierarcha - prymas Józef Glemp. Ze względu na wiek niebawem odejdą także Edward Pisz z Olsztyna, ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej Kazimierz Romaniuk oraz ordynariusz łowicki Alojzy Orszulik. Ze względów zdrowotnych ustąpi Tadeusz Rakoczy z Bielska-Białej, faktycznie nie kierujący już diecezją bielsko-żywiecką.
W polskim Episkopacie, ale również w Watykanie, rozpoczęła się kampania wyborcza, a kandydaci na stolice arcy-biskupie prowadzą lobbing. Głównymi rozgrywającymi są nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk oraz osobisty sekretarz papieża biskup Stanisław Dziwisz. W Polsce największy wpływ na nominacje biskupie ma abp Kowalczyk. To właśnie on przedstawia w Watykanie kandydatów do sakry biskupiej, arcybiskupiej lub kapelusza kardynalskiego. Choć arcybiskup formalnie nie jest członkiem polskiego Episkopatu, ma wielkie wpływy. Jednak i on może wkrótce stracić stanowisko. Biskup Dziwisz także funkcjonuje poza polskim Episkopatem, ale mając bezpośredni dostęp do Jana Pawła II, stał się głównym rozgrywającym w sprawach kadrowych. Papież praktycznie akceptuje wszystkie jego propozycje.
Najwięcej emocji budzi obecnie obsada stolicy biskupiej Karola Wojtyły, czyli Krakowa. Kardynał Macharski już w ubiegłym roku złożył rezyg-nację. Największe szanse na objęcie tego stanowiska ma biskup Dziwisz. Jego kandydaturę popierają członkowie tzw. mafii 63, jak żartobliwie nazywa się w kościelnych kręgach ludzi z rocznika seminaryjnego Dziwisza. To oni zajmują teraz najważniejsze stanowiska w krakowskiej kurii.
StanisŁaw Milczący
Biskup Dziwisz, nazywany Stanisławem Milczącym, działa dyskretnie, ale skutecznie. Biskupi sądzą, że nie zadowoli się krakowskim arcybiskupstwem, lecz mierzy w stanowisko przewodniczącego Episkopatu Polski, zwolnione po odejściu prymasa Glempa. Wcześniej jednak Dziwisz musi zostać członkiem Episkopatu, czyli być biskupem w którejś z polskich diecezji. Wiadomo, że nie zostawi Jana Pawła II przed końcem pontyfikatu. Możliwe jest więc rozwiązanie tymczasowe. Dziwisz najprawdopodobniej jeszcze w tym roku zostanie tzw. biskupem koadiutorem w Warszawie albo w Krakowie. Koadiutor, w odróżnieniu od biskupa pomocniczego, ma prawo następstwa, kiedy pojawi się wakat na stanowisku ordynariusza. A co najważniejsze, choć koadiutor powinien przebywać w diecezji, dla urzędnika watykańskiego można zrobić wyjątek.
Jeśli biskup Dziwisz zdecyduje się osiąść w Warszawie, arcybiskupstwo krakowskie obejmie najprawdopodobniej również pracujący w Watykanie krakowianin - biskup Stanisław Ryłko, sekretarz Papieskiej Rady ds. Świeckich. Konkurentem Ryłki może być biskup pomocniczy w Krakowie Kazimierz Nycz, uważany za świetnego administratora. Zdaniem naszych informatorów, większe szanse ma on jednak na objęcie diecezji bielsko-żywieckiej. Ta prowincja kościelna przeżywa obecnie głęboki kryzys. Tamtejszy biskup Tadeusz Rakoczy na skutek choroby stracił możliwość kierowania diecezją. Grupa osobistości świeckich wystosowała w tej sprawie list do nuncjusza apostolskiego, domagając się jak najszybszego odwołania Rakoczego. W dodatku chory jest również biskup pomocniczy diecezji Janusz Zimniak.
Głódź kontra Kowalczyk
Najwięcej hierarchów wyraża zainteresowanie schedą po metropolicie wrocławskim Henryku Gulbinowiczu. Sam kardynał Gulbinowicz jako swojego następcę najchętniej widziałby obecnego zastępcę w diecezji, biskupa Edwarda Janiaka. Janiak ma jednak wpływowych konkurentów. Najpoważniejszym z nich jest abp Józef Kowalczyk, którego już dwunastoletnia kariera jako nuncjusza to ewenement w dyplomacji, nawet watykańskiej. Wrocławską diecezję chciałby też objąć Leszek Sławoj Głódź, biskup polowy Wojska Polskiego. Ma on wprawdzie bardzo wpływowe stanowisko, ale tytuł kardynalski, dający prawo wyboru papieża, jest nie do przecenienia. Poza tym ordynariusz wojskowy przechodzi na emeryturę zgodnie z prawem cywilnym, czyli w wieku 65 lat. To dziesięć lat wcześniej niż w wypadku innych biskupów. Za siedem lat, gdy Głódź osiągnie wiek emerytalny, najatrakcyjniejsze diecezje będą już na długo obsadzone.
Biskupstwem we Wrocławiu ma być także zainteresowany kardynał Zenon Grocholewski, prefekt watykańskiej Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Dziś piastuje wysokie stanowisko w Kurii Rzymskiej, ale nie musi tak być, gdy pontyfikat Jana Pawła II dobiegnie końca. Wśród kandydatów wymienia się również arcybiskupa lubelskiego Józefa Życińskiego. Możliwe jednak, że zajmie on miejsce prymasa Glempa.
Ostatni prymas Polski
W przyszłym roku kardynał Józef Glemp skończy 75 lat. Równocześnie z jego rezygnacją z władania warszawską archidiecezją pojawi się kwestia następstwa na najważniejszym stanowisku - przewodniczącego konferencji Episkopatu Polski. To nie tytuł prymasa, ale właś-nie stanowisko przewodniczącego daje metropolicie warszawskiemu największą władzę w polskim Kościele. Przez pół wieku stanowiska przewodniczącego Episkopatu i metropolity warszawskiego łączyła unia personalna. Dokonana w połowie lat 90. zmiana prawa kościelnego zniosła tę unię. Podobnie jak w innych episkopatach Europy stanowisko prymasa przestanie istnieć. Kardynał Glemp jest więc najprawdopodobniej ostatnim polskim prymasem, któremu ten tytuł daje realną władzę w Kościele.
- Jeżeli biskup Dziwisz zdecyduje się stanąć na czele polskiego Episkopatu, to gra jest właściwie skończona. Wśród biskupów nie ma nikogo, kto mógłby się sprzeciwić woli Ojca Świętego, a bez wątpienia biskup Dziwisz może liczyć na poparcie papieża - mówi duchowny świetnie zorientowany w rozgrywkach w łonie Episkopatu. Jeżeli jednak Stanisław Milczący zdecyduje się osiąść w Krakowie, archidiecezję warszawską może objąć obecny metropolita przemyski abp Józef Michalik. Jest on uważany za przywódcę tradycjonalistów w Episkopacie i cieszy się wśród biskupów największymi wpływami. Innym poważnym kandydatem był do niedawna metropolita gdański abp Gocłowski, który ma opinię świetnego organizatora i ogromne doświadczenie w kontaktach państwo - Kościół. Jednak zarówno wiek arcybiskupa (rocznik 1931), jak i kłopoty finansowe diecezji związane z aferą Stella Maris powodują, że jego pozycja słabnie. Wzrastają natomiast notowania abp. Józefa Życińskiego. Wprawdzie w Episkopacie nie ma on wielu zwolenników, ale cieszy się zaufaniem Jana Pawła II.
Watykański desant
Polacy, którzy pracują w Watykanie, mają świadomość, że obecny pontyfikat dobiega końca, dlatego coraz więcej z nich wraca do kraju. Wcześniej otrzymują od Jana Pawła II sakry biskupie. Tak stało się w wypadku nowych ordynariuszy diecezji siedleckiej (Zbigniewa Kiernikowskiego) i radomskiej (Zygmunta Ziemowskiego). Pierwszy był w Rzymie rektorem Papieskiego Instytutu Polskiego, drugi pracował w dwóch watykańskich kongregacjach - ds. nauki wiary i kanonizacyjnej. Wkrótce sakrę biskupią mogą otrzymać ks. Paweł Ptasznik oraz ks. Konrad Krajewski. Pierwszy z nich zajmuje tylko z pozoru nieistotne stanowisko w sekcji polskiej Sekretariatu Stanu. Rola tej sekcji znacznie wzrosła, bowiem właśnie tutaj powstają tłumaczenia wszystkich ważniejszych papieskich tekstów. Z kolei ks. Krajewski jest subceremoniarzem papieskim, czyli zastępcą biskupa Mariniego, który poza biskupem Dziwiszem uchodzi za najbardziej wpływową osobę w otoczeniu papieża.
W Watykanie przygotowywana jest bulla powołująca nowe diecezje w Polsce. Ma to wzmocnić pozycję Polski w Kościele po zakończeniu pontyfikatu Jana Pawła II. Planuje się utworzenie czterech nowych prowincji kościelnych: w Bydgoszczy, Gorzowie Wielkopolskim, Wałbrzychu i Piotrkowie Trybunalskim. W wypadku Bydgoszczy i Gorzowa Jan Paweł II chciał dodatkowo położyć kres lokalnym animozjom - między Zieloną Górą i Gorzowem oraz między Bydgoszczą i Toruniem.
Po ostatniej reformie struktur diecezjalnych kapelusz kardynalski, który od wieków należał do pierwszej polskiej diecezji w Gnieźnie, przeszedł do Warszawy. Dzięki połączeniu unią personalną dwóch pierwszych stolic biskupich Polski - Gniezna i Poznania - kardynałowie znowu będą rządzić w Gnieźnie. Takie rozwiązanie przyjęto już przed II wojną światową, kiedy prymas August Hlond kierował obydwiema diecezjami. Największe szanse na kapelusz kardynalski i kierowanie połączonymi diecezjami ma abp Henryk Muszyński, biskup gnieźnieński. Gdyby tak się stało, biskupstwo straciłby obecny rządca archidiecezji poznańskiej abp Stanisław Gądecki. Objął on diecezję po aferze z abp. Juliuszem Paetzem. Jest jednak możliwe kompromisowe rozwiązanie: abp Gądecki byłby bezkonfliktowym kandydatem na stanowisko przewodniczącego Episkopatu Polski.
Drugi polski papież
Zmiany, jakie niedługo nastąpią na szczytach polskiego Kościoła, wywołają efekt domina. Polski Episkopat, dziś najmłodszy w Europie (średni wiek biskupów to 62 lata), będzie jeszcze młodszy. Biskupi więc przynajmniej przez kilkanaście lat będą sprawować swoją posługę, co ułatwi im budowę sieci międzynarodowych wpływów. Jan Paweł II nadaje obecnie sakry biskupie osobom świetnie wykształconym, władającym kilkoma językami, obytym w świecie. Lepiej niż starsi członkowie Episkopatu orientują się oni w finansach, doskonale radzą sobie w mediach, nie unikają niewygodnych tematów. To oni mają zmienić polski Kościół. I to spośród nich mógłby się wywodzić przyszły papież.
Kadrowa rewolucja
Zgodnie z prawem kanonicznym biskup po ukończeniu 75 lat zobowiązany jest złożyć na ręce papieża swój urząd. W ubiegłym roku taki wiek osiągnął kardynał Franciszek Macharski, następca Karola Wojtyły na biskupstwie w Krakowie. W tym roku 75 lat skończył wrocławski purpurat Henryk Gulbinowicz. W przyszłym roku do tego grona dołączy najważniejszy polski hierarcha - prymas Józef Glemp. Ze względu na wiek niebawem odejdą także Edward Pisz z Olsztyna, ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej Kazimierz Romaniuk oraz ordynariusz łowicki Alojzy Orszulik. Ze względów zdrowotnych ustąpi Tadeusz Rakoczy z Bielska-Białej, faktycznie nie kierujący już diecezją bielsko-żywiecką.
W polskim Episkopacie, ale również w Watykanie, rozpoczęła się kampania wyborcza, a kandydaci na stolice arcy-biskupie prowadzą lobbing. Głównymi rozgrywającymi są nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk oraz osobisty sekretarz papieża biskup Stanisław Dziwisz. W Polsce największy wpływ na nominacje biskupie ma abp Kowalczyk. To właśnie on przedstawia w Watykanie kandydatów do sakry biskupiej, arcybiskupiej lub kapelusza kardynalskiego. Choć arcybiskup formalnie nie jest członkiem polskiego Episkopatu, ma wielkie wpływy. Jednak i on może wkrótce stracić stanowisko. Biskup Dziwisz także funkcjonuje poza polskim Episkopatem, ale mając bezpośredni dostęp do Jana Pawła II, stał się głównym rozgrywającym w sprawach kadrowych. Papież praktycznie akceptuje wszystkie jego propozycje.
Najwięcej emocji budzi obecnie obsada stolicy biskupiej Karola Wojtyły, czyli Krakowa. Kardynał Macharski już w ubiegłym roku złożył rezyg-nację. Największe szanse na objęcie tego stanowiska ma biskup Dziwisz. Jego kandydaturę popierają członkowie tzw. mafii 63, jak żartobliwie nazywa się w kościelnych kręgach ludzi z rocznika seminaryjnego Dziwisza. To oni zajmują teraz najważniejsze stanowiska w krakowskiej kurii.
StanisŁaw Milczący
Biskup Dziwisz, nazywany Stanisławem Milczącym, działa dyskretnie, ale skutecznie. Biskupi sądzą, że nie zadowoli się krakowskim arcybiskupstwem, lecz mierzy w stanowisko przewodniczącego Episkopatu Polski, zwolnione po odejściu prymasa Glempa. Wcześniej jednak Dziwisz musi zostać członkiem Episkopatu, czyli być biskupem w którejś z polskich diecezji. Wiadomo, że nie zostawi Jana Pawła II przed końcem pontyfikatu. Możliwe jest więc rozwiązanie tymczasowe. Dziwisz najprawdopodobniej jeszcze w tym roku zostanie tzw. biskupem koadiutorem w Warszawie albo w Krakowie. Koadiutor, w odróżnieniu od biskupa pomocniczego, ma prawo następstwa, kiedy pojawi się wakat na stanowisku ordynariusza. A co najważniejsze, choć koadiutor powinien przebywać w diecezji, dla urzędnika watykańskiego można zrobić wyjątek.
Jeśli biskup Dziwisz zdecyduje się osiąść w Warszawie, arcybiskupstwo krakowskie obejmie najprawdopodobniej również pracujący w Watykanie krakowianin - biskup Stanisław Ryłko, sekretarz Papieskiej Rady ds. Świeckich. Konkurentem Ryłki może być biskup pomocniczy w Krakowie Kazimierz Nycz, uważany za świetnego administratora. Zdaniem naszych informatorów, większe szanse ma on jednak na objęcie diecezji bielsko-żywieckiej. Ta prowincja kościelna przeżywa obecnie głęboki kryzys. Tamtejszy biskup Tadeusz Rakoczy na skutek choroby stracił możliwość kierowania diecezją. Grupa osobistości świeckich wystosowała w tej sprawie list do nuncjusza apostolskiego, domagając się jak najszybszego odwołania Rakoczego. W dodatku chory jest również biskup pomocniczy diecezji Janusz Zimniak.
Głódź kontra Kowalczyk
Najwięcej hierarchów wyraża zainteresowanie schedą po metropolicie wrocławskim Henryku Gulbinowiczu. Sam kardynał Gulbinowicz jako swojego następcę najchętniej widziałby obecnego zastępcę w diecezji, biskupa Edwarda Janiaka. Janiak ma jednak wpływowych konkurentów. Najpoważniejszym z nich jest abp Józef Kowalczyk, którego już dwunastoletnia kariera jako nuncjusza to ewenement w dyplomacji, nawet watykańskiej. Wrocławską diecezję chciałby też objąć Leszek Sławoj Głódź, biskup polowy Wojska Polskiego. Ma on wprawdzie bardzo wpływowe stanowisko, ale tytuł kardynalski, dający prawo wyboru papieża, jest nie do przecenienia. Poza tym ordynariusz wojskowy przechodzi na emeryturę zgodnie z prawem cywilnym, czyli w wieku 65 lat. To dziesięć lat wcześniej niż w wypadku innych biskupów. Za siedem lat, gdy Głódź osiągnie wiek emerytalny, najatrakcyjniejsze diecezje będą już na długo obsadzone.
Biskupstwem we Wrocławiu ma być także zainteresowany kardynał Zenon Grocholewski, prefekt watykańskiej Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Dziś piastuje wysokie stanowisko w Kurii Rzymskiej, ale nie musi tak być, gdy pontyfikat Jana Pawła II dobiegnie końca. Wśród kandydatów wymienia się również arcybiskupa lubelskiego Józefa Życińskiego. Możliwe jednak, że zajmie on miejsce prymasa Glempa.
Ostatni prymas Polski
W przyszłym roku kardynał Józef Glemp skończy 75 lat. Równocześnie z jego rezygnacją z władania warszawską archidiecezją pojawi się kwestia następstwa na najważniejszym stanowisku - przewodniczącego konferencji Episkopatu Polski. To nie tytuł prymasa, ale właś-nie stanowisko przewodniczącego daje metropolicie warszawskiemu największą władzę w polskim Kościele. Przez pół wieku stanowiska przewodniczącego Episkopatu i metropolity warszawskiego łączyła unia personalna. Dokonana w połowie lat 90. zmiana prawa kościelnego zniosła tę unię. Podobnie jak w innych episkopatach Europy stanowisko prymasa przestanie istnieć. Kardynał Glemp jest więc najprawdopodobniej ostatnim polskim prymasem, któremu ten tytuł daje realną władzę w Kościele.
- Jeżeli biskup Dziwisz zdecyduje się stanąć na czele polskiego Episkopatu, to gra jest właściwie skończona. Wśród biskupów nie ma nikogo, kto mógłby się sprzeciwić woli Ojca Świętego, a bez wątpienia biskup Dziwisz może liczyć na poparcie papieża - mówi duchowny świetnie zorientowany w rozgrywkach w łonie Episkopatu. Jeżeli jednak Stanisław Milczący zdecyduje się osiąść w Krakowie, archidiecezję warszawską może objąć obecny metropolita przemyski abp Józef Michalik. Jest on uważany za przywódcę tradycjonalistów w Episkopacie i cieszy się wśród biskupów największymi wpływami. Innym poważnym kandydatem był do niedawna metropolita gdański abp Gocłowski, który ma opinię świetnego organizatora i ogromne doświadczenie w kontaktach państwo - Kościół. Jednak zarówno wiek arcybiskupa (rocznik 1931), jak i kłopoty finansowe diecezji związane z aferą Stella Maris powodują, że jego pozycja słabnie. Wzrastają natomiast notowania abp. Józefa Życińskiego. Wprawdzie w Episkopacie nie ma on wielu zwolenników, ale cieszy się zaufaniem Jana Pawła II.
Watykański desant
Polacy, którzy pracują w Watykanie, mają świadomość, że obecny pontyfikat dobiega końca, dlatego coraz więcej z nich wraca do kraju. Wcześniej otrzymują od Jana Pawła II sakry biskupie. Tak stało się w wypadku nowych ordynariuszy diecezji siedleckiej (Zbigniewa Kiernikowskiego) i radomskiej (Zygmunta Ziemowskiego). Pierwszy był w Rzymie rektorem Papieskiego Instytutu Polskiego, drugi pracował w dwóch watykańskich kongregacjach - ds. nauki wiary i kanonizacyjnej. Wkrótce sakrę biskupią mogą otrzymać ks. Paweł Ptasznik oraz ks. Konrad Krajewski. Pierwszy z nich zajmuje tylko z pozoru nieistotne stanowisko w sekcji polskiej Sekretariatu Stanu. Rola tej sekcji znacznie wzrosła, bowiem właśnie tutaj powstają tłumaczenia wszystkich ważniejszych papieskich tekstów. Z kolei ks. Krajewski jest subceremoniarzem papieskim, czyli zastępcą biskupa Mariniego, który poza biskupem Dziwiszem uchodzi za najbardziej wpływową osobę w otoczeniu papieża.
W Watykanie przygotowywana jest bulla powołująca nowe diecezje w Polsce. Ma to wzmocnić pozycję Polski w Kościele po zakończeniu pontyfikatu Jana Pawła II. Planuje się utworzenie czterech nowych prowincji kościelnych: w Bydgoszczy, Gorzowie Wielkopolskim, Wałbrzychu i Piotrkowie Trybunalskim. W wypadku Bydgoszczy i Gorzowa Jan Paweł II chciał dodatkowo położyć kres lokalnym animozjom - między Zieloną Górą i Gorzowem oraz między Bydgoszczą i Toruniem.
Po ostatniej reformie struktur diecezjalnych kapelusz kardynalski, który od wieków należał do pierwszej polskiej diecezji w Gnieźnie, przeszedł do Warszawy. Dzięki połączeniu unią personalną dwóch pierwszych stolic biskupich Polski - Gniezna i Poznania - kardynałowie znowu będą rządzić w Gnieźnie. Takie rozwiązanie przyjęto już przed II wojną światową, kiedy prymas August Hlond kierował obydwiema diecezjami. Największe szanse na kapelusz kardynalski i kierowanie połączonymi diecezjami ma abp Henryk Muszyński, biskup gnieźnieński. Gdyby tak się stało, biskupstwo straciłby obecny rządca archidiecezji poznańskiej abp Stanisław Gądecki. Objął on diecezję po aferze z abp. Juliuszem Paetzem. Jest jednak możliwe kompromisowe rozwiązanie: abp Gądecki byłby bezkonfliktowym kandydatem na stanowisko przewodniczącego Episkopatu Polski.
Drugi polski papież
Zmiany, jakie niedługo nastąpią na szczytach polskiego Kościoła, wywołają efekt domina. Polski Episkopat, dziś najmłodszy w Europie (średni wiek biskupów to 62 lata), będzie jeszcze młodszy. Biskupi więc przynajmniej przez kilkanaście lat będą sprawować swoją posługę, co ułatwi im budowę sieci międzynarodowych wpływów. Jan Paweł II nadaje obecnie sakry biskupie osobom świetnie wykształconym, władającym kilkoma językami, obytym w świecie. Lepiej niż starsi członkowie Episkopatu orientują się oni w finansach, doskonale radzą sobie w mediach, nie unikają niewygodnych tematów. To oni mają zmienić polski Kościół. I to spośród nich mógłby się wywodzić przyszły papież.
Więcej możesz przeczytać w 37/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.