Premier Miller i jego baronowie zapewnili polityce prorodzinnej należne jej miejsce
Nawet ludzie niechętni partii rządzącej muszą przyznać, że jej polityka prorodzinna święci triumfy. Uczciwie powiedzmy, że złożyła się na to praca wielu pokoleń działaczy. Już prezydent Bierut dla bezpieczeństwa trzymał rodziny w strzeżonych celach, gdyż "wróg nie śpi". Sekretarz Gomułka wprowadził naukę dzielenia zapałki na czworo, co niewątpliwie integrowało rodzinę. Tow. Gierek nauczył nas miłosierdzia: wszystkie rodziny niepartyjne spłacały kredyty zaciągnięte i skonsumowane przez rodziny partyjne. Gen. Jaruzelski dodał do tego krzepiący nastrój jednej wielkiej skoszarowanej rodziny wojskowej. Jednak ostatnie słowo w tej dziedzinie niewątpliwie jest zasługą obecnego rządu. To premier Miller, jego ministrowie i baronowie zapewnili polityce prorodzinnej należne jej miejsce.
Na tle stronniczych publikacji, malujących w ponurych barwach naszą rzeczywistość, jaśnieją optymizmem ostatnie doniesienia na temat trwałości szlachetnych więzów rodzinnych i ich roli we współczesnej Polsce. Serce rośnie, gdy człowiek czyta, jak to na przykład naczelnik więzienia zatrudnił w nim swoją córkę, żonę i szwagierkę. Tradycje rodzinne są słusznie cenione we wszystkich zawodach i niewątpliwie przyczyniają się do postępu społecznego. Rodzinne urzędy czy rodzinne firmy państwowe są po stokroć lepsze od tych bezdusznych, działających według suchej litery prawa. Dzięki temu, że na przykład mamusia jest główną księgową takiej państwowej firmy, a córka rewidentką badającą rzetelność jej pracy, szybko zapobiega się błędom i nadużyciom. Ewentualne problemy można na bieżąco omówić przy kolacji w rodzinnym domu. Nie do pogardzenia jest też rodzinna atmosfera, jaka panuje wówczas w państwowych firmach i urzędach. Nadaje to ludzkie oblicze drapieżnemu kapitalizmowi. Wszystko opiera się na zaufaniu i dobrych uczuciach. To będzie na pewno nasz ważny wkład w Unię Europejską. Zauważmy od razu sprawiedliwie, że również politycy opozycyjni wspomagają, gdy tylko mogą, polskie rodziny, zaczynając od swoich.
Oczywiście nie brakuje zrzędów: jajogłowi zawracają nam gitarę wytykaniem jakiegoś tam konfliktu interesów, etyką itp. Racji nie mają, gdyż ojczyzna jest wielką rodziną, więc wszystko, co rodzinne, jej służy. Dla świętego spokoju jednak można poprosić kolegów, żeby ograniczyli się do zatrudniania rodzin tych kolegów, którzy zatrudnią z kolei ich rodziny. Tym sposobem wilk partyjny będzie syty i owca opinii publicznej cała.
Wypada się cieszyć, że wieloletnie starania o prorodzinną politykę naszego państwa dały tak wspaniały rezultat. Nawoływała do takiej polityki lewica od Bieruta do Millera. Nawoływały autorytety moralne z Kościołem na czele. Nawoływała prawica, ugrupowania centrowe i chłopskie. Dziś wszyscy mają prawo odczuwać satysfakcję.
Na tle stronniczych publikacji, malujących w ponurych barwach naszą rzeczywistość, jaśnieją optymizmem ostatnie doniesienia na temat trwałości szlachetnych więzów rodzinnych i ich roli we współczesnej Polsce. Serce rośnie, gdy człowiek czyta, jak to na przykład naczelnik więzienia zatrudnił w nim swoją córkę, żonę i szwagierkę. Tradycje rodzinne są słusznie cenione we wszystkich zawodach i niewątpliwie przyczyniają się do postępu społecznego. Rodzinne urzędy czy rodzinne firmy państwowe są po stokroć lepsze od tych bezdusznych, działających według suchej litery prawa. Dzięki temu, że na przykład mamusia jest główną księgową takiej państwowej firmy, a córka rewidentką badającą rzetelność jej pracy, szybko zapobiega się błędom i nadużyciom. Ewentualne problemy można na bieżąco omówić przy kolacji w rodzinnym domu. Nie do pogardzenia jest też rodzinna atmosfera, jaka panuje wówczas w państwowych firmach i urzędach. Nadaje to ludzkie oblicze drapieżnemu kapitalizmowi. Wszystko opiera się na zaufaniu i dobrych uczuciach. To będzie na pewno nasz ważny wkład w Unię Europejską. Zauważmy od razu sprawiedliwie, że również politycy opozycyjni wspomagają, gdy tylko mogą, polskie rodziny, zaczynając od swoich.
Oczywiście nie brakuje zrzędów: jajogłowi zawracają nam gitarę wytykaniem jakiegoś tam konfliktu interesów, etyką itp. Racji nie mają, gdyż ojczyzna jest wielką rodziną, więc wszystko, co rodzinne, jej służy. Dla świętego spokoju jednak można poprosić kolegów, żeby ograniczyli się do zatrudniania rodzin tych kolegów, którzy zatrudnią z kolei ich rodziny. Tym sposobem wilk partyjny będzie syty i owca opinii publicznej cała.
Wypada się cieszyć, że wieloletnie starania o prorodzinną politykę naszego państwa dały tak wspaniały rezultat. Nawoływała do takiej polityki lewica od Bieruta do Millera. Nawoływały autorytety moralne z Kościołem na czele. Nawoływała prawica, ugrupowania centrowe i chłopskie. Dziś wszyscy mają prawo odczuwać satysfakcję.
Więcej możesz przeczytać w 37/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.