Piotrusiu! Wracając do domu, zatrzymałem się w jednej z restauracji, których wiele działa przy zakopiance między Myślenicami a Krakowem, i zamówiłem chłodnik.
- Czy jest na kwaśnym mleku? - zapytałem. - Na zsiadłym mleku robiliśmy do niedawna. Wspaniałe mleko, raczej do krojenia nożem niż jedzenia łyżką, dostarczano nam z okolicznych gospodarstw, lecz zabronił tego sanepid, kazano się nam przestawić na sklepowy kefir - usłyszałem. Długo nie mogłem się uspokoić. Pal diabli różnice między kwaśnym mlekiem a kefirem, ten ostatni spożywam równie chętnie, chodzi o politykę państwa wobec konsumentów. Chodzi o to bolszewickie przeświadczenie, że urząd wie lepiej, co dla obywatela dobre. Taki urząd musi się wykazywać i mam wrażenie, że sanepid, jak policja polityczna, tworzy wrogów, by uzasadnić swe istnienie.
Zauważ, czego w naszym kraju nie może restaurator. Nie może np. robić nalewek. Nikt zresztą nie może robić nalewek, by je sprzedawać, a ich konsumpcja dozwolona jest tylko na imieninach u wuja. Robiąc nalewki, korzysta się z alkoholu monopolowego, więc nie jest to bimbrownictwo, a jednak w trosce o obywateli żadnej nalewki, poza "Nalewką babuni", której producent winien się smażyć w piekle, nie uświadczysz. A przecież nalewki to arcypolski specjał. Znaszli inny kraj, gdzie dereniówka czy pigwówka dojrzewa?
W tym kraju dozwolona jest produkcja śmiertelnie trujących specyfików zwanych winami, a prawdziwego wina "made in Poland" sprzedawać nie można (chociaż takowe powstaje), bo prawo nie przewiduje, by polskie wino mogło powstawać z winogron.
Restauratorowi nie wolno też kisić ogórków, robić dżemów ani innych przetworów czy domowych wędlin. Urzędnicy twierdzą, że tak jest dla nas lepiej. A ja chciałbym sam decydować, co dla mnie dobre.
Ukłony!
Twój Robert Makłowicz
Mój drogi Bobeczku!
Instytucje takie jak sanepid będą trwać w tym kraju dopóty, dopóki będziemy się godzić na to, żeby żyć w systemie opartym na korupcji. Przecież każdy, kto miał cokolwiek wspólnego z biznesem żywieniowym, doskonale wie, że po to wprowadza się przepisy, aby brać łapówki, i że są one tak sformułowane, iż spełnienie ich wszystkich jest praktycznie niemożliwe. A jednak się kręci, bo po prostu każde ustępstwo ze strony urzędników ma ustaloną cenę i przedsiębiorca musi to wliczyć w biznesplan. Przekupnym gnojkom można by wytoczyć już tysiące albo i dziesiątki tysięcy procesów, panuje jednak przekonanie, że z państwowym urzędnikiem i tak nikt nie wygra, a kto się poważy podnieść na niego rękę, to niech sobie lepiej przeniesie interes na Baleary.
Zaiste obłudna troska państwa o moje zdrowie przyprawia mnie czasem o palpitacje. Co za idiota o mentalności czekisty wpadł na pomysł, żeby zabraniać palenia tytoniu na odkrytych peronach kolejowych (jeszcze w hali dworcowej, pal sześć), gdzie za sprawą zdegenerowanego systemu państwowych kolei czasem godzinami trzeba czekać na spóźniające się pociągi?
Akurat sprawa nalewek wydaje się najprostsza i - moim zdaniem - nie do podważenia z punktu widzenia prawa. Zalewanie owoców spirytusem lub wódką nie ma nic wspólnego z produkcją alkoholu i może być zakwalifikowane wyłącznie na równi ze sporządzaniem drinków i koktajli. Śmiało więc, Panowie Restauratorzy, zalewajcie, macerujcie, nastawiajcie!
A my, Przyjacielu, będziemy sobie popijać. Na co liczy niżej podpisany.
Bikont Nielegalnie Zsiadły
i Nieprawomyślnie Ukiszony
Zauważ, czego w naszym kraju nie może restaurator. Nie może np. robić nalewek. Nikt zresztą nie może robić nalewek, by je sprzedawać, a ich konsumpcja dozwolona jest tylko na imieninach u wuja. Robiąc nalewki, korzysta się z alkoholu monopolowego, więc nie jest to bimbrownictwo, a jednak w trosce o obywateli żadnej nalewki, poza "Nalewką babuni", której producent winien się smażyć w piekle, nie uświadczysz. A przecież nalewki to arcypolski specjał. Znaszli inny kraj, gdzie dereniówka czy pigwówka dojrzewa?
W tym kraju dozwolona jest produkcja śmiertelnie trujących specyfików zwanych winami, a prawdziwego wina "made in Poland" sprzedawać nie można (chociaż takowe powstaje), bo prawo nie przewiduje, by polskie wino mogło powstawać z winogron.
Restauratorowi nie wolno też kisić ogórków, robić dżemów ani innych przetworów czy domowych wędlin. Urzędnicy twierdzą, że tak jest dla nas lepiej. A ja chciałbym sam decydować, co dla mnie dobre.
Ukłony!
Twój Robert Makłowicz
Mój drogi Bobeczku!
Instytucje takie jak sanepid będą trwać w tym kraju dopóty, dopóki będziemy się godzić na to, żeby żyć w systemie opartym na korupcji. Przecież każdy, kto miał cokolwiek wspólnego z biznesem żywieniowym, doskonale wie, że po to wprowadza się przepisy, aby brać łapówki, i że są one tak sformułowane, iż spełnienie ich wszystkich jest praktycznie niemożliwe. A jednak się kręci, bo po prostu każde ustępstwo ze strony urzędników ma ustaloną cenę i przedsiębiorca musi to wliczyć w biznesplan. Przekupnym gnojkom można by wytoczyć już tysiące albo i dziesiątki tysięcy procesów, panuje jednak przekonanie, że z państwowym urzędnikiem i tak nikt nie wygra, a kto się poważy podnieść na niego rękę, to niech sobie lepiej przeniesie interes na Baleary.
Zaiste obłudna troska państwa o moje zdrowie przyprawia mnie czasem o palpitacje. Co za idiota o mentalności czekisty wpadł na pomysł, żeby zabraniać palenia tytoniu na odkrytych peronach kolejowych (jeszcze w hali dworcowej, pal sześć), gdzie za sprawą zdegenerowanego systemu państwowych kolei czasem godzinami trzeba czekać na spóźniające się pociągi?
Akurat sprawa nalewek wydaje się najprostsza i - moim zdaniem - nie do podważenia z punktu widzenia prawa. Zalewanie owoców spirytusem lub wódką nie ma nic wspólnego z produkcją alkoholu i może być zakwalifikowane wyłącznie na równi ze sporządzaniem drinków i koktajli. Śmiało więc, Panowie Restauratorzy, zalewajcie, macerujcie, nastawiajcie!
A my, Przyjacielu, będziemy sobie popijać. Na co liczy niżej podpisany.
Bikont Nielegalnie Zsiadły
i Nieprawomyślnie Ukiszony
Urzędowo nie zatwierdzone ogórki kiszone według przepisu mojej mamy Podaje Robert Makłowicz |
---|
Ogórki starannie umyć i przebrać, odrzucając uszkodzone. Czosnek i chrzan obrać. Około 10 litrowych słoików typu twist dokładnie umyć, wyparzając wrzątkiem. Na dnie każdego kłaść 2-3 ząbki czosnku, kawałeczek chrzanu i gałązkę kopru, jak najciaśniej ułożyć ogórki, na wierzchu położyć taką samą porcję chrzanu, czosnku i kopru, zalać osolonym wrzątkiem, zamknąć, odstawić. |
Więcej możesz przeczytać w 37/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.