Zamiast inwestować w kraj, inwestowaliśmy w wybujałe ambicje chorego dyktatora
Irakijczycy nigdy wam tego nie zapomną. Nie zapomnimy wam uwolnienia 25 mln ludzi ze zbrodniczego systemu totalitarnego. Decyzja o wysłaniu polskich wojsk do Iraku była słuszna. Otrzymałem wiele zaproszeń do złożenia wizyt w krajach zachodnich, ale najpierw zdecydowałem się odwiedzić Polskę. O tym, jak ważna jest dla nas Warszawa, świadczy to, że razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim podpisaliśmy umowę o powołaniu miast siostrzanych - Warszawy i Bagdadu.
Czarna dziura reżimu
Bagdad ma 6 mln mieszkańców. Choć miasto leży nad potężną rzeką Tygrys, setki tysięcy osób cierpią z powodu niedostatku wody. Piąta część miasta nie jest objętą siecią wodno-kanalizacyjną. Codziennie do rzeki trafia 500 tys. m3 nie oczyszczonych ścieków. Miasto potrzebuje też 400 tys. mieszkań. Bagdad, w powszechnym mniemaniu bogate miasto, w rzeczywistości znajduje się w rozpaczliwym położeniu. Do tej sytuacji doprowadziły lata tyranii Saddama Husajna. W tym czasie rozmieniliśmy nasze bogactwo na wojny z sąsiadami. Zamiast inwestować w kraj, inwestowaliśmy w wybujałe ambicje chorego dyktatora.
W przeszłości przy pomocy polskich inżynierów mieliśmy rozbudowywać Irak - w 1980 r. rozpoczęła się realizacja projektu polskiej firmy Polserwis. W 1984 r., jeszcze przed powstaniem metra w Kairze czy Teheranie, miała się skończyć budowa bagdadzkiego metra. Do dziś metra nie ma. Pomijając przestępstwa polityczne dyktatury, Saddam zepchnął nas w ekonomiczną przepaść. Decyzja Klubu Paryskiego o anulowaniu 80 proc. z 40 mld dolarów długu pokazuje, jak głęboka jest ta przepaść.
Sieroty po Saddamie
Najważniejsze są obecnie dla Iraku wybory. Od nich zależy nasza przyszłość. Dużo mówi się o nasilających się zamachach i o możliwości odroczenia wyborów. Wiele obiegowych opinii przedstawia fałszywy obraz Iraku. Na prawie sto miast powyżej 100 tys. mieszkańców tylko w czterech albo pięciu dochodzi do zamachów.
Termin "trójkąt sunnicki" jest dziennikarskim wymysłem. Taki trójkąt nie istnieje. W całym Iraku nie ma miasta, które jest w stu procentach sunnickie czy szyickie. Nie ma też takiego plemienia czy rodziny. Sam jestem tego przykładem: mój ojciec jest sunnitą, a matka szyitką. Moja żona również jest szyitką. Moje rodzeństwo wstąpiło w związki małżeńskie z sunnitami i szyitami.
Zdecydowana większość Irakijczyków opowiada się za zmianami. Zaledwie 5 proc. mieszkańców korzystało z istnienia reżimu. Dziś ci ludzie boją się, że zostaną rozliczeni. To oni odpowiadają za obecną falę przestępczości. Także nasi sąsiedzi wspierają miejscowych radykałów. Boją się oni Iraku - boją się, że w nieodległej przyszłości stanie się on krajem bogatym i silnym, a to będzie zagrażało ich wpływom.
Wojna dobra i zła
To normalne, że muzułmański Bagdad staje się miastem siostrzanym chrześcijańskiej Warszawy. Przecież w Koranie prorok Jezus został wspomniany 12 razy, natomiast prorok Mahomet tylko raz. W Iraku chrześcijanie są przede wszystkim Irakijczykami. Nie są gośćmi, lecz gospodarzami. Dziś w Iraku mamy wojnę kilku fanatyków religijnych, zwalczających wszystkich, którzy myślą inaczej. To terroryści starają się przekonać świat, że obecna wojna jest starciem chrześcijaństwa i islamu. To nieprawda. To wojna dobra ze złem.
Bagdad był stolicą tej części świata przez ponad 100 lat - w IX i X wieku. W ostatnich latach miasto podupadło. Aby się odrodzić, potrzebujemy pomocy Warszawy.
Tekst powstał na podstawie wystąpienia burmistrza Bagdadu w redakcji "Wprost"
Irakijczycy nigdy wam tego nie zapomną. Nie zapomnimy wam uwolnienia 25 mln ludzi ze zbrodniczego systemu totalitarnego. Decyzja o wysłaniu polskich wojsk do Iraku była słuszna. Otrzymałem wiele zaproszeń do złożenia wizyt w krajach zachodnich, ale najpierw zdecydowałem się odwiedzić Polskę. O tym, jak ważna jest dla nas Warszawa, świadczy to, że razem z prezydentem Lechem Kaczyńskim podpisaliśmy umowę o powołaniu miast siostrzanych - Warszawy i Bagdadu.
Czarna dziura reżimu
Bagdad ma 6 mln mieszkańców. Choć miasto leży nad potężną rzeką Tygrys, setki tysięcy osób cierpią z powodu niedostatku wody. Piąta część miasta nie jest objętą siecią wodno-kanalizacyjną. Codziennie do rzeki trafia 500 tys. m3 nie oczyszczonych ścieków. Miasto potrzebuje też 400 tys. mieszkań. Bagdad, w powszechnym mniemaniu bogate miasto, w rzeczywistości znajduje się w rozpaczliwym położeniu. Do tej sytuacji doprowadziły lata tyranii Saddama Husajna. W tym czasie rozmieniliśmy nasze bogactwo na wojny z sąsiadami. Zamiast inwestować w kraj, inwestowaliśmy w wybujałe ambicje chorego dyktatora.
W przeszłości przy pomocy polskich inżynierów mieliśmy rozbudowywać Irak - w 1980 r. rozpoczęła się realizacja projektu polskiej firmy Polserwis. W 1984 r., jeszcze przed powstaniem metra w Kairze czy Teheranie, miała się skończyć budowa bagdadzkiego metra. Do dziś metra nie ma. Pomijając przestępstwa polityczne dyktatury, Saddam zepchnął nas w ekonomiczną przepaść. Decyzja Klubu Paryskiego o anulowaniu 80 proc. z 40 mld dolarów długu pokazuje, jak głęboka jest ta przepaść.
Sieroty po Saddamie
Najważniejsze są obecnie dla Iraku wybory. Od nich zależy nasza przyszłość. Dużo mówi się o nasilających się zamachach i o możliwości odroczenia wyborów. Wiele obiegowych opinii przedstawia fałszywy obraz Iraku. Na prawie sto miast powyżej 100 tys. mieszkańców tylko w czterech albo pięciu dochodzi do zamachów.
Termin "trójkąt sunnicki" jest dziennikarskim wymysłem. Taki trójkąt nie istnieje. W całym Iraku nie ma miasta, które jest w stu procentach sunnickie czy szyickie. Nie ma też takiego plemienia czy rodziny. Sam jestem tego przykładem: mój ojciec jest sunnitą, a matka szyitką. Moja żona również jest szyitką. Moje rodzeństwo wstąpiło w związki małżeńskie z sunnitami i szyitami.
Zdecydowana większość Irakijczyków opowiada się za zmianami. Zaledwie 5 proc. mieszkańców korzystało z istnienia reżimu. Dziś ci ludzie boją się, że zostaną rozliczeni. To oni odpowiadają za obecną falę przestępczości. Także nasi sąsiedzi wspierają miejscowych radykałów. Boją się oni Iraku - boją się, że w nieodległej przyszłości stanie się on krajem bogatym i silnym, a to będzie zagrażało ich wpływom.
Wojna dobra i zła
To normalne, że muzułmański Bagdad staje się miastem siostrzanym chrześcijańskiej Warszawy. Przecież w Koranie prorok Jezus został wspomniany 12 razy, natomiast prorok Mahomet tylko raz. W Iraku chrześcijanie są przede wszystkim Irakijczykami. Nie są gośćmi, lecz gospodarzami. Dziś w Iraku mamy wojnę kilku fanatyków religijnych, zwalczających wszystkich, którzy myślą inaczej. To terroryści starają się przekonać świat, że obecna wojna jest starciem chrześcijaństwa i islamu. To nieprawda. To wojna dobra ze złem.
Bagdad był stolicą tej części świata przez ponad 100 lat - w IX i X wieku. W ostatnich latach miasto podupadło. Aby się odrodzić, potrzebujemy pomocy Warszawy.
Tekst powstał na podstawie wystąpienia burmistrza Bagdadu w redakcji "Wprost"
Lech Kaczyński, prezydent Warszawy |
---|
"Chcemy przekazywać Bagdadowi wzory rozwiązań e szeroko pojętej sferze komunalnej. Chcemy także pomagać w sprawach związanych z bezpieczeństwem - oczywiście, w pewnej perspektywie, kiedy pojawią się pojawią się problemy kryminalne, a nie terrorystyczne. Dla nas ważne jest, aby pokazać Bagdad, nie tylko jako miasto walki, lecz jako miejsce, gdzie funkcjonuje niezwykle stara kultura, będąca kolebką cywilizacji". |
Więcej możesz przeczytać w 50/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.