Zasada jednomyślności sparaliżuje UE, tak jak liberum veto sparaliżowało I Rzeczpospolitą Osobom, które interesują się historią, ostatnia sejmowa debata o traktacie konstytucyjnym Unii Europejskiej bardzo przypominała spór o Konstytucję 3 maja. To zaskakujące, bo odległą o ponad dwieście lat argumentację powinien dawno pokryć kurz zapomnienia. Tymczasem odżyła i dźwięczała niesłychanie aktualnie, zupełnie jakby jej nie wymyślono na użytek Polski króla Stasia, lecz debaty XXI wieku.
Obrońcy traktatu przekonywali, że reforma ustrojowa unii jest niezbędna, by nie utonąć w niesprawnych mechanizmach. Dawniej wymóg jednomyślności strzegł podmiotowości każdego państwa członkowskiego, ale dziś grozi zablokowaniem i tak ociężałych procedur, a w konsekwencji bezwładem rozrastającej się unii. Tak samo było z liberum veto w I RP. Do połowy XVII w., a więc przez półtora stulecia, nie wadziło ono szlacheckiej demokracji. Co więcej, odgrywało rolę hamulca bezpieczeństwa. Wystarczyła sama groźba uruchomienia blokady, by rywalizujące obozy szlacheckie szukały kompromisu i nie narzucały zdania adwersarzom. Dopiero z czasem system się wynaturzył, a liberum veto wręcz sparaliżowało funkcjonowanie państwa. Nie można było podjąć żadnej rozważnej decyzji, bo krajem trzęśli magnaci i obce dwory.
Pamiętając o tym smutnym doświadczeniu, wszyscy Polacy, którzy dobrze życzą Unii Europejskiej, rozumieją potrzebę odejścia od zasady jednomyślności. Wiadomo bowiem, że unijne liberum veto będzie działało tak jak w XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej.
Warto ten spór prowadzić z odsłoniętą przyłbicą. Przeciwnicy traktatu i zarazem zwolennicy zasady jednomyślności niepotrzebnie drapują się w szaty obrońców unii. Tak naprawdę życzą jej jak najgorzej. Nie mówią tego głośno, bo obawiają się opinii publicznej. Proponują więc regułę, którą unia musi się zadławić. By ukryć rzeczywiste intencje, podlewają wszystko superpatriotycznym sosem, dającym naszemu krajowi możność blokowania niewygodnych decyzji.
Dokładnie takimi samymi superpatriotami byli przeciwnicy Konstytucji 3 maja, atakujący ją bez żadnego umiaru za zrezygnowanie z ustrojowej zasady jednomyślności. Oni również mówili o zdradzie narodowej i haniebnym porzuceniu gwarancji wolności. Największy obrońca liberum veto poseł Jan Suchorzewski groził nawet zabiciem swojego małoletniego syna, by ten nie żył w niewoli, jaką zgotowała Konstytucja 3 maja.
Zwolennikom traktatu konstytucyjnego, krytykującym unijne liberum veto, usiłuje się przypiąć łatkę targowicy. Autorzy tej inwektywy zbyt łatwo zapominają, że to właśnie niesławnej pamięci konfederacja targowicka desperacko broniła zasady jednomyślności i dla jej przywrócenia obaliła dzieło Sejmu Wielkiego. Ideowych dziedziców targowicy można w naszym kraju rzeczywiście znaleźć. Wystarczy tylko odsłonić przyłbicę historii.
Pamiętając o tym smutnym doświadczeniu, wszyscy Polacy, którzy dobrze życzą Unii Europejskiej, rozumieją potrzebę odejścia od zasady jednomyślności. Wiadomo bowiem, że unijne liberum veto będzie działało tak jak w XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej.
Warto ten spór prowadzić z odsłoniętą przyłbicą. Przeciwnicy traktatu i zarazem zwolennicy zasady jednomyślności niepotrzebnie drapują się w szaty obrońców unii. Tak naprawdę życzą jej jak najgorzej. Nie mówią tego głośno, bo obawiają się opinii publicznej. Proponują więc regułę, którą unia musi się zadławić. By ukryć rzeczywiste intencje, podlewają wszystko superpatriotycznym sosem, dającym naszemu krajowi możność blokowania niewygodnych decyzji.
Dokładnie takimi samymi superpatriotami byli przeciwnicy Konstytucji 3 maja, atakujący ją bez żadnego umiaru za zrezygnowanie z ustrojowej zasady jednomyślności. Oni również mówili o zdradzie narodowej i haniebnym porzuceniu gwarancji wolności. Największy obrońca liberum veto poseł Jan Suchorzewski groził nawet zabiciem swojego małoletniego syna, by ten nie żył w niewoli, jaką zgotowała Konstytucja 3 maja.
Zwolennikom traktatu konstytucyjnego, krytykującym unijne liberum veto, usiłuje się przypiąć łatkę targowicy. Autorzy tej inwektywy zbyt łatwo zapominają, że to właśnie niesławnej pamięci konfederacja targowicka desperacko broniła zasady jednomyślności i dla jej przywrócenia obaliła dzieło Sejmu Wielkiego. Ideowych dziedziców targowicy można w naszym kraju rzeczywiście znaleźć. Wystarczy tylko odsłonić przyłbicę historii.
Więcej możesz przeczytać w 50/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.