Dla młodych twórców polskość nie jest powodem do dumy, lecz wstydu Ojczyzna moja wolna, wolna...Więc zrzucam z ramion płaszcz Konrada" - pisał Antoni Słonimski. Podobnie jak pozostali Skamandryci Słonimski odczuwał przesyt, a wręcz niechęć do ojczyźnianego jazgotu w sztuce. Wynikało to m.in. z tego, że przez stulecia polska sztuka była zaangażowana patriotycznie, szczególnie w czasach niewoli. Patriotyczna tematyka powracała falami, najczęściej w okresach zagrożenia państwowości, podczas wojny i okupacji. Zamierała, gdy powracała normalność. Z takim wyciszeniem patriotycznych motywów - po wielkim ożywieniu w czasach "Solidarności", a potem w stanie wojennym - mieliśmy do czynienia na początku lat 90. XX wieku. Współcześni polscy twórcy albo nie potrafią mówić o polskości czy patriotyzmie, albo je w czambuł potępiają. Dla większości młodych twórców polskość nie jest powodem do dumy, lecz wstydu. Parafrazując słowa Wisławy Szymborskiej, bez tej miłości do ojczyzny oczywiście żyć można, tyle że serce ma się suche jak orzeszek.
Nie lubię już Polski!
"Płoń, płoń parlamencie!" - śpiewał przed laty Kazik Staszewski, rockowy bard pierwszych pokoleń wolnej Polski. Jego zaangażowane teksty ("Mój dom murem podzielony" czy "Jeszcze Polska") zawierały postulaty zmian i sprzeciw wobec szeroko rozumianej komuny. Ale w połowie lat 90. Kazik deklarował: "Nie lubię już Polski". Na ostatniej płycie "Czterdziesty pierwszy" dowodzi, że nie przestał się interesować Polską, ale przemawia przez niego gorycz.
Patriotyczną tematykę podejmował Jacek Kaczmarski, lecz po nim nikt nie kontynuuje tego rodzaju refleksji. Z kolei zespół T.Love, który przed laty uczestniczył w śpiewanej debacie o Polsce, rozmienił się w cukierkowej stylistyce. O Polsce wciąż śpiewa Paweł Kukiz, który jak Staszewski pozostaje wierny rockowej publicystyce. Nieoczekiwanie temat Polski zagościł w tekstach kapel hiphopowych. Zazwyczaj jednak bohaterowie tych piosenek czują się bardziej zawstydzeni, niż dumni ze swego kraju - "państwa pijaków, mataczy i rasistów". "Miejsce: Polska, system: samowola, cel to forsa" albo "Bo z kraju na tacy to my Polacy, bo z kraju bez pracy to my Polacy, stale bez kasy to my Polacy".
Twórczość ostatnich lat wyraźnie dowodzi, że nasi artyści nie potrafią swobodnie mówić o polskości. Manifestowanie przywiązania do kraju czy patriotyczne gesty rażą nadętym patosem, przypominającym czasy PRL. Patriotyczne symbole zostały zawłaszczone przez partie narodowe i fanatycznych kibiców, co sprawia, że tzw. normalni ludzie często wstydzą się ich używania lub boją się oskarżeń o ich szarganie. Tymczasem w USA czymś naturalnym jest nie tylko wciąganie narodowej flagi na maszt przed domem, ale też zdobienie amerykańską flagą skarpetek, serwetek czy tapicerek samochodów.
Polska wrzodów na żołądku
"A wiosną - niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę" - pisał poeta Jan Lechoń w latach 20. XX wieku. Po wielkim zaangażowaniu w nową rzeczywistość takich twórców jak Juliusz Kaden-Bandrowski czy Andrzej Strug nadeszło zmęczenie patriotyczną tematyką. Podobnie działo się po 1989 r. Obecnie jesteśmy świadkami demitologizacji patriotycznych mitów, które jednoczyły społeczeństwo w czasach totalitaryzmu. Twórcy, szczególnie pisarze, uciekają w mityczne małe ojczyzny lub całkowicie lekceważą sprawy Polski i patriotyzmu. "Mamy dziś co prawda literaturę wolną od zaangażowania, lecz nieważną"- pisze, powołując się na krytyków, prof. Przemysław Czapliński w najnowszej książce "Efekt bierności. Literatura w czasie normalnym".
Zamiast wielkiej debaty o współczesnej Polsce mamy minidebaty o warszawce - jak u Maxa Cegielskiego - czy o pegeerowie - jak u Edwarda Redlińskiego. Polska w twórczości Andrzeja Stasiuka czy Daniela Odiji staje się rozmytą krainą zaludnioną przez biednych i nieszczęśliwych ludzi, która równie dobrze może być na przykład Rumunią. Bohaterowie młodej polskiej prozy nie mogą i nie chcą być patriotami. Oni nienawidzą polskiej rzeczywistości, uciekają w narkotyki - jak w książkach Doroty Masłowskiej, Mirosława Nahacza czy Tomasza Piątka - bądź zabijają się - jak bohater "Zwału" Sławomira Shutego.
Filozof Dariusz Karłowicz uważa, że obecnie, kiedy naszej państwowości nic nie zagraża, patriotyzm ogniskuje się wokół tego, czy wyjechać, czy pozostać w kraju. O tym myślą bohaterowie książki Michała Olszewskiego "Do Amsterdamu", których "mierzi nasz kraj ojczysty", dla których "Polska to jest potwornie smutny, szary kraj, rozjebany przez komunistycznych architektów, zarówno tych od budynków, jak i tych od dusz, a jedyne, czego się tu można dorobić, to wrzody na żołądku". - Jedną z immanentnych cech Polski jest jej problem z polskością. Piszą o tym współcześni, pisał ks. Piotr Skarga, pisał Witold Gombrowicz. Ale to kwestionowanie polskości jest też siłą naszej kultury - przekonuje Dariusz Karłowicz.
Modlitwa Polaka
"Polskość" to słowo "dostojne i niebosiężne" - zauważa Mieczysław Porębski w swej książce "Polskość jako sytuacja". "Polskość" to "słowo-pomnik" podobnie jak "patriotyzm", co powoduje, że ich używanie wielu Polaków uważa za niestosowne. Ta nieumiejętność mówienia o polskości, ale też brak odpowiedniego uwspółcześnionego języka, to przyczyny słabej obecności treści patriotycznych we współczesnej kulturze. Polskość przejawia się albo w formie bogoojczyźnianej, albo pseudofolklorystycznej. W satyryczny sposób przedstawia to Wojciech Smarzowski w filmie "Wesele" (efekt wzmacnia na ścieżce dźwiękowej Tymon Tymański). Mówienie współczesnym językiem o Polsce i patriotyzmie udaje się niewielu, na przykład twórcy komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" - Mariuszowi Wójtowiczowi-Podhorskiemu.
Mistrzami łączenia patriotycznej wzniosłości z popularną formą są Amerykanie. Potrafią oni wplatać patriotyczne symbole w produkcje popkultury. Dotyczy to zarówno muzyki rozrywkowej, a zwłaszcza konserwatywnego i kultywującego amerykańskie wartości country, jak i kinematografii. Flaga amerykańska na kilka sekund pojawia się w większości tamtejszych superprodukcji - od historycznego "Pearl Harbor", przez katastroficzne "Pojutrze", po komiksowego "Spidermana". Podczas festiwalu Woodstock amerykański hymn z wielką ekspresją zagrał na gitarze elektrycznej Jimi Hendrix. Hymn jest też często śpiewany przez popularnych artystów estrady, na przykład Whitney Houston czy Mike`a McCready`ego z Pearl Jam.
W Polsce patriotyzm jest albo bezlitośnie wykpiony, albo mówi się o nim ze ściśniętym gardłem. Bohater filmu "Dzień świra" Marka Koterskiego recytuje taką "Modlitwę Polaka": "Gdy wieczorne zgasną zorze, zanim głowę do snu złożę, modlitwę moją zanoszę Bogu Ojcu i Synowi - dopierdolcie sąsiadowi!(...) Kto ja jestem: Polak mały, mały, zawistny i podły. Jaki znak mój: krwawe gały".
"Płoń, płoń parlamencie!" - śpiewał przed laty Kazik Staszewski, rockowy bard pierwszych pokoleń wolnej Polski. Jego zaangażowane teksty ("Mój dom murem podzielony" czy "Jeszcze Polska") zawierały postulaty zmian i sprzeciw wobec szeroko rozumianej komuny. Ale w połowie lat 90. Kazik deklarował: "Nie lubię już Polski". Na ostatniej płycie "Czterdziesty pierwszy" dowodzi, że nie przestał się interesować Polską, ale przemawia przez niego gorycz.
Patriotyczną tematykę podejmował Jacek Kaczmarski, lecz po nim nikt nie kontynuuje tego rodzaju refleksji. Z kolei zespół T.Love, który przed laty uczestniczył w śpiewanej debacie o Polsce, rozmienił się w cukierkowej stylistyce. O Polsce wciąż śpiewa Paweł Kukiz, który jak Staszewski pozostaje wierny rockowej publicystyce. Nieoczekiwanie temat Polski zagościł w tekstach kapel hiphopowych. Zazwyczaj jednak bohaterowie tych piosenek czują się bardziej zawstydzeni, niż dumni ze swego kraju - "państwa pijaków, mataczy i rasistów". "Miejsce: Polska, system: samowola, cel to forsa" albo "Bo z kraju na tacy to my Polacy, bo z kraju bez pracy to my Polacy, stale bez kasy to my Polacy".
Twórczość ostatnich lat wyraźnie dowodzi, że nasi artyści nie potrafią swobodnie mówić o polskości. Manifestowanie przywiązania do kraju czy patriotyczne gesty rażą nadętym patosem, przypominającym czasy PRL. Patriotyczne symbole zostały zawłaszczone przez partie narodowe i fanatycznych kibiców, co sprawia, że tzw. normalni ludzie często wstydzą się ich używania lub boją się oskarżeń o ich szarganie. Tymczasem w USA czymś naturalnym jest nie tylko wciąganie narodowej flagi na maszt przed domem, ale też zdobienie amerykańską flagą skarpetek, serwetek czy tapicerek samochodów.
Polska wrzodów na żołądku
"A wiosną - niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę" - pisał poeta Jan Lechoń w latach 20. XX wieku. Po wielkim zaangażowaniu w nową rzeczywistość takich twórców jak Juliusz Kaden-Bandrowski czy Andrzej Strug nadeszło zmęczenie patriotyczną tematyką. Podobnie działo się po 1989 r. Obecnie jesteśmy świadkami demitologizacji patriotycznych mitów, które jednoczyły społeczeństwo w czasach totalitaryzmu. Twórcy, szczególnie pisarze, uciekają w mityczne małe ojczyzny lub całkowicie lekceważą sprawy Polski i patriotyzmu. "Mamy dziś co prawda literaturę wolną od zaangażowania, lecz nieważną"- pisze, powołując się na krytyków, prof. Przemysław Czapliński w najnowszej książce "Efekt bierności. Literatura w czasie normalnym".
Zamiast wielkiej debaty o współczesnej Polsce mamy minidebaty o warszawce - jak u Maxa Cegielskiego - czy o pegeerowie - jak u Edwarda Redlińskiego. Polska w twórczości Andrzeja Stasiuka czy Daniela Odiji staje się rozmytą krainą zaludnioną przez biednych i nieszczęśliwych ludzi, która równie dobrze może być na przykład Rumunią. Bohaterowie młodej polskiej prozy nie mogą i nie chcą być patriotami. Oni nienawidzą polskiej rzeczywistości, uciekają w narkotyki - jak w książkach Doroty Masłowskiej, Mirosława Nahacza czy Tomasza Piątka - bądź zabijają się - jak bohater "Zwału" Sławomira Shutego.
Filozof Dariusz Karłowicz uważa, że obecnie, kiedy naszej państwowości nic nie zagraża, patriotyzm ogniskuje się wokół tego, czy wyjechać, czy pozostać w kraju. O tym myślą bohaterowie książki Michała Olszewskiego "Do Amsterdamu", których "mierzi nasz kraj ojczysty", dla których "Polska to jest potwornie smutny, szary kraj, rozjebany przez komunistycznych architektów, zarówno tych od budynków, jak i tych od dusz, a jedyne, czego się tu można dorobić, to wrzody na żołądku". - Jedną z immanentnych cech Polski jest jej problem z polskością. Piszą o tym współcześni, pisał ks. Piotr Skarga, pisał Witold Gombrowicz. Ale to kwestionowanie polskości jest też siłą naszej kultury - przekonuje Dariusz Karłowicz.
Modlitwa Polaka
"Polskość" to słowo "dostojne i niebosiężne" - zauważa Mieczysław Porębski w swej książce "Polskość jako sytuacja". "Polskość" to "słowo-pomnik" podobnie jak "patriotyzm", co powoduje, że ich używanie wielu Polaków uważa za niestosowne. Ta nieumiejętność mówienia o polskości, ale też brak odpowiedniego uwspółcześnionego języka, to przyczyny słabej obecności treści patriotycznych we współczesnej kulturze. Polskość przejawia się albo w formie bogoojczyźnianej, albo pseudofolklorystycznej. W satyryczny sposób przedstawia to Wojciech Smarzowski w filmie "Wesele" (efekt wzmacnia na ścieżce dźwiękowej Tymon Tymański). Mówienie współczesnym językiem o Polsce i patriotyzmie udaje się niewielu, na przykład twórcy komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" - Mariuszowi Wójtowiczowi-Podhorskiemu.
Mistrzami łączenia patriotycznej wzniosłości z popularną formą są Amerykanie. Potrafią oni wplatać patriotyczne symbole w produkcje popkultury. Dotyczy to zarówno muzyki rozrywkowej, a zwłaszcza konserwatywnego i kultywującego amerykańskie wartości country, jak i kinematografii. Flaga amerykańska na kilka sekund pojawia się w większości tamtejszych superprodukcji - od historycznego "Pearl Harbor", przez katastroficzne "Pojutrze", po komiksowego "Spidermana". Podczas festiwalu Woodstock amerykański hymn z wielką ekspresją zagrał na gitarze elektrycznej Jimi Hendrix. Hymn jest też często śpiewany przez popularnych artystów estrady, na przykład Whitney Houston czy Mike`a McCready`ego z Pearl Jam.
W Polsce patriotyzm jest albo bezlitośnie wykpiony, albo mówi się o nim ze ściśniętym gardłem. Bohater filmu "Dzień świra" Marka Koterskiego recytuje taką "Modlitwę Polaka": "Gdy wieczorne zgasną zorze, zanim głowę do snu złożę, modlitwę moją zanoszę Bogu Ojcu i Synowi - dopierdolcie sąsiadowi!(...) Kto ja jestem: Polak mały, mały, zawistny i podły. Jaki znak mój: krwawe gały".
Więcej możesz przeczytać w 50/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.