- Polskę dotknęło straszne nieszczęście. Inicjatywie dla Polski i Partii Centrum nie udało się zjednoczyć, chociaż obie formacje stanęły w jednym hotelu, acz na różnych piętrach. IdP miała się rozwiązać i pójść do centrystów. Niestety, ludziom Aldony Kameli-Sowińskiej zaproponowano za mało miejsc we władzach nowej partii. W tej sytuacji obrazili się i nie rozwiązali. Na wieść o tym spadł WIG 20, ale pod niebo poszybowały akcje Tworek.
- Stało się. Wroga fryzjerów Zbigniewa Religę zastąpił Janusz Steinhoff - tak bezbarwny, że bez żadnej ksywy. Roszada nastąpiła na szczycie Partii Centrum podczas zjazdu tej zacnej organizacji. PC (nie mylić z PC) zwróciła się do Religii, żeby kandydował w wyborach prezydenckich. Profesor odparł, że jeszcze za wcześnie na deklarację w tej sprawie. Na koniec ziemia usunęła się delegatom spod nóg. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że to Polska nie chciała mieć z nimi nic wspólnego.
- I jeszcze jedna tragikomedia. Partia Centrum nie połączy się z PSL. Zbigniew Religa oznajmił, że najpierw PSL musiałoby się zmienić. Podobno chodzi o to, że ludowcy zbyt często używają grzebieni i za mało palą. Profesor absolutnie nie może tego zaakceptować.
- Są i iskierki nadziei. Z chłopami jednoczy się nadal Artur Balazs, jego broda i jego SKL-Coś Tam Jeszcze. W ostatnią sobotę poderwaliśmy na tego niusa parę lasek.
- Ale teraz musimy wymyślić lepszy bajer, bo chłopi z PSL właśnie popędzili SKL-Coś Tam Jeszcze. Jak wiadomo, działacze PSL to straszne homofoby i na faceta z brodą nie lecą.
- Największy polski polityk na chwilę zaniemówił. I to dla Polski. Roman Giertych oświadczył, że nie będzie zadawał pytań Janowi Kulczykowi w związku z ich spotkaniem na Jasnej Górze. Czy to wystarczy, aby zostać pochowanym na Wawelu?
- Za to inni posłowie gadali tyle, że Kulczyk w ogóle się nie odezwał. Najdzielniejsi byli Miodowicz i Wassermann, ale - jak to zwykle u nich - trudno było zrozumieć, o co im biega.
- "Rzeczpospolita" opublikowała list. Jego autor nie broni Giertycha wprost, ale dopytuje, czy wściekle atakujący go przy byle okazji Tomasz Nałęcz sam jako szef komisji śledczej nie spotykał się ze świadkami: nie imprezował u Oli Jakubowskiej, nie gaworzył z Leszkiem Millerem, nie fraternizował się z Olkiem Kwaśniewskim? Wszystko to prawda, ale autor tego listu jak mało kto powinien znać zadziwiającą umiejętność zmiany poglądów wicemarszałka Nałęcza, więc po co pyta. List był bowiem podpisany: Ryszard Bugaj, Podkowa Leśna.
- Jan Paweł II na audiencji w Watykanie powiedział, że "ludzie rządzący państwami powinni być sprawiedliwi i prawi". Ech, gdyby tak powiedział, że Prawi i Sprawiedliwi, ale cóż, znowu Adam Bielan pokpił sprawę.
- Bardzo się spieszyli na posiedzenie Komitetu Politycznego PiS dwaj liderzy tej partii: Jarosław Kaczyński (na oko 160 cm wzrostu) i Ludwik Dorn (jakieś 190 cm). Założyli płaszcze i wybiegli z Sejmu. Dopiero wieczorem Dorn zauważył, że nie może znaleźć kluczy od domu. Nie mógł, bo przez cały dzień miał na sobie płaszcz Kaczyńskiego. Kusy, bo kusy, ale da się wytrzymać. Gorzej z Jarosławem Kaczyńskim, któremu płaszcz Dorna przez cały dzień wlókł się po ziemi. A puenta? Puentę dopiszemy za tydzień, kiedy dowiemy się, jakie konsekwencje poniósł ten, który nam tę historię opowiedział.
Więcej możesz przeczytać w 50/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.