Rynek sztuki do dziś nie może się otrząsnąć ze szkód poczynionych przez spółkę Art-B To co działo się w 1991 r. w polskich domach aukcyjnych, można porównać z szaleństwem tulipanowym w XVII-wiecznym Amsterdamie. Wtedy to jedna cebulka kosztowała tyle, ile kilka wsi. Za windowanie cen na polskich aukcjach sztuki odpowiedzialna była głównie spółka Art-B. Jej właściciele Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski zaczęli hurtem kupować obrazy znanych autorów. Między marcem a czerwcem 1991 r. spółka Art-B kupowała wszystko, co się pojawiło na rynku, zwłaszcza dzieła z okresu Młodej Polski. Bagsik i Gąsiorowski nie tyle byli koneserami, ile wiedzieli, że kupowanie obrazów to świetny sposób na pranie pieniędzy. Stworzone przez Art-B spółki-córki odsprzedawały sobie obrazy, piorąc coraz wyższe sumy.
Picasso w Pęcicach
Osoby, które często od kilku pokoleń były właścicielami płócien znanych malarzy, skorzystały z koniunktury stworzonej przez Art-B. Ożywienie trwało jednak bardzo krótko, bo już w 1992 r. rynek się załamał. Zabrakło po prostu głównego nabywcy, czyli spółki Art-B. Do dziś rynek sztuki nie może się otrząsnąć ze szkód poczynionych przez duet przedsiębiorczych jazzmanów.
"Moi klienci zapłacą każdą cenę, ale tylko za to, co uważają za najlepsze" - taką dewizą kierowali się doradcy artystyczni Bagsika i Gąsiorowskiego. Rzadko się zdarzało, by któryś z nich pojawiał się na aukcjach. Transakcji dokonywali w ich imieniu doradcy. Do dziś niektórzy antykwariusze z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy za obrazy szefowie Art-B płacili gotówką dostarczaną w kartonach po telewizorach. Kupione na aukcjach płótna trafiały głównie do pałacu w Pęcicach.
Art-B zdarzało się kupować (nieświadomie) dzieła kradzione, m.in. skradziony z mieszkania na Żoliborzu obraz "Bez ziemi" Wojciecha Gersona, nabyty za 320 tys. zł. Rok po kradzieży dzieło Gersona zdobiło ściany dworku w Pęcicach. Gdy właściciele Art-B ulotnili się do Izraela, likwidator spółki przekazał kolekcję na licytację do domu aukcyjnego Agra Art. Ekspert domu aukcyjnego (pracownik Muzeum Narodowego w Warszawie) wycenił obraz "Bez ziemi" na zaledwie 40 tys. zł. Tuż przed aukcją okazało się, że dzieło to stanowiło własność amerykańskiej fundacji Pachart. Obraz został zatrzymany i wzięty w depozyt. Pozostałe wystawione prace sprzedano - po cenach kilkakrotnie niższych od tych, które zapłacili Bagsik i Gąsiorowski. Do depozytu trafiły natomiast 84 obrazy z pałacyku w Pęcicach, m.in. płótno Renoira (prawdopodobnie falsyfikat), dzieła Jacka Malczewskiego, Wojciecha Kossaka i Wojciecha Gersona.
W aferę Art-B był zamieszany m.in. były senator Aleksander Gawronik. Prokurator oskarżył go o zagarnięcie na szkodę spółki Art-B 33 obrazów. Gawronik polecił przewieźć obrazy z siedziby Art-B do swojego domu w Długiej Goślinie pod Poznaniem. Wśród tych dzieł przeważały prace polskich malarzy, ale były tam też obrazy Picassa i Renoira (lub ich podróbki).
Rozmnażanie Makowskiego
Dom aukcyjny Agra Art wystawił na sprzedaż 17 obrazów z kolekcji Art-B, m.in. płótna Jacka Malczewskiego ("Lekcja historii" czy "Autoportret z kwiatem jabłoni"), Olgi Boznańskiej, Meli Muter, Romana Kramsztyka czy Stanisława Eleszkiewicza. Autoportret Malczewskiego ma cenę wywoławczą 90 tys. zł. Antykwariusze twierdzą, że to za mało. Niekoniecznie, bo wiele wskazuje na to, że ceny będą spadać. Kiedy będziemy mieli prawdziwy rynek aukcyjny, może się okazać, że obraz kupiony za milion złotych jest wart 20 razy mniej.
Przy okazji afery Art-B światło dzienne ujrzały prace od dziesięcioleci uznane za bezpowrotnie zaginione lub takie, o istnieniu których historycy sztuki nie mieli pojęcia. Okazało się na przykład, że Tadeusz Makowski stworzył co najmniej dwa razy więcej dzieł, niż dotychczas sądzono. Tyle że zamiast niego te dodatkowe dzieła namalowali fałszerze.
Osoby, które często od kilku pokoleń były właścicielami płócien znanych malarzy, skorzystały z koniunktury stworzonej przez Art-B. Ożywienie trwało jednak bardzo krótko, bo już w 1992 r. rynek się załamał. Zabrakło po prostu głównego nabywcy, czyli spółki Art-B. Do dziś rynek sztuki nie może się otrząsnąć ze szkód poczynionych przez duet przedsiębiorczych jazzmanów.
"Moi klienci zapłacą każdą cenę, ale tylko za to, co uważają za najlepsze" - taką dewizą kierowali się doradcy artystyczni Bagsika i Gąsiorowskiego. Rzadko się zdarzało, by któryś z nich pojawiał się na aukcjach. Transakcji dokonywali w ich imieniu doradcy. Do dziś niektórzy antykwariusze z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy za obrazy szefowie Art-B płacili gotówką dostarczaną w kartonach po telewizorach. Kupione na aukcjach płótna trafiały głównie do pałacu w Pęcicach.
Art-B zdarzało się kupować (nieświadomie) dzieła kradzione, m.in. skradziony z mieszkania na Żoliborzu obraz "Bez ziemi" Wojciecha Gersona, nabyty za 320 tys. zł. Rok po kradzieży dzieło Gersona zdobiło ściany dworku w Pęcicach. Gdy właściciele Art-B ulotnili się do Izraela, likwidator spółki przekazał kolekcję na licytację do domu aukcyjnego Agra Art. Ekspert domu aukcyjnego (pracownik Muzeum Narodowego w Warszawie) wycenił obraz "Bez ziemi" na zaledwie 40 tys. zł. Tuż przed aukcją okazało się, że dzieło to stanowiło własność amerykańskiej fundacji Pachart. Obraz został zatrzymany i wzięty w depozyt. Pozostałe wystawione prace sprzedano - po cenach kilkakrotnie niższych od tych, które zapłacili Bagsik i Gąsiorowski. Do depozytu trafiły natomiast 84 obrazy z pałacyku w Pęcicach, m.in. płótno Renoira (prawdopodobnie falsyfikat), dzieła Jacka Malczewskiego, Wojciecha Kossaka i Wojciecha Gersona.
W aferę Art-B był zamieszany m.in. były senator Aleksander Gawronik. Prokurator oskarżył go o zagarnięcie na szkodę spółki Art-B 33 obrazów. Gawronik polecił przewieźć obrazy z siedziby Art-B do swojego domu w Długiej Goślinie pod Poznaniem. Wśród tych dzieł przeważały prace polskich malarzy, ale były tam też obrazy Picassa i Renoira (lub ich podróbki).
Rozmnażanie Makowskiego
Dom aukcyjny Agra Art wystawił na sprzedaż 17 obrazów z kolekcji Art-B, m.in. płótna Jacka Malczewskiego ("Lekcja historii" czy "Autoportret z kwiatem jabłoni"), Olgi Boznańskiej, Meli Muter, Romana Kramsztyka czy Stanisława Eleszkiewicza. Autoportret Malczewskiego ma cenę wywoławczą 90 tys. zł. Antykwariusze twierdzą, że to za mało. Niekoniecznie, bo wiele wskazuje na to, że ceny będą spadać. Kiedy będziemy mieli prawdziwy rynek aukcyjny, może się okazać, że obraz kupiony za milion złotych jest wart 20 razy mniej.
Przy okazji afery Art-B światło dzienne ujrzały prace od dziesięcioleci uznane za bezpowrotnie zaginione lub takie, o istnieniu których historycy sztuki nie mieli pojęcia. Okazało się na przykład, że Tadeusz Makowski stworzył co najmniej dwa razy więcej dzieł, niż dotychczas sądzono. Tyle że zamiast niego te dodatkowe dzieła namalowali fałszerze.
Więcej możesz przeczytać w 50/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.