SLD powinien jak najszybciej porzucić nieszczęsny pomysł z Konwentem Konstytucyjnym Posłowie SLD złożyli w Sejmie projekt uchwały, by powołać Konwent Konstytucyjny. Konwent miałby się zająć opracowaniem zmian w ustawie zasadniczej. W jego skład wchodziliby m.in. byli prezydenci, premierzy, marszałkowie Sejmu i Senatu, prezesi Trybunału Konstytucyjnego i rzecznicy praw obywatelskich. Konwentowi przewodniczyłby urzędujący prezydent. Jego kancelaria zapewniłaby obsługę organizacyjną oraz finanse.
To bardzo zły pomysł. Za pomocą uchwały sejmowej SLD chce ingerować w kwestie już uregulowane w konstytucji RP. O tym, jak pracować nad zmianą konstytucji, mówi przecież precyzyjnie rozdział XII. Jest w nim szczegółowo opisane, kto może wystąpić z inicjatywą zmiany ustawy zasadniczej i jak postępuje się z takim projektem. O Konwencie Konstytucyjnym nie ma tam ani słóweczka. Dlatego jakakolwiek próba wpisania go uchwałą sejmową byłaby co najmniej prawniczym dziwactwem, a być może wręcz błazeńskim quasi-zamachem na konstytucję.
Na swój partyjny użytek SLD może powołać nie tylko jeden, ale i dziesięć konwentów konstytucyjnych. Nikogo nie powinno obchodzić, w jaki sposób partia pracuje nad propozycjami zmian w konstytucji. Ale we wspomnianym projekcie uchwały sojusz chce uregulować oficjalne działania państwowe. Tylko tak można zinterpretować w tym nieszczęsnym przedsięwzięciu udział prezydenta RP. Tymczasem wystarczy sięgnąć po konstytucję, by się przekonać, że głowa państwa ma w niej precyzyjnie określone uprawnienia w procesie zmiany ustawy zasadniczej i nie da się ich absolutnie pogodzić z przewodnictwem w jakimś samozwańczym konwencie.
Sojusz działa tak, jakby pomyliły mu się epoki. Owszem, w przeszłości polskie partie debatowały nad zasadami ustrojowymi, posługując się różnego rodzaju konwentami, komitetami i radami. Działo się tak w okresach, kiedy państwo polskie nie funkcjonowało albo kiedy komunistyczna lewica - jak w 1920 czy w 1944 r. - nie przyjmowała jego istnienia do wiadomości. Dzisiaj mamy wolną, suwerenną i demokratyczną Rzeczpospolitą. Od 1997 r. funkcjonuje ona pod rządami ustawy zasadniczej uchwalonej - notabene - przy wydatnym udziale SLD. Sojusz nie powinien się więc zachowywać tak, jakby tego ładu w ogóle nie zamierzał przestrzegać. Wystarczy, że na prawicy pojawiają się rewolucyjne pomysły rozstania się z konstytucyjnym porządkiem III Rzeczypospolitej. W tej sytuacji misją lewicy powinna być obrona tego ładu, a nie jego dodatkowe podważanie.
Sojusz winien nieszczęsny pomysł z konwentem jak najszybciej porzucić. W przeciwnym razie odegra rolę murzyna pracującego na rzecz prawicy.
Na swój partyjny użytek SLD może powołać nie tylko jeden, ale i dziesięć konwentów konstytucyjnych. Nikogo nie powinno obchodzić, w jaki sposób partia pracuje nad propozycjami zmian w konstytucji. Ale we wspomnianym projekcie uchwały sojusz chce uregulować oficjalne działania państwowe. Tylko tak można zinterpretować w tym nieszczęsnym przedsięwzięciu udział prezydenta RP. Tymczasem wystarczy sięgnąć po konstytucję, by się przekonać, że głowa państwa ma w niej precyzyjnie określone uprawnienia w procesie zmiany ustawy zasadniczej i nie da się ich absolutnie pogodzić z przewodnictwem w jakimś samozwańczym konwencie.
Sojusz działa tak, jakby pomyliły mu się epoki. Owszem, w przeszłości polskie partie debatowały nad zasadami ustrojowymi, posługując się różnego rodzaju konwentami, komitetami i radami. Działo się tak w okresach, kiedy państwo polskie nie funkcjonowało albo kiedy komunistyczna lewica - jak w 1920 czy w 1944 r. - nie przyjmowała jego istnienia do wiadomości. Dzisiaj mamy wolną, suwerenną i demokratyczną Rzeczpospolitą. Od 1997 r. funkcjonuje ona pod rządami ustawy zasadniczej uchwalonej - notabene - przy wydatnym udziale SLD. Sojusz nie powinien się więc zachowywać tak, jakby tego ładu w ogóle nie zamierzał przestrzegać. Wystarczy, że na prawicy pojawiają się rewolucyjne pomysły rozstania się z konstytucyjnym porządkiem III Rzeczypospolitej. W tej sytuacji misją lewicy powinna być obrona tego ładu, a nie jego dodatkowe podważanie.
Sojusz winien nieszczęsny pomysł z konwentem jak najszybciej porzucić. W przeciwnym razie odegra rolę murzyna pracującego na rzecz prawicy.
Więcej możesz przeczytać w 51/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.