Niemcy będą świętować Dzień Martyrologii Wypędzonych? Angela Merkel, przewodnicząca CDU, kandydatka na kanclerza Niemiec, opowiedziała się na zjeździe swojej partii za utworzeniem w Berlinie Centrum przeciw Wypędzeniom. Tak jawne poparcie dla Eriki Steinbach można by uznać za kiełbasę wyborczą, jak było zawsze za rządów CDU, gdyby nie to, że Niemcy przeżywają renesans swoistego patriotyzmu, w którym ważne miejsce zajmują cierpienia wypędzonych i ofiar klęski armii hitlerowskiej na frontach II wojny światowej. Centrum Steinbach ma pokazać, że najwięcej cierpień zadali Niemcom Polacy.
Merkel i Edmund Stoiber, przywódca bawarskiej CSU, odkryli patriotyzm i rozpoczęli akcję propagandową, tłumacząc, na czym on polega. Niemcy często mylą patriotyzm z nacjonalizmem, czego skutkiem był nazizm. W tak rozumianym patriotyzmie mieści się propozycja Merkel, by 5 sierpnia został ogłoszony Dniem Martyrologii Wypędzonych.
Socjaldemokratyczny kanclerz Gerhard Schroeder wystąpił z inicjatywą zlikwidowania Dnia Jedności Niemiec przypadającego 3 października, ale pod wpływem krytyki wycofał się z pomysłu. Jak więc wygląda jego patriotyzm? Czy Dzień Jedności nie jest prawdziwym, jednym z nielicznych w tym kraju patriotycznych świąt? Kanclerz mówi, że jest patriotą w tym, co robi na co dzień. Patriotycznie domaga się dla Niemiec stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i zabiega o zniesienie embarga na sprzedaż broni do Chin.
Patriotyzm niemiecki jest szczególny. Zrodzony dopiero w 1848 r., już w 1872 r. przerodził się w nacjonalizm. Wyklęty po II wojnie światowej w zachodniej części podzielonych Niemiec miał zostać zastąpiony atrapą patriotyzmu konstytucyjnego. Ale Niemcy to nie Amerykanie, którzy miłość do ojczyzny łączą z szacunkiem do konstytucji. Patriotyzm jako przywiązanie i duma ze wspólnych wartości nie zakorzenił się w RFN, bo te wartości były od 1968 r. nieustannie kontestowane. To, co Niemcy rozumieją jako patriotyzm, musi być negatywne, skierowane przeciwko komuś lub czemuś.
Dopiero kiedy prezydentem RFN został chadek Horst Koehler, zaczęto mówić w Niemczech o patriotyzmie jako o miłości do ojczyzny. Także Stoiber na zjeździe CDU podkreślał, że być patriotą oznacza kochać ojczyznę w tym, co dobre i złe, taką, jaka ona jest. Taki patriotyzm nie budzi jednak entuzjazmu. Patriotyzm Merkel, wychowanej w duchu internacjonalizmu i miłości do "narodu enerdowskiego", nie ma skrzydeł. Jest pragmatyczny i postępowy. Głównie powinien oznaczać walkę o niemieckie interesy, zmniejszenie bezrobocia i zahamowanie bankructw niemieckich przedsiębiorstw.
Jak widać, patriotyzm w Niemczech niejedno ma imię w zależności od potrzeb i politycznych kalkulacji. Martyrologia Niemców po II wojnie światowej, handel z Chinami i walka z bezrobociem - to wszystko zostało wrzucone do jednego worka, co oznacza, że patriotyzm nie jest niemiecką specjalnością i długo jeszcze nie będzie. Niemcy nie mają w swojej historii heroicznych wzorów do naśladowania, wielu z nich czuje się źle w skórze Niemca i kiedy wyjeżdżają do USA lub innego kraju na stałe, dość szybko zapominają swój język i starają się wtopić w otoczenie.
Być może w dziejach narodu czystego cierpienia ten brak prawdziwego poświęcenia w obronie ojczyzny powoduje, że różni intelektualiści i politycy szukają erzacu równoważącego barbarzyństwo, którego się dopuścili w historii. Takim erzacem nie może być jednak ani Centrum przeciw Wypędzeniom, ani dzień martyrologii wypędzonych. Nie można budować patriotyzmu własnego narodu przeciwko innym narodom. Jeżeli Merkel tak zależy na uczczeniu niemieckich ofiar II wojny światowej, proponuję ustanowić 8 maja Dniem Katastrofy Narodowej. To by oddawało stan dusz wysiedlonych oraz tych, którym alianci zbombardowali domostwa i odebrali wiarę w fuhrera. Patriotą się jest albo nie, tego się na da załatwić odgórnie. Ani nauczyć.
Socjaldemokratyczny kanclerz Gerhard Schroeder wystąpił z inicjatywą zlikwidowania Dnia Jedności Niemiec przypadającego 3 października, ale pod wpływem krytyki wycofał się z pomysłu. Jak więc wygląda jego patriotyzm? Czy Dzień Jedności nie jest prawdziwym, jednym z nielicznych w tym kraju patriotycznych świąt? Kanclerz mówi, że jest patriotą w tym, co robi na co dzień. Patriotycznie domaga się dla Niemiec stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i zabiega o zniesienie embarga na sprzedaż broni do Chin.
Patriotyzm niemiecki jest szczególny. Zrodzony dopiero w 1848 r., już w 1872 r. przerodził się w nacjonalizm. Wyklęty po II wojnie światowej w zachodniej części podzielonych Niemiec miał zostać zastąpiony atrapą patriotyzmu konstytucyjnego. Ale Niemcy to nie Amerykanie, którzy miłość do ojczyzny łączą z szacunkiem do konstytucji. Patriotyzm jako przywiązanie i duma ze wspólnych wartości nie zakorzenił się w RFN, bo te wartości były od 1968 r. nieustannie kontestowane. To, co Niemcy rozumieją jako patriotyzm, musi być negatywne, skierowane przeciwko komuś lub czemuś.
Dopiero kiedy prezydentem RFN został chadek Horst Koehler, zaczęto mówić w Niemczech o patriotyzmie jako o miłości do ojczyzny. Także Stoiber na zjeździe CDU podkreślał, że być patriotą oznacza kochać ojczyznę w tym, co dobre i złe, taką, jaka ona jest. Taki patriotyzm nie budzi jednak entuzjazmu. Patriotyzm Merkel, wychowanej w duchu internacjonalizmu i miłości do "narodu enerdowskiego", nie ma skrzydeł. Jest pragmatyczny i postępowy. Głównie powinien oznaczać walkę o niemieckie interesy, zmniejszenie bezrobocia i zahamowanie bankructw niemieckich przedsiębiorstw.
Jak widać, patriotyzm w Niemczech niejedno ma imię w zależności od potrzeb i politycznych kalkulacji. Martyrologia Niemców po II wojnie światowej, handel z Chinami i walka z bezrobociem - to wszystko zostało wrzucone do jednego worka, co oznacza, że patriotyzm nie jest niemiecką specjalnością i długo jeszcze nie będzie. Niemcy nie mają w swojej historii heroicznych wzorów do naśladowania, wielu z nich czuje się źle w skórze Niemca i kiedy wyjeżdżają do USA lub innego kraju na stałe, dość szybko zapominają swój język i starają się wtopić w otoczenie.
Być może w dziejach narodu czystego cierpienia ten brak prawdziwego poświęcenia w obronie ojczyzny powoduje, że różni intelektualiści i politycy szukają erzacu równoważącego barbarzyństwo, którego się dopuścili w historii. Takim erzacem nie może być jednak ani Centrum przeciw Wypędzeniom, ani dzień martyrologii wypędzonych. Nie można budować patriotyzmu własnego narodu przeciwko innym narodom. Jeżeli Merkel tak zależy na uczczeniu niemieckich ofiar II wojny światowej, proponuję ustanowić 8 maja Dniem Katastrofy Narodowej. To by oddawało stan dusz wysiedlonych oraz tych, którym alianci zbombardowali domostwa i odebrali wiarę w fuhrera. Patriotą się jest albo nie, tego się na da załatwić odgórnie. Ani nauczyć.
Więcej możesz przeczytać w 51/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.