Dwustu Polaków czeka na wyniesienie na ołtarze Jan Paweł II jest hojniejszy w ogłaszaniu swych rodaków błogosławionymi i świętymi niż wszyscy jego poprzednicy razem wzięci. W ciągu 26 lat obecnego pontyfikatu więcej niż co dziesiąty nowy błogosławiony Kościoła katolickiego był Polakiem. Polski Kościół chce maksymalnie wykorzystać pontyfikat Jana Pawła II i wyraźnie przyspieszył prowadzone procesy beatyfikacyjne i kanonizacyjne: przygotowuje beatyfikację prawie dwustu osób. To niemal tyle, ile wynosi liczba wszystkich Polaków wyniesionych na ołtarze od przyjęcia przez nasz kraj chrześcijaństwa. Najbliższą okazją do poszerzenia grona polskich świętych i błogosławionych będzie planowana na przyszły rok wizyta Jana Pawła II w ojczyźnie. Papież ma przyjechać do kraju 19 czerwca. Tego dnia na warszawskich polach wilanowskich odprawi mszę inaugurującą Krajowy Kongres Eucharystyczny i pobłogosławi Świątynię Opatrzności Bożej. Wtedy dojdzie też zapewne do ogłoszenia św. Wojciecha patronem Europy, o co za kilka tygodni mają oficjalnie poprosić polscy biskupi. Św. Wojciech będzie pierwszym Słowianinem mającym taki tytuł, zarezerwowany dotychczas jedynie dla sześciu świętych: Benedykta, Cyryla i Metodego, Brygidy Szwedzkiej, Katarzyny ze Sieny oraz Edyty Stein.
Warszawskie przyspieszenie
W czerwcu 2005 r. panteon polskich świętych poszerzy się prawdopodobnie o abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. Zabiega o to kardynał Józef Glemp. Feliński, w czasie powstania styczniowego wygnany w głąb Rosji, tak jak Glemp zasiadał na stolcu arcybiskupim w Warszawie. Nic dziwnego, że prymas chciałby doprowadzić do jego kanonizacji jeszcze za czasów swoich rządów w warszawskiej archidiecezji. Wprawdzie pod koniec tego roku kardynał osiągnie wiek emerytalny i będzie musiał złożyć rezygnację z kierowania stołeczną archidiecezją, ale papież zapewne przedłuży mu sprawowanie urzędu. Z kanonizacją abp. Felińskiego trzeba się jednak spieszyć. Aby zdążyć na wiosnę 2005 r., w rekordowym tempie przeprowadzono dochodzenie w sprawie wymaganego przez prawo kościelne cudu, jaki zdarzył się za wstawiennictwem kandydata do świętości. W ciągu kilku tygodni trybunał kanonizacyjny udowodnił uzdrowienie z białaczki - za sprawą abp. Felińskiego - siostry Stefanii Zelek ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi. Odpowiednie protokoły medyczne już powędrowały do Rzymu.
Warszawski Kościół może wkrótce czekać prawdziwy wysyp świętych. Już tylko na znalezienie i opisanie cudu czeka beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego. Jak twierdzą źródła kościelne, za trzy lata można się też spodziewać ogłoszenia błogosławionym kard. Augusta Hlonda. Jeszcze szybciej może nastąpić ogłoszenie błogosławionym zamordowanego 20 lat temu przez SB księdza Jerzego Popiełuszki. Był on męczennikiem, więc w tym wypadku nie jest wymagana skomplikowana procedura udowadniania cudu za jego wstawiennictwem. Jego akta beatyfikacyjne od ponad trzech lat są już w Watykanie, jest zatem szansa, że podczas przyszłorocznej pielgrzymki do Polski papież ogłosi go błogosławionym. Niemal pewna jest też beatyfikacja ks. Michała Sopoćki, spowiednika św. Faustyny Kowalskiej. Czwartym wyniesionym w czerwcu na ołtarze Polakiem może być ks. Bronisław Markiewicz, założyciel zgromadzeń zakonnych michalitów i michalitek.
Taśmowa produkcja świętych
W polskim Kościele nie tylko przyspiesza się prace nad procesami beatyfikacyjnymi już rozpoczętymi, ale też rozpoczyna się coraz więcej nowych. Chodzi o to, by jak największą część postępowania przeprowadzić jeszcze za czasów Jana Pawła II. Nie wiadomo przecież, czy jego następca będzie równie hojny w ogłaszaniu nowych błogosławionych i świętych. Za taśmową produkcję świętych obecny papież był wielokrotnie krytykowany, zwłaszcza na Zachodzie. Na ogólną liczbę siedmiu tysięcy świętych i błogosławionych czczonych w Kościele wyniósł on bowiem na ołtarze prawie 2 tys. osób. Uprościł procedury kanonizacyjne, a nawet i od tych uproszczonych przepisów zdarzało mu się odstępować, na przykład w wypadku Matki Teresy z Kalkuty, którą beatyfikowano znacznie szybciej, niż pozwala na to prawo kanoniczne.
Ostatnio specjalnością w polskim Kościele stały się zbiorowe procesy beatyfikacyjne. Są efektywniejsze i... tańsze. Taka procedura możliwa jest jednak tylko w wypadku męczenników. Od kilkunastu miesięcy trwa największy w historii polskiego Kościoła i jeden z największych na świecie zbiorowy proces beatyfikacyjny polskich męczenników nazizmu. Chodzi o 122 ofiary II wojny światowej: 83 księży, 20 kleryków, sześciu braci zakonnych, trzy zakonnice i 10 osób świeckich. Przed miesiącem polscy biskupi zgodzili się na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego 16 zakonnic, które w 1945 r. zginęły z rąk sowieckich żołnierzy.
Wszyscy dobroczyńcy Wojtyły
Zaawansowane są też próby wyniesienia na ołtarze przyjaciół i współpracowników Jana Pawła II. O wielu z nich nikt by nie usłyszał, gdyby na jakimś etapie życia nie zetknęli się z przyszłym papieżem. Zaawansowana jest już sprawa wyniesienia na ołtarze Jana Tyranowskiego, krakowskiego rzemieślnika, który opiekował się młodym Wojtyłą. Podobnie jest z Jerzym Ciesielskim, przyjacielem Karola Wojtyły z lat 60. Od dziesięciu lat kandydatem na ołtarze jest zmarły w 1988 r. Jan Pietraszko, krakowski biskup pomocniczy z czasów, gdy tamtejszym metropolitą był Karol Wojtyła.
Jan Paweł II często podkreśla, że to Opatrzność Boża postawiła mu na drodze tylu niezwykłych ludzi, a on, jako głowa Kościoła, musi sprawić, by usłyszał o nich świat. Zresztą jeśli w tej materii ktoś przesadza, to nie papież, lecz wierni. Kilka lat temu we Włoszech pojawiła się inicjatywa beatyfikacji brata papieża Edmunda Wojtyły. Przed wojną był on lekarzem. Dla ratowania pacjentów narażał swoje życie. W 1932 r. zaraził się od jednego z nich szkarlatyną i zmarł. Wyniesienia na ołtarze jednak raczej się nie doczeka. Mimo nalegań nadgorliwych wiernych Kościół sprawy nie podjął. Paradoksalnie, Edmund Wojtyła będzie miał większe szanse, gdy w Watykanie będzie już inny papież.
W czerwcu 2005 r. panteon polskich świętych poszerzy się prawdopodobnie o abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego. Zabiega o to kardynał Józef Glemp. Feliński, w czasie powstania styczniowego wygnany w głąb Rosji, tak jak Glemp zasiadał na stolcu arcybiskupim w Warszawie. Nic dziwnego, że prymas chciałby doprowadzić do jego kanonizacji jeszcze za czasów swoich rządów w warszawskiej archidiecezji. Wprawdzie pod koniec tego roku kardynał osiągnie wiek emerytalny i będzie musiał złożyć rezygnację z kierowania stołeczną archidiecezją, ale papież zapewne przedłuży mu sprawowanie urzędu. Z kanonizacją abp. Felińskiego trzeba się jednak spieszyć. Aby zdążyć na wiosnę 2005 r., w rekordowym tempie przeprowadzono dochodzenie w sprawie wymaganego przez prawo kościelne cudu, jaki zdarzył się za wstawiennictwem kandydata do świętości. W ciągu kilku tygodni trybunał kanonizacyjny udowodnił uzdrowienie z białaczki - za sprawą abp. Felińskiego - siostry Stefanii Zelek ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi. Odpowiednie protokoły medyczne już powędrowały do Rzymu.
Warszawski Kościół może wkrótce czekać prawdziwy wysyp świętych. Już tylko na znalezienie i opisanie cudu czeka beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego. Jak twierdzą źródła kościelne, za trzy lata można się też spodziewać ogłoszenia błogosławionym kard. Augusta Hlonda. Jeszcze szybciej może nastąpić ogłoszenie błogosławionym zamordowanego 20 lat temu przez SB księdza Jerzego Popiełuszki. Był on męczennikiem, więc w tym wypadku nie jest wymagana skomplikowana procedura udowadniania cudu za jego wstawiennictwem. Jego akta beatyfikacyjne od ponad trzech lat są już w Watykanie, jest zatem szansa, że podczas przyszłorocznej pielgrzymki do Polski papież ogłosi go błogosławionym. Niemal pewna jest też beatyfikacja ks. Michała Sopoćki, spowiednika św. Faustyny Kowalskiej. Czwartym wyniesionym w czerwcu na ołtarze Polakiem może być ks. Bronisław Markiewicz, założyciel zgromadzeń zakonnych michalitów i michalitek.
Taśmowa produkcja świętych
W polskim Kościele nie tylko przyspiesza się prace nad procesami beatyfikacyjnymi już rozpoczętymi, ale też rozpoczyna się coraz więcej nowych. Chodzi o to, by jak największą część postępowania przeprowadzić jeszcze za czasów Jana Pawła II. Nie wiadomo przecież, czy jego następca będzie równie hojny w ogłaszaniu nowych błogosławionych i świętych. Za taśmową produkcję świętych obecny papież był wielokrotnie krytykowany, zwłaszcza na Zachodzie. Na ogólną liczbę siedmiu tysięcy świętych i błogosławionych czczonych w Kościele wyniósł on bowiem na ołtarze prawie 2 tys. osób. Uprościł procedury kanonizacyjne, a nawet i od tych uproszczonych przepisów zdarzało mu się odstępować, na przykład w wypadku Matki Teresy z Kalkuty, którą beatyfikowano znacznie szybciej, niż pozwala na to prawo kanoniczne.
Ostatnio specjalnością w polskim Kościele stały się zbiorowe procesy beatyfikacyjne. Są efektywniejsze i... tańsze. Taka procedura możliwa jest jednak tylko w wypadku męczenników. Od kilkunastu miesięcy trwa największy w historii polskiego Kościoła i jeden z największych na świecie zbiorowy proces beatyfikacyjny polskich męczenników nazizmu. Chodzi o 122 ofiary II wojny światowej: 83 księży, 20 kleryków, sześciu braci zakonnych, trzy zakonnice i 10 osób świeckich. Przed miesiącem polscy biskupi zgodzili się na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego 16 zakonnic, które w 1945 r. zginęły z rąk sowieckich żołnierzy.
Wszyscy dobroczyńcy Wojtyły
Zaawansowane są też próby wyniesienia na ołtarze przyjaciół i współpracowników Jana Pawła II. O wielu z nich nikt by nie usłyszał, gdyby na jakimś etapie życia nie zetknęli się z przyszłym papieżem. Zaawansowana jest już sprawa wyniesienia na ołtarze Jana Tyranowskiego, krakowskiego rzemieślnika, który opiekował się młodym Wojtyłą. Podobnie jest z Jerzym Ciesielskim, przyjacielem Karola Wojtyły z lat 60. Od dziesięciu lat kandydatem na ołtarze jest zmarły w 1988 r. Jan Pietraszko, krakowski biskup pomocniczy z czasów, gdy tamtejszym metropolitą był Karol Wojtyła.
Jan Paweł II często podkreśla, że to Opatrzność Boża postawiła mu na drodze tylu niezwykłych ludzi, a on, jako głowa Kościoła, musi sprawić, by usłyszał o nich świat. Zresztą jeśli w tej materii ktoś przesadza, to nie papież, lecz wierni. Kilka lat temu we Włoszech pojawiła się inicjatywa beatyfikacji brata papieża Edmunda Wojtyły. Przed wojną był on lekarzem. Dla ratowania pacjentów narażał swoje życie. W 1932 r. zaraził się od jednego z nich szkarlatyną i zmarł. Wyniesienia na ołtarze jednak raczej się nie doczeka. Mimo nalegań nadgorliwych wiernych Kościół sprawy nie podjął. Paradoksalnie, Edmund Wojtyła będzie miał większe szanse, gdy w Watykanie będzie już inny papież.
Polscy kandydaci na ołtarze |
---|
Jerzy Ciesielski Proces beatyfikacyjny jednego z najbliższych przyjaciół Karola Wojtyły toczy się od 20 lat. Jan Paweł II wielokrotnie przyznawał, że właśnie rozmowy z Jerzym i jego żoną Danutą pomogły mu sformułować podstawy etyki małżeńskiej. W 1970 r. Ciesielski zginął wraz z dwójką dzieci w katastrofie statku wycieczkowego na Nilu. Romuald Traugutt Starania o wyniesienie na ołtarze przywódcy powstania styczniowego zaczęły się na początku XX wieku, ale ze względu na II wojnę światową zostały przerwane. Niedawno jednak dwa tysiące osób podpisało się pod petycją o wznowienie procesu beatyfikacyjnego Traugutta. Jego wyniesienie na ołtarze popiera prymas Józef Glemp. Teresa Strzembosz Teresa Strzembosz jest jedną z trojaczków - siostrą byłego prezesa Sądu Najwyższego Adama Strzembosza oraz zmarłego niedawno historyka Tomasza Strzembosza. Teresa była założycielką przykościelnego poradnictwa rodzinnego, propagowała naturalne metody zapobiegania ciąży. Zmarła na raka, mając zaledwie 40 lat. Jan Tyranowski Ten krawiec z Krakowa zastępował Karolowi Wojtyle zmarłego ojca. Organizował spotkania młodzieżowego koła żywego różańca, podsuwał też Wojtyle lektury mistyków. Jan Paweł II przyznawał, że to Tyranowski miał największy wpływ na jego decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego. Jego proces beatyfikacyjny trwa od 1997 r. Ojciec Zbigniew Strzałkowski, ojciec Michał Tomaszek Akta procesu beatyfikacyjnego zamordowanych w 1991 r. polskich franciszkanów są już w Rzymie. Pracujący na misjach w Peru zakonnicy zostali uprowadzeni przez terrorystów z ugrupowania Świetlisty Szlak. Po kilku dniach znaleziono ich ciała, a przy nich kartkę z napisem: "Tak umierają sługusy imperializmu". Rodzina Ulmów z Markowej To pierwszy w historii polskiego Kościoła proces beatyfikacyjny całej rodziny. Wiktoria i Józef Ulmowie oraz szóstka ich dzieci (w wieku 2-8 lat) zostali zamordowani przez Niemców w marcu 1944 r. za ukrywanie ośmiorga Żydów. W zbrodni uczestniczyli sąsiedzi Ulmów, którzy zadenuncjowali ich Niemcom. |
Więcej możesz przeczytać w 51/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.