Libijski dykator kłamał, mówiąc, że rezygnuje z broni nuklearnej Rozpoczęliśmy dochodzenie w sprawie dwóch Szwajcarów, którzy nielegalnie handlowali technologiami nuklearnymi - poinformował niedawno Hansjuerg Mark Wiedmer, rzecznik prokuratury w Bernie. Musiało to poważnie zaniepokoić Muammara Kaddafiego. Libijski dyktator, od lat 80. jeden z głównych sponsorów terroryzmu na świecie, od kiedy półtora roku temu obiecał, że zrezygnuje z programu budowy broni masowego rażenia, jest z pompą przyjmowany na europejskich salonach. Na jaw wychodzi jednak coraz więcej dowodów na to, że Kaddafi nie miał zamiaru się rozbroić. Dyskutując z Zachodem o pojednaniu, knuł, jak zbudować bombę atomową.
Bomby za sankcje
Wiadomo, że w szwajcarskim śledztwie jednym z podejrzanych jest aresztowany w połowie listopada w Niemczech Urs Tinner, ceniony w Europie inżynier zajmujący się produkcją wirówek do wzbogacania uranu. Niemieccy i malezyjscy śledczy nazwali go "głównym ogniwem" łączącym Libię z Abdulem Kadirem Khanem, pakistańskim naukowcem, który w ciągu 26 lat kariery zbudował Islamabadowi bombę atomową i handlował technologiami nuklearnymi, m.in. z Koreą Północną i Iranem. Drugi podejrzany to Gotthard Lerch, oskarżany o dostarczanie wirówek do wzbogacania uranu z Pakistanu do Libii w latach 2001-2003.
Płk Kaddafi, który przyznał, że próbował zdobyć technologie nuklearne i wydał na ten cel w latach 90. ponad 500 mln dolarów, obiecał, że "natychmiast zaprzestanie zbrojeń". W imieniu dyktatora zrobił to Musa Kusa, szef libijskiej agencji wywiadowczej, który skontaktował się z agentami MI6 w Trypolisie w marcu 2003 r. Oferta brzmiała: w zamian za natychmiastową rezygnację z programu budowy broni masowego rażenia, nuklearnej i chemicznej Londyn i Waszyngton poprą Trypolis w staraniach o zniesienie międzynarodowych sankcji. "Mówimy o najbardziej podejrzanej organizacji na świecie" - ostrzegał oficer wywiadu uczestniczący w rozmowach z Kusą, ale decyzję podjęto na najwyższym szczeblu. Pierwsza grupa brytyjskich i amerykańskich ekspertów, którzy zajęli się przejmowaniem dokumentacji i urządzeń nuklearnych, dotarła do Libii latem 2003 r.
Zawarcie porozumienia ogłoszono w grudniu 2003 r., a międzynarodowe sankcje zostały zniesione na początku roku 2004 r. Tymczasem, jak odkryli inspektorzy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), Kaddafi nie zrezygnował ze swych planów: transport wirówek, o którego zorganizowanie został oskarżony Urs Tinner, przechwycono 4 października 2003 r., czyli ponad siedem miesięcy po tym, jak Kusa zaczął rozmowy z Brytyjczykami. Inspektorom nie pozwolono sprawdzić wszystkich miejsc, gdzie mogły trwać prace nad bronią masowego rażenia.
Papierowa technologia
Początkowo planowano, że inspekcja MAEA kończąca rozbrojenie Libii odbędzie się w grudniu 2003 r. W lutym, gdy Mohammed ElBaradei, szef agencji, pojechał do Trypolisu, oświadczył, że "MAEA do końcowego raportu potrzebuje kluczowych dokumentów i substancji". ElBaradei nie dostał tego, po co przyjechał. Zabrano go tylko na wycieczkę do Tadżury, gdzie znajduje się eksperymentalny reaktor atomowy, nazywany przez Libijczyków "sercem ich programu nuklearnego", i pozwolono porozmawiać z szefem programu Mohammedem Moukiem. W lipcu termin zamknięcia inspekcji znów przesunięto.
Podczas niedawnej konferencji w Wiedniu inspektorzy przyznali, iż "nie są w stanie zaprzeczyć, że Trypolis rzeczywiście się rozbroił, ani tego potwierdzić". Powód? Rząd libijski poinformował, że już w styczniu przekazał Waszyngtonowi wszystkie dokumenty związane z programem atomowym, czyli kilkaset tomów akt i rysunków technicznych. Trypolis utrzymuje, że nie miał tych dokumentów w formie elektronicznej. "To determinuje wszelkie nasze działania, uniemożliwiając kontrolę ewentualnych instalacji" - napisano w raporcie MAEA.
Wątpliwości budzi sprawa głowic nuklearnych. Ich projekty Libia kupiła od Khana na przełomie 2001 i 2002 r. Libijczycy utrzymują, że nie zdążyli sprawdzić, czy dokumentacja jest wiarygodna i użyteczna. Wiosną inspektorzy znaleźli w Iranie śladowe ilości wysoko wzbogaconego uranu w komponentach do wirówek. Teheran tłumaczył, że ma je od Libii, a ona z Pakistanu. Nie wiadomo, kto wzbogacił uran.
Czy pułkownik Kaddafi, do niedawna nazywany "wściekłym psem", istotnie się zmienił na lepsze? Zapowiedział wypłatę odszkodowań za zamachy służb libijskich na samoloty pasażerskie USA i Francji i na zachodnioberlińską dyskotekę La Belle w 1986 r. W sprawie libijskich programów budowy broni masowego rażenia wciąż jednak niewiele wiadomo. Gdy na salony zapraszali Kaddafiego były przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi, premier Wielkiej Brytanii Tony Blair i kanclerz Niemiec Gerhard Schršder, tłumaczono, że libijskiemu przywódcy należy "wybaczyć błędy z przeszłości, bo stara się je naprawić" (Prodi). Tym bardziej że wybaczenie Kaddafi może opłacić petrodolarami. Czy pułkownik wykorzysta lobbing wielkich koncernów, takich jak Wintershall, którego instalację naftową Schršder uruchomił osobiście w zeszłym miesiącu? Postępował w ten sposób Saddam Husajn, który za pośrednictwem przyjaciół korzystających z jego ropy blokował niekorzystne dla siebie rezolucje. Ogłoszenie, że Kaddafi nawrócił się na współpracę z Zachodem, jest potrzebne politykom europejskim. Krytykowany za Irak Blair potrzebuje sukcesu. Schršder chce dowodu, że pokojowymi metodami można nawrócić nawet najgorszego dyktatora, i dramatycznie szuka rynków zbytu dla niemieckich firm. Prodi zwykle mówi głupstwa, byle antyamerykańskie.
Polityka podobno nie zna cnoty, lecz tylko interesy, więc Kaddafiemu można było wybaczyć przeszłość. Wobec braku postępów w jego rozbrajaniu się należałoby - zgodnie z tą samą zasadą - pułkownika z salonów czym prędzej wyprosić.
Wiadomo, że w szwajcarskim śledztwie jednym z podejrzanych jest aresztowany w połowie listopada w Niemczech Urs Tinner, ceniony w Europie inżynier zajmujący się produkcją wirówek do wzbogacania uranu. Niemieccy i malezyjscy śledczy nazwali go "głównym ogniwem" łączącym Libię z Abdulem Kadirem Khanem, pakistańskim naukowcem, który w ciągu 26 lat kariery zbudował Islamabadowi bombę atomową i handlował technologiami nuklearnymi, m.in. z Koreą Północną i Iranem. Drugi podejrzany to Gotthard Lerch, oskarżany o dostarczanie wirówek do wzbogacania uranu z Pakistanu do Libii w latach 2001-2003.
Płk Kaddafi, który przyznał, że próbował zdobyć technologie nuklearne i wydał na ten cel w latach 90. ponad 500 mln dolarów, obiecał, że "natychmiast zaprzestanie zbrojeń". W imieniu dyktatora zrobił to Musa Kusa, szef libijskiej agencji wywiadowczej, który skontaktował się z agentami MI6 w Trypolisie w marcu 2003 r. Oferta brzmiała: w zamian za natychmiastową rezygnację z programu budowy broni masowego rażenia, nuklearnej i chemicznej Londyn i Waszyngton poprą Trypolis w staraniach o zniesienie międzynarodowych sankcji. "Mówimy o najbardziej podejrzanej organizacji na świecie" - ostrzegał oficer wywiadu uczestniczący w rozmowach z Kusą, ale decyzję podjęto na najwyższym szczeblu. Pierwsza grupa brytyjskich i amerykańskich ekspertów, którzy zajęli się przejmowaniem dokumentacji i urządzeń nuklearnych, dotarła do Libii latem 2003 r.
Zawarcie porozumienia ogłoszono w grudniu 2003 r., a międzynarodowe sankcje zostały zniesione na początku roku 2004 r. Tymczasem, jak odkryli inspektorzy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA), Kaddafi nie zrezygnował ze swych planów: transport wirówek, o którego zorganizowanie został oskarżony Urs Tinner, przechwycono 4 października 2003 r., czyli ponad siedem miesięcy po tym, jak Kusa zaczął rozmowy z Brytyjczykami. Inspektorom nie pozwolono sprawdzić wszystkich miejsc, gdzie mogły trwać prace nad bronią masowego rażenia.
Papierowa technologia
Początkowo planowano, że inspekcja MAEA kończąca rozbrojenie Libii odbędzie się w grudniu 2003 r. W lutym, gdy Mohammed ElBaradei, szef agencji, pojechał do Trypolisu, oświadczył, że "MAEA do końcowego raportu potrzebuje kluczowych dokumentów i substancji". ElBaradei nie dostał tego, po co przyjechał. Zabrano go tylko na wycieczkę do Tadżury, gdzie znajduje się eksperymentalny reaktor atomowy, nazywany przez Libijczyków "sercem ich programu nuklearnego", i pozwolono porozmawiać z szefem programu Mohammedem Moukiem. W lipcu termin zamknięcia inspekcji znów przesunięto.
Podczas niedawnej konferencji w Wiedniu inspektorzy przyznali, iż "nie są w stanie zaprzeczyć, że Trypolis rzeczywiście się rozbroił, ani tego potwierdzić". Powód? Rząd libijski poinformował, że już w styczniu przekazał Waszyngtonowi wszystkie dokumenty związane z programem atomowym, czyli kilkaset tomów akt i rysunków technicznych. Trypolis utrzymuje, że nie miał tych dokumentów w formie elektronicznej. "To determinuje wszelkie nasze działania, uniemożliwiając kontrolę ewentualnych instalacji" - napisano w raporcie MAEA.
Wątpliwości budzi sprawa głowic nuklearnych. Ich projekty Libia kupiła od Khana na przełomie 2001 i 2002 r. Libijczycy utrzymują, że nie zdążyli sprawdzić, czy dokumentacja jest wiarygodna i użyteczna. Wiosną inspektorzy znaleźli w Iranie śladowe ilości wysoko wzbogaconego uranu w komponentach do wirówek. Teheran tłumaczył, że ma je od Libii, a ona z Pakistanu. Nie wiadomo, kto wzbogacił uran.
Czy pułkownik Kaddafi, do niedawna nazywany "wściekłym psem", istotnie się zmienił na lepsze? Zapowiedział wypłatę odszkodowań za zamachy służb libijskich na samoloty pasażerskie USA i Francji i na zachodnioberlińską dyskotekę La Belle w 1986 r. W sprawie libijskich programów budowy broni masowego rażenia wciąż jednak niewiele wiadomo. Gdy na salony zapraszali Kaddafiego były przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi, premier Wielkiej Brytanii Tony Blair i kanclerz Niemiec Gerhard Schršder, tłumaczono, że libijskiemu przywódcy należy "wybaczyć błędy z przeszłości, bo stara się je naprawić" (Prodi). Tym bardziej że wybaczenie Kaddafi może opłacić petrodolarami. Czy pułkownik wykorzysta lobbing wielkich koncernów, takich jak Wintershall, którego instalację naftową Schršder uruchomił osobiście w zeszłym miesiącu? Postępował w ten sposób Saddam Husajn, który za pośrednictwem przyjaciół korzystających z jego ropy blokował niekorzystne dla siebie rezolucje. Ogłoszenie, że Kaddafi nawrócił się na współpracę z Zachodem, jest potrzebne politykom europejskim. Krytykowany za Irak Blair potrzebuje sukcesu. Schršder chce dowodu, że pokojowymi metodami można nawrócić nawet najgorszego dyktatora, i dramatycznie szuka rynków zbytu dla niemieckich firm. Prodi zwykle mówi głupstwa, byle antyamerykańskie.
Polityka podobno nie zna cnoty, lecz tylko interesy, więc Kaddafiemu można było wybaczyć przeszłość. Wobec braku postępów w jego rozbrajaniu się należałoby - zgodnie z tą samą zasadą - pułkownika z salonów czym prędzej wyprosić.
Jak Libia buduje bombę |
---|
|
Więcej możesz przeczytać w 51/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.