Prezydent RP jest szantażowany przez Rosjan - twierdzi Roman Giertych, wiceszef sejmowej komisji śledczej
Posłowie komisji śledczej ds. PKN Orlen chcą ponownie wezwać Aleksandra Kwaśniewskiego na świadka i tym razem dopilnować, aby się stawił! - dowiedział się "Wprost". - Prezydent upoważnił Jana Kulczyka do negocjacji w sprawie sprzedaży polskich rafinerii rosyjskiemu koncernowi Łukoil - tłumaczył w zeszły piątek na konferencji prasowej Roman Giertych, wiceszef sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. Ustaliliśmy, że kilka tygodni temu członkowie komisji śledczej dowiedzieli się o istnieniu notatki Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która informuje, że prezydent miał wystawić takie upoważnienie na piśmie. O to pełnomocnictwo posłowie pytali przesłuchiwanego 30 lipca Włodzimierza Cimoszewicza.
W tej sprawie w ubiegłym tygodniu posłowie komisji śledczej odbyli tajne spotkanie z szefem ABW Andrzejem Barcikowskim, który - zdaniem naszych informatorów - potwierdził istnienie notatki i jej treść. Jeśli notatka zawiera prawdziwe informacje, Kwaśniewski powinien stanąć przed Trybunałem Stanu za wspieranie autorytetem prezydenta Polski przedsięwzięć zagrażających bezpieczeństwu ekonomicznemu kraju.
O tym, jaki użytek ze zdobycia kontroli nad połączonymi PKN Orlen i Grupą Lotos (dawna Rafineria Gdańska) zrobiliby Rosjanie, najlepiej świadczą słowa szefa Łukoilu Wagita Alekpierowa z początku 2004 r.: "Nie twierdziłbym, że Rosja całkowicie straciła wpływy na poradzieckiej przestrzeni i w Europie Wschodniej. Inwestycje naszej firmy w gospodarkę państw położonych wokół Morza Kaspijskiego i wschodnioeuropejskich państw przekroczyły 3 mld USD. Spółki-córki Łukoilu wypracowują około 10 proc. PKB Bułgarii". Gdyby nie wyniszczająca walka grup interesów w SLD i Pałacu Prezydenckim oraz powstanie sejmowej komisji śledczej, Łukoil wypracowywałby około 6,5 proc. polskiego PKB.
Szczyt londyński
W październiku 2002 r. Kulczyk spotkał się w Londynie w hotelu Lanesborough z prezesem rosyjskiej kompanii naftowej Łukoil Wagitem Alekpierowem - wynika z notatki Agencji Wywiadu z końca 2002 r. Kulczyk miał wówczas obiecać szefowi Łukoilu, że pomoże mu przejąć polski sektor paliwowy, czyli PKN Orlen i Rafinerię Gdańską. Najpierw Rafinerię Gdańską miało kupić konsorcjum brytyjskiego Rotch Energy i PKN Orlen (w tym ostatnim Kulczyk kontrolował około 6 proc. akcji), a następnie powstały w wyniku tej operacji podmiot miał być sprzedany Rosjanom. Za akcje Kulczyka w połączonych rafineriach w Gdańsku i Płocku Łukoil chciał zapłacić aż miliard dolarów, czyli czterokrotnie więcej niż wynosiła ich rynkowa wartość. Ale Rosjanie przejęliby także gdański Naftoport, dzięki któremu mamy możliwość importowania ropy innej niż rosyjska. Plan miał zostać urzeczywistniony w ubiegłym roku.
O tym, że Kulczyk próbuje sprzedać polskie rafinerie i zarobić przy tym miliard dolarów, ostrzegał prezydenta Kwaśniewskiego w maju 2003 r. szef zespołu jego doradców ekonomicznych prof. Witold Orłowski. W sierpniu 2003 r. z notatek Agencji Wywiadu prezydent dowiedział się, że w Wiedniu Kulczyk rozmawiał z Ałganowem, m.in. o prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Miał się przy tym powoływać na poparcie Kwaśniewskiego. Co w tej sytuacji zrobił prezydent? Wystawia na piśmie swego rodzaju pełnomocnictwo dla Kulczyka, upoważniające go do negocjowania sprzedaży Rafinerii Gdańskiej! Taką właśnie informację ma zwierać notatka ABW sporządzona w drugiej połowie 2003 r. Wynikać ma z niej też, że owo pełnomocnictwo jest w posiadaniu Rosjan. - Uważam, że prezydent jest szantażowany przez Rosjan - mówi "Wprost" Roman Giertych.
O to, kto sprzeda Rosjanom Rafinerię Gdańską, zaciętą walkę toczyły dwa obozy - byłego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka i byłego prezesa Nafty Polskiej Macieja Giereja oraz Jana Kulczyka i jego sojuszników z Pałacu Prezydenckiego.
W grudniu 2001 r. na ręce Stanisława Cioska, doradcy prezydenta ds. międzynarodowych, przedstawiciele Łukoilu złożyli ofertę przejęcia całego polskiego sektora energetycznego. 21 lutego 2002 r. na posiedzeniu rady gabinetowej ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek przedstawił plan sprzedaży Rafinerii Gdańskiej Rosjanom, który wstępnie zaakceptowano. Był jeden problem: przetarg na sprzedaż 75 proc. akcji gdańskiej rafinerii poprzedni rząd (AWS) ogłosił na początku 2001 r., a w czerwcu wyłączność na negocjacje przyznał konsorcjum z udziałem brytyjskiego Rotch Energy Ltd. Jeśli zatem pół roku później, już po wyborach, Ministerstwo Skarbu i Nafta Polska (spółka zarządzająca aktywami państwa w branży paliwowej i chemicznej) chciały sprzedać te akcje Rosjanom, najpierw musiały się pozbyć Rotcha albo włączyć go do gry. Działać należało delikatnie, bo chodziło o firmę z kraju sojuszniczego, popieraną przez premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira.
Wypychanie Rotcha
- W żadnym momencie negocjacji prywatyzacyjnych nie mieliśmy problemów z pieniędzmi na sfinansowanie inwestycji - mówi Keyvan Rahimian, prezes Rotch Energy (spółka zadeklarowała, że na zakup akcji i inwestycje w Rafinerii Gdańskiej wyda do 2004 r. ponad miliard dolarów). Mimo to kierownictwa Nafty Polskiej i resortu skarbu głośno wątpiły w finansową wiarygodność konsorcjum. Kierowana wówczas przez Giereja Nafta Polska domagała się, by Rotch dobrał sobie do konsorcjum poważną firmę z branży paliwowej (taką sugestię wysunięto m.in. 21 listopada 2001 r.). I tak w grudniu 2001 r. Rotch rozpoczął rozmowy o wspólnym konsorcjum z rosyjskim Łukoilem.
"Wprost" dotarł do listu, który zarząd Łukoilu skierował 11 lipca 2002 r. do Keyvana Rahimiana. Rosjanie napisali, że wiedzą, co należy zrobić, aby przyspieszyć ciągle odwlekane zakończenie prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej: "natychmiast" po zakupie rafinerii Rotch Energy ma oddać Łukoilowi swoje udziały. Rosjanie informowali też, że "są przekonani, że Nafta Polska zaakceptuje ich propozycję zmiany struktury". Brytyjska firma nie zgodziła się na propozycję Rosjan. Wprawdzie 17 lipca 2002 r. Rotch i Łukoil złożyły wspólną ofertę na zakup rafinerii, lecz nie została ona przyjęta przez skarb państwa. - Środowiska sprzyjające Rosji robiły wszystko, aby nie dopuścić do prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej z udziałem Rotcha - twierdzi Antoni Macierewicz, członek sejmowej komisji śledczej.
Promotorzy Łukoilu
Upór Rotcha (miał 50 proc. plus jedną akcję w konsorcjum z Łukoilem) blokował plan przejęcia przez Rosjan Rafinerii Gdańskiej na wyłączność. Rotch stał się z tego powodu obiektem swoistego mobbingu ze strony polskich władz. Zgodnie z zeznaniami złożonymi w prokuraturze w Łodzi przez reprezentanta Rotch Energy Andrzeja Popisa, Nafta Polska domagała się od tej firmy zdeponowania na tzw. rachunku escrow na 5 lat - jako zabezpieczenia inwestycji planowanych w Rafinerii Gdańskiej - około 400 mln USD. Kwota ta przekraczała wartość akcji rafinerii, które Rotch miał kupić! Nafta Polska i Maciej Gierej zgodnie twierdzą, że to bzdura, a Rotch tytułem zabezpieczenia miał wpłacić tylko 10 mln USD. Ale wersję o 400 mln USD zabezpieczenia potwierdził nam Mikołaj Dietrich, prezes firmy Concordia, która doradzała Rotch Energy.
Kierownictwo Nafty Polskiej ewidentnie promowało rosyjski Łukoil. Ustaliliśmy, że 24-26 czerwca 2002 r. przedstawiciele Nafty Polskiej i Rafinerii Gdańskiej (m.in. Maciej Gierej, Marek Gutowski, Stanisław Łańcucki, Paweł Olechnowicz) polecieli do Moskwy i Wołgogradu, gdzie spotkali się z szefostwem rosyjskiego koncernu - bez wiedzy partnera Rosjan, czyli Rotcha. O czym rozmawiano? W 2003 r. ówczesny szef Agencji Wywiadu Zbigniew Siemiątkowski napisał w swojej notatce po rozmowie z Janem Kulczykiem relacjonującym mu przebieg swego spotkania z Ałganowem: "W następstwie uzgodnień z ministrem Kaczmarkiem do Moskwy przybył szef Nafty Polskiej - M. Gierej, który załatwiał formalności potwierdzające wcześniejsze ustalenia Rosjan z ministrem skarbu RP. Gierej przyjął za to korzyść w wysokości 5 mln USD". Co najciekawsze, Siemiątkowski zapisał, że Kulczyk miał stwierdzić, iż "Rosjanie postawili na złego konia" (czyli Kaczmarka i Giereja) i "trzeba dokonać nowych uzgodnień".
Działania Kaczmarka i Giereja nic nie dały, bo na przejęcie RG przez Łukoil i wycofanie się z tego interesu nie zgodził się Rotch. W końcu plany te zablokował też premier Leszek Miller. Wówczas, jak wynika z notatek polskich tajnych służb, do gry wszedł Jan Kulczyk. Okazją po temu było zawiązanie przez Rotch, który nie dogadał się z Łukoilem, konsorcjum z PKN Orlen, w którym biznesmen miał udziały. To, co nie udało się Łukoilowi i Nafcie Polskiej, udało się Kulczykowi. W prokuraturze łódzkiej znajdują się dokumenty potwierdzające, że Rotch w ciągu dwóch lat miał się wycofać na rzecz PKN Orlen.
W przesłanym nam oświadczeniu rzecznik Kulczyk Holding zapewnił, że przedstawiciele tej firmy nigdy "nie rozmawiali z Rosjanami na temat sprzedaży jakiejkolwiek rafinerii. Doktor Jan Kulczyk nie otrzymał upoważnienia od prezydenta Kwaśniewskiego do negocjowania czegokolwiek, w tym także Rafinerii Gdańskiej, którą nigdy nie był zainteresowany". Ostatni fragment jest kuriozalny, bo Kulczyk wielokrotnie publicznie podkreślał potrzebę połączenia PKN Orlen z Rafinerią Gdańską. Według jego słów, miała być to forma obrony przed przejęciem polskiego sektora paliwowego przez Rosjan. Co innego wynika z notatki AW, którą dysponują posłowie sejmowej komisji śledczej. Według niej, fuzja dwóch polskich rafinerii miała umożliwić Łukoilowi przejęcie od razu całego rynku.
Fakt spotkania Kulczyka z Alekpierowem potwierdził w drugiej turze zeznań przed komisją śledczą Marek Dochnal. Co ciekawe, informacja o miliardzie dolarów, które Kulczyk miałby zainkasować za pomoc Łukoilowi, pokrywa się z tą z notatki prof. Orłowskiego do prezydenta Kwaśniewskiego.
Po co Kwaśniewski miałby wystawić Kulczykowi pełnomocnictwo? Odpowiedź znajdujemy w odtajnionej w zeszłym roku notatce polskiego wywiadu. "Wg uzyskanych informacji, W. Ałganow nie wierzy w zapewnienia J. Kulczyka w to, iż posiada on pełnomocnictwa do prowadzenia rozmów. Uważa, iż skompromitowało go forsowanie prywatyzacji przy współudziale Rotch Energy. Nie wierzył również, by Prezydent RP miał realne możliwości wpłynięcia na decyzje w sprawie prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej". - Kwaśniewski musiał uwiarygodnić Kulczyka przed Rosjanami, dlatego napisał pełnomocnictwo - powiedział nam jeden z członków sejmowej komisji śledczej.
Scenariusz przejęcia sektora naftowego, którego realizację przewidziano na 2004 r., nie doszedł do skutku z powodu awantury, jaką na początku kwietnia ubiegłego roku wywołał wielki przegrany "bitwy o Gdańsk" - Wiesław Kaczmarek. Udzielając "Gazecie Wyborczej" wywiadu, zasugerował, że politycy biorą prowizje od kontraktów na dostawy ropy do polskich rafinerii, a zatrzymanie w lutym 2002 r. prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego było skutkiem walki o podział tych prowizji. Ujawniając te rewelacje, Kaczmarek chciał obronić resztki swoich wpływów i zapobiec odwołaniu Giereja z rad nadzorczych PKN Orlen i Rafinerii Gdańskiej (Gierej mógłby tam blokować poczynania Kulczyka). Nie przewidział, że ostrzeżenie skierowane pod adresem kolegów okaże się bumerangiem o sile uderzenia bomby atomowej.
Więcej możesz przeczytać w 32/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.