****
Gdyby użyć kryteriów Witkacego, najnowszy album Bjork trzeba by uznać za prawdziwe dzieło sztuki. Bo rzadko która płyta jest w stanie wywołać tyle metafizycznego niepokoju i drżenia. Liryczna, ale nie sentymentalna, zachwycająca, ale i nieznośna, piękna, ale z pewnością nie łatwa - tak w skrócie można podsumować "Drawing Restraint 9" islandzkiej gwiazdy. Bjork, częsta bohaterka kolorowej prasy, kolejny raz dowodzi, że obce są jej artystyczne kompromisy, a każda jej płyta przynosi nowe jakości i oryginalne rozwiązania okraszone dużą dawką dziwności i ekscentryzmu. I znowu idzie ona pod prąd i serwuje nam niespotykany i intrygujący mariaż starojapońskiej tradycji z elektroniką i nowoczesnymi aranżacjami. I tak po pięknym, pełnym emocji "Gratitude", śpiewanym przez Willa Oldhama (Bonnie "Prince" Billy), Bjšrk zaskakuje nas utworem "Pearl" wykonywanym na tradycyjnym japońskim instrumencie sho przy urywanych gardłowych odgłosach przypominających serenadę kopulujących elfów. Nieprzewidywalność i niecodzienność tej płyty prawdziwie uwodzi, a po kilku godzinach słuchania okazuje się, że jest ona nie tyle hipnotyczna, ile wręcz halucynacyjna. Choć album wiecznie poszukującej Bjork broni się sam, trzeba mieć świadomość, że muzyka ta jest tylko częścią artystycznego filmu Matthew Barneya - stałego partnera wokalistki - i właśnie jako podkład do jego działań powstała.
Marta Sawicka
Bjork "Drawing Restraint 9" (Universal)
Gdyby użyć kryteriów Witkacego, najnowszy album Bjork trzeba by uznać za prawdziwe dzieło sztuki. Bo rzadko która płyta jest w stanie wywołać tyle metafizycznego niepokoju i drżenia. Liryczna, ale nie sentymentalna, zachwycająca, ale i nieznośna, piękna, ale z pewnością nie łatwa - tak w skrócie można podsumować "Drawing Restraint 9" islandzkiej gwiazdy. Bjork, częsta bohaterka kolorowej prasy, kolejny raz dowodzi, że obce są jej artystyczne kompromisy, a każda jej płyta przynosi nowe jakości i oryginalne rozwiązania okraszone dużą dawką dziwności i ekscentryzmu. I znowu idzie ona pod prąd i serwuje nam niespotykany i intrygujący mariaż starojapońskiej tradycji z elektroniką i nowoczesnymi aranżacjami. I tak po pięknym, pełnym emocji "Gratitude", śpiewanym przez Willa Oldhama (Bonnie "Prince" Billy), Bjšrk zaskakuje nas utworem "Pearl" wykonywanym na tradycyjnym japońskim instrumencie sho przy urywanych gardłowych odgłosach przypominających serenadę kopulujących elfów. Nieprzewidywalność i niecodzienność tej płyty prawdziwie uwodzi, a po kilku godzinach słuchania okazuje się, że jest ona nie tyle hipnotyczna, ile wręcz halucynacyjna. Choć album wiecznie poszukującej Bjork broni się sam, trzeba mieć świadomość, że muzyka ta jest tylko częścią artystycznego filmu Matthew Barneya - stałego partnera wokalistki - i właśnie jako podkład do jego działań powstała.
Marta Sawicka
Bjork "Drawing Restraint 9" (Universal)
Więcej możesz przeczytać w 32/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.