Nie było bardziej nacjonalistycznego kontynentu niż Europa i nie było bardziej humanistycznego kontynentu niż Europa
Ludwig van Beethoven urodził się w Europie i bez wątpienia jest Europejczykiem. Johann Wolfgang Goethe również jest Europejczykiem, podobnie jak Adolf Hitler. Komendant obozu w Auschwitz Rudolf Hess też był Europejczykiem. Przedwojenny prezydent Czechosłowacji Tomasz Masaryk i Aleksander Dubczek, I sekretarz Komunistycznej Partii Czechosłowacji w czasie praskiej wiosny, również byli Europejczykami. Dyktator Słowacji ksiądz Tiso był Europejczykiem. Charles de Gaulle i Simone Weil to również Europejczycy, ale Europejczykami byli także kolaboranci Philippe Petain czy Vidkun Quisling.
Na długiej liście Europejczyków znajdują się Józef Stalin i Benito Mussolini - obok Jana Karskiego, Władysława Bartoszewskiego czy Czesława Miłosza. Do Europy należą też szmalcownicy. Należą obok Alberta Einsteina, Martina Buber, Heinricha Heinego, czyli Niemców żydowskiego pochodzenia, których książki palili naziści. Część z nich była zmuszona do emigracji z Europy. Bo nie było bardziej nacjonalistycznego kontynentu niż Europa. I nie było bardziej humanistycznego kontynentu niż Europa. Ale ta Europa przyniosła nam też Auschwitz. Czy Europejczycy z taką tradycją mogą się zjednoczyć w polityczną unię? Czy jedność polityczna jest możliwa przy istniejących różnicach? Czy istnieje ogólnoeuropejski patriotyzm?
Zagrożona jedność Europy
Demokracja nie jest wystarczającym lekarstwem na nacjonalizmy, bo przecież przejście do demokracji i wolności podzieliło Europę na dodatkowe państwa: jedne drogą pokojową - jak Czechy i Słowację, inne przez krew i ogień - jak Jugosławia. Można wątpić, czy możliwa jest jedność polityczna, kiedy działają takie potęgi jak Wielka Brytania, Niemcy czy Francja, a obok nich małe kraje nadbałtyckie oraz republiki bałkańskie. Politycznej jedności nie sprzyja to, że tradycyjne kraje socjalne - jak Niemcy i Francja nie są już w stanie wytrzymać swojej socjalności. Politycznej jedności nie pomaga to, że francuska wieś raczej nie zechce polskiej. Tak jak nie każdy Niemiec, Francuz, Brytyjczyk czy Belg będzie chciał ponosić odpowiedzialność za pomoc byłym krajom komunistycznym.
Nie jest pewne, czy Wielka Brytania, Francja i Niemcy zrezygnują ze swoich pozycji mocarstwowych na korzyść Europy. A pewne jest, że Wielka Brytania raczej się nie zgodzi na antyatlantycką politykę Francji i Niemiec. Nie wiadomo, kiedy Niemcy przyzwyczają się do traktowania Polaków jako partnerów. Wiadomo natomiast, że Rosja raczej nieprędko będzie prowadzić politykę podobną do tej w zjednoczonej Europie. Problematyczna staje się zgoda Europy na to, by muzułmańska Turcja (prawie 65 mln obywateli) była europejskim państwem socjalnym. Raczej będzie ona po prostu źródłem taniej siły roboczej. Czy zatem w ogóle jest możliwa prawdziwa unia?
Polska dojrzałość
Nad zjednoczoną Europą zbierają się chmury, bo na przykład Wielka Brytania nie ma ochoty na rezygnację z funta. Nie wiadomo, kiedy nowe kraje unii będą gotowe do wprowadzenia euro. Trudno też prorokować, czy ten krok nie doprowadzi do wstrząsów. Raczej się nie zanosi, by europejskie narody zrezygnowały z hymnów, dni pamięci, których większość wspomina wojnę, rozlew krwi i brutalność innych krajów unii.
Mimo wszystkich wątpliwości i znaków zapytania za wielkie osiągnięcie trzeba uznać to, co Europa zyskała w ramach wspólnego rynku. W tym kontekście polityczna jedność Europy wydaje się potrzebna, chociaż jest mało prawdopodobna.
Polska może zdyskontować zarówno pogłębianie unii gospodarczej, jak i tamowanie unii państwowej. A to dlatego, że Polska jest silnym graczem. Polska weszła do unii jako kraj dojrzały - historycznie i moralnie. Taka Polska będzie wiedziała, jak bronić swoich interesów w Europie.
Więcej możesz przeczytać w 32/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.