Prezesa Enronu niewiele różni od kontrolera finansów osiemnastowiecznej Francji
Dwa wozy pszenicy, dwanaście owiec, cztery woły, cztery tuczniki, tysiąc funtów sera, cztery beczki piwa, łóżko i srebrny kubek - tyle można było otrzymać w latach 30. XVII wieku w Holandii za cebulkę tulipana. Szaleństwo rozpętane przez spekulantów w Amsterdamie, Rotterdamie czy Utrechcie sprawiło, że handlowi cebulkami tulipanów oddawali się bez reszty wszyscy - arystokraci, kupcy, służący. Skończyło się katastrofą, gdy nagle ich wartość wróciła do poziomu normalnego dla zwykłych kwiatów upiększających holenderskie ogródki. Zupełnie jak w 2000 r., gdy na nowojorskiej giełdzie Nasdaq pękła "bańka internetowa". - Nigdy nie zapomnę dnia, w którym wartość giełdowa spółki Ariba była większa niż DaimlerChryslera. Ariba nie miała nawet produktu, tylko zarys przeglądarki internetowej, którą mógłby zrobić mój kot - wspominał niedawno w rozmowie z nami założyciel Oracle Larry Ellison.
"Enrony, WorldComy (...) nie są zaburzeniami dobrze funkcjonującego co do zasady systemu gospodarczego. To całkowicie normalne jego wariacje" - tak w lipcu 2002 r. znany amerykański ekonomista Lester C. Thurow komentował na łamach "Commonwealth Magazine" falę afer finansowych, jaka przetoczyła się przez USA. O tym, że historia świata jest zarazem swoistą paradą naciągaczy, spekulantów i gospodarczych aferzystów, przekonuje książka "Największe afery w dziejach świata" niemieckich publicystów Petera N. Martina i Brunona Hollnagela. Słaba to dla nas pociecha, lecz każdy naród i każda epoka miały swoje afery FOZZ, Art-B, Orlenu czy PZU.
Grunt to miedź
Nawet dzika prywatyzacja rosyjskich kompanii naftowych i metalowych po 1991 r. przez takich "bankierów" Borysa Jelcyna jak Roman Abramowicz czy Michaił Fridman to fraszka przy karierze rodziny Fuggerów z Augsburga. Na przełomie XV i XVI wieku Habsburgowie byli tak uzależnieni od ich pieniędzy, że w 1519 r. najsłynniejszy z rodu Jacob Fugger opłacił nawet wybór Karola V na cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Fuggerowie i trzy inne domy handlowe stworzyli kartel, otrzymując od Habsburgów wyłączność na dochody z kopalni miedzi w Tyrolu. Ale nieznani kupcy zaczęli nagle sprzedawać w Europie ogromne ilości miedzi, obniżając jej cenę. Zrozpaczeni tym wspólnicy Fuggerów czym prędzej odsprzedali im za grosze wszystkie udziały w kartelu. Wtedy okazało się, że owymi tajemniczymi kupcami byli pracownicy spółki-córki kompanii Fuggerów...
Eldorado obiecane
"Tu spoczywa słynny Szkot, niezrównany finansista, który za pomocą algebry zaprowadził Francję na żebry" - takie epigramaty układano w 1729 r., po śmierci Johna Lawa.
Odkrycia geograficzne rozpaliły wyobraźnię Europejczyków i sprawiły, że cenniejsze od ziemi i złota stały się marzenia o nich. Law płacił długi regenta Filipa Orleańskiego, za co jego Banque Generale otrzymał prawo bicia monet, a jego kompania handlowa - prawo eksploracji bogactw francuskiej Luizjany w Ameryce Północnej. Law roztoczył przed Francuzami wizję eldorado w Luizjanie, skąd lada chwila przypłyną statki ze skarbami. Jego kompania handlowa wypuszczała akcje po 500 liwrów (handlowano nimi przy Rue Quincampoix w Paryżu), o które ministrowie, szlachta, miejscy kramarze walczyli na pięści. Ich cena sięgnęła 20 000 liwrów. Oprocentowanie kredytów pod zakupy akcji sięgnęło 100 proc. rocznie, ale z pieniędzmi nie było kłopotów, bo wypuszczał je... bank Lawa. Szkot został nawet kontrolerem ds. finansów królestwa Francji. Gdy wreszcie zrozumiano, że eldorado nad Missisipi nie ma, Law cudem uniknął linczu i zbiegł z Francji jako bankrut.
Więcej możesz przeczytać w 32/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.