To Aleksander Kwaśniewski skłócił PiS z PO w kwestii obsady stanowiska ambasadora w Waszyngtonie
Politykę zagraniczną Polski przez najbliższe lata będą tworzyć urzędnicy lojalni wobec Aleksandra Kwaśniewskiego i SLD. Prezydent wraz z politykami lewicy kieruje desantem swoich ludzi na zagraniczne placówki dyplomatyczne. Od czasu gdy Ministerstwu Spraw Zagranicznych przewodzi Adam Daniel Rotfeld, zawodowy dyplomata bez własnego zaplecza politycznego, wpływ Aleksandra Kwaśniewskiego i jego najbliższych współpracowników na polską dyplomację wzrósł. Awansują głównie osoby bliskie stowarzyszeniu Ordynacka, którego nieformalnym patronem jest właśnie prezydent. Człowiek, który realnie ma największą władzę w gmachu przy alei Szucha, to Krzysztof Jakubowski, dyrektor generalny służby zagranicznej, były działacz ZSP i brat męża posłanki SLD Aleksandry Jakubowskiej.
Gra o Waszyngton
Od miesięcy wiele emocji wywołuje powołanie nowego ambasadora w Waszyngtonie. Początkowo następcą Przemysława Grudzińskiego, który formalnie już kilka miesięcy temu zakończył kadencję, miał być były szef MSZ Andrzej Olechowski. Polityk popierany przez część Platformy Obywatelskiej najpierw się zgodził, a później zrezygnował. Kandydatem numer 2 był zbliżony do pozaparlamentarnej Unii Wolności Henryk Szlajfer. Dyrektor departamentu Ameryki MSZ wycofał się jednak po tym, jak "Wiadomości" TVP ujawniły materiały IPN świadczące o tym, że współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa. Niedawno "Rzeczpospolita" podała, że do USA wyjedzie obecny ambasador w Berlinie Andrzej Byrt. Informacja wydawała się wiarygodna, gdyż autorem artykułu był Jan Ordyński, przyjaciel premiera Marka Belki z czasów działalności w ZSP.
W ubiegłym tygodniu okazało się, że szef MSZ jako swego kandydata na ambasadora w Waszyngtonie przedstawił sejmowej komisji Janusza Reitera, prezesa Centrum Stosunków Międzynarodowych, byłego ambasadora w Niemczech. - Takie stanowisko jak ambasador w Waszyngtonie wymaga ponadpartyjnej zgody i gdyby takiej zgody nie było, nie przyjąłbym tej propozycji - mówi "Wprost" Janusz Reiter. - Kandydatura pana Reitera nie była z naszym klubem w ogóle uzgadniana - zapewnia tymczasem wicemarszałek Sejmu Kazimierz M. Ujazdowski (PiS), który może po wyborach być nowym szefem MSZ. Wiceszef komisji spraw zagranicznych Bronisław Komorowski przyznał, że oddał głos na Janusza Reitera jako "umiarkowanego konserwatystę i profesjonalnego dyplomatę, który był wcześniej ambasadorem w Niemczech". Przeciwnicy kandydatury Reitera z prawicy wypominają mu, że w latach 70. jako młody publicysta na łamach "Życia Warszawy" wychwalał politykę zagraniczną PRL, zwłaszcza sojusz z ZSRR. W ostatnich latach, podczas sporów między tzw. starą Europą a USA, Reiter mówił językiem polityków francuskich i niemieckich.
Wszyscy ludzie prezydenta
Skłócenie PiS z PO w kwestii obsady kluczowego dla polskiej dyplomacji stanowiska ambasadora w Waszyngtonie to robota Aleksandra Kwaśniewskiego. Spór odwraca bowiem uwagę polityków i opinii publicznej od desantu ludzi lewicy i prezydenta na inne przedstawicielstwa Polski za granicą. Ważną placówkę w Kijowie obsadzi autor przemówień Aleksandra Kwaśniewskiego i jego guru od spraw ukraińskich - Jacek Kluczkowski. W kancelarii premiera Kluczkowski jest tym, kim przy Leszku Millerze był Tadeusz Iwiński.
Zdarza się, że jedynym usprawiedliwieniem nominacji jest znajomość języka kraju docelowego. Tak jest w wypadku byłego posła SLD i szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Stefana Paszczyka, który ma reprezentować nasz kraj w Argentynie. Placówka w Buenos Aires, której gospodarz poza czynnościami czysto reprezentacyjnymi (bankiety, rauty, ceremonie oficjalne) ma niewiele do roboty, należy do grupy tzw. ambasad emerytalnych. MSZ obsadza je często urzędnikami kończącymi publiczną karierę.
Sentymentalną wycieczką do krainy wspomnień z młodości jest natomiast wyjazd wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Załuckiego do Pragi. W latach 70. Załucki był wiceprzewodniczącym Międzynarodowego Związku Studentów z siedzibą w stolicy ówczesnej Czechosłowacji. Ambasadorem w Szwajcarii będzie również wieloletni działacz komunistycznych organizacji młodzieżowych Janusz Niesyto. Ten absolwent Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MoGIMO) jest szefem Protokołu Dyplomatycznego MSZ.
Ambasada prywatna
Nie zdarzało się dotychczas, żeby organizowano placówkę dla konkretnej osoby. A tak jest z nowo powstającą Ambasadą RP w Luksemburgu, którą pokieruje dotychczasowa minister w Kancelarii Prezydenta Barbara Labuda. - Nie mogę się pozbyć wrażenia, że MSZ występuje w roli pośrednika w znajdowaniu miejsca pracy dla osób, które odpadają w różnych sytuacjach z Kancelarii Prezydenta RP - mówi o kandydaturze Labudy poseł Bronisław Komorowski (PO).
Koszt organizacji ambasady w Luksemburgu jest utrzymywany w tajemnicy. Resort dyplomacji nie ujawnił nam wysokości nakładów przewidywanych na ten cel w 2005 r. Tej informacji nie otrzymali również posłowie z Komisji Spraw Zagranicznych. Jedyny ślad, jaki znaleźliśmy w ustawie budżetowej, to "zakup samochodu dla placówki w Luksemburgu", ujęty w pozycji "zakupy inwestycyjne MSZ - 16,013 mln zł". Nie wiadomo jednak, ile będzie kosztować limuzyna ambasador Barbary Labudy, bo do worka pod tytułem "zakupy inwestycyjne MSZ" rząd wrzucił też m.in. zakupy związane z udziałem Polski w misji stabilizacyjnej w Iraku, nakłady na poprawę stanu technicznego sieci informatycznej, zabezpieczeń i monitoringu naszych ambasad i konsulatów. A może właśnie chodziło o to, by te wydatki ukryć.
W placówce w Luksemburgu oprócz ambasadora będzie tylko dwóch dyplomatów: radca ds. politycznych i konsularnych oraz sekretarz ds. administracyjno-finansowych i konsularnych. Do tego dochodzą trzy etaty personelu technicznego (kierowca, sekretarka, kasjerka-sprzątaczka). Budynek ambasady i rezydencja ambasadora będą wynajmowane. Pytanie - po co nam ta placówka, skoro dotychczas świetnie się bez niej obywaliśmy? W dodatku bardzo blisko są dwie ambasady w Brukseli i placówka w Hadze. "Dotychczas świetnie radziły sobie z obsługą Luksemburga dwie polskie ambasady z sąsiedniej Belgii, zarówno w wymiarze stosunków bilateralnych, jak i w kwestiach unijnych. (...) Dostrzegam zupełnie gdzie indziej powody utworzenia tej placówki" - mówił w Sejmie Bronisław Komorowski (PO).
MSZ przygotowuje ambasadę w Luksemburgu, chociaż dotychczas nie rozwiązało podstawowych problemów działających od dawna placówek. Polska ambasada w Tallinie to przecież dwa połączone mieszkania w sąsiedztwie... agencji towarzyskiej. Według MSZ, instytucja sąsiadująca z ambasadą RP to nie dom rozpusty, lecz kasyno, co w zasadzie wychodzi na jedno, bo klientela tych przybytków zwykle jest podobna. "Wali się również misja przy ONZ w Nowym Jorku. Konsulat w Chicago jest również w złym stanie. W konsulacie we Lwowie, który mieści się w czteropokojowym mieszkaniu, wydajemy 1200 wiz dziennie. Tam trzeba zbudować konsulat (...). Na pierwszym piętrze ambasady w Malezji można chodzić tylko pod ścianami, bo inaczej wpadnie się ambasadorowi na biurko" - poinformował posłów dyrektor generalny służby zagranicznej Krzysztof Jakubowski.
Służba Bezpieczeństwa dyplomacji
Wśród kandydatów na ambasadorów nie zabrakło agentury tajnych służb PRL. O przeszłości nie chcą oni jednak mówić - jak podsekretarz stanu w MSZ Jakub Wolski, który wyjeżdża do Kopenhagi. Tylko Bogusław Nowakowski, który został pierwszym od wybuchu wojny domowej pełnomocnym ambasadorem RP w Demokratycznej Republice Konga, przyznał: "Pisałem dla nich [SB] sprawozdania, ale nie zgodziłem się zostać pracownikiem wywiadu". Prostszą sytuację miał płk Andrzej Derlatka, który z funkcji p.o. szefa Agencji Wywiadu otrzymał nominację na ambasadora w Seulu, bo był funkcjonariuszem tajnych służb. Jako attach wojskowi zdążyli już wyjechać za granicę dwaj byli zastępcy szefa Wojskowych Służb Informacyjnych - pułkownicy Cezary Lipert (Praga) i Roman Oziębała (Rzym).
Precedens Cimoszewicza
Wyjazd "za pięć dwunasta" to sprawdzona metoda przeczekania z dala od kraju burz i zawirowań, jakie targają administracją publiczną po każdych wyborach. Odwoływanie dyplomatów w trakcie misji zdarza się rzadko. Muszą być wobec nich poważne zarzuty merytoryczne lub dyscyplinarne. Uciekający "w ambasadory" zaufani prezydenta i SLD zapominają jednak, że cztery lata temu Włodzimierz Cimoszewicz jako świeżo upieczony szef dyplomacji wprowadził nowe standardy i odwołał zaakceptowanych już przez Sejm i prezydenta kandydatów na szefów przedstawicielstw w Belgii (Radka Sikorskiego), w Irlandii (Michała Wojtczaka) i w Nowej Zelandii (Krzysztofa Kamińskiego). Ten precedens może już za kilka miesięcy zemścić się na siedzących na walizkach kolegach Cimoszewicza.
Willa dla Labudy |
---|
Siedziba nowej Ambasady RP w Luksemburgu będzie się znajdować w starej willi przy rue de Pulvermźhl 2. Trójkondygnacyjny budynek z malowniczą wieżą pochodzi z XIX wieku. Mieszkańcom Luksemburga kojarzył się dotychczas z hotelem La Cascade i restauracją L`Espadon/Les Jardins de L`Arpege. Pod tym samym adresem miała też siedzibę spółka Les Jardins de L`Arpege. Średnia wysokość czynszu za wynajem metra kwadratowego w dzielnicy Bonnevoie, niedaleko przyszłej polskiej ambasady, wynosi około 18 euro miesięcznie. |
Więcej możesz przeczytać w 32/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.