Czy atak na Achmetowa jest efektem konkurowania Juszczenki i Tymoszenko o względy donieckiego oligarchy?
Czarne od węglowego pyłu twarze górników zachęcają do robienia interesów z holdingiem System Capital Management. W ostatnim tygodniu całostronicowe reklamy z górnikami w roli głównej ukazały się równocześnie m.in. w brytyjskim piśmie "The Economist", które najwięcej czytelników ma w Stanach Zjednoczonych, oraz w polskich tygodnikach, m.in. we "Wprost". Firma z angielską nazwą należy do obywatela Ukrainy, który ma kłopoty w kraju.
Właściciel SCM Renat Achmetow nie stawił się ostatnio na przesłuchanie w MSW. Najbogatszy Ukrainiec przebywał wtedy podobno za granicą na urlopie. SCM oraz waszyngtońska firma prawnicza oświadczyły, że Achmetow nie ma nic wspólnego z zarzucanym mu przestępstwem - postrzeleniem Serhija Czernyszewa w 1988 r. w Doniecku. Czernyszew też oczyszcza Achmetowa z zarzutu. Stronnicy Achmetowa twierdzą, że próba oskarżenia go jest efektem "polowania na czarownice" rozpętanego przez nowe władze.
Dwa fakty są bezsporne. Pierwszy: Achmetow był jednym z najważniejszych filarów "kuczmizmu" - skompromitowanego systemu oligarchiczno-mafijnych rządów, obalonego przez "pomarańczową rewolucję". Drugi: część liderów pomarańczowego obozu chętnie dobrałaby się do skóry królowi Donbasu, jak nazywany jest oligarcha. Tym bardziej że na Ukrainie rozpoczynają się kolejne polityczne manewry - przed wyborami do parlamentu zaplanowanymi na marzec przyszłego roku.
- Trudno oczekiwać - mówi dla "Wprost" Wadym Karasiow, dyrektor kijowskiego Instytutu Globalnych Strategii, że nowe władze, które nie wykorzystały okresu największego porewolucyjnego entuzjazmu na wprowadzenie radykalnych reform, wezmą się do nich nagle w czasie kampanii wyborczej. Zwłaszcza że - jak podkreśla Anna Górska z Ośrodka Studiów Wschodnich - nie mają nic w szufladach. - Skala zaniechania reform na Ukrainie niemile zaskakuje nawet największych sympatyków ekipy Wiktora Juszczenki w Polsce. Nie ma nie tylko reform, ale nawet ich programu, żadnej mapy drogowej - mówi Górska. W czasie "pomarańczowej rewolucji" obecny wicepremier Ołeh Rybaczuk przekonywał mnie, że po wymianie prezydenta i rządu Ukraina błyskawicznie zacznie wprowadzać zmiany konieczne do zbliżenia z Zachodem. Na razie nawet próba wprowadzenia pakietu ustaw umożliwiających przystąpienie do Światowej Organizacji Handlu zakończyła się bijatyką w parlamencie. Rządy Juszczenki i Julii Tymoszenko okazały się zbyt słabe, by naruszyć status quo z epoki "kuczmizmu". Nie jest to w ogóle możliwe bez gruntownych zmian strukturalnych.
Właśnie na to liczył Achmetow. W kluczowym momencie rewolucji oświadczył, że jest gotów na robienie biznesu z każdą władzą. Jego wpływy w Donbasie i zasoby finansowe są na wagę złota. Część deputowanych z byłego obozu władzy - Partii Regionów i SDPU(o) - już przewędrowała w szeregi partii Batkiwszczyna premier Tymoszenko. - Niewykluczone, że premier zawarła nawet układ z samym Achmetowem - mówi Karasiow. Przed powtórką drugiej, sfałszowanej tury wyborów, Tymoszenko pojechała do Doniecka i - by zjednać miejscowy elektorat - założyła pomarańczową koszulkę klubu piłkarskiego Szachtar Donieck (mistrz kraju). Jego głównym udziałowcem i prezesem jest Achmetow. Nie brak nawet głosów, że "straszenie" Achmetowa jest efektem konkurowania Juszczenki i Tymoszenko o względy donieckiego oligarchy. Każda ze stron próbuje go przekonać, że może pozostać w grze, pod warunkiem że będzie grał do właściwej bramki.
Więcej możesz przeczytać w 32/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.