Piotr Semka trafił kulą w płot, porównując niedowiarków z SLD do Krzyżaków
Niezmordowany w wymyślaniu nowych pomysłów "Fakt" poszukuje analogii między jesiennymi wyborami a słynnymi bitwami historii. Serial zainaugurował interesujący tekst Doroty Gawryluk, prorokujący Lechowi Kaczyńskiemu nowe Waterloo. Autorka, gwiazda publicystyki politycznej, zadebiutowała jako znawczyni okresu napoleońskiego i z wdziękiem wykorzystała wiedzę o tamtej epoce do współczesnych interpretacji wyborczych.
Kulą w płot trafił za to Piotr Semka. Zmagania Kaczyńskiego z Cimoszewiczem skojarzyły mu się z Grunwaldem. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że rolę Krzyżaków ten katolicki publicysta zarezerwował nie dla chętnie posługującego się krzyżem PiS, lecz dla niedowiarków z SLD.
Semka odgrzał negatywny stereotyp Krzyżaka zrodzony jeszcze w czasach walki z germanizacją i skrzętnie podtrzymywany w latach PRL. W tym ujęciu Krzyżacy to łotry spod ciemnej gwiazdy, którzy doszli do wpływów i majątku dzięki oszustwom oraz fałszowaniu dokumentów i po mistrzowsku unikali odpowiedzialności za swoje ciemne sprawki. Tak czarnego wizerunku zakonu mogliby pozazdrościć najbardziej zajadli publicyści PRL, kreślący obraz Krzyżaków z myślą o walce z Kościołem i niemczyzną. Dlaczego jednak podobne bzdury powtarza publicysta manifestujący swój związek z Kościołem? Czyżby nie miał on pojęcia o rzeczywistym stanie wiedzy historycznej na temat zakonu krzyżackiego, dalece odbiegającym od publicystyki z okresu Hakaty i PRL?
Odpowiedź na te pytania jest bardzo prosta. Redaktor Semka najpewniej zna historię, ale woli się odwołać do antykrzyżackich mitów niż do autentycznej wiedzy, bo tylko w ten sposób może dopiec SLD. Gdyby Semka trzymał się faktów, musiałby przyznać, że z Krzyżakami znacznie więcej wspólnego niż SLD ma PiS. To przecież ta formacja uznaje się za jedynego depozytariusza wartości i uzurpuje sobie prawo do narzucania poglądów innym, jakoby gorszym i wymagającym reedukacji. To nie w podzielonym na frakcje SLD, tylko w PiS, podobnie jak kiedyś w zakonie, panują żelazna dyscyplina, ślepe posłuszeństwo i dominująca nad wszystkim zasada absolutnej podległości przywódcy. Takich analogii można by wymienić więcej, włącznie z faktem, że von Jungingenów, tak jak Kaczyńskich, było dwóch, choć wielcy mistrzowie bliźniakami nie byli.
Wszystko to nie oznacza, że jesienne wybory zamienią się dla PiS w nowy Grunwald. Być może w wieloletniej wojnie lewicy z prawicą będą to nowe Chojnice, gdzie - jak wiadomo - Krzyżacy odnieśli chwilowe zwycięstwo. Za to na pewno porównywalną z grunwaldzką klęskę poniósł redaktor Semka, który z historii uczynił kurtyzanę gotową świadczyć każdą usługę, nawet na przekór elementarnym faktom.
Więcej możesz przeczytać w 32/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.