Nadaktywni emeryci, przeciętne młodziaki i kompletny brak przebojów - to stałe punkty polskich festiwali Festiwal popularnej piosenki to nie misterium czy msza, lecz program rozrywkowy. Przede wszystkim ma się podobać widzom, a nie krytykom i muzykologom. I takie jest przesłanie festiwalu w Sopocie, po raz pierwszy organizowanego przez telewizję TVN.
W Polsce brakuje festiwali takich jak Glastonbury w Anglii czy Roskilde w Danii - trwających kilka dni, kształtujących świadomość muzyczną, promujących nowe zjawiska - mówi "Wprost" Artur Rojek, lider zespołu Myslovitz. Na polskim rynku muzycznym stałe są tylko trzy punkty: nadaktywni emeryci (dowiódł tego Sopot w wydaniu zarówno TVP, jak i TVN), przeciętne młodziaki (jak Mandaryna) oraz chroniczny brak przebojów, co zmusza do odgrzewania kawałków z poprzedniego wieku (przykładem covery przebojów śpiewane podczas festiwalu TVN. Skoro jest jak jest, telewizje toczą między sobą wojny o festiwale, co ekscytuje równie mocno jak festiwalowa rywalizacja.
Jedynka TVP (za czasów Roberta Kwiatkowskiego) straciła prawa do organizacji festiwalu w Sopocie na rzecz TVN. Ale festiwale to pewniak w ramówce, więc posunięcie Kwiatkowskiego było po prostu samobójcze. Dlatego TVP 1 zorganizowała własną imprezę dwa tygodnie przed TVN (pod nazwą Sopocki Festiwal Jedynki).
- Miasto było niezadowolone z ostatnich edycji, które bardziej przypominały koncert niż imprezę festiwalową. My złożyliśmy atrakcyjną ofertę i wygraliśmy konkurs, ale TVP nie mogła się z tym pogodzić i zamiast wydać pieniądze podatników na jakiś nowy ciekawy projekt, w ostatniej chwili zorganizowała kosztowny kontrfestiwal - mówi Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. - Mimo wrześniowego terminu, telewizji TVN udało się przedłużyć wakacyjny sezon i zapełnić ulice turystami. Restauratorzy i hotelarze podkreślają, że to wielka pomoc dla miasta - dodaje Miszczak. TVN zorganizował swój festiwal w Sopocie wedle sprawdzonej receptury. Pierwszego dnia wielka polska gwiazda (Maryla Rodowicz) i gwiazdy młodego pokolenia (Myslovitz, Sistars, Chylińska), konkurs aktualnych przebojów w wykonaniu młodych wykonawców drugiego dnia i zagraniczne gwiazdy w finale. TVN chciał mieć w Sopocie wielką gwiazdę, ale się nie udało. - Staraliśmy się o Eltona Johna, ale nakładające się terminy uniemożliwiły mu przyjazd. Rozmawialiśmy ze wszystkimi wielkimi gwiazdami - od Paula McCartneya i Jennifer Lopez po Alicię Keys. Niewykluczone, że któraś z nich pojawi się w przyszłym roku - mówi Edward Miszczak.
W tym roku w Sopocie po raz kolejny wystąpiły gwiazdy mocno zużyte. Jedynka TVP miała Blondie i Bonnie Tyler, TVN ma Simply Red, grupę Scorpions (skądinąd przyjaciół i kibiców byłego mistrza boksu Dariusza Michalczewskiego) i Gordona Haskella. Ci wykonawcy wielokrotnie już gościli w kraju. Polska publiczność - zgodnie ze słynnym powiedzonkiem z filmu "Rejs" - najbardziej lubi to, co już zna. I jest wyjątkowo gościnna, o czym w ostatnią niedzielę przekonał się Mick Hucknall z Simply Red.
Telewizja TVN w roli reżysera festiwalu zatrudniła Julię Knowles, która przygotowywała takie imprezy jak MTV Europe Music Awards czy telewizyjne koncerty R.E.M. Bilety na festiwal rozeszły się w ciągu zaledwie dwóch dni. Gdy kilka tygodni temu portal internetowy Onet.pl zawiesił na swej stronie informację o artystach nominowanych do konkursu o Bursztynowego Słowika, klikało na nią około 800 osób na sekundę.
- Strona z teledyskami m.in. Mandaryny, Dody czy Łez, czyli muzyków nominowanych do konkursu, była jedną z najczęściej odwiedzanych stron w historii Onetu. W ciągu około 10 godzin teledyski obejrzało ponad pół miliona osób! - mówi dyrektor marketingu Onetu Piotr Welc. Wszystko to dowodzi, że chcemy się bawić i to najczęściej słuchając rodzimych piosenek.
Jedynka TVP (za czasów Roberta Kwiatkowskiego) straciła prawa do organizacji festiwalu w Sopocie na rzecz TVN. Ale festiwale to pewniak w ramówce, więc posunięcie Kwiatkowskiego było po prostu samobójcze. Dlatego TVP 1 zorganizowała własną imprezę dwa tygodnie przed TVN (pod nazwą Sopocki Festiwal Jedynki).
- Miasto było niezadowolone z ostatnich edycji, które bardziej przypominały koncert niż imprezę festiwalową. My złożyliśmy atrakcyjną ofertę i wygraliśmy konkurs, ale TVP nie mogła się z tym pogodzić i zamiast wydać pieniądze podatników na jakiś nowy ciekawy projekt, w ostatniej chwili zorganizowała kosztowny kontrfestiwal - mówi Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN. - Mimo wrześniowego terminu, telewizji TVN udało się przedłużyć wakacyjny sezon i zapełnić ulice turystami. Restauratorzy i hotelarze podkreślają, że to wielka pomoc dla miasta - dodaje Miszczak. TVN zorganizował swój festiwal w Sopocie wedle sprawdzonej receptury. Pierwszego dnia wielka polska gwiazda (Maryla Rodowicz) i gwiazdy młodego pokolenia (Myslovitz, Sistars, Chylińska), konkurs aktualnych przebojów w wykonaniu młodych wykonawców drugiego dnia i zagraniczne gwiazdy w finale. TVN chciał mieć w Sopocie wielką gwiazdę, ale się nie udało. - Staraliśmy się o Eltona Johna, ale nakładające się terminy uniemożliwiły mu przyjazd. Rozmawialiśmy ze wszystkimi wielkimi gwiazdami - od Paula McCartneya i Jennifer Lopez po Alicię Keys. Niewykluczone, że któraś z nich pojawi się w przyszłym roku - mówi Edward Miszczak.
W tym roku w Sopocie po raz kolejny wystąpiły gwiazdy mocno zużyte. Jedynka TVP miała Blondie i Bonnie Tyler, TVN ma Simply Red, grupę Scorpions (skądinąd przyjaciół i kibiców byłego mistrza boksu Dariusza Michalczewskiego) i Gordona Haskella. Ci wykonawcy wielokrotnie już gościli w kraju. Polska publiczność - zgodnie ze słynnym powiedzonkiem z filmu "Rejs" - najbardziej lubi to, co już zna. I jest wyjątkowo gościnna, o czym w ostatnią niedzielę przekonał się Mick Hucknall z Simply Red.
Telewizja TVN w roli reżysera festiwalu zatrudniła Julię Knowles, która przygotowywała takie imprezy jak MTV Europe Music Awards czy telewizyjne koncerty R.E.M. Bilety na festiwal rozeszły się w ciągu zaledwie dwóch dni. Gdy kilka tygodni temu portal internetowy Onet.pl zawiesił na swej stronie informację o artystach nominowanych do konkursu o Bursztynowego Słowika, klikało na nią około 800 osób na sekundę.
- Strona z teledyskami m.in. Mandaryny, Dody czy Łez, czyli muzyków nominowanych do konkursu, była jedną z najczęściej odwiedzanych stron w historii Onetu. W ciągu około 10 godzin teledyski obejrzało ponad pół miliona osób! - mówi dyrektor marketingu Onetu Piotr Welc. Wszystko to dowodzi, że chcemy się bawić i to najczęściej słuchając rodzimych piosenek.
Więcej możesz przeczytać w 36/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.