W XXI wieku państwa upadłe będą stanowić największe zagrożenie dla bezpieczeństwa na świecie W przeszłości największy strach wzbudzały agresywne mocarstwa: hitlerowskie Niemcy czy Związek Sowiecki. W XXI wieku cywilizowany świat boi się krajów, które istnieją już tylko na mapach, bo ich struktury społeczne, gospodarcze i polityczne się zawaliły. To tzw. państwa upadłe będą stanowić największe zagrożenie dla bezpieczeństwa na świecie.
W Monterey w Kalifornii zebrał się sztab, który ma zażegnać kryzys w Aliji. Eksperci z Pentagonu i Departamentu Stanu USA oraz wysłannicy organizacji humanitarnych chcą stworzyć plan operacji wojskowej skoordynowanej z misją pomocową. Walki w Aliji trwają od 1979 r., gdy kraj ten najechały sponsorowane przez ZSRR wojska San Undres. Wprawdzie 10 lat później wybuchło powstanie, a kontrolę nad większością terytorium przejęli lokalni watażkowie, ale w 1996 r. zaczęli oni walczyć między sobą o władzę, której w istocie nikt już nie sprawował.
Alija oczywiście nie istnieje. Plan ratowania jej mieszkańców był jednak tworzony na serio - eksperci starali się wypracować mechanizmy działania w sytuacjach kryzysowych. Było to pierwsze z serii tego typu spotkań zaplanowanych przez rząd USA. Po co? Prezydent George W. Bush nie ma wątpliwości, że problem państw upadłych jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń we współczesnym świecie. Wątpliwości nie ma też sekretarz generalny ONZ Kofi Annan: "Ignorowanie państw upadających stwarza problemy, które wracają do nas i będą uderzać z coraz większą mocą".
Upadłe, czyli jakie?
Bank Światowy zidentyfikował 30 państw upadłych bądź poważnie zagrożonych upadkiem. O 46 takich krajach mówi raport Brytyjskiego Departamentu Rozwoju Międzynarodowego. CIA obliczyła, że takich państw jest 20. Rozbieżności wynikają stąd, że trudno określić, co oznacza termin "państwo upadłe". Nie wszędzie sytuacja jest tak oczywista jak w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie na drzwiach Ministerstwa Skarbu zawieszono kartkę: "Z powodu napięć w budżecie wszelkie wydatki wstrzymane do odwołania". W ten sposób mieszkańcom kraju o powierzchni dwa razy większej niż Polska zakomunikowano, że ich państwo zbankrutowało. Od ponad pół wieku, gdy wycofali się stamtąd Francuzi, kraj rujnowany był przez zamachy stanu i korupcję, a mieszkańcy dziesiątkowani przez zarazy. Jednoznacznie o upadku państwa można też mówić m.in. w wypadku Sudanu, Iraku, Liberii i Haiti.
Sytuacja nie jest już jednak tak oczywista w Bangladeszu, Gwatemali, Egipcie i Arabii Saudyjskiej. Często trudno określić, czy państwo stoi na krawędzi upadku, czy też nie ma już szans na jego reanimację i trzeba je budować od nowa. Fundusz Pokoju i magazyn "Foreign Policy", używając 12 społecznych, ekonomicznych, politycznych i wojskowych wskaźników, sporządziły ranking 60 najsłabszych państw. Z raportu wynika, że prawie 2 mld ludzi żyje w państwach upadłych lub zagrożonych upadkiem.
Oblicza korozji
"Rzadkością jest, by jakąkolwiek wolność stracono całkowicie i od razu" - mawiał filozof David Hume. Słowa te można też odnieść do państw - zwykle trwająca latami korozja struktur społecznych i politycznych dopiero po pewnym czasie kończy się konfliktami zbrojnymi czy klęskami głodu. Tak było w zainfekowanej komunizmem Somalii i w Demokratycznej Republice Konga, gdzie po 30 latach nieudolnych rządów wybuchły krwawe walki o władzę. W Nigrze niedowład państwa pogłębił klęskę głodu, która może zabić w tym roku milion ludzi.
- Często zaczyna się od korupcji, która prowadzi do delegitymizacji władzy i problemów ekonomicznych. Spada poziom zaufania do władz. Wówczas zwykle przywódcy zaczynają stosować coraz ostrzejsze represje. Zanika społeczeństwo obywatelskie - mówi "Wprost" prof. Tim Knudsen z Uniwersytetu w Kopenhadze. Edward Luttwak z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie dodaje: - Zazwyczaj jedyne sprawne rządy, jakie pamiętają mieszkańcy takich państw, to rządy kolonialne. Brak tradycji państwa sprawnie funkcjonującego. Postępuje demoralizacja, bo lokalni przywódcy szczycą się tym, że nie podlegają kontroli legalnego rządu. Zdaniem Luttwaka, Teodoryk w V wieku nowocześniej rządził Italią, niż wielu prezydentów i premierów rządzi dziś w Afryce.
Nieskuteczność rządów to tylko jeden z 12 wyznaczników upadku. Z raportu Funduszu Pokoju i "Foreign Policy" wynika, że dwa inne czynniki - kryminalizacja i delegitymizacja państwa - mają równie duże znaczenie. Jeśli państwowe instytucje są uważane za skorumpowane i nieskuteczne, ludzie zaczynają szukać nowych przywódców, którzy mogliby zagwarantować bezpieczeństwo. Jeśli znajdują ich w liderach partii opozycyjnych, to problem jest znacznie mniejszy, niż gdy na gwarantów spokojnego życia wyrastają lokalni rebelianci. Tak było i jest w Afganistanie. W Jemenie władza prezydenta kończy się za rogatkami stolicy. Do kryminalizacji i delegitymizacji państwa często dochodzi na terytoriach dążących do autonomii lub secesji. Dzieje się tak na Filipinach i w Czeczenii, która próbuje się uniezależnić od Kremla. Zanika służba publiczna, ściąganie podatków staje się coraz trudniejsze, rozrasta się czarny rynek. Wówczas do upadku wystarczą tylko - jak stwierdza raport "Foreign Policy" i Fundusz Pokoju - czynniki demograficzne, szczególnie presja powodowana przez przemieszczających się uchodźców, albo degradacja środowiska. - Towarzyszy temu łamanie praw człowieka, które jest skutkiem rozkładu struktur państwowych, jedną z jego faz i zwykle sprzyja definitywnemu upadkowi - mówi "Wprost" Magdalena Zolkos z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu w Kopenhadze.
- U podstaw upadku państw leżą korupcja, brak wolności mediów i zły system edukacji prowadzący do analfabetyzmu - uważa prof. Knudsen. Prof. Robert Rotberg z Uniwersytetu Harvarda twierdzi z kolei, że źródłem upadku jest niezdolność struktur państwa do zapewnienia bezpieczeństwa i niewydolność gospodarki. Obaj zgadzają się jednak, że określanie symptomów kryzysu jest znacznie łatwiejsze niż znalezienie sposobów na wyjście z niego.
Fałszywa broń wyborcza
Wybory, przez lata uważane za uniwersalny sposób redukcji konfliktów, wcale nim nie są. Często bywają fałszowane, a gdy odbywają się w czasie walk, budzą nikłe zainteresowanie albo jeszcze pogłębiają kryzys. Demokracja reprezentacyjna wydaje się mieć niewielki wpływ na stabilizację Iraku, Ruandy, Kenii, Wenezueli czy Nigerii.
- Trudno znaleźć metody, którymi można by się posłużyć do podniesienia państwa z upadku, ale też wyjątkowo trudno znaleźć przykład kraju, gdzie się to udało - mówi prof. Rotberg. Jego zdaniem, jednym z nielicznych wyjątków jest Liban. - Państwa, którym udało się rozwiązać ten problem, w najbliższym czasie mogą się znów znaleźć w tragicznym położeniu - dodaje Knudsen i jako przykłady podaje Angolę i Sierra Leone reanimowane przez ONZ. "Podobnie Haiti czy Liberia, które pozornie wydobyły się z kryzysu, pogrążą się w nim na nowo w ciągu kilku lat" - ocenia Bank Światowy. Jakie jest zatem rozwiązanie? Eksperci są zgodni, że ONZ nie ma stosownych narzędzi, ale jej misje są konieczne.
Upadek wielu państw zaczął się podczas zimnej wojny, gdy były pionkami w grze supermocarstw. Sztuczne twory postkolonialne wprowadzały sowiecki model ustrojowy opłacany dostawami broni. Teraz sytuacja się zmieniła. Nie dlatego, że zmieniło się położenie obywateli krajów pogrążonych w kryzysie, ale dlatego, że owe państwa stanowią zagrożenie dla świata zachodniego. Korea Północna (13. miejsce na liście państw zagrożonych upadkiem) dysponuje bronią nuklearną, podobnie jak Pakistan (34. miejsce) czy Rosja (59.) z jej olbrzymim arsenałem. Baronowie narkotykowi z Kolumbii (miejsce 14.) są wrogiem publicznym USA. Nielegalnie handluje się bronią w Jemenie (8.) i Liberii (9.). Wydarzenia 11 września 2001 r. najlepiej pokazują skutki pobłażania islamskim fundamentalistom, którzy teraz schronienia szukają w Iraku (4.), Czadzie (7.) i Somalii (5.).
Tomasz Hobbes o ludziach żyjących w państwach, gdzie "każdy jest w stanie wojny z każdym", pisał, że "najgorszy jest tam bezustanny strach i niebezpieczeństwo gwałtownej śmierci. I życie człowieka jest samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krótkie". Ten opis pasuje doskonale do państw upadłych. Nawet nowy kolonializm, który wydaje się rozwiązaniem dla Afryki, nie załatwi problemów Rosji czy Pakistanu. Upadek państw jest jak zaraza, która przenosi się ponad granicami niczym AIDS, zagrażając całemu światu.
Alija oczywiście nie istnieje. Plan ratowania jej mieszkańców był jednak tworzony na serio - eksperci starali się wypracować mechanizmy działania w sytuacjach kryzysowych. Było to pierwsze z serii tego typu spotkań zaplanowanych przez rząd USA. Po co? Prezydent George W. Bush nie ma wątpliwości, że problem państw upadłych jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń we współczesnym świecie. Wątpliwości nie ma też sekretarz generalny ONZ Kofi Annan: "Ignorowanie państw upadających stwarza problemy, które wracają do nas i będą uderzać z coraz większą mocą".
Upadłe, czyli jakie?
Bank Światowy zidentyfikował 30 państw upadłych bądź poważnie zagrożonych upadkiem. O 46 takich krajach mówi raport Brytyjskiego Departamentu Rozwoju Międzynarodowego. CIA obliczyła, że takich państw jest 20. Rozbieżności wynikają stąd, że trudno określić, co oznacza termin "państwo upadłe". Nie wszędzie sytuacja jest tak oczywista jak w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie na drzwiach Ministerstwa Skarbu zawieszono kartkę: "Z powodu napięć w budżecie wszelkie wydatki wstrzymane do odwołania". W ten sposób mieszkańcom kraju o powierzchni dwa razy większej niż Polska zakomunikowano, że ich państwo zbankrutowało. Od ponad pół wieku, gdy wycofali się stamtąd Francuzi, kraj rujnowany był przez zamachy stanu i korupcję, a mieszkańcy dziesiątkowani przez zarazy. Jednoznacznie o upadku państwa można też mówić m.in. w wypadku Sudanu, Iraku, Liberii i Haiti.
Sytuacja nie jest już jednak tak oczywista w Bangladeszu, Gwatemali, Egipcie i Arabii Saudyjskiej. Często trudno określić, czy państwo stoi na krawędzi upadku, czy też nie ma już szans na jego reanimację i trzeba je budować od nowa. Fundusz Pokoju i magazyn "Foreign Policy", używając 12 społecznych, ekonomicznych, politycznych i wojskowych wskaźników, sporządziły ranking 60 najsłabszych państw. Z raportu wynika, że prawie 2 mld ludzi żyje w państwach upadłych lub zagrożonych upadkiem.
Oblicza korozji
"Rzadkością jest, by jakąkolwiek wolność stracono całkowicie i od razu" - mawiał filozof David Hume. Słowa te można też odnieść do państw - zwykle trwająca latami korozja struktur społecznych i politycznych dopiero po pewnym czasie kończy się konfliktami zbrojnymi czy klęskami głodu. Tak było w zainfekowanej komunizmem Somalii i w Demokratycznej Republice Konga, gdzie po 30 latach nieudolnych rządów wybuchły krwawe walki o władzę. W Nigrze niedowład państwa pogłębił klęskę głodu, która może zabić w tym roku milion ludzi.
- Często zaczyna się od korupcji, która prowadzi do delegitymizacji władzy i problemów ekonomicznych. Spada poziom zaufania do władz. Wówczas zwykle przywódcy zaczynają stosować coraz ostrzejsze represje. Zanika społeczeństwo obywatelskie - mówi "Wprost" prof. Tim Knudsen z Uniwersytetu w Kopenhadze. Edward Luttwak z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych w Waszyngtonie dodaje: - Zazwyczaj jedyne sprawne rządy, jakie pamiętają mieszkańcy takich państw, to rządy kolonialne. Brak tradycji państwa sprawnie funkcjonującego. Postępuje demoralizacja, bo lokalni przywódcy szczycą się tym, że nie podlegają kontroli legalnego rządu. Zdaniem Luttwaka, Teodoryk w V wieku nowocześniej rządził Italią, niż wielu prezydentów i premierów rządzi dziś w Afryce.
Nieskuteczność rządów to tylko jeden z 12 wyznaczników upadku. Z raportu Funduszu Pokoju i "Foreign Policy" wynika, że dwa inne czynniki - kryminalizacja i delegitymizacja państwa - mają równie duże znaczenie. Jeśli państwowe instytucje są uważane za skorumpowane i nieskuteczne, ludzie zaczynają szukać nowych przywódców, którzy mogliby zagwarantować bezpieczeństwo. Jeśli znajdują ich w liderach partii opozycyjnych, to problem jest znacznie mniejszy, niż gdy na gwarantów spokojnego życia wyrastają lokalni rebelianci. Tak było i jest w Afganistanie. W Jemenie władza prezydenta kończy się za rogatkami stolicy. Do kryminalizacji i delegitymizacji państwa często dochodzi na terytoriach dążących do autonomii lub secesji. Dzieje się tak na Filipinach i w Czeczenii, która próbuje się uniezależnić od Kremla. Zanika służba publiczna, ściąganie podatków staje się coraz trudniejsze, rozrasta się czarny rynek. Wówczas do upadku wystarczą tylko - jak stwierdza raport "Foreign Policy" i Fundusz Pokoju - czynniki demograficzne, szczególnie presja powodowana przez przemieszczających się uchodźców, albo degradacja środowiska. - Towarzyszy temu łamanie praw człowieka, które jest skutkiem rozkładu struktur państwowych, jedną z jego faz i zwykle sprzyja definitywnemu upadkowi - mówi "Wprost" Magdalena Zolkos z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu w Kopenhadze.
- U podstaw upadku państw leżą korupcja, brak wolności mediów i zły system edukacji prowadzący do analfabetyzmu - uważa prof. Knudsen. Prof. Robert Rotberg z Uniwersytetu Harvarda twierdzi z kolei, że źródłem upadku jest niezdolność struktur państwa do zapewnienia bezpieczeństwa i niewydolność gospodarki. Obaj zgadzają się jednak, że określanie symptomów kryzysu jest znacznie łatwiejsze niż znalezienie sposobów na wyjście z niego.
Fałszywa broń wyborcza
Wybory, przez lata uważane za uniwersalny sposób redukcji konfliktów, wcale nim nie są. Często bywają fałszowane, a gdy odbywają się w czasie walk, budzą nikłe zainteresowanie albo jeszcze pogłębiają kryzys. Demokracja reprezentacyjna wydaje się mieć niewielki wpływ na stabilizację Iraku, Ruandy, Kenii, Wenezueli czy Nigerii.
- Trudno znaleźć metody, którymi można by się posłużyć do podniesienia państwa z upadku, ale też wyjątkowo trudno znaleźć przykład kraju, gdzie się to udało - mówi prof. Rotberg. Jego zdaniem, jednym z nielicznych wyjątków jest Liban. - Państwa, którym udało się rozwiązać ten problem, w najbliższym czasie mogą się znów znaleźć w tragicznym położeniu - dodaje Knudsen i jako przykłady podaje Angolę i Sierra Leone reanimowane przez ONZ. "Podobnie Haiti czy Liberia, które pozornie wydobyły się z kryzysu, pogrążą się w nim na nowo w ciągu kilku lat" - ocenia Bank Światowy. Jakie jest zatem rozwiązanie? Eksperci są zgodni, że ONZ nie ma stosownych narzędzi, ale jej misje są konieczne.
Upadek wielu państw zaczął się podczas zimnej wojny, gdy były pionkami w grze supermocarstw. Sztuczne twory postkolonialne wprowadzały sowiecki model ustrojowy opłacany dostawami broni. Teraz sytuacja się zmieniła. Nie dlatego, że zmieniło się położenie obywateli krajów pogrążonych w kryzysie, ale dlatego, że owe państwa stanowią zagrożenie dla świata zachodniego. Korea Północna (13. miejsce na liście państw zagrożonych upadkiem) dysponuje bronią nuklearną, podobnie jak Pakistan (34. miejsce) czy Rosja (59.) z jej olbrzymim arsenałem. Baronowie narkotykowi z Kolumbii (miejsce 14.) są wrogiem publicznym USA. Nielegalnie handluje się bronią w Jemenie (8.) i Liberii (9.). Wydarzenia 11 września 2001 r. najlepiej pokazują skutki pobłażania islamskim fundamentalistom, którzy teraz schronienia szukają w Iraku (4.), Czadzie (7.) i Somalii (5.).
Tomasz Hobbes o ludziach żyjących w państwach, gdzie "każdy jest w stanie wojny z każdym", pisał, że "najgorszy jest tam bezustanny strach i niebezpieczeństwo gwałtownej śmierci. I życie człowieka jest samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krótkie". Ten opis pasuje doskonale do państw upadłych. Nawet nowy kolonializm, który wydaje się rozwiązaniem dla Afryki, nie załatwi problemów Rosji czy Pakistanu. Upadek państw jest jak zaraza, która przenosi się ponad granicami niczym AIDS, zagrażając całemu światu.
Więcej możesz przeczytać w 36/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.